Nasze obory…

 

Nasze  obory…

 

Im starszy jestem, tym częściej wspominam czasy, kiedy byłem i żyłem w rodzinnym domu. Wiadomo pamięć długotrwała powoli zaczyna dochodzić do głosu. Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia, rozmyślałem nocą, kiedy nie mogłem dziś spać nad istotą obory, miejsca które tak zgrabnie dziś nazywamy stajenką, która jednoznacznie nam się kojarzy z narodzeniem Pana Jezusa. Lubimy oglądać te stajenki, to wręcz stała się tradycja, że powstają owe stajenki gdzie popadnie. Takie czyste, pachnące sianem, podświetlane kolorowymi światełkami. Dzieci zatrzymują w serach obraz w którym to wszystko ma artystyczny zamysł i przesłanie, niekoniecznie jest prawdziwe i namacalne. Chociaż i słyszałem o prawdziwych stajenkach stylizowanych na tę betlejemską.

Jak już często pisałem, wychowywałem się w rodzinie chłopo – robotniczej, obok naszego domu stała obora, w niej przeważnie jeden koń, dwie krowy, dwie – trzy świnki, czasami cielę, obok znajdował się kurnik, w tej samej oborze, w którym żyły kury a od wiosny do jesieni kaczki. Był też kogut i pisklęta na wiosnę. To wszystko powodowało, że te może osiemdziesiąt metrów kwadratowych tętniło życiem. Latem oczywiście towarzystwo poza świniaczkami hasało po podwórku, było na łące lub jak koń pracował w polu. Zima natomiast w ocieplonej stajence, towarzystwo siedziało w środku.

Dla osób nie znających się na rzeczy, musze przyznać, że w stajence nie pachniało perfumami, ale unosił się specyficzny zapach wymieszanego zapachu siana, słomy, pokarmów i odchodów zwierzęcych. Należało bardzo dbać i oczyszczać oborę co najmniej raz dziennie, aby zwierzęta nie były zabrudzone i aby nie było odoru. Najbardziej brudziły świnki. Codziennie też, ja również musiałem wyrzucać obornik i czyścić zwierzętom i najlepsze w tym było, kiedy „ścieliło” im się świeżą słomą, jak one to lubiły. Świnki wręcz chowały się w tej słomie i tylko im pyski wystawały.

Ten widok, powodował, że szybko zapominaliśmy o trudach usuwania nieczystości, aby cieszyć się tym, że zwierzęta są czyste i zadbane. Konik był czyszczony specjalnymi szczotkami, nasza „Baśka” była brązowa i miała czarna grzywę i ogon. Krowy też miały swoje imiona, jak pozostała trzoda. Z kurami gorzej, bo ich życie było krótsze i było ich dużo. Kurom nie czyściło się tak często kurnika, one tak nie brudziły. Za to codziennie rano i wieczorem sprawdzaliśmy czy są jajka. Miały specjalne miejsca zbudowane, do których wchodziły aby tam znieść jajko i głośno się chwaliły gdy już zniosły jajo. Oczywiście towarzystwa i nas pilnował pies, który alarmował, gdy ktoś wchodził na naszą posesję. Jednego pamiętam bardzo dobrze, Misiu gdy odchodził miał osiemnaście lat, tyle co ja, żyliśmy razem, choć moje życie trwa nadal.

Tak więc o zwierzęta i stajenkę trzeba było dbać, malowaliśmy ją co roku wapnem, na strychu była słoma i siano dla konia i krów. Pamiętam, kiedy była Wigilia, to ojciec miał takie czerwone opłatki przeznaczone dla zwierząt i szliśmy do nich i im wkładaliśmy do koryt, a koniowi dawaliśmy z ręki do pyska.  Był to taki rytuał, aby nam dobrze zwierzęta służyły, aby koń był pracowity, a krowy dawały dużo mleka. Bywało jednak i tak, że z różnych względów ta stajnia nie wyglądała najlepiej, bo ktoś zachorował, bo było dużo innej pracy i zwierzęta nie były tak zadbane i czasami były brudne, bo im nie robiło to gdzie się kładą, oprócz konia, który spał na stojąco.

 

Od długiego czasu zastanawiam się dlaczego Jezus urodził się w stajni? Wiemy z opisu biblijnego, że nie było miejsca dla Marii i Józefa, bo spis ludności, bo tłumy ludzi. Nikt się nie przejął ciężarną, a może tym bardziej nikt nie chciał mieć kłopotu. Wiemy jednak dobrze, że bez woli Boga nic się zdarzyć nie mogło, zwłaszcza w odniesieniu do Jego Syna. A więc Jezus miał urodzić się w stajni. Kiedy myślę, o tej naszej stajni, to wyobrażam sobie Boże Narodzenie, zimę, mróz i śnieg i wszystkie zwierzęta w stajence , bo zimno. Tam tak nie było, nie wiemy nawet czy były w tej pieczarze skalnej w ogóle zwierzęta, nic nam Biblia o tym nie mówi.

W naszej stajence bywało pusto, gdy było lato, gdy całe towarzystwo, było na zielonych pastwiskach. Świnki nie były, ale Izraelici nie hodowali świń, bo to były dla nich zwierzęta nieczyste. Tak więc, zapewne była to stajenka, która służyła dla owiec i kóz, które spędzało się z pastwisk na noc. W Izraelu tez nie ma zim, takich jak u nas kiedyś były, a więc na pewno nie było śniegu, ani mrozu. Tak czy owak jednak, zapewne najczyściej tam nie było, być może Józef wysprzątał tam szybko, aby jego żona mogła rodzić w mało wiele schludnym miejscu. Zapewne też takie zachowanie nie było obce mieszkańcom Betlejem, gdyż nikt specjalnie się temu nie dziwił.

Dla nas, żyjących w świecie szpitali, oddziałów położniczych, kobiet, których ciąże są monitorowane od początku do samego porodu, to nie do pomyślenia. Pewnie nie potrafiłyby nasze kobiety wyobrazić sobie, aby miały rodzić w stajni swoje dziecko. Być może pośród zwierząt i ich zapachów. Nasze życie staje się coraz bardziej sterylne i choćby opisana przeze mnie stajnia dziś dla wielu jest jedną wielką abstrakcją. Dziś są wyspecjalizowane hodowle różnych zwierząt, daleko od ludzi, aby czasami ktoś nie widział , jak się ze zwierzętami dziś obchodzi. Dlatego też jesteśmy trochę sztuczni, niedawno śmieliśmy się z dzieci, że nie wiedzą skąd jest mleko, pewnie wiele z nich nie wie skąd są nugetsy czy jajka, skąd te pyszne klopsy w bułeczkach z Mc Donalda. Nawet o to nie pytamy i pewnie nawet o tym zapominamy, bo to niesmaczne.

Pan Bóg dał nam zwierzęta jak roślinność do jedzenia Ks. Rodz. 9 – Wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo powietrzne niechaj się was boi i lęka. Wszystko, co się porusza na ziemi i wszystkie ryby morskie zostały oddane wam we władanie. 3 Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko. I nie ma co wzdrygać się tym, ale musimy pamiętać, że nasz organizm potrzebuje tego wszystkiego. Tak więc możemy określić stajnię czy oborę jako miejsce schronienia dla zwierząt, które człowiek hodował na np. wełnę, mleko czy też mięso. Bóg powierzył i dał, człowiek zajmuje się.

A więc nasza stajnia Betlejemska pokazuje na coś więcej, że te miejsca były wyrazem troski o to co Bóg powierzył człowiekowi, wyrazem też wzięcia odpowiedzialności za stworzenie i potrzeba chronienia ich przed zwierzętami mięsożernymi. Nie wyobrażam sobie, jak by to mogło być, gdyby kiedyś nasze zwierzęta musiały zimą być na dworze, to byłoby straszne, im też było zimno. Pewnie nie aż tak, bo miały swoje futra i kopyta, ale musiały mieć schronienie.

Stajenka czy obora jest obrazem naszego serca. To właśnie w naszym sercu może być brud i smród, możemy tam hodować zwierzęcą naturę łagodnego konia lub wściekłego byka. Bo to z serca człowieka wypływa życie, jak też wszelkie złe rzeczy. Biblia poucza nas, abyśmy pilnie strzegli naszego serca, gdyż w nim jest życie. Młodzi ludzie mówią o skradzeniu serca przez ukochanego czy ukochaną. Wiemy do jakich szaleństw są gotowi zakochani ludzie. To właśnie nasze serce może być siedzibą demonów i wszelkiego zła, nasze serce może błądzić i  być zwodzone. Zapach unoszący się z naszego serca nie jest często miły i kojący, ale raczej wydobywa się z niego odór. Bywają serca zranione, które pogrążają się w nienawiści najpierw wobec raniącego, a potem wobec większości ludzi. Nasze serca potrzebują aby się nimi ktoś zajął. Ktoś, kto potrafi je oczyścić, wprowadzić życie, zapach siana i czystości.

Stajnia – nasze serce potrzebuje aby zrodził się w niej Chrystus Pan, On nie wahał się przyszedł i zrodził się tam, aby nam pokazać, że nie brzydzi się stajni naszych serc. Przyszedł do tych, których serca są zgnębione i skruszone – Ps. 51, 19 Ofiarami dla Pana jest duch skruszony; sercem skruszonym i złamanym, Boże, nie wzgardzisz. Właśnie wtedy, gdy nasza stajnia jest pełna nieczystości, a my bezsilni nie możemy już nic zrobić, a zwierzęta ryczą z głodu i brudu, Pan chce przyjść, Pan pragnie zrodzić się w naszym sercu. My Go niesłychanie mocno potrzebujemy. Bez Niego nie ma sensu zajmować się stajnią, lecz z Nim szybko ją opuścimy.

 Wielu ludzi myśli, że musi wpierw oczyścić swoją stajnię, aby zaprosić Jezusa, wierzcie mi nie jesteśmy w stanie, możemy ją pobielić, możemy dać świeżą słomę czy siano, ale pod spodem jest cała sterta starego obornika, którego nikt nie jest w stanie uprzątnąć. Widziałem takie obory, gdzie zwierzęta stały nawet ponad metr nad posadzką na stercie obornika, bo nikomu nie chciało się pracować. Wierzcie mi, że Jezus jest w stanie oczyścić wszelki brud z twojego serca. On bardzo pragnie to zrobić. My męczymy się i zmagamy, chcielibyśmy swoimi siłami, ale to się nie da. Tylko On może nas wyzwolić od samych siebie. Tylko On może nas przenieść do Królestwa Bożego, nikt inny.

 

Kochani życzę Wam na te Święta dziś we Wigilię 2015 abyście nie wstydzili się i nie bali otwierać swoich drzwi serca – stajni dla Chrystusa, gdyż On chce w was zacząć nowe życie, życie pełne nadziei i zwycięstwa nad sobą. Życie w obecności Boga, który ukochał nasze obory.

 

 Wasz w Panu Kazik J.

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code