Nawrócić się na realizm

 
Rozważanie na Wielki Wtorek, rok B1

Rekolekcje2015_black.jpg

Zdarza się, że po całym dniu rozmaitych kontaktów z ludźmi przypominam sobie sielankową opowieść o tym, jak to wilk zamieszka z barankiem, a lew polubi jedzenie słomy i będzie pasł się z cielęciem (Iz 11, 6 – 7). Miło o tym pomyśleć, ale zaraz przychodzi refleksja, że najwyraźniej trzeba jeszcze długo, długo poczekać na spełnienie się takiego proroctwa, a jeśli już mam szukać drogowskazów wśród biblijnych cytatów, to na razie bardziej przydadzą mi się słowa Jezusa, że w życiu warto łączyć roztropność węża z nieskazitelnością gołębia (Mt 10, 16).

Przedstawiony przez Izajasza obraz zgodnego życia ludzi i zwierząt odwołuje się do odwiecznego głębokiego pragnienia harmonii i pokoju. Tak bardzo chcielibyśmy żyć w zgodzie, we wzajemnym zrozumieniu, bezkonfliktowo… Tak bardzo chcielibyśmy mieć zawsze lojalnych przyjaciół, podzielających nasze poglądy i upodobania, wiernych na dobre i na złe… Ale zarówno wielowiekowa historia ludzkości jak i nasze prywatne życiorysy dowodzą, jak trudno urzeczywistnić takie tęsknoty.

Powodów do konfliktów nie brakuje. Różnimy się od siebie charakterologicznie, mamy inne tempo funkcjonowania, odmienne przyzwyczajenia, interesy i ambicje. Dóbr, z których chcemy korzystać jako jednostki i zbiorowości, jest zawsze za mało w stosunku do potrzeb. Wybieramy różne pomysły na radzenie sobie z trudami życia, a wchodząc w różne sojusze, przeciwstawiamy się tym, którzy nie stoją po naszej stronie. Narzekamy, że musimy bronić się przed cudzą drapieżnością i agresją, ale sami w imię przetrwania stajemy się mimochodem drapieżnikami.

Potem wybieramy odpowiednie maski i udajemy, że nie ma problemu, składając jednocześnie codzienne ofiary na ołtarzu skuteczności działania. Albo zaczarowujemy rzeczywistość pięknymi słowami, chowając się w swoich pilnie strzeżonych oazach spokoju. Albo obrażamy się na cały świat i na różne sposoby walimy głową w mur, co przynosi zwykle taki skutek, że jesteśmy tylko coraz bardziej poobijani i obolali. A gdy przyjdzie nam siąść przy wspólnym stole w rodzinie, w gronie znajomych, w firmie, to zamiast prawdziwych ludzkich twarzy widzimy podobne do siebie manekiny albo konstrukcje stworzone z naszych niespełnionych oczekiwań i trudnych do opanowania lęków.

Spotkanie Jezusa z apostołami podczas ostatniej wieczerzy może wielu spośród nas uświadomić, jak bardzo zakłamane i oderwane od rzeczywistości są nasze międzyludzkie relacje. Inni znajdą tu wskazówki, jak akceptując rzeczywistość z całym bogactwem, także z jej najciemniejszymi stronami, umiejętnie budować międzyludzkie więzi tak, aby nie niszczyć istniejącego dobra, a jednocześnie przeciwstawiać się mądrze złu.

Już na początku czytamy, że Jezus doznał głębokiego wzruszenia, gdy miał powiedzieć, że jeden z uczniów go zdradzi. Czy potrafię się jeszcze wzruszyć (nie mylić ze zdenerwowaniem!) w kontaktach z innymi ludźmi? Czy mówiąc o niewłaściwych zachowaniach albo pokazując szkodliwą postawę jakiegoś człowieka, potrafię spojrzeć na niego serdecznie jak na podobną do mnie ludzką osobę? Czy pozostawiając sobie przestrzeń na ocenę cudzych motywów postępowania, czy raczej nie tracąc czasu, staram się jak najszybciej załatwić kolejną sprawę?

