letnia przeglądówka

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

Czas odpocząć od politycznej gonitwy i wyjrzeć za okno. Co prawda, jako pogodynka na Tezeuszu nie jestem, aż tak popularny jak homoseksualny lobbysta. Nie mam też takiej siły rażenia, aby przekonać kogokolwiek do czegokolwiek.  Tak jak to się ostatnio stało z Panią Jolantą. Co prawda ona czyta tylko moje tytuły, które czasami inspirują jej tytuły i nie tylko. To właśnie dzięki temu tytułowemu chwytowi możemy rozpoznać, że to właśnie ja a nie kto inny wzmacnia obywatelskie przywileje Pani Jolanty.  A tak na marginesie – ja czytam bloga Pani Jolanty.

Wracając za moje dzisiejsze okno … Tak jak sprzed roku – typowa polska złota jesień. Niebo zachmurzone z przelotnymi, nasilającymi się opadami. Słota zmusza do letnich wspomnień.

Kilka ważnych rzeczy wydarzyło się tego lata. Było to całkiem inne lato niż sprzed roku. Tamte było leniwe, spędzane głownie nad rzeką lub lokalnym basenem, koło rzeki zresztą. Było też sporo opalania w parku, łażenia po ulicach i oglądania się za letnimi personami.

To lato rozpoczęło się od mojego pierwszego kontraktu. Pierwsza praca w Montrealu. Czy mi się podobało? Jeszcze jak. Praca z dziećmi to dla mnie po prostu frajda. Można sobie pogadać o pierdołach, pobawić się, odkurzyć dziecięcą pamięć. Najważniejsze jest jednak to poczucie zbudowanego wokół nas zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Niesamowitym jest odczucie, kiedy wiesz, że stajesz się dla dziecka którąś tam z kolei osobą numer jeden. Pewnie będę za nimi tęsknił. Myślę, że to dzieci przekonały mnie podświadomie do własnego domowego przedszkola. Które to przedszkole było zapewne wydarzeniem numer dwa w te wakacje. Ciekawy i ambitny pomysł, którego organizacja kosztuje mnie masę nerwów. Gniazdo (Kids Nest) wciąż się wije.

Mimo bieganiny udało się również odpocząć. Co prawda 300km na rowerach trudno nazwać odpoczynkiem – moja waga od pewnie 5 lat nigdy nie spadła tak nisko. Taki wypad polecam każdemu: tanio, awangardowo, ciekawie i wyczynowo. Były jeszcze pomidory i ogórki na balkonie. Niby nic takiego, a jednak. Zapach, smak, babranie się w ziemi. A ile podlewania było. Kto by pomyślał, że taki pomidor pije co najmniej dwa razy więcej dziennie niż ja. Krzaków było zaledwie 7, a poszło na każdy z nich jakieś 250 litrów wody. Poważnie!

Tego lata udało się również wędkowanie. Hitem sezonu był szczupak (jest tu ich tyle co karasi w polskim stawie), oraz mooneye. Ta ostatnia występuje tylko w Ameryce. Taki jakby leszcz, ale bez ości i z zębami. Wspaniała wędkarska ryba. Duża, silna, łatwa w czyszczeniu i smaczna. Poprzez zapędy wędkarskie mieliśmy też wpadkę. Łowiliśmy w jednym z parków, który okazał się rezerwatem. Panowie strażnicy przyszli nam zwrócić uwagę po uprzednim przywitaniu się i zapytaniu co u nas słychać. Drobne wykroczenia zawsze kończą się upomnieniem słownym. Tego lata upomniało się również o mnie moje własne ciało.

Szalona dieta, a raczej jej brak i zero aktywności fizycznej spowodowały zagrożenie wymiany paska od spodni. Samych spodni zresztą również. Wakacyjna przygoda z siłownią staje się powoli stylem życia. Po tych pięciu miesiącach nie wyglądam co prawda jak Adonis ale tu i ówdzie prężnie się zaokrągliłem oraz tu i ówdzie pozbyłem się zaokrągleń. Wszyscy naokoło mi zazdroszczą i podziwiają za determinację. To prawda, że pierwsze dwa miesiące są koszmarem. Masa pracy i zero rezultatów. Potem już jest z górki. Po za tym lato sprzyja aurą i produktami. Co innego taka jesień. Człowiek zaczyna tęsknić za kiszonkami, smażonym, czekolada na sklepowych półkach prawie że wrzeszczy. No właśnie, warto stawić wyzwanie słocie i pójść popływać.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code