,

Ku oczyszczeniu Kościoła

 

Pedofilia w Kościele? Jeszcze niedawno dla większości Polaków – przynajmniej tych, którzy nie doświadczyli jej osobiście lub w kręgu swoich bliskich – była sprawą zupełnie obcą, nieznaną, niewyobrażalną. A jeżeli już docierały do nas informacje o seksualnych nadużyciach ze strony duchownych, to były one długo traktowane jako zjawisko marginalne. Co więcej, piszące na ten temat media podejrzewano o przesadę i oskarżano o wrogość wobec katolicyzmu.

Nie trzeba daleko szukać. Sięgnęłam do Tezeuszowego archiwum. Przeglądnęłam komentarze, jakie znalazły się pod tekstem Nietykalni i ich ofiary, napisanym przez Andrzeja Miszka w lutym 2010 roku, gdy na jaw zaczęły wychodzić fakty molestowania młodzieży w prowadzonych przez jezuitów niemieckich szkołach. Jeden z czytelników pisał wówczas:

„Ludzie cyniczni i wyrachowani, także żądni skandalu, sensacji, swoistych emocji, namiętności – wręcz wymuszają na publicystach, dziennikarzach jak najwięcej informacji bądź treści, a także wizji i fonii o takim charakterze i zabarwieniu, niekoniecznie rzetelnych, sprawdzonych, wiarygodnych i prawdziwych. (…) Fakty wcale nie muszą być porażające, a ilość rzeczywistych ofiar prawdziwa. Przecież nietrudno domyślić się, że jest doskonała okazja coś ugrać w tej wcale nieprzypadkowo i nie pierwszy raz nagłaśnianej sprawie”.

Inna komentatorka była bardziej powściągliwa w oskarżaniu mediów, ale zalecała ostrożność:  „Wymaga rozwagi każda nasza opinia wydawana w tej sprawie i nie warto się z tym spieszyć, zanim nie poznamy faktów”. I dalej pisała: „Nasuwa sie pytanie:  w jaki sposób dziennikarze odnaleźli ofiary? Czy każda z tych osób jest faktycznie pokrzywdzona? Mam w pewnym stopniu ograniczone zaufanie do ofiar. Prawdopodobne jest, że nie wszystkie z tych osób rzeczywiście zostały skrzywdzone lub nie wszystkie z nich zostały skrzywdzone przez jezuitów. W takich wypadkach występuje często przeniesienie skrzywdzenia, szczególnie gdy sprawca nie mógł zostać ukarany, ponieważ jest niedostępny albo nieznany. Inna sprawa to osoby, dla których tego typu afery stanowią okazję dla swoistego zaistnienia w mediach. Nie da się bez śledztwa wykluczyć ich istnienia w tej sprawie”.

Trudno dziwić się tego rodzaju niedowierzaniu, skoro nawet papież Benedykt XVI powiedział: „To był dla nas wielki wstrząs. Nagle tak dużo brudu. To był naprawdę niemal krater wulkanu, z którego nagle doszło do erupcji ogromnej chmury brudu, wszystko pociemniało i pogrążyło się w brudzie.(…) Ta sprawa nie była dla mnie zaskoczeniem. Pracując w Kongregacji Nauki Wiary miałem do czynienia z przypadkami z USA; widziałem również, jak narastała sytuacja w Irlandii. W tym całym wielkim nieuporządkowaniu był to niesłychany szok. (…) Widok duchowieństwa nagle tak zbrukanego, jak również Kościoła katolickiego w jego wnętrzu, był trudny do zniesienia” (za KAI).

Dziś w samo południe Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej ogłosiło oficjalnie Okólnik do Konferencji Episkopatów w sprawie opracowania „Wytycznych” dotyczących sposobów postępowania w przypadku nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych wobec osób niepełnoletnich, podpisany przez kardynała Williama Levadę, prefekta Kongregacji Nauki Wiary.

W myśl tego dokumentu największa odpowiedzialność spoczywa na biskupach diecezjalnych, którym powierzone zostaje zadanie ochrony dzieci i młodzieży przed niewłaściwymi zachowaniami seksualnymi ze strony osób duchownych lub świeckich związanych z Kościołem. Ofiarom i ich rodzinom należy się szacunek oraz duchowa i psychologiczna pomoc. Dla nieletnich powinny zostać podjęte wychowawcze programy prewencyjne, natomiast kapłanom należy uświadamiać, jaką krzywdę duchowny może wyrządzić młodemu człowiekowi poprzez seksualne nadużycia.

Okólnik mocno podkreśla konieczność współpracy z władzami świeckimi, gdyż „nadużycie seksualne wobec osób niepełnoletnich nie jest tylko przestępstwem kanonicznym, lecz także przestępstwem ściganym przez prawodawstwo cywilne”. Postępowanie w przypadkach pedofilii w Kościele powinno uwzględniać prawodawstwo cywilne poszczególnych krajów. Biskup ma „obowiązek powiadomienia władz świeckich o domniemanym przestępstwie”.

Nareszcie!!!!!!!!!!!!!!!!! – chciałoby się westchnąć, jak to uczynił zaraz po opublikowaniu dokumentu pierwszy komentator na jednym z katolickich forów internetowych.

Przed dwoma laty seksuolog Zbigniew Lew-Starowicz powiedział: „Kościół unika otwartej dysputy o molestowaniu przez duchownych, kierując się tzw. dobrem instytucji. Duchowni zapominają, że szczerym wyznaniem winy zyskaliby szacunek” (za KAI). Opublikowany dziś dokument daje nadzieję, że tego rodzaju opinie zaczną zanikać. Ale nie chodzi jedynie o medialny wizerunek Kościoła czy jego chłodną ocenę. Przecież to właśnie seksualne nadużycia, zwłaszcza wobec nieletnich, a raczej towarzyszące im postawy podwójnej moralności kościelnej hierarchii przyczