Mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny

 
Rozważanie na Piątek II tygodnia Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg

Dzisiejsze czytania ukazują dwa obrazy Boga. W pierwszym z nich następuje wyliczenie przymiotów Boga: jako jedynego – obecnego, kierującego naszym życiem i postępowaniem, stroskanego o los człowieka i jego postępowanie, wskazujący na swoje Prawo jako ukojenie na zakrętach życia, jako „wentyl bezpieczeństwa”. Natomiast w drugim czytaniu następuje dosyć surowa reakcja Mistrza z Nazaretu, który mówi o ówczesnym pokoleniu: Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny.

Opis dosyć ostry. Zwraca jednak moją uwagę na czasy obecne. Czy może się również odnosić do czasu, w którym żyjemy? Wydaje mi się, że jak najbardziej tak. Dlaczego? Pokolenie tam opisane charakteryzuje jedna rzecz: oskarżanie. Ludzie nieustannie oskarżają samych siebie, wartościują, a niejednokrotnie nawet osądzają. Tak jest również dzisiaj. Możemy to zauważyć w wielu dziedzinach – począwszy od polityki, gdzie prawica i lewica nieustannie się spierają o różne rzeczy, aż po religię, szczególnie wzajemny stosunek islamu i chrześcijaństwa, ale nie tylko. Jednak jest to zaledwie powierzchowna ocena, w dodatku problemów, z którymi nie zawsze mamy do czynienia. Ale jak jest z nami? Czy w kontaktach osobistych, w naszych relacjach z innymi nie wartościujemy?

Niedawno na którymś z portali ekumenicznych przeczytałem o zabawnym, ale też i smutnym doświadczeniu, które zrobił biskup (Kościoła mormońskiego) dla swojego zgromadzenia. Na jedno z nabożeństw przebrał się za bezdomnego żebraka. Wynik był taki, jakiego się niestety spodziewał. Wszyscy go unikali. Niektórzy nawet zwrócili uwagę, że brzydko pachnie i żeby raczej już sobie poszedł albo przynajmniej się odsunął. Zastanawiam się, co ja bym zrobił na ich miejscu? Co musiałoby się stać, żeby zaszła jakaś zmiana w moim postępowaniu? Przecież nie musimy się przebierać, wystarczy wejść do autobusu, tramwaju czy chociażby na dworzec.

Brak współczucia jest chorobą naszych czasów. Najsmutniejsze jest to, że taki człowiek – bezdomny, więzień, chory psychicznie, w podeszłym wieku, złodziej, morderca, prostytutka JEST przez nas spychany. Najlepiej żeby go nie było! Tylko co wtedy, gdy wszyscy tak spychają? Czy znajdzie się chociaż jedna osoba, która pomoże i pokaże drogę do Boga?

Człowiek nieustannie spychany i oceniany nie ma szansy na poprawę, bo kto mu pomoże? Bóg? Przecież Bóg posługuje się ludźmi.

Całą Ewangelia jest przepełniona zachowaniami ludzkimi, złymi i dobrymi reakcjami. Tak też jest z naszym życiem. I chociaż niejednokrotnie ulegamy namiętnościom, zmianom, wstrząsają nami emocje, to zawsze mamy jedno oparcie, które jest niewzruszone i które – na szczęście – nie ulega naszym emocjom. Obietnice Boga zawarte w Ewangelii.

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

Zebrak_0.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Komentarz

  1. Jadzia

    to nie brak współczucia

    Brak współczucia jest chorobą naszych czasów. Najsmutniejsze jest to, że taki człowiek – bezdomny, więzień, chory psychicznie, w podeszłym wieku, złodziej, morderca, prostytutka JEST przez nas spychany. Najlepiej żeby go nie było! Tylko co wtedy, gdy wszyscy tak spychają? Czy znajdzie się chociaż jedna osoba, która pomoże i pokaże drogę do Boga? 

    Za czasów Jezusa istniała klasa bogatych oraz biednych, zebrakow, upośledzonych itp. Przejscie z kregu nizszego do klasy bogatszych było niemożliwe. Dlatego bogaci dawali biednym jalmuznę. Nie bylo opieki społecznej, MOPSu, schronisk dla bezdomnych z ciepłym posilkiem, nie istniał system rent, emerytur czy rent socjalnych. ( Jakby co to sa zdobycze I Miedzynarodówki – gdyby ktoś nie wiedział)

    Obecnie jest nieco inaczej. W zasadzie nie ma podzialu na klasy czy kasty, w których jak sie czlowiek urodzil to juz do końca zycia jest zmuszony pozostac. Dawniej, za znienawidzonej komuny w zasadzie człowiek będący na "marginesie" byl na nm z wlasnego wyboru. Istnieje obecnie mnostwo form pomocy spolecznej,( na ile są to wartości umożliwiające godne życie – to juz inna sprawa).Przekazanie symbolicznrgo grosza jako jałmużny może tylko w zasadzie pogorszyc sytuację zebrzącego,który nigdy nie nauczy się życ na własny rachunek.A obecnie jest to mozliwe, za czasów Jezusa raczej nie bylo.

    Z moich doswiadczen pomocy ludziom wynika dosc pesymistyczny obraz. Najczęściej (ale  nie zawsze) są to osoby wykorzystujące dobroć  i naiwnośc osoby dającej pomoc. Nierzadko takie osoby nie chcą "stanac na własnych nogach" bo jest im wygodniej – maja za darmo w schronisku wode, prąd, gaz, spanie, a nawet dla dzieci odzież, która czesto nawet nie piorą tylko wyrzucają i otrzymuja nową. O nic nie muszą się martwic. Tak niestety jest., te osoby nie chcą opuszczac schronisk i przestac żebrac. 

    Jadąc tramwajem z Nowej Huty już kilka lat widuje się czlowieka, który wchodzi o tramwaju , przeprasza i prosi o datki bo zbiera na protezę nogi ( rzeczywiście jest bez nogi) Dwa, trzy razy dalam mu 10 czy 20 zlotych, ale widuję go juz – kilka lat. Wiec coś tu nie pasuje…Kilkakrotnie spotykałam osoby ktorym pomoglam kilka lat temu, a które opowiadaja stale identyczną historyjkę. 

    Czy wiec brak pomocy dla tych ludzi jest  brakiem współczucia? Chyba raczej nie…

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code