Ci, którzy wolą żyć w przyjemnych fikcjach, niż skonfrontować się z grozą rzeczywistości, mogą czuć się nieco zdegustowani, że Jezus ujawnia zdradę Judasza. Gdyby tego nie zrobił, nie zepsułby atmosfery przy stole i nie wprowadziłby dodatkowego niepokoju w sytuacji, gdy wszyscy obecni czuli już wyraźnie na plecach oddech wrogów. Z perspektywy budowania i umacniania wspólnoty decyzja Jezusa okazuje się jednak dalekowzroczna, gdyż został wskazany konkretny zdrajca. Apostołowie nie będą nigdy doskonale jednomyślni, będą różnili się co do sposobu głoszenia Jezusowej nauki czy co do pewnych kwestii rytualno-obyczajowych, ale dzięki ujawnieniu zdrajcy już w Wieczerniku później nie dosięgnie ich klęska wyniszczania się wzajemnymi podejrzeniami o nielojalność wobec wspólnoty czy obwiniania się nawzajem o śmierć Mistrza.

I następne dziwne zachowanie: Jezus podaje chleb zdrajcy. Wie, co czeka Go ze strony Judasza, a jednak zdobywa się na piękny gest, zarezerwowany tradycyjnie dla najbardziej zaprzyjaźnionych albo najszacowniejszych osób. Tego rodzaju postępowanie, z którym kilkakrotnie zdarzyło mi się spotkać „na żywo”, zawsze robiło na mnie ogromne pozytywne wrażenie. Ktoś nie miał wątpliwości, że inny zdradza jego sekrety, psuje mu opinie, traktuje go instrumentalnie, okrada go, składa przeciwko niemu fałszywe zeznania w sądzie itp., a jednak potrafił owemu zdrajcy podać rękę, zagadnąć o zdrowie dzieci, nawet wyświadczyć jakąś przysługę. Dobro nie zwyciężyło zła w tym sensie, że nie powstrzymało ani nie odwróciło jego skutków. Zdradzony, który nie awanturował się, nie obrażał, nie podejmował prób zemsty, nie zaraził się jednak złem i mimo pewnych zewnętrznych strat nie pozwolił się wewnętrznie zbrukać. Moim zdaniem taka postawa to jeden z najtrudniejszych elementów sztuki życia – klasa arcymistrzowska. Też chciałabym to potrafić…

Różni poważni myśliciele zastanawiają się od wieków, czy Jezus mógł powstrzymać Judasza, wiedząc o jego zamiarach. Nie zamierzam analizować problemu w aspekcie filozoficznym. Patrzę na tę scenę raczej pod kątem tego, czego może nas nauczyć, abyśmy żyli lepiej i mądrzej. Mnie uczy przede wszystkim tego, że są w życiu sytuacje, gdy drugiemu człowiekowi trzeba pozostawić wolność i pozwolić, aby sam poszedł w swoją noc. To też jest bardzo trudna lekcja, zwłaszcza dla tych nadopiekuńczych i biorący na siebie odpowiedzialność za więcej, niż przewiduje zdrowy rozsądek.

Przyjrzyjmy się jeszcze rozmowie Jezusa z Piotrem. Piotr taki zaangażowany, energiczny, pełen zapału, przekonany o swoim przywiązaniu do Mistrza… A Jezus wylewa na niego kubeł zimnej wody: „Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz”. Jezus nie mówi tak do Piotra ani po to, aby dowieść, jakim jest świetnym znawcą ludzkiej natury, ani tym bardziej po to, aby poniżyć czy upokorzyć swojego ucznia. Wykorzystując odpowiedni moment w rozmowie, pokazuje Piotrowi jego słabości: pyszałkowatość, łatwe poddawanie się emocjom, niewystarczającą znajomość samego siebie. Nie odrzuca jednak Piotra ani nie przekreśla i choć Piotr rzeczywiście okaże się niewierny, będzie mógł później bez obaw powrócić do grona apostołów, a nawet objąć nad nimi przywództwo.

Urozmaicone jest towarzystwo przy Jezusowym stole w Wieczerniku, a jak widać na przykładzie judasza i Piotra, dwóch uczestników wieczerzy, którym przyjrzeliśmy się tutaj bliżej – dalekie od ideału. Jezus dzieli życie i buduje podstawy swojego Kościoła nie z aniołami, bo anioły tego nie potrzebują i mają inne zadania, lecz z ludźmi z krwi i kości, z niedoskonałymi, słabymi, ulegającymi rozmaitym pokusom i naciskom, zdradzającymi i opuszczającymi Go w najtrudniejszych momentach.

