Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego chrześcijaństwo jest jakieś niekompletne, niedoskonałe? Dlaczego cały świat się nie nawrócił, skoro wiara jest taka piękna i prawdziwa? Co w Twoim chrześcijaństwie jest nie tak? Dlaczego nie płoniesz i nie zapalasz wszystkich wokół siebie?
Nie zadaję tego pytania, aby wywoływać wyrzuty sumienia albo szukać przysłowiowej dziury w całym… Kij w mrowisko wkłada w dzisiejszej Ewangelii Jezus, przywołując serce Ewangelii i wiary: Miłość wzajemną. Po tym poznają, żeście moi. Miłość dowodem osobistym chrześcijanina. Miłość wzajemna paszportem do Nieba… Może czas się tym naprawdę przejąć? Może czas skończyć udawać i bawić się w człowieka wierzącego? Albo kochasz, albo… Nie ma trzeciej drogi, takiej wersji light… To znaczy albo jesteś Jego i żyjesz Nim, albo to tylko zabawa w coś, co jest karykaturą, potworem wiary.
Chyba dlatego Boży wariat Franciszek wołał: „Miłość nie jest kochana!” I przyjmując Ewangelię na serio całował trędowatego, aby wykrzyczeć „Już się nie boję, jestem wolny!”
Nie chodzi wcale o duchowy zamordyzm albo terroryzm dekalogowy, ale o prawdziwość życia, o zgodność życia z Ewangelią.
Nie musisz całować trędowatego, ale musisz pocałować Twoją matkę, brata, z którym od lat nie rozmawiasz. I niby wszystko dobrze, ale to już nie wiara, ale plucie Jemu w twarz… takie salonowe, z uśmiechem, w białych rękawiczkach.
Nie musisz biegać po lesie i krzyczeć „miłość nie jest kochana”, ale uśmiechnij się życzliwie do żebraka przed Twoim kościołem. Bez uprzedzeń, bez sprawiedliwego przynudzania, że to pijak, oszust czy coś tam jeszcze…
Nie musisz wpinać w klatę wizerunku Matki Bożej czy nosić sztandaru Chrystusa Króla, ale przestań warczeć na współmałżonka czy Twojego pracownika.
Jeśli zaczniemy poważnie traktować Jezusa, zmieni się wszystko. Skończą się wtedy idiotyczne dyskusje liberałów i konserwatystów o papieżu, liturgii czy uchodźcach. Skończą się dyskusje o rozwiedzionych i Komunii, homoseksualistach, politykach… bo jedynym sensownym pytaniem będzie, czy kocham i jak mam kochać. Okulary miłości Ewangelicznej pozwalają widzieć Jego we wszystkim i we wszystkich. A wtedy katolicki jad się skończy i różańce będą służyły do modlitwy, a nie do zaciskania ich ze złością i biciaa niewiernych czy innych w imię prawdy.
Powiesz, że ideał nie do zrealizowania? Spróbuj, zacznij teraz.
Najpierw popatrz z miłością na grzesznika, jakim jesteś! Popatrz na siebie z czułością i pokochaj to, czego nie da się po ludzku pokochać. Pokochaj swoją słabość, niedoskonałość, grzech… Nie, wcale nie przesadzam. Jezus jest czuły wobec mojego grzechu, bo wszystko, wszystko jest okazją, aby kochać. To paradoks chrześcijaństwa – wszystko przekształca w dobro i okazję do powiedzenia: kocham! Nie spiesz się, popatrz na Twoje życie, na Twoje dziś, także poranione i pokopane przez życie, z czułością Nazarejczyka. I powiedz do siebie (żeby inni nie widzieli): jestem dobrym człowiekiem, kocham siebie!
Teraz odwagi – skoro Ty jesteś dobry, to inni także! Popatrz na osoby, których nie lubisz, na tych, którzy Cię skrzywdzili, opuścili… Nie, nie… jeszcze raz – załóż ewangeliczne okulary modlitwy, Eucharystii. To przecież szczyt miłości… Nie wychodzi? Nie spiesz się, weź do ręki Ewangelię, udaj się na adorację… Przecież miłość to nie twój wysiłek, ale Jego łaska…
Popatrz z miłością na wścibskiego sąsiada, na lumpa, od którego śmierdzi denaturatem, na znienawidzonego przez Ciebie polityka, krzykliwego pryszczatego gimnazjalistę, uchodźcę, homo, złodzieja. Przecież miłość jest dla wszystkich… Zamiast jadu miłość i życzliwość… Zamiast zmieniać cały świat, zmień siebie. Przecież nie musisz nawracać wszystkich, ale oświeć swoją miłością drogę, aby inni widzieli jaśniej.
Odwagi! Podejmij wyzwanie, wyrusz w drogę miłości! Nie zmienisz i nie zbawisz świata, ale zobaczysz – wszystko będzie inne. To nie ideał i fantazja, to dowód osobisty chrześcijanina. Stań się nim dziś, na nowo, jeszcze raz! Odwagi!
Ewangeliczna miłość wzajemna
Po to, aby ewangeliczna miłość wzajemna stawała się nie tylko wśród nas chrześcijan coraz bardziej zrozumiała i powszechna, ale była źródłem nie wiem, dlaczego tylko eliminowania owego katolickiego jadu, czy nagannego traktowania kogokolwiek, a nie powszechnej (katolickiej) w świecie prawości i sprawiedliwości, takźe i pogody ducha, dobrostanu, radości, szczęśliwości etc.
Szczęść Boźe!