Moc w słabości

Rozważanie na XXX Niedzielę Zwykłą, rok B1

Cierpienie, kalectwo, niedomaganie raczej nie zaliczają się do wyznaczników szczęścia, zwłaszcza w wyodrębnionym w ostatnich kilkudziesięciu latach nurcie wspierającym eliminację słabych gatunków, w tym istot ludzkich. Według poglądu reprezentowanego chociażby przez XIX – wiecznego uczonego Francisa Galtona w imię postępu, rozwoju społecznego, a przede wszystkim udoskonalenia rasy ludzkiej należy dokonywać selekcji tak naturalnej, jak i sztucznej, czego odzwierciedlenie możemy zaobserwować w stosowanych w XXI w. praktykach. Występujące we współczesnym świecie przekonania wręcz narzucają, by jako nierokujące uznawać przypadki osób chorych czy cierpiących – tych, którzy nie mogą w pełni korzystać ze swej siły. Często, być może ulegając presji osądzającego „tłumu”, mylnie myślimy, że dążenie do zdominowania przeciwnika, zachowanie niemalże wiecznej młodości, okazanie przewagi czy władzy decydują o naszej pozycji i poważaniu wśród innych. Trudno jest okazać swoją słabość, a wszelkie niedociągnięcia najchętniej skrupulatnie ukrylibyśmy tak, by źle nie rzutowały na nasze postrzeganie w oczach innych. Tylko czy pozorowanie i udawanie „nadczłowieka” jest drogą do spełnienia?

Wszystkie czytania dzisiejszej niedzieli zagadnienie słabości czy niedoskonałości ukazują zupełnie w innym świetle. Pełni szczęścia nie osiągniemy na przykład poprzez dążenia do zachowania zewnętrznego piękna przy pomocy najnowszych marek kosmetyków, tego, na co tak bardzo zwraca uwagę mnóstwo otaczających nas osób, podążających za określonym trendem. To Bóg daje pełnię radości (por. Jr 31, 7; Ps 126, 3).

Nie zapewni nam pomyślności postępowanie według instrukcji wyrażonych w chwytliwych hasłach płynących ze szklanego ekranu czy miejskich bilbordów. A jeśli zdarza nam się tak myśleć, to powinniśmy spojrzeć na bohatera dzisiejszej Ewangelii – Bartymeusza. Ten człowiek „na pierwszy rzut oka” jest pozbawiony wszystkiego, co mogłoby mu zagwarantować pozycję w otoczeniu. Jest niewidomym żebrakiem (Mk 10, 46). Nie ma niczego, co zapewniłoby mu dominację. Jednak decyduje się podjąć krok, który pozwolił mu powstać z jego niedyspozycji. Nie uległ presji tłumu, przeciwnie – tym głośniej wołał o litość. Słabość wyrażona publicznie zapewniła mu moc ofiarowaną przez Jezusa.

Postawa Bartymeusza jest przykładem prawdziwej odwagi, a także prawdy, że szczęście i uzdrowienie wypływa z więzi z Jezusem. Choć nasze niedostatki mogą spowodować całkowitą dyskredytację ze strony otaczających ludzi, to w relacji z Bogiem pozorne zewnętrzne ułomności nie pozbawiają nas radości, lecz stają się przyczynkiem do pełniejszego z Nim kontaktu (Jr 31, 9).

Uzdr__niewid__A_J_.jpg

Rozważania Niedzielne

 

7 Comments

  1. zk-atolik

    Eugenika i…….

    Sz.Pani – zamiast kompromitować się i być może nie całkiem świadomie dezinformować czytelników, wypisując w portalu "Tezeusz" to:

    Według poglądu reprezentowanego chociażby przez XIX – wiecznego uczonego Francisa Galtona w imię postępu, rozwoju społecznego, a przede wszystkim udoskonalenia rasy ludzkiej należy dokonywać selekcji tak naturalnej, jak i sztucznej, czego odzwierciedlenie możemy zaobserwować w stosowanych w XXI w. praktykach.

    Czy stosowania enigmatycznych zwrotów, lepiej najpierw zapoznać się – kim sir Francis Galton rzeczywiście był?……, oraz – jakie są jego "zasługi" w imię postępu…….. ?……

    Ponieważ owa selekcja, czy aborcja i w/w praktyki tj. mordowanie istnień ludzkich.