Podobnie każdy z nas ma w swoim otoczeniu rozmaite osoby. Znajdzie się na pewno wierny Jan, gotów mężnie towarzyszyć nam do końca w najstraszliwszych cierpieniach. Będzie też Piotr, popełniający sporo błędów, trochę niezrównoważony, niedoświadczony jeszcze przez życie, ale zarazem posiadający duży rozwojowy potencjał i z natury poczciwy. Nie unikniemy raczej takiego czy innego Judasza, którego nielojalność w najlepszym razie bardzo nas zaboli. Będą też inne barwne postaci, których portrety nie znalazły się w tej malej galerii. Jezus poucza nas dzisiaj, że właśnie z takimi ludźmi, a nie z aniołami, przyjdzie nam żyć, współpracować, podejmować trudne wyzwania. Właśnie z takimi. Dokładnie tak, bo sami też nie jesteśmy aniołami.

Warto uczyć się od Jezusa patrzenia na otaczających nas ludzi i widzenia ich takimi, jacy są, w całej ich niepowtarzalnej prawdzie. Bez projektowania na nich własnych niepokojów czy słabości. Bez manipulowania nimi i dopasowywania ich na siłę do przygotowanego przez nas scenariusza. Bez żalu, że nie spełnili naszych oczekiwań, że daleko im do ideału. Choć to nie zawsze dla nas wygodne, tacy właśnie ludzie znaleźli się na naszej drodze, z takimi zasiadamy do wspólnego stołu, a nawet możemy zrobić razem sporo pożytecznych rzeczy. Uczmy się od Jezusa trudnej sztuki przyznawania tym ludziom właściwego miejsce w naszym osobistym życiu oraz w instytucjach i we wspólnotach, za które jesteśmy odpowiedzialni.

Czytaj również:

Małgorzata Frankiewicz, Żyć z wiedzą o zdradzie 

Realizm_MF_0.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2014

Rozważania Rekolekcyjne

 

Komentarze

  1. zk-atolik

    Opanowanie i…..

    Istnieją dwa rodzaje myślenia tj. liczące  i kontemplacyjne. Każde z nich jest na swój sposób uzasadnione, dobre i użyteczne. Chociaż z rozmyślania, czy rozważania jest niezbyt wiele pożytku, przy zmaganiach z bieżącymi sprawami. Jednak tylko ono tj. myślenie kontemplacyjne docieka sensu, panuje nad wszystkim, co istnieje.

    Stąd wg. mnie należą się wszystkim współtwórcom portalu Tezeusz – wyrazy uznania czytających za myśli i  rozważania im udostępniane, które inspirują, do pogłębionej refleksji i porzadkują ludzki byt – naszą egzystencję, oraz tworzą solidną podstawę, dla wszelkich życiowych starań i wysiłków zapewniających nie tylko indywidualny, lecz również powszechny dobrobyt (dobrostan).

    Pani Małgosiu – być może nie tylko mnie w sposób szczególny zainteresował, wręcz zaintrygował ten akapit:

    Moim zdaniem taka postawa to jeden z najtrudniejszych elementów sztuki życia – klasa arcymistrzowska. Też chciałabym to potrafić…

    A to dlatego, że dotyczy on nie tylko postawy, czy sztuki życia, które są zapewne pragnieniem wszystkich czytelników Tezeusza, lecz również dotyczy jednej z cnót, bez której człowiek nie może w życiu rzetelnie sprawdzić się.

    Nazywa się ona opanowaniem. Czyni ono łatwym nawet to, co wymaga największego trudu i wysiłku, czy nieraz determinacji i heroizmu, a duszy pozwala zachowywać spokój i wewnętrzną równowagę, kiedy jest zakorzeniona w świecie, i w Bogu.

    Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego składam Pani, oraz wszystkim czytelnikom najserdeczniejsze życzenia – Wesołego Alleluja, oraz  smacznego jajka….., a w życiu codziennym życzę Pani, sobie i wszystkim wiele Jego cnót, w tym owego opanowania –  Zbigniew

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code