, ,

Kupić sobie rodzinę

W jednym czasie zbiegła się moja lektura „Miłości z kamienia” Grażyny Jagielskiej z wizytą w kinie na „Niemożliwe”. Oprócz tragedii, której czytelnik/widz jest świadkiem (pierwszej opisywanej z perspektywy, drugiej dziejącej się tu i teraz), a co więcej opartej na prawdziwych wydarzeniach, obie opowieści mają jeszcze jeden wspólny mianownik – jest nim rodzina.

Grażyna Jagielska jest żoną Wojciecha Jagielskiego – znanego reportera wojennego. Znajoma zwróciła mi uwagę, że to krzywdzące pisać o Autorce, że jest żoną swojego męża, bo sama wydała, i to z powodzeniem, kilka powieści. Nie znam wcześniejszych książek Grażyny Jagielskiej, ale w kontekście „Miłości z kamienia” zupełnie uprawnione jest przedstawianie jej jako małżonki Wojciecha, bo to on jest głównym bohaterem tej opowieści. Wojtek – tak pisze o nim Jagielska – swoją pracę uczynił bogiem, a pracodawcę matką. Dzięki reporterskim wyjazdom na wojny „chciał być kimś ważnym”, „być w centrum, najważniejszym miejscu na świecie”. W tym czasie kontaktował się często z żoną i opowiadał o tym, gdzie jest, co robi, kogo spotkał, jakich tragedii jest świadkiem. Co ciekawe, o niektórych bohaterach swoich tekstów zdążył zapomnieć zaraz po wyjeździe w inne zapalne miejsca. Nie mogła tego zrobić jego żona, która żyła dramatami ludzi spotkanych przez męża. Dodatkowo panicznie bała się o niego, że tym razem nie wróci. A był na 53 wojnach. Z objawami stresu bojowego męża (sic!) trafia do szpitala psychiatrycznego. Tam swoją historię opowiada innemu pacjentowi – z tej perspektywy poznaje ją czytelnik. Jak na ironię, reporter wydaje się szczęśliwie wracać z każdej wojny dzięki… żonie. Czuje, że ktoś na niego czeka, ma do kogo wracać, ma dla kogo żyć.

„Niemożliwe” jest wyjątkowe nie tylko dlatego, że w kinie musiałem siedzieć w drugim rzędzie, bo nie było praktycznie wolnych miejsc. To chyba jedna z nielicznych historii przedstawianych na dużym ekranie, oparta na faktach, gromadząca tak wielką widownię, pokazująca wbrew coraz częstszym tendencjom normalną, zdrową rodzinę. Małżeństwo z trójką dzieci przyjeżdża na wakacje do Tajlandii. Mieszkają na co dzień w Japonii, bo ojciec jest na kontrakcie. Matka jest lekarką, ale nie pracuje w zawodzie, bo zajmuje się trzema chłopcami. W czasie nic niezapowiadającej sjesty w przyhotelowym basenie wydarza się tragedia. Najpierw dość mocny powiew wiatru, a chwilę za nim olbrzymia fala zmiatająca wszystko na swojej drodze. To dramat z grudnia 2004 roku, gdy tsunami zabiło setki tysięcy osób. To opowieść o solidarności obcych sobie ludzi, których połączyła tragedia. Ale to przede wszystkim historia miłości małżeńskiej, rodzicielskiej, synowskiej i braterskiej. Po tym filmie trudno wskazać wartość większą niż rodzina.

Uwagę zwraca jeszcze jeden element, który łączy historie Jagielskich i Bennettów. Są to pieniądze. Reporter wojenny zarabiał dobrze – Jagielscy systematycznie zmieniali lokum, aż dorobili się własnego domu. On sam nawet nie zauważył, że są bogaci – przegapił to, bo był tak zapracowany. Pięcioosobowa rodzina Bennettów może sobie pozwolić na pracę tylko Henry’ego; no i te zagraniczne wakacje w luksusowym hotelu. Ani Jagielskich, ani Bennettów pieniądze nie uchroniły przed życiowym dramatem. Lekiem na te tragedie okazała się miłość. Znamy przecież niedawną deklarację Wojciecha Jagielskiego o rezygnacji z pracy w „Gazecie Wyborczej”.

Jest jednak mała skaza na powiedzeniu o pieniądzach, które nie dają szczęścia. Zobaczcie finał filmu…

***

Z mojej perspektywy „Miłość z kamienia” jest też podręcznikiem dla dziennikarzy i reporterów (stąd patrzę na nią jako opowieść o Wojciechu, a nie Grażynie). Tym bardziej jestem wdzięczny Autorce, bo o ile Artur Domosławski zraził mnie do Kapuścińskiego, to Grażyna Jagielska spotęgowała moją ochotę na ponowną lekturę Jagielskiego. Żałuję tylko, że wydawca nie zatroszczył się chociażby o odnośniki do prasowych czy książkowych reportaży Wojciecha Jagielskiego.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code