Lekcja krytyki

Rozważanie na XXII Niedzielę Zwykłą, rok B2
 

Odwiedzający Jezusa faryzeusze zauważają, że niektórzy Jego uczniowie przystępują do jedzenia, nie umywszy wcześniej rąk. Pytają: „Dlaczego twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?”

Gdybyśmy spojrzeli na zachowanie faryzeuszy jedynie z punktu widzenia naszych współczesnych zasad dobrego wychowania, musielibyśmy po prostu powiedzieć, że było ono niegrzeczne. Faryzeusze byli gośćmi Jezusa, a krytykowanie gospodarza lub jego bliskich nie jest raczej zalecane przez zasady savoir-vivre’u. Kto lubi takich gości, którzy już od progu pytają: Dlaczego nie wkręcisz sobie w przedpokoju mocniejszej żarówki? Dlaczego nie przestawisz szafki, żeby przejście było szersze? Dlaczego ściany masz pomalowane na taki smutno pastelowy (agresywnie jaskrawy) kolor? Dlaczego twoje dziecko…? Dlaczego twój pies…? Dlaczego twój przyjaciel…? Dlaczego twoja paprotka, twoja zmywarka do naczyń, twój komputer…? Osobiście nie przepadam za tego typu ciekawością i nie nastraja mnie ona pozytywnie do dalszych kontaktów.

Na obronę faryzeuszy można by powiedzieć, że występują w imię czegoś ważniejszego, niż zasady dobrego wychowania, stają bowiem w obronie tradycji. Jezus jednak ujmuje to inaczej: „Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji”. Faryzeusze zachowują się nie tylko jak irytujący goście, którzy na ogół nie wiedzą, co czynią i jak bardzo to, co uważają za niewinne żarty lub troskliwe pouczenia, może zepsuć atmosferę międzyludzkich kontaktów. Faryzeusze przybywają do Jezusa w nieprzyjaznych intencjach i wykorzystują pierwszą sposobność, jaka nadarza się do ataku. Co więcej, swoją oczywistą agresję przybierają w trudny do zdemaskowania kostium obrony istotnych społecznych wartości.

To również dobrze znamy z codziennego życia. „Z obywatelskiego obowiązku uprzejmie donoszę, że sąsiad nie wywiązuje się chyba z przewidzianych prawem należności wobec Urzędu Skarbowego…” „Zgłaszam ostry sprzeciw wobec postawy kolegi X., który współpracując z mediami o wątpliwej reputacji, narusza dobre imię naszej uczelni…” O politycznych sporach nie wspominam nawet, ale za to pokażę najnowszy kwiatek z naszego Tezeuszowego podwórka. Otóż pewna poznańska kancelaria prawna złożyła przeciwko Antykwariatowi Tezeusza 10 (słownie: dziesięć!) sądowych pozwów o to, że w regulaminie Antykwariatu znajdują się niekorzystne dla klientów sformułowania, a jednocześnie ta sama kancelaria zaproponowała ugodowe wycofanie postów za… (nie będę pisała za co, aby nie narazić się prawnikom, ale z internetowego researchu wiem, że w podobnych przypadkach chodzi o sumę przewyższającą średnie miesięczne zarobki w Polsce).

Czy to znaczy, że mamy powstrzymywać się sami oraz powstrzymywać innych od wszelkiej krytyki, bo przecież tylko ten, kto sam jest bez winy, może pierwszy rzucić kamień? Bynajmniej, taka postawa byłaby równie faryzejska. Są przecież sprawy, które z rozmaitych względów uważamy za godne potępienia, niebezpieczne, szkodliwe. Zresztą faryzeusze z dzisiejszej opowieści też obiektywnie mieli sporo racji, przypominając o myciu rąk przed jedzeniem. Tyle że nie higienę, nie zdrowie innych ludzi mieli na myśli. Ich wewnętrzne nastawienie do tej czynności było zupełnie odmienne. Nie chodziło o obmycie rąk z brudu, lecz z nieczystości spowodowanej nawet przez nieświadome zetknięcie się z poganinem lub dotknięcie rzeczy nieczystej. Mówiąc najkrócej, faryzeusze pragnęli utrzymać dobre mniemanie o sobie jako szczególnie wybranych, czystych, świętych i nie obchodziło ich, jakie konsekwencje dla międzyludzkich relacji może mieć taka postawa. Przestrzegali rytualnych zasad, zapominając o przykazaniu miłości bliźniego.

