Moja osobista, prywatna, chrześcijańska religia

 
Rozważanie na Czwartek V tygodnia Wielkiego Postu, rok A2

Rekol__Wielk__2014.jpg

Wiara chrześcijanina nie jest wiarą ukrytą, prywatną. Niejednokrotnie słyszymy stwierdzenia, że „wiara jest moją prywatną sprawą, więc nie zamierzam o niej dyskutować, sprawdzać jej treści z czymkolwiek”. Jeśli w ten sposób mówią niechrześcijanie, to powinniśmy się jedynie cieszyć, że nie dążą do uzewnętrznienia swej (nie)wiary. Oczywiście powstaje pytanie: czy możliwe jest nieupublicznianie wiary, gdy wypowiadamy się na jakikolwiek temat: o roli państwa, aborcji, wychowaniu dzieci, podatków itp.? Kiedy jednak niechrześcijanin przynajmniej stara się nie przekładać swojej wiary na codzienne życie, to dzięki Bogu za takie osoby.

Problem oczywiście zaczyna się, gdy niechrześcijanie twierdzą: "Skoro religia jest moją prywatną sprawą, to musi być również taka dla ciebie!" Dlatego o chrześcijanach niekiedy mówi się, że mogą sobie wierzyć nawet w latającego potwora spaghetti, ale wyłącznie podczas swoich zgromadzeń i w domach. Sekularyści oczekują więc, że:

– chrześcijański polityk nie będzie przekładał swojej wiary na głosowania nad ustawami

– chrześcijański nauczyciel nie będzie przekładał swojej wiary na to, czego naucza, jak ocenia historię, moralne postępowanie bohaterów lektur itp.

– chrześcijański mąż niczym się nie będzie różnił od moralnego męża itp.

Przed nawróceniem do Chrystusa sądziliśmy, że wiara nie odgrywa znaczącej roli w naszym życiu. Kłuła nas dewocja, religijność na pokaz, więc stwierdzaliśmy: zachowaj wiarę dla siebie. Niestety, po nawróceniu wciąż zdarza nam się myśleć w tych kategoriach. Kiedyś sądziliśmy, że w najlepszym wypadku raz w tygodniu odwiedzimy sakralne miejsce i wykonamy parę religijnych gestów dla spokoju sumienia. Gdy zaś Bóg nas nawraca, myślimy niekiedy: zmiana polega na tym, że teraz odwiedzę inne miejsce niż wcześniej. Jedną prywatną religijność zamieniłem na inną prywatną religijność. Bądź też brak religii wypełniłem "protestancką" lub "katolicką", ale wciąż prywatną religią.

To zupełne niezrozumienie naszego powołania jako uczniów Chrystusa. Nawrócenie polega m.in. na odprywatyzowaniu naszej wiary. Jego istotą nie jest to, że wpuszczamy „małego Jezuska” do serduszka i On tam sobie mieszka, kojąc nasze rany, uczucia i stresy. Nie! Wyznajemy, że Jezus Chrystus jest Panem! Jest Panem całej ziemi. Jest Panem narodów! Jest Panem kosmosu. Bóg jest Politykiem. Psychologiem. Nauczycielem. Naukowcem. Filozofem. Seksuologiem. Pastorem. Ojcem. Historykiem. Programistą. Muzykiem. Wykonując jakikolwiek zawód powinniśmy w Nim widzieć wzór, punkt odniesienia i autorytet dla każdej dziedziny życia.

Zatem Bóg jest Panem, a nie niewidzialną częścią naszego serca. Nie działa jak szałwia czy uspokajający lek, gdy zechcesz go zażyć pośród burz codziennego życia. Gdy spojrzymy na Biblię (i późniejszą historię), to zauważymy, że uczniowie Chrystusa nie byli prześladowani po prostu za to, że w Niego wierzyli. Byli prześladowani, ponieważ wyprowadzali wiarę w Chrystusa z katakumb na rynki, do królewskich dworów, w publiczne miejsca. Głosili wszem i wobec: jest inny Król. Wyznajemy króla Jezusa, który jest kimś większym niż cezar. Dziś powinniśmy zwiastować tę samą treść: Bóg i Jego Prawo stoi ponad polskim rządem, prezydentem Obamą, a nawet Parlamentem Europejskim. Dla niektórych to brzmi jak bluźnierstwo i jest zupełnie nie do przyjęcia. Chrystus jest królem Baracka Obamy, Angeli Merkel, Donalda Tuska i Jose Manuela Barroso? Owszem. Co prawda rozpoczął swoją misję na ziemi jako małe dziecię w ubogiej stajni, ale kończy ją jako Pan Panów i Król Królów, panując nad narodami.

Wówczas z pewnością usłyszymy pełen irytacji zarzut: ale nie mieszaj polityki z religią, nie mieszaj rzeczywistości z wiarą. Oczywiście mówią to osoby, które swoją wiarę (w "prawo kobiety do wyboru", relatywizm moralny, "oddzielenie państwa od religii" itp.) przekładają na głosowania w sejmie, wypowiedzi o charakterze politycznym i wybór czytanych tygodników. My jednak niekiedy z podwiniętym ogonkiem, zawstydzeni chowamy się z powrotem do katakumb, bo ktoś powiedział, że tam jest nasze miejsce. Jednak uczniowie Chrystusa, będąc solą i światłem, nie tylko "mieszali" religię z polityką, ale głosili, że nie da się ich od siebie oddzielić (Dz. Ap. 5:25-28). Cała rzeczywistość jest z gruntu religijna, ponieważ "w Nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na Nim jest ugruntowane" (Kolosan 1:16-17).

Koscielne-PBORTOSIK.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

5 Comments

  1. jantadeusz

    Tak jest! Dokładnie tak!

    Zgadzam się z każdym zdaniem tej wypowiedzi. Dziękuję za nią. Jakżesz można wiarę oddzielać od codziennych spraw. Różnych spraw, również politycznych. Przecież to czysty faryzeizm. Jeszcze raz dziękuję za tą wypowiedź. Mi już czasami po prostu brakuje i cierpliwości i opanowania, żeby tłumaczyć po wielokroć te same, oczywiste przecież rzeczy. No i dlatego , lepiej jest jednak, jak milczę, niż krzyczę. Natomiast ten, spokojny i wyważony tekst, wyraźnie mówi o tym, co trzeba bez końca mówić i tłumaczyć.

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  2. wyznawca

    Jak to jest ?

    M.P.Z :-), czyli "modlitwa przygotowawcza zwyczajna" 🙂 – Spraw o Panie, aby wszystkie moje myśli, zamiary, decyzje i czyny skierowane były w sposób czysty, ku większej Twojej chwale.

        Na początku pomodliłem się, ale nie będzie łatwo, ponieważ sprzeciwię się. Nie jest prawdą, że "wyznawanie Boga, jako Pana", załatwia sprawę wiary albo przenosi wiarę z poziomu religijności na poziom "wiary żywej". Często jest to uproszczenie a osobiście uważam, że jest to tzw. "zafałszowanie obrazu Pana Boga" a więc wyobrażanie sobie Jego, jako "Pana i władcę absolutnego".

               Takie zafałszowanie, jest częste i często dotyczy ludzi, którzy mają autorytarnych ziemskich ojców. Wiadomo również, iż sam Jezus wspominał, że "nie każdy kto mi mówi Panie, Panie wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten kto pełni wolę mojego ojca………..". Wynika z tego, że nazywanie Boga jako "Pana", a być może również "zbawiciela" ? (np. słynny pogląd, że złe duchy też będą zbawione – u niektórych wyznań wschodnich) może być zafałszowaniem. Też tak uważam i dam tego namacalny przykład, który będzie trudny, ale było to osobiste doświadczenie. Prowadziłem swego czasu dialog z pewną osobą z kręgu "new – age" a osoba była mocno zaangażowana w religie wschodu i ezoteryzm. Można więc założyć, że była ona pod silnym działaniem złego ducha, a być może miała coś co nazywa się: zniewolenie lub opętanie diabelskie. Dialog, wyglądał tak:

    – (moje pytanie) powiesz, że Jezus jest Twoim Panem ?

    – (odpowiedź M.)"Jezus Chrystus jest moim Panem.

    – (moje pytanie) powiesz, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele ?

    – (odpowiedź M.). "Jezus Chrystus, przyszedł w ciele. A katoliccy księża wymyślili mszę św., jako krwawą ofiarę, na wzór ofiar składanych z ludzi w różnych kulturach pierwotnych (niecywilizowanych – pogańskich).

    Zaznaczam, że osoba ta jest właściwie niewierząca a jej filozofie, wynikają z filozofii: buddyzmu, religii tybetańskich, gnozy, ezoteryzmu, szamanizmu, czyli klasyczny new -age. Jeżeli założyć, że takie osoby są zniewolone i opętane, to wyraźnie widać, że to zły duch tak mówi a więc złe duchy też "wyznają Jezusa, jako Pana i zbawiciela", jednak nie robią tego w dobrej woli ale dla "swoich przewrotnych (chytrych) zamiarów i celów". Widać to wyraźnie, gdy Jezus wyrzucał złe duchy z opętanych, które krzyczały "wiemy kto jesteś, święty Boży".

        Jasno więc widać, że upraszczanie sprawy do "tylko wiara, tylko biblia, tylko łaska", jest dużym uproszczeniem i spłyceniem sprawy. Tak samo może być spłyceniem wiary – "tylko biblia", przecież wiadomo ze sceny kuszenia Jezusa, iż szatan zna biblię doskonale i potrafi ją interpretować, ale na "dla swojego przewrotnego celu", dlatego ludzie często są zwodzenie przez złego ducha, właśnie przy pomocy biblii. Nie będę tutaj dawał przykładów, ale można takich mnożyć na pęczki, włączając w to przykłady ekstremalnie destrukcyjne – słynna sekta, która popełniał samobójstwo w Gujanie Francuskiej. Albo przykład św. Jehowych, którzy robią podobnie, z tym, że ich działanie jest trochę mniej destrukcyjne.

    Nie zgadzam się więc z uproszczaniem sprawy wiara albo religijność, bo sprawa jest dla mnie prosta – "odpowiednia religijność prowadzi do wiary". Przykład ? a pierwszy z brzegu, chcę się modlić, więc zapraszam do tego Boga a biblię szanuję i np. stawiam w odpowiednim miejscu a nie tak, jak niektórzy zdziwiają i dosłownie klepią tę biblię, jakby klepali swojego kumpla, albo głaszczą, jakby głaskali niemowlaka. Wynika z tego, że religijność, również ta niedobra, jest nieświadoma i prowadzi do poważnych konsekwencji. Tak samo nieodpowiednia religijność katolików prowadzi do poważnych problemów a czasem chorób psychicznych, lub dużych zaburzeń osobowości (np. zaburzeń obsesyjno – kompulsywnych). Uważam, że pewne postawy i gesty religijne ale nie pozbawione rozumu są korzystne dla wiary a nawet zdrowia psychicznego- przykład – "klękam przed Najświętszym Sakramentem, bo oddaje cześć Jezusowi, który jest tam ukryty", ale też "nie klęczę uparcie, gdy nie mam na to sił, lub warunków, ponieważ wiem, że Jezus patrzy na moje serce a nie tylko na gesty". Albo inaczej – nie mam wyrzutów sumienia, gdy coś przez roztargnienie, lub z innych powodów mi się zapomniało w czasie liturgii, tak samo, jak nie mam wyrzutów sumienia, bo nie umiem akurat śpiewać i czasem sobie milczę. Albo – nie mam wyrzutów, gdy zdarza mi się milczeć zewnętrznie i wewnętrznie. No właśnie "milczenie jest złotem", również przed Bogiem, bo wtedy Go słucham i staram się wsłuchiwać i czuć to co chce On mi powiedzieć. Słucham, albo staram się słuchać, jak słynny Izrael – "słuchaj Izraelu" a więc zamilknij, bo "Ja Bóg chcę do ciebie mówić". Ano właśnie, jak często Bóg ma ludzkie gesty, ludzkie uczucia i postawy, bo Jezus jest Bogiem i człowiekiem.

     
    Odpowiedz
  3. ahasver

    Obiektywnie.

     Mi się wydaje, że chodzi w tym tekście raczej o stosowanie chrześcijaństwa w każdym aspekcie życia, co nie oznacza podporządkowania literalnego laickiego prawa. Ustawodawstwo przez swoją świeckość dopiero pozwala stosować różne zabiegi etyczne wszystkim obywatelom niezależnie od wyznania – i na tym polega bezstronność prawa. Dobrze skonstruowane prawo świeckie pozwala wyznawcy religii chrześcijańskiej stosować własną miarę etyczną wewnątrz struktury prawnej, co nie oznacza konieczności powoływania się na te osobiste wartości przy pomocy narzędzi życia społecznego. Pozwala to na konieczne zachowanie ortodoksji bez ustępstw, jeśli chodzi o wiarę osobistą, bez "narażania na szwank" litery prawa. Jeśli chrześcijanin wierzy, powinien reprezentować sobą swoją etykę w każdym aspekcie życia, również na arenie zmagań nie-religijnych; reprezentować, a nie tylko o niej mówić. To jest ta różnica. Jeśli ktoś wierzy, powinien wierzyć na całego, podobnie jest z niewiarą; jeśli nie wierzę w Boga, mam prawo być sobą – niewierzącym, tak tylko jak się da. Żadne prawo i żadna religia mi tego nie zabroni. Natomiast jeśli zabrania któremuś z wyznawców – staram się to uszanować, co nie zawsze mi wychodzi, tak jak nie zawsze wierzący jest w stanie uszanować stanowisko np. agnostyczne, nonkognitywistyczne czy ignostyczne. Sam zmierzam w stronę ignostycyzmu, który jednocześnie jest najbardziej mistyczny… 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code