“Kulą w płot”, czyli kontr-polemika z tekstem Joli Łaby

 Droga Jolu! 

Dziękuję Ci bardzo za Twój tekst „Kościół – święta wspólnota grzeszników” polemizujący z tekstami Marcina Króla „Bez wiary i moralności” oraz moim „Jak żyć w ‘Kościele upadłym’?” Pozwól, że podzielę się z Tobą i Czytelnikami kilkoma uwagami odnośnie Twojego tekstu.

Wielkim pozytywem Twojego namysłu jest na pewno wymiar osobistego świadectwa: wierzysz w Kościół, pragniesz jego dobra, dostrzegasz w nim rzeczywistość bosko-ludzką, bronisz Kościoła przed krytyką. Wierzę, że taka postawa jest inspirowana głębokim życiem wewnętrznym i bliskością z Jezusem. W tekście dałaś też wyraz pogłębionej znajomości katolickiej eklezjologii, przedstawiłaś wyniki spontanicznej sondy wśród znajomych odnośnie „kryzysu w Kościele”, zadałaś ważne pytania: o to jak być wierną Kościołowi? jak (nie) mówić o Kościele? jak radzić sobie ze zgorszeniem grzechu ludzi Kościoła? jaki jest sens „Tezeusza” jako przestrzeni ewangelizacji i dialogu? Itd. Dokonałaś ważnej krytycznej oceny niewłaściwego – według Ciebie – pisania o Kościele, ostrzegłaś innych, jak wielkie straty moralne i duchowe oraz zamieszanie mogą ponieść z tego powodu. Napisałaś tekst obszerny, z dużym zaangażowaniem, głębokim przejęciem i na pewno dobrą intencją. Doceniam też Twoją osobistą odwagę: napisać tekst ostro polemizujący z cudzym namysłem, zawsze oznacza narazić się na konflikt, napięcia, itd.

Moje zasadnicze zastrzeżenie do Twojego namysłu brzmi: trafiłaś kulą w płot. Czyli Twoja polemika z tekstem Króla i moim nie ma charakteru merytorycznego. W zasadzie wyrażasz głównie niezgodę na sam fakt krytyki Kościoła – bez dania jednoczesnej osłony apologetycznej – oraz stwierdzasz: nie jest tak, jak głoszą autorzy, z którymi się nie zgadzam, czyli nie ma upadku Kościoła, nie ma przyspieszonej sekularyzacji w społeczeństwa polskim. Dla przejrzystości zostawię na boku tekst Króla i zajmę się próbą wydobycia, jakie zrozumienie mojego tekstu znalazło się w Twojej polemice.

Pierwsze nieporozumienie: mój tekst nie jest tekstem teologicznym (poza ostatnim akapitem, który jest skondensowanym wyznaniem osobistej wiary w Kościół i zachętą wobec innych). To tekst publicystyczny pisany z perspektywy filozofii kultury i etyki z pewnymi elementami socjologii. Z rozmysłem poruszam się w nim jedynie w granicach tzw. rozumu naturalnego – kontynuując metodologię Króla – by lepiej wyrazić w ten sposób dwie rzeczy: 1) kryzys Kościoła w sferze kulturowo-społecznej; 2) organiczną relację między wpływem utraty wiarygodności Kościoła na zanik duchowego i teologalnego doświadczania go przez część wiernych. Mój namysł jest próbą uchwycenia głębokich przyczyn i skutków utraty zaufania przez wielu wiernych – oraz oddalonych od niego i poszukujących – do hierarchii Kościoła i erozji wiary w jego boski charakter. W swojej polemice umyka Ci zupełnie filozoficzno-socjologiczna specyfika mojego tekstu i – zupełnie nietrafnie – polemizujesz z nim, jakby miał być tekstem teologicznym z eklezjologii praktycznej. Owszem, można postawić pytanie: czy wierzący może pisać o Kościele jedynie w perspektywie rozumu naturalnego? Czy nie przynosi to jednak większych „strat”, choćby w wierze, szacunku i miłości do Kościoła, niż pożytków poznawczych, etycznych i eklezjalnych? I na tak postawione pytania można udzielić różnych i wzajemnie sprzecznych odpowiedzi. Musimy sami podejmować ryzyko metodologiczne. Nie postawiłaś takich pytań, ponieważ – jak mi się wydaje – umknęła Ci metodologia mojego tekstu.