Dzisiejsze czytanie to dobra okazja, aby zastanowić się, z jakich źródeł naprawdę wypływa krytyka podejmowana przez każdego z nas. Co ona w rzeczywistości wyraża? Czy nie jest przejawem jednej z tych nieczystych rzeczy, o których Jezus mówi, że pochodzą z wnętrza, z serca ludzkiego, na przykład chciwości, zazdrości, pychy, głupoty? Czy naprawdę walczymy o dobre i święte sprawy, czy tylko egoistycznie bronimy dobrego mniemania o samych sobie i swoich przyzwyczajeń? Czy celem naszej krytyki jest budowanie mostów, na których chcielibyśmy się spotkać z myślącymi i postępującymi inaczej, czy też budowanie dla samych siebie warownych umocnień, za którymi choćby ruiny i zgliszcza?

Przykład faryzeuszy pokazuje, jak trudno oddzielić to, co obiektywnie cenne lub przedstawiane jako wartościowe, od kryjącej się w naszych sercach wewnętrznej nieczystości, która niekiedy znana jest tylko Bogu, bo nawet my sami nie umiemy jej dostrzec. Dlatego módlmy się, abyśmy krytykując potrafili przede wszystkim, jak zaleca Psalm 15, „mówić prawdę w swym sercu”. Módlmy się, abyśmy uświadamiali sobie prawdziwe motywy naszej krytyki, a jeżeli w swoim sumieniu uznamy krytykę za konieczną, abyśmy potrafili krytykować konstruktywnie, a zarazem z empatią, taktownie, z miłością.

XXII_Niedziela_Zwykla.jpg

Rozważania Niedzielne

 

18 Comments

  1. elik

    Kim byli i nadal są faryzeusze?…..

    Pani Magosiu faryzeusze to nie krytycy, ani krzewiciele tradycji Kościoła, lecz przede wszystkim obłudnicy i hipokryci, także ci, co nie oficjalnie, lecz w głębi serca odrzucają Jezusa Chrystusa, jako Syna Bożego.

    Wyróżniają się m.in. zadufaniem w sobie, także fałszywą pobożnością, tj. pychą ukrywaną pod pozorem osobistej świętości i zacności. A w czasach współczesnych są nie tylko ukąszeni  modernizmem, socjalizmem, libertynizmem, etc., lecz usiłują być political correctuess i chrześcijańskimi demokratami albo liberałami. 

    Ponadto cytowane słowa Jezusa: Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji”najlepiej, bo zwięźle i jednoznacznie ukazują – kim byli i nadal są faryzeusze?……

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. Jadzia

    Małgorzata i Elik

    Małgorzata

    Krytyka może być budująca.Nawet jezeli wypływa z egoizmu krytykującego. To jaka bedzie zależy od tego jak przyjmie ja krytykowany.

    Elik

    Gdyby dziś w XXI w Jezus przyszedł na swiat, w podobnych warunkach jak wówczas – nie nie w stajence i rodzinie cieśli, ale nawet w wiejskim źle wyposażonym szpitaliku w rodzinie np bezrobotnej i również w podobny sposób nauczał – czy również nie byłby przyjęty tak samo przez obecnych hierarchów Kościoła?I ludzi? Coś mi sie zdaje, ze tak – tyle, że obecnie nie krzyżuja i miałby adwokata.Ale – zwróc uwagę, że Jezus wywrócił świat wierzeń faryzeuszy nieco-"do góry nogami". Zmienił wiele praw ( ukamieniowanie-potepianie i inne).zwróc również uwage, ze w tamtych czasach było wielu podających sie za Mesjaszów.Nie było cyfrówek, video, gdzie można udokumentować cud lub wystąpienie danego -fałszywego czy prawdziwego – wszystko znało się ze slyszenia.Czy można potępiac, ze nie uwierzyli? Ze krytykowali – mając do czynienia z kilkudziesieciu pseudomesjaszami – wczesniej?Nie, nie bronię ich – ale sadze, ze w obecnych czasach postępowalibysmy – tak samo.

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Wybór i decyzja!

    Jadziu masz rację ważna jest intencja, dlatego krytykanctwo nie jest tożsame z uzasadnioną, konieczną, czy potrzebną krytyką.

    Ponadto wg. mnie wcale nie było, ani nie jest potrzebne zmienianie czegokolwiek, aby istoty ludzkie mające rozum i wolną wolę, a nawet całe narodyprzyjmowały, bądź odrzucały Jezusa Chrystusa, jako Syna Bożego. Ten wybór i decyzja nie są, ani nie mogą być uwarunkowane żadnymi w/w okolicznościami, lecz są wyłącznie następstwem tego, co znajduje się w człowieku tj. w głębi jego duszy, sercu i umyśle.

    Słuchajcie mnie wszyscy i zrozumiejcie. Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Wszystko to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”.