    Stwierdza i pyta Russell Grigg:

    Niewiele idei było bardziej szkodliwych, dla ludzkości w ciągu minionych 120 lat niż te, które szerzył Sir Francis Galton. Był on założycielem ewolucyjnej pseudo–nauki zwanej eugeniką.

    Obecne tzw. "etniczne oczyszczanie" tj. używanie aborcji dla eliminowania "wadliwych" płodów, a więc zabójstwa niemowląt, eutanazja, czy używanie nienarodzonych płodów dla badań naukowych – wszystko to ma wspólny mianownik w fundamentalnej idei eugeniki – przetrwania najsilniejszych.

    • Kimże więc był ów Francis Galton i jak wielce zaszkodził ludzkości?  

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. zk-atolik

    Ważyć słowa i…..

    ALL – W rozważanej Ewangeli Jezus wędruje i uważnie przygląda się wszystkiemu, co po drodze spotyka i doświadcza. Dlatego może reagować na reakcje ludzkie i inne sygnały do Niego docierające. Chcąc naprawdę naśladować Jezusa chyba należy również nie tylko uważnie czytać i właściwie reagować na przekaz do nas adresowany, lecz i rzetelnie innych informować tj. możliwie roztropnie pisać teksty 

    Janie – szanuję i doceniam nie tylko Twoją wyjątkową rozważność słów i trafność wypowiedzi, w tym rzetelność informacji i poprawność formułowania myśli.

    Dlatego wg. mnie postulat, aby ważyć słowa i rzetelnie informować jest lub staje się słuszny i uprawniony, kiedy dotyczy w/w spraw tj. nie tylko tonacji, czy formy, bądź stylu, lecz przede wszystkim prawdziwości, czy rzetelności słów i wiarygodności informacji.

    Doskonale orientujesz się, że wybrane osoby, a szczególnie wynajęci i sowicie wynagradzani redaktorzy, dziennikarze, czy mniej, ale jednak opłacani publicyści i twórcy autorskich tekstów. Nagminnie wykorzystują również im udostępniane media, w tym forum w necie – w celach zupełnie innych, niż aby czytelników m.in. ubogacać, czy inspirować, skłaniać do pogłębionej refleksji i rzetelnie informować.  

    Ps. Chętnie skorzystam z twojej sugestii, aby tonować wypowiedzi, jeśli wskażesz moje słowa, czy sformułowania lub wpisy, które wg. Ciebie zasługują na korektę lub ich anulowanie, oraz konieczną refleksję i ewentualne uznanie stwierdzeń autorki np: takich, że sir Francis Galton był naukowcem, a nie ideologiem tj. pseudonaukowcem. Ponadto agnostykiem i zdeklarowanym wrogiem Kościoła RK – chrześcijan katolickich.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  3. aharon-art

    Anna

    Na końcu tego bloga jest bardzo trafny przekaz . Pozwolę sobie tu zacytować ostatni akapit w tym blogu

    Postawa Bartymeusza jest przykładem prawdziwej odwagi, a także prawdy, że szczęście i uzdrowienie wypływa z więzi z Jezusem. Choć nasze niedostatki mogą spowodować całkowitą dyskredytację ze strony otaczających ludzi, to w relacji z Bogiem pozorne zewnętrzne ułomności nie pozbawiają nas radości, lecz stają się przyczynkiem do pełniejszego z Nim kontaktu (Jr 31, 9).

    Myślę że to dobre , że to daje nadzieję  co napisała Pani Anna .

    Ważne jest że człowiek nie jest sam nawet wtedy gdy wydaje się że wszystko się wali , że jest ciemno wokoło , że się jest tak bardzo samotnym . Jest tu mowa o szczęsciu ponad dobra tego świata , ponad dostatnie życie czy doskonałe zdrowie. Jest tu w tym blogu przekaz o zmaganiu się człowieka z ułomnością i odkrywaniu radości pomimo ułomności . 

    Zyczę kolejnych udanych wpisów na Tezeuszu .

     

    aharon*

     
    Odpowiedz
  4. zk-atolik

    Droga do Boga i……..