Ważne są również dwa konteksty, w których tekst się porusza, a których Twoja polemika w ogóle nie dostrzega. Pierwszy jest kontekst adresata, zarówno tego tekstu, jak i szerzej Tezeusza jako przestrzeni ewangelizacji i dialogu. Adresatem mojego tekstu w pierwszej kolejności są ludzie, zarówno wierzący i praktykujący, jak wierzący niepraktykujący, obojętni religijnie, poszukujący, przeżywający trudności z wiarą czy nawet wrodzy wobec Kościoła właśnie z powodu jego słabości i utraty zaufania do jego hierarchii. Jestem przekonany, że miliony ludzi w Polsce, katolików i niekatolików myśli podobnie o Kościele ostatniej dekady, jak przedstawiłem to w swoim tekście. Ja jedynie starałem się „wsłuchać” w ten głos i wyrazić jego świadomość krytyczną, ale też pewne emocje: ból, zawód, zniechęcenie, itp. Intelektualiści i pisarze są właśnie od tego: by nazywać to, co jeszcze słabo nazwane, co szuka swojej artykulacji, co drzemie i narasta w głębi ludzkich serc i umysłów. Szerszy kontekst, czyli Tezeusz: tworzymy przestrzeń pluralistyczną, w której są obecne różne nurty katolickie, ale też protestanci, poszukujący, buddyści, niewierzący. Nie zwracamy się ze swym przesłaniem jedynie do „ugruntowanych” i „przekonanych”. Przeciwnie: interesują nas głównie „owce zagubione”, wątpiące, poszukując na obrzeżach Kościoła, a nawet w sprzeciwie i krytyce wobec niego.

Drugi kontekst, który umknął Twojej polemice związany jest z całością mojego namysłu o Kościele opublikowaną w licznych tekstach w Tezeuszu. Chodzi tu m.in. o takie teksty jak: „Kościół nieomylny: uzurpacja i prawda?”, „Zła nowina dla bezbożnych: będzie Sąd!”, „Problemy Kościoła w kontekście współczesnych wyzwań”, „Katolickie sakramenty i ryzyko wiary”. W swoim tekstach poruszam różne aspekty Kościoła, bronię i uzasadniam jego świętość i wagę struktury hierarchicznej oraz komplementarności powołań, pokazuję powagę osobistej duchowej relacji wierzącego odnośnie Kościoła i jego znaczenie zbawcze, potwierdzam i rozwijam nauczanie moralne Kościoła, proponuję pogłębianie zrozumienia w wierze jego dogmatów, branie osobistej odpowiedzialności za swoją wspólnotę religijną, itp.  Wielokrotnie byłem na łamach Tezeusza krytykowany, a nieraz brutalnie atakowany za osobiste świadectwo miłości i wiary w Kościół i obronę jego pryncypiów. Myślę, że mój namysł nad Kościołem jest stosunkowo wieloaspektowy, obiektywny, niekiedy apologetyczny, najczęściej teologiczny i duchowościowy, choć nieraz filozofujący i socjologizujący. Dostrzegam i prezentuję w swych tekstach również słabości Kościoła, zwłaszcza pokusę władzy i ideologicznej przemocy oraz faryzeizmu, jako część prawdy o nim, od której nie można uciekać, ale przeciwnie trzeba ją ujawniać i próbować zrozumieć, biorąc osobistą odpowiedzialność za grzechy Kościoła.

Jeśli chciałabyś sensownie i adektwatnie polemizować z moim stanowiskiem wobec Kościoła, którego jeden tekst o charakterze nie-teologicznym w żaden sposób nie wyczerpuje, warto byłoby choć trochę poszerzyć zakres lektury.

Kolejnym moim zastrzeżeniem wobec Twojej polemiki jest fakt, że w zasadzie w ogóle nie podejmujesz problematyki merytorycznej tekstu Króla i mojego. Nie przedstawiasz żadnych kontrargumentów odnośnie podstawowych tez obu tekstów, poza konstatacją, że Twoi znajomi nie dostrzegają znamion kryzysu w Kościele i samo pytanie uważają za niestosowne. Ten zupełny, a dla mnie zdumiewający brak dostrzeżenia problemów w Kościele, które przecież są problemami milionów żywych ludzi i mają wielkie znaczenie dla życia duchowego osób i misji ewangelizacyjno-etycznej Kościoła, jest chyba największą słabością Twojego tekstu. Wydaje się, jakby oburzenie na krytykę Kościoła odbierało Ci zmysł refleksji i kontakt z rzeczywistości nieprzefiltrowaną przez Twoje apologetyczne potrzeby. Zamiast uważnego wsłuchania się w głosy krytyczne wobec Kościoła i dania im poważnej intelektualnej odpowiedzi, proponujesz – obok moralnego oburzenia – ogólnikową apologetykę z podręczników katolickiej teologii. Jest to zabieg zupełnie kontrproduktywny, również apologetycznie. Wiadomo przecież, że rzetelna apologia wpierw musi uporać się z konkretnymi zarzutami wobec bronionego stanowiska, a następnie przejść do pozytywnego wykładu. Twoja apologia Kościoła zawisa w zupełnej próżni: nie prezentuje ani argumentacji filozoficzno-socjlogicznej w obrębie tzw. rozumu naturalnego, tak ważnej dla współczesnej naturalistycznej umysłowości, również wierzących, ani dobrych argumentów teologicznych związanych wprost z analizowanymi słabościami Kościoła. Podręcznikowe formułki z teologii służyć chyba mają uspokojeniu głównie autorki tekstu. Niestety, w próżni nic nie waży.

Reasumując: bardzo się cieszę z Twojego tekstu i doceniam jego walor osobistego świadectwa miłości Kościoła i wiary w niego, cywilnej odwagi i włożonego wysiłku. Natomiast merytorycznie – wybacz szczerość – jest to tekst słaby i nieprzekonywujący, a retorycznie nie dotykający głębiej serca i duszy.  Brak w nim adekwatnego zrozumienia tego, z czym właściwie polemizuje, a następnie prezentacji krytycznej analizy poglądów interlokutorów. Tekst ten jest przykładem mentalności zamkniętej, która zdolna jest tylko do dostrzeżenia jednej perspektywy poznawczo-retorycznej: własnej.  W tekście tym moralne oburzenie i przenikający całość refleksji lęk przed krytycznym potencjałem czyjegoś namysłu i doświadczenia,  mają zastąpić argumenty i uniemożliwiają nawet zwykłe zrozumienie interlokutorów. Apologetyczny zamysł tekstu, choć sam w sobie cenny, w wykonaniu jest zupełnie chybiony: czytelnicy – odnajdujący siebie jakoś w moim tekście – którzy czują, że nie próbujesz ich nawet zrozumieć, nie kupią Twoich podręcznikowych formułek z teologii, a ci, którzy myślą podobnie do Ciebie, nie otrzymają w tym tekście niczego poza świadectwem osobistej wiary, niezdolnej do pogłębienia i dialogu z inaczej myślącymi.

Natomiast, bardzo bym się cieszył, gdyby w Tezeuszu powstawało coraz więcej tekstów polemicznych pomiędzy różnymi autorami i autorkami. Podnosi to wyraźne poziom dyskusji i tworzy intrygującą dramaturgię sporu. Jesteś więc prekursorką. Mam nadzieje, że komentarze innych oraz moja skromna polemika nie zniechęcą Cię do dalszych ważnych i odważnych tekstów polemicznych.

Moje blogi na YouTube
 

 

Komentarz

  1. zibik

    Jak żyć?……

    Ponieważ w przestrzeni publicznej, także na forum "Tezeusza" oprócz polemiki i sporu dostrzegam narastające, jakieś totalne nieporozumienie. Może wypada wreszcie ustalić i uporządkować sprawy istotne i pojęcia zasadnicze.

    A więc po pierwsze – o jaki Kościół, w tej debacie i powstałej polemice chodzi?…..

    Kościół katolicki tj. największą na świecie chrześcijańską wspólnotę wyznaniową  wiernych, założoną przez Jezusa Chrystusa, czy raczej religijną organizację wyznawców i ich duchowieństwo?…..

    Pani Jola i osoby reprezentujące zbieżne lub podobne poglądy i przekonania, wg. mnie stanowią opozycję może mniej merytoryczną, lecz zdecydowanie bardziej wiarygodną i przekonywującą głównie wobec "sugestio falsi" albo nieraz konieczne dopowiedzenie, czy doprecyzowanie do "suppressio veri".

    Co w tym zdrożnego, czy  złego?……

    Natomiast Pan Andrzej w tytule omawianego artykułu, sądzę wg. rozumienia wielu komentatorów i chyba czytelników , zamieścił nie supozycję, lecz kategoryczne stwierdzenie, że Kościół jest upadły. Pytam jaki Kościół?……..

    O ile autorzy obu tekstów odnoszą się wyłącznie, do Kościoła katolickiego tj. wspólnoty, a nie organizacji, to ich publikacje mogą budzić wiele zastrzeżeń i nie tylko.

    Najbardziej kontrowersyjną wydaje się teza, założenie, że – osoba, czy nawet wspónota katolicka tj. Kościół Święty jest upadły.

    Każdy katolik i chrześcijanin wie, także osoby duchowne, że dążąc w życiu doczesnym, do ostatecznego celu. Możemy potykać się, a nawet upadać i powstawać, a zatem skąd to stwierdzenie i bezpodstawne zamartwianie się – jak żyć?.….

    Odpowiedź na w/w pytanie jest prosta i jedyna, tak lub podobnie, jak Syn Człowieczy – Jezus Chrystus i wiele osób grzesznych, lecz świętych i błogosławionych.

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code