    Nikogo nie wolno, ani nie należy potępiać, lecz można złoczyńcy(-om) wykazać ich zło np: faryzeizm lub platformizm . Natomiast osobie infantylnej, naiwnej, czy zdezorientowanej taktownie ukazywać czynione błędy, prostactwo, a nawet demaskować celowo ukrywane intencje adwersarza np: wpisy pozornie dobre, lecz intencjonalne, fałszywe itp. Krytykować jedynie złe (cyniczne, podłe, nikczemne) postawy i zachowania, oraz zachęcać albo nakazać, aby zła (występku, zgorszenia) już nie czynić.

    Szczęść Boże!

    Pozdrawiam Ciebie serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  4. ahasver

    Kościół i jego krytyka.

    KK nigdy nie uznawał krytyki – dopiero później sam przyznawał się do błędów… Krytyków nazywa się "krytykantami", ewentualnie najgorszymi z obłudników i faryzeuszy, ponieważ nie sposób zastosować innego wytłumaczenia pewnych rażących zbrodni niż pozamerytoryczny argument ad personam – typowa taktyka ideologiczna.

    Człowiek, który nie uzyskuje odpowiedzi na to, dlaczego w ciągu dziejów KK za jego przyzwoleniem wymordowano miliony ludzi, momentalnie spotka się z erystyczną "argumentacją" w stylu straszenia mękami piekielnymi. Krytykujesz – jesteś faryzeuszem, a najlepiej – trafisz do piekła i szatan cię pożre, bo jak podnosisz rękę na rzeźniczą, przestępczą historię KK, to podnosisz rękę na Jezusa.

    W ten oto sposób znajdujemy kolejne potwierdzenie na to, że KK krytyki nie znosi i wniosków z niej nie wyciąga, spychając głos innych na margines "krytykanctwa", bo tak łatwiej, bo więcej cytatów z PŚ można wyrwać z kontekstu i zdeinterpretować – byleby krytyka ugodzić personalnie, byleby wrzucić go do wora z faryzueszami.

    Przy okazji można nadmienić, że porównywanie takich pierdół jak niedokręcona żarówka z zabijaniem ludzi, stosami, inkwizycją, współpracą z nazistami, pedofilią i podobnymi "pierdołami" jest dość dziwną taktyką… 

    Oczywiście w komentarzach do tekstu Pan Zbigniew użył szeregu imputacji, które wszak stanowią zwierciadlane odbicie oskarżyciela, typu "hipokryzja", "obłuda" etc. Dla mnie to hucpa i samowola, mentalny lincz wynikający z braku kontrargumentów na dość oczywiste argumenty przeciwko KK.

    Swoją drogą przypomina mi taka krytyka krytyków argumentację Teisty na rzecz istnienia Boga: "Udowodnij mi nie istnienie Boga, to wówczas przyznam ci rację" – mówi Teista. Można mu odeprzeć: "Udowodnij mi nieistnienie krasnoludków i latającego potwora spaghetti, a wówczas może zacznę udowadniać nieistnienie Twojego Boga". Czy Teista będzie potrafił udowodnić nieistnienie krasnoludków? Wątpię. Podobnie rzecz się ma z historią: Jeśli KK chce być konsekwentny w swojej logice, wówczas osoba krytykująca powinna ustąpić, dostosować się do podobnej metodologii i zalecić zwolennikowi KK zadanie: "Udowodnij mi proszę, że KK nie popełnił żadnych zbrodni, nie spalał na stosie wielu niewinnych ludzi, udowodnij mi, że nie jest żadną ideologią". W odpowiedzi niestety zazwyczaj zwolennikowi KK kończą się argumenty, a wtedy użyje w stosunku do osoby krytykującej personalną przemoc symboliczną i przeinaczając słowa Jezusa wyzwie od najgorszych faryzeuszy. Typowe…

    Wiem, że tekst skierowany jest do osób krytycznie nastawionych do KK, w tym między innymi do mnie. Małgorzata pyta w domyśle o to, jakie wartości stoją za taką krytyką. Nie wiem jak ze strony innych sceptyków, ale z mojej strony jakakolwiek aksjologia jest w kontekście krytyki KK neutralna. W kwestiach etyki pozostaję akurat w tym przypadku nonkognitywistą, a jedynym, czego się domagam, jest logiczne wytłumaczenie mi jako człowiekowi posługującemu się owszem ułomnym, ale jednak rozumem, jak się ma zbawienie i głoszenie dobrej nowiny przez KK to mordów, których za jego przyzwoleniem dokonano.

    Tylko tyle chciałem uzyskać przez wymienienie dość już powszechnie zaakceptowanych przez znamienitych historyków faktów odnośnie historii KK. Po prostu wydaje mi się czymś nielogicznym łączenie religii miłości z mordowaniem Pogan i pogromami Żydów i jako głupi faryzeusz z piekła chciałbym prościutkiego, na mój skromny rozumek skrojonego wytłumaczenia: Dlaczego mordowano w imię miłości?

    Do niedokręconych żarówek albo plastikowych maryjek z wodą święconą sprzedawanych w Licheniu niczego nie mam, to jest nic w porównaniu ze śmiercią choćby jednego człowieka, prawda?

    http://wiadomosci.onet.pl/swiat/mocne-slowa-w-testamencie-kardynala-kosciol-pozost,1,5234330,wiadomosc.html

     

     
    Odpowiedz
  5. fizyta29

    Kościół a państwo

     Bartosz – a po czyjej stronie opowiesz się po zaznajomieniu z historią chrześcijaństwa w Chinach, po stronie suwerena czy tych którzy pragną wolności sumienia? : 

    W 1715 r. cesarz chiński zakazał głoszenia chrześcijaństwa w Chinach oraz polecił wszystkim misjonarzom opuścić kraj. W ten sposób rozpoczął się kolejny okres prześladowania chrześcijaństwa w Państwie Środka. Historia Kościoła w Chinach to jego ciągłe dźwiganie się po powtarzających się falach represji. O pierwszej, z XIV w. (dynastia Ming), była już mowa. Ofiarami szykan XVIII-wiecznych (zwłaszcza w latach 1746 – 1747)
     byli dominikańscy misjonarze, m.in. wikariusz apostolski bp Pedro Sanz (beatyfikowany wraz ze swoimi towarzyszami w 1893 r.). Kolejna fala prześladowań nastąpiła w okresie panowania cesarza Kia K’inga (1796 – 1820). W roku 1815 został ścięty wikariusz apostolski Syczuanu, bp Louis Dufresse. Pięć lat później zamordowano o. Jean-François Cleta (beatyfikowany został w 1900 r.).
    Chrześcijanie byli również głównymi ofiarami wzrastających w Chinach od II połowy XIX w. antyzachodnich resentymentów, bezpośrednio związanych z postępującą penetracją (polityczną i gospodarczą) Państwa Środka przez główne mocarstwa europejskie. Tak się stało w 1860 r., podczas powstania tajpingów, oraz podczas powstania bokserów (1899 – 1900). To ostatnie wydarzenie aż do czasów komunistycznych było największą katastrofą, która spadła na chińskie chrześcijaństwo. Bokserzy potraktowali chrześcijaństwo (bez względu na Kościół) jako forpocztę zachodniej dominacji nad Chinami (w tym dominacji politycznej), przeciw której chwycili za broń. W latach 1899 – 1900 zostało zamordowanych (często w okropnych torturach) kilkudziesięciu katolickich duchownych, w tym kilku biskupów (wikariuszy apostolskich). Ten sam los spotkał także misje prawosławne oraz protestanckie (w samej prowincji Shang-si zginęło niemal 160 protestantów różnych denominacji). Bezczeszczono nawet chrześcijańskie cmentarze.
     
     

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Po stronie uciemiężonych.

    Drogi Pawle, oczywiście, że opowiadam się za stroną ludzi pragnących wolności. Jestem po stronie ciemiężonych, nawet jeśli sami byli ciemieżycielami tak jak ciemiężycielem był KK. Ogólnie jestem zwolennikiem chrześcijaństwa, więc życzę KK jako jednego z wielu jego kolorytów rehabilitacji. Krytykę stosuję wyłącznie po to, aby nie uśpić czujności sumienia, aby być świadomym choćby najpotworniejszych błędów instytucji, w której pokłada się ufność.

    To, że KK uczynił wiele cennych rzeczy, co jest niezaprzeczalne, nie może jednak zniwelować pamięci o jego potwornych grzechach, które być może jednak były znakiem opatrzności, iż ufać możemy wyłącznie Bogu, a nie ludzkim instytucjom, nie dosięgającym Bogu do pięt. Kościół Katolicki przerasta swoją mądrością wielu prostych ludzi, takich jak ja, ale Bogu nie dorasta nawet do pierwszej warstwy naskórka stopy, że się posłużę takim niezbyt wdzięcznym porównaniem – proszę wybaczyć mi brak wrażliwości literackiej.

    Nie uważam siebie za faryzeusza stojącego poza kościołem, dodatkowo porównanie krytycznej postawy z faryzeizmem uważam za godzący w godnosć osobistą cios ad personam. Przynależę do KK od urodzenia, ale nie mogę przymknąć oczu na czynienie z omylnej instytucji wyznacznika Boskości, nie mogę przejść obojętnie wobec bezkrytycznego przyjmowania dogmatów kościelnych, ideologicznego posłuszeństwa autorytetom, w ogóle nie przystaję na autorytaryzm KK w kwestiach moralności, wiary, kontaktu z Bogiem.

    Ze względów racjonalnych chciałem dokonać aktu apostazji, ale nie zrobiłem tego, ponieważ jako taka wrażliwość etyczna i świadomość własnej omylności powstrzymała mnie przed odrzuceniem symboliki, której głębię i istotność dla życia duchowego człowieka uważam za dość oczywistą, przynajmniej dla człowieka świadomego procesów neurolingwistycznych; język i symbole kształtują połączenia neuronalne, zmieniają strukturę mózgu: Wiem o tym, nie jestem w tej kwestii ignorantem i dlatego nie porzucam KK.

    Uważam, że KK jest mądrą instytucją, teologia opracowywana przez dwa tysiące lat jej ewolucji jest fascynująca i w większości momentów zasadna. Nie walczę więc z KK. Mam jednak odwagę ostro oddzielać sprawy Boskie od cesarskich, a intuicyjnie również uważam, że jest czymś jak najbardziej słusznym krytyka KK za potworności, których dokonał.

    Mam odwage publicznie wygłosić swoją opinię, że mimo swej mądrości KK jest łotrem, a jednak wierząc nie tylko w odrzucaną przezeń powszechną apokatastazę, ale przypominając sobie moment przebaczenia przez Chrystusa łotrowi wierzę, że ów łotr potrafi wskazać drogę do nieba, dlatego że nie jest głupim łotrem.

    Celem advocatusa diaboli nie jest deprecjacja ani zniechęcenie, tylko coś przeciwnego. Człowiek, który w życiu dostał cięgi tak jak ja, a dostał je w sposób potężny i nieomal kończący się śmiercią, dysponuje silniejszą psychiką, w myśl powiedzenia Nietzschego: "Co cię nie złamie, to cię wzmocni" – oczywiście jeśli krytyka jest słuszna. Kto poddał się słusznej krytyce i pokornie przyznał, że zgrzeszył, zostaje człowiekiem nawet mimo ogromnej wrażliwości bardziej zahartowanym. Podobnie jest w przypadku KK: Jestem pewien, że czynnikiem wzmacniającym KK nie będzie ukrywanie wszystkich jego brudów, tylko pokorne przyznanie się, moment pokuty i odkupienie przez reformę polegającą m.in. na skupieniu się na sferze praxis, a nie tylko na dogmatycznej powłoce tworzącej zazwyczaj ideologię dla zaślepionych fanatyków nie poszukujących Boga, tylko autorytarnego punktu odniesienia dla własnej bezmyślności.

     
    Odpowiedz
  7. elik

    Warto rzetelnie poznać i ustalić….

    Bartoszu doskonale orientujesz się, że człowiek dostatecznie poważny i rozważny, także odpowiedzialny, prawy i sprawiedliwy – zanim zdecyduje się napisać na forum dowolne oskarżycielskie, czy zniesławiające, bądź intencjonalne i uogólniające stwierdzenie np: to, że: KK nigdy nie uznawał krytyki – dopiero później sam przyznawał się do błędów…czy choćby sformułuje takie pytanie:  dlaczego w ciągu dziejów KK za jego przyzwoleniem wymordowano miliony ludzi?…..

    Najpierw usiłuje rzetelnie i jednoznacznie zdefiniować – kim lub czym tzn. podmiotem, czy przedmiotem jest obiekt jego oskarżenia, pomówienia, zniesławienia, czy nawet krytcznej oceny?…..

    Ponadto stara się wskazać źródła w pełni wiarygodne dotyczące, w tym przypadku nie życiorysu, biografii osoby, lecz  historii dziejów wspólnoty Kościoła RK.

    Wiesz, że w życiu codziennym bardzo łatwo jest ulegać pokusom złego Ducha, czy podczas polemiki celowo wzbudzanym emocjom i uprzedzać się, a nawet wrogo usposabiać, do innych, lecz zdecydowanie trudniej być opanowanym i wiarygodnym świadkiem.

    A zatem proszę Ciebie, kiedy używasz kategorycznych stwierdzeń na forum Tezeusza – staraj się podawać najlepiej diametralnie różne lub w pełni obiektywne tj. wiarygodne źródła owych informacji, czy sensacji.

    Wg. mnie wybrani członkowie wspólnoty Kościoła RK podobnie, jak wielu innych inteligentnych ludzi będących poza jego wspólnotą – niezbyt przychylnie odnosi się, do krytykanctwa, a nawet słusznej i uzasadnionej krytki, a tym bardziej unikają konieczności, potrzeby przyznania się, do popełnionych i zdemaskowanych błędów, czy występków.

    Owszem na przestrzeni dziejów KRK na całym świecie nie tylko bestialsko, okrutnie byli krzywdzeni, czy prześladowani, torturowani i mordowani ludzie, w tym najmniejsze i całkiem bezbronne istoty, dlatego przede wszystkim chyba warto rzetelnie poznać i ustalić – nie wskutek kogo, czyjego ewentualnego grzechu zaniedbania, czy  przyzwolenia, a kogo, czyjej świadomej i wolnej woli – premedytacji i inicjatywy?….., tak czyniono i o zgrozo nadal czyni!!!

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  8. ahasver

    Oczywiście, że faryzeusze są winni.

    No jasne Panie Zbigniewie, że to ze strony faryzeuszy tak się dzieje, że dochodzi do złych rzeczy. Ale oni są wszędzie: poza kościołem i w Kościele. Ale kto jest bez winy? Każdy jest na swój sposób winny. Wspólny język jest niezwykle dynamicznym tworem!

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  9. Malgorzata

    @Jadwiga

    Zgadzam się z Tobą, jadwigo, że nawet krytyka w złych intencjach, ale mocno zakorzeniona w faktach, może przynieść dobre skutki. W ostatnim akapicie zwróciłam zresztą uwagę, jak trudno w tym przypadku precyzyjnie oddzielić dobro od zła. Nie sądzę jednak, aby to powinno nas zwalniać czy powstrzymywać od zastanowienia nad pobudkami podejmowanej przez nas krytyki. Im czyściej, im bezinteresowniej, tym lepiej – przynajmniej mnie taka zasada odpowiada i wydaje mi się zgodna z duchem Ewangelii. A to, że komuś udało się dokonać wielkich rzeczy z egoistycznych pobudek – cóż, niezbadane są wyroki Boskie, a duch wieje, kędy chce…

    Nie zgadzam się natomiast, że wartość krytyki zależy od tego, jak przyjmie ją krytykowany. Owszem, są ludzie, którzy nie potrafią znieść najdelikatniejszej krytyki, a nawet wpadają w popłoch. słysząc komplementy i doszukując się w nich od razu drugiego dna. Mądra krytyka, która stawia sobie za cel osiągnięcie jakiegoś dobra, powinna również liczyć się z ich wrażliwością. Aby konstruktywnie krytykować, trzeba jak w pedagogice dobierać odpowiednie słowa, odpowiedni czas itp. Trzeba empatii, cierpliwości, pokory – i świadomości, czego chce się osiągnąć poprzez tę krytykę. Jeżeli sami nie wiemy, czego chcemy albo mamy w tej kwestii niewłaściwe rozeznanie, to wówczas rzeczywiście zostaje duży margines dla postawy krytykowanego.

     
    Odpowiedz
  10. elik

    Doprecyzowanie i prośba….

    Pani Małgosiu w relacjach osobowych chyba przede wszystkim potrzeba wzajemności, serdeczności, szczerości i miłości w prawdzie. Natomiast przyjaźń, także empatia, cierpliwość, pokora, czy życzliwość, wielkoduszność, wspaniałomyślność, oraz szacunek, dobroć, etc. to jedynie jej córki tj. miłości w prawdzie.

    Ponieważ nie potrafię sobie wyobrazić – takiej sytuacji, ani dostrzec pozytywnej współzależności między złymi intencjami, a dobrymi skutkami. Dlatego proszę uprzejmie podać choćby jeden przykład – krytyki w złych intencjach, ale mocno zakorzenionej w faktach, która może przynieść dobre skutki. 

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  11. Malgorzata

    Apostołowie naprawdę jadali brudnymi rękami

    Bartoszu!

    Apostołowie naprawde jadali brudnymi rękami, niezależnie od tego, jakie były intencje krytykujących faryzeuszy. I podobnie z Kościołem. W jego historii, a także we współczesności jest wiele rzeczy wcale nieświętych i zasługujących na krytykę. Można się zresztą o tym dowiedzieć nie tylko z antykościelnej literatury, ale z wypowiedzi przynajmniej dwóch ostatnich papieży: Jana Pawła II, który przepraszał za wyrządzone przez Kościół krzywdy i Benedykta XVI, który podjął zdecydowaną walkę z nadużyciami seksualnymi duchowieństwa. 

    Wbrew temu, co piszesz, tekst nie jest skierowany do osób krytycznie skierowanych do KK. Muszę Cię również rozczarować – przygotowując ten tekst, nie myślałam w ogóle ani o Tobie, ani o ludziach, którzy zajmują podobne stanowisko. Metodologia pisania tego typu rozważań jest taka, że przeczytawszy odpowiedni fragment Ewangelii, należy zacząć od siebie i zapytać: Co Jezus chce mi dzisiaj powiedzieć?

    Inna rzecz, że sama często krytykuję Kościół, czego dowody nietrudno znaleźć w "Tezeuszu". Dzisiejszy fragment Ewangelii przypomniał mi, że podejmując krytykę, muszę się zastanawiać, po co robię, jakimi kieruję się motywami, jakie odzywają się we mnie bóle i zranienia, co pożytecznego mogę poprzez krytykę osiągnąć itp. A dotyczy to zarówno krytyki Kościoła jak koleżanki z pracy

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    M. F.

     
    Odpowiedz
  12. Malgorzata

    @Elik

    Szanowny Panie!

    Mefistofeles w "Fauście" powiada: "Jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze złego pragnie i zawsze czyni dobro".

    A poza tym są jeszcze donosy do rozmaitych urzędów czy na policję – często wyrastające z nienawiści, a niekiedy przyczyniające się rzeczywiście do likwidacji różnych społecznych patologii, nadużyć czy przestępstw. 

     
    Odpowiedz
  13. fizyta29

    Współczesny faryzeizm czyli o inflacji słów

     W grudniu 1948 podpisana została powszechna Deklaracja Praw Człowieka. Może to mało istotne, ale przypomnę tylko, że jednym z twórców tej deklaracji był Jacques Maritain, katolicki filozof Deklarację podpisało kilkadziesiąt państw pod nieobecność państw "bloku": takich jak Polska czy ZSRR. W tej deklaracji jest artykuł 18 dotyczący wolności sumienia. 

    Wiele krajów, które tą deklarację podpisały: Chiny, Rumunia czy Meksyk, nie potrafiło przez dziesięciolecia funkcjonować w duchu tego prawa. I nic na to nie poradzimy, możemy tylko o tym przypominać.

    Czy KK jest "mądrą instytucją" ? Przypomniałem sobie o książce franciszkanina, który służył w Wermachcie jako kleryk. Wywalono go z SS tuż przed nominacją oficerską po tym jak napisał list do Himlera wyjaśniający dlaczego odrzuca ideowo nazizm. Potem już jako żołnierz Wermachtu walczył we Włoszech i dostał się na audiencję do Piusa XII by go prosić o pozwolenie na dystrybuję Najświętszego Sakramentu dla swoich umierających kolegów. Papież zapytał go czy ma jeszcze jakąś prośbę. I ten kleryk, który miał za sobą tylko trzy lata studiów, poprosił o święcenie kapłańskie. Papież natychmiast taki dokument polecił wystawić.

    Został wyświęcony już po dostaniu się do niewoli, w Afryce. Jego historia niewolii we francuskim obozie jenieckim, gdzie cudem uniknął śmierci ze strony oficjeli nieprzychylnych katolikom jak i samych współbraci więźniów, jest wielce pouczająca.

    Czy Papież okazał się "mądry" zezwalając na święcenie żołnierza Wermachtu bez odpowiedniego przygotowania? 

    Przecież mądrzej było poczekać do zakończenia wojny … a jednak mądrość jest często głupstwem w oczach świata. 

     

     
    Odpowiedz
  14. elik

    Replika

    Sz.Pani Małgosiu – publiczne odwoływanie się, do wypowiedzi największego kłamcy i niszczyciela dobra trudno traktować poważnie, a nawet z pobłażaniem. Natomiast Mefistofelesa wypowiedzi uznawać za wiarygodne, a tym bardziej potwierdzające słuszność Pani tezy, że złe intencje mogą być przyczyną dobrych (właściwych) czynów, czy tworzenia i powstawania dobra.

    Obecnie w RP nie brakuje różnych społecznych patologii, nadużyć, czy afer, korupcji, malwersacji, także innych przestępstw, ani chyba donosicieli i faryzeuszy, czy pospolitych zazdrośników, zawistników, a tym bardziej wyrafinowanych złoczyńców, a nawet zorganizowanych grup przestępczych, także politykierów, krytykantów, karierowiczów etc., – lecz co oni z osobna, bądź razem mają mieć wspólnego z konstruktywną krytyką i wielce pożądanym dobro-bytem (dobrostanem) większości obywateli?…..

    Ps. Szukam prawdy w wiarygodnych źródłach by mnie wyzwoliła od tych, co oferują falsz – pozorne dobro albo uprzejmie donoszą, czy swoją "prawdę" próbują mi narzucić lub wręcz wtłoczyć.

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  15. fizyta29

    @ Elik – Panie Zbigniewie

     Pani Małgorzata cytuje to co Goethe wkłada w usta Mefistofelesa. A dlaczegóż Goethe w ten właśnie sposób przedstawia zło? Może to taka romantyczna przypadłość, że szatan jest świadomy bezradności swoich wysiłków i potrafi to zwerbalizować. Szatan miał niewątpliwie złe intencje kusząc Jezusa na pustyni, ale dzięki temu, że się nimi pokierował poznajemy na kartach Ewangelii jego modus operandi.  Poznajemy, że szatan wciąż na nowo szuka powodu by człowiek stracił zaufanie do Boga. Tragedia szatana polega na tym że odchodzi … nie wchodzi w dalszy dialog z Jezusem, nie stara się dociec na czym polega więź między Ojcem i Synem.

    Historia pokazała że Goethe był dla Niemców romantycznym bo romantycznym, ale jednak prorokiem. To odrzucenie myśli Goethego przez niemiecką inteligencję uniwersytecką na rzecz współczesnego mu filozofa Herdera doprowadziło naród niemiecki na ślepą drogę Volkgeistu, czyli zachwytu nad niemieckością przy jednoczesnym odrzuceniu uniwersalnego wymiaru kultury chrześcijańskiej.

     
    Odpowiedz
  16. elik

    Korelacja między złymi intencjami, a ich owocami.

    Sz.Panie Pawle stan ducha i intencje, czy forma wyrazu myśli, bądź odczuć genialnych, czy wielkich i wybitnych twórców są nadzwyczajne i szczególne, jednak nie zawsze właściwie odczytywane i zrozumiałe, a tym bardzie bez zastrzeżeń uznawane i przyjmowane, przez wielu odbiorców. 

    Jednak proszę zauważyć i uwzględnić to, że Pani Małgosi wpis (replika) chyba nie powinien być jedynie zdawkowym unikiem lub czymkolwiek innym, a możliwie adekwtanym odniesieniem, do mojej prośby, argumentacji i dość jednoznacznie wyartykułowanego zastrzeżenia.

    Podzielam w znacznej mierze Pana dotychczas artykułowane na forum Tezeusza przekonania i poglądy m.in. dot. szatana, że on i jego słudzy nadzwyczaj inteligentni, a przez to w pełni świadomi bezradności swoich wysiłków, bądź starań, także chyba istniejącej korelacji między stanem ducha tj. złymi intencjami, a ich owocami.

    Natomist absolutnie nie zgadzam się z Panem, że to jest tylko porażka, klęska, dramat i tragedia szatana, lecz wg. mnie również ludzi mających chorą duszę, zatwardziałe serce i złe intencje.

    A zatem wszystkich wiernych i oddanych jego sług, czyli świadomych i dobrowolnych jego wyznawców, zwolenników, także wrogów i zdrajców Jezusa Chrystusa, krzywdzicieli ludzi prawych i usłużnych wobec szatana woli (intencji) nauczycieli, czy donosicieli – ofiar jego inteligentnych starań i wysiłków tj. nadzwyczaj wyrafinowanych, także profesjonalnych i atrakcyjnych pokus.

    Szczęść Boże!

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  17. ahasver

    🙂

    W porządku Małgorzato – może trochę za bardzo wziąłem to do siebie. Bywa: tak już przywykłem do batów, że kiedy tylko słyszę świst, odruchowo chowam głowę w ramionach 😀 Dziękuję za odpowiedź. Dziś już niczego konstruktywnego nie sklecę – cały dzień tułaczki po górach, padam na twarz, internet z komórki traci zasięg pod Wielkim Rozśutcem. Ale myślałem dziś dużo w górach na tematy m.in. tezeuszowe. Może coś z tego wkrótce wyniknie, kto wie?

    Pozdrawiam Cię serdecznie! 🙂

    – Bartolofeles 😉

     
    Odpowiedz
  18. fizyta29

    Tekst biblijny

    Szanowny Panie Zbigniewie – proszę o przejście na Ty bo jakoś łatwiej się wtedy rozmawia. 

    Tragedia szatana nie jest przeze mnie pojmowana w wymierze egzystencji, bo nie sposób odnosić się z empatią do istoty, dla której dialog jest tylko formą manipulacji i która nie potrafi kontemplować piękna.  Chodzi mi o dramat spotkania z Bogiem, jakim było kuszenie na pustyni. Chodzi o całkowity brak dialogu między Stwórcą i stworzeniem. 

    I ten dramat się powtarza na poziomie egzystencji, choć schematów jest wiele. A ludzie są  bardziej zdezorientowani  (lub zmanipulowani) niż istota duchowa jaką jest szatan co do istoty tej rzeczywistości jaką jest brak dialogu między stworzeniem i Stwórcą. 

    Pozdrawiam

    Paweł

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code