    Witaj Arturze – dziękuję za afirmację postawy Bartymeusza i pogłębione refleksje. Jestem b. rad, że pomogłeś (chyba nie tylko mnie) dokonać słusznego i właściwego wyboru nowej władzy w RP i dzięki Bogu wznowiłeś swoją aktywność m.in. na forum Tezeusza.

    Rzeczywiście w doczesnym bytowaniu człowieka, a szczególnie mającego jeszcze nie całkiem ukształtowaną i dojrzałą osobowość. Ponadto należycie uporządkowane współ-życie, oraz właściwie zdefiniowane istotne pojęcia i roztropnie wybrane priorytety, oraz wyznaczone cele życiowe.

    Trudno przecenić rolę i znaczenie relacji człowieka z Bogiem, w tym nie deklarowanej i pozorowanej, lecz jego autentycznej ufności, zażyłości i więzi z Jezusem.

    Ponieważ wielkim darem jest łaska Boga tj. wiara i zaufanie Jemu, oraz umiłowanie Go, także siebie, bliźnich, a nawet wrogów. A Królestwo Boże nie jest pałacem ze złota, ale przede wszystkim obecnością Boga w życiu człowieka.

    Dlatego pozyskiwanie i gromadzenie dobra nie jest zasługą człowieka, lecz pożądanym i uzyskiwanym za darmo środkiem na drodze, do Boga tj. świadomego i dobrowolnego dążenia, do wyznaczonego celu ostatecznego – zbawienia duszy i życia wiecznego.

    Natomiast eliminowaniem, bądź redukowaniem powstałych "problemów" tj. komplikacji, trudności itp. na wybranej drodze (nie tylko egzystencjalnych) jest przede wszystkim porządkowanie życia, a nie np: emigracja – ucieczka z Polski. Cieszę się, że w tym względzie jesteśmy zgodni.

    A więc kryzys, katastrofa finansowa (zadłużenie) i inne podobne sprawy nie są przekleństwem, lecz błogosławieństwem. Kiedy doczesne bytowanie i nasz status, w tym stan posiadania zawsze powierzamy Panu Bogu. Inaczej – chcemy, wręcz pragniemy to, co otrzymujemy i mamy podporządkować Jemu.

    Czyli doczesne życie człowieka, nawet błogosławione i święte nie jest, ani być nie może sielanką i źródlem nieustannej satysfakcji, radości i szczęśliwości. Nurtuje mnie pytanie:

    • Czy to, co było i jest Boże, a więc absolutne, boskie, także święte i doskonałe – może być nowe?…..

    Ps. Pozdrawiam serdcznie Ciebie, a wszystkim czytelnikom życzę bezpiecznej i pomyślnej drogi do Boga.

    Szczęść Boże!

     

     

     

     
    Odpowiedz
  5. aharon-art

    Zbigniewie . Pobyt na Tezeuszu cd

    Witaj Zbigniewie.
     Zbierałem coś co pozarzucałem  w sobie , poprzez te podróże pociągiem politycznym . Swoje trwanie na arenie Tezeusza traktuję jak praktykę duchową. (Można się śmiać ) ale tak jest . Od 2007 roku piszę na Tezeuszu . To już osiem lat gdy tu jestem . Najwyraźniej to miejsce jest mi do czegoś potrzebne , gdyby tak nie było , nie było by mnie tu. Pisanie tutaj ma swoje źródło w miłości. Jednak, aby tej miłości doświadczyć prawdziwie trzeba się wpierw natrudzić . Miłość bowiem o którą mi chodzi albo inaczej – którą przeczuwam gdzieś w głębi człowieka  , ukrywa się  pod powierzchnią,  którą ciągle tworzę poprzez mentalny zgiełk myśli.
    To są etapy. Traktuję to jak etapy w moim życiu. Nazywam to pracą odkrywkową , która wiąże się z wydobyciem tego kim naprawdę jestem w głębi swej istoty. Jesteś górnikiem o ile dobrze pamiętam Zbyszku albo nim byłeś więc wiesz ile trudu trzeba by wydobyć coś co kryje się w głębi ziemi.
    Powim Ci na ucho Zbyszku że nie jestem zadowolony z siebie. Ciągle zauważam u siebie ogromne pokłady nagromadzonych skalań , które po pewnym czasie praktyki wychodzą jak grzyby po deszczu . Bez Tezeusza , bez pisania tutaj pewnie nigdy bym ich w sobie nie odkrył. Nie mam nauczyciela duchowego na wyciągnięcie ręki . Staram się uczyć na swoich  błędach a to wiele mnie kosztuje tzn bardzo dużo energii zużywa mój oryganizm , spalam przy tym wiele kalorii 🙂 jest z tego jak widać pożytek bo to nie pozwala mi przytyć 🙂

    Tak więc pisanie na Tezeuszu jest dla mnie procesem. Jest nauką o sobie. O tym kim jestem naprawdę tam głęboko.
    Mój umysł ciągle wędruje . Nie potrafi jeszcze trwać w  tej słodyczy jaką oferuje obecność boża . Ktoś kiedyś powiedział : "Jezusa słodkie wspomnienie daje duszy ukojenie " Chyba to był święty Benedykt ten zakonnik .
    Więc ta słodycz ciągle jest dla mnie niedostępna w takiej pełni w jakiej się nam ludziom ofiarowała.
    Napisałeś Zbyszku słowa które tu zacytuję , oto one :
    …doczesne życie człowieka, nawet błogosławione i święte nie jest, ani być nie może sielanką i źródlem nieustannej satysfakcji, radości i szczęśliwości.
    Jest w tych słowach głębia która przyzywa pytania . Ta głębia pyta mnie :
    Czy potrafisz oczyścić swoje widzenie aż będziesz widział tylko światło?
    Czy potrafisz kochać ludzi , albo inaczej , czy możesz kochać ludzi i pisać do nich bez forsowania swojej woli?
    Czy potrafię radzić sobie z trudnymi sprawami poprzez przyzwalanie by zdarzenia się działy?
    Czy potrafię rozumieć wszystko – mieć wyrozumiałość dla  ludzkiej kondycji?
    Czy potrafię radzić komuś a przy tym nie matkować ?
    Czy potrafię  doradzać a przy tym nie kontrolować ?

    Myślę że to są pytania które otwierają świadomość tego że  jest to możliwe, że można  zakosztować trwale słodyczy  bycia w Chrystusie , w jego osobie , w jego istocie która przynosi niewyobrażalne ukojenie .
    I do tego chcę się zbliżyć.
    Nie chcę zatrzymywać się na formie która umyka . Pisanie tutaj jest formą. Coś się pojawia po czym znika .
    Jest nietrwałe , ulotne  . Warto , naprawdę warto Zbyszku zejść głębiej do czego również ciebie zapraszam w kolejnych chwilach bycia na Tezeuszu.
    Będę się tym razem zajmować otwieraniem pozytywu a nie negatywu istnienia .
     Czas pokaże ile pracy to wymaga .

    aharon*

     
    Odpowiedz
  6. zk-atolik

    Jego źródło miłości

    Piękne wyznanie  i godne polecenia: Pisanie tutaj ma swoje źródło w miłości. To również: "Jezusa słodkie wspomnienie daje duszy ukojenie."

    Wielu uważa, że podróże są pożyteczne, pożądane i zalecane, bo podróżnika ubogacają i kształcą, ale w pociągu politycznym chyba nie …… 

    Obecność, współ-tworzenie portalu i trwanie w wybranym lub danym środowisku to wg. mnie poważna sprawa. Choć nie wszyscy tak uważają, bo m.in. nie mają twórczych uzdolnień, ani wymaganych predyspozycji i kwalifikacji, czy pożądanej orientacji wertykalnej, lecz jedynie horyzontalną. Dlatego mają radykalnie inne motywacje, aspiracje, a nawet argumenty i angażują się zdecydowanie inaczej, niż TY, czy inne osoby świadomie i dobrowolnie korzystające z Jego źródła miłości.

    Ps. Ponieważ jest zasadnicza różnica w byciu górnikiem, od bycia zatrudnionym w górnictwie. Dlatego wg. mnie trudno górnikiem nie być, kiedy posiada się wymagane i odpowiednie wykształcenie, kwalifikacje, oraz uprawnienia i doświadczenie górnicze w pracy na dole np: 1000m pod ziemią. Nawet wtedy, kiedy pozostają tylko wspomnienia i już się jest na zasłużonej emeryturze. 

    Szczęść Boże!  i dobranoc – Zbigniew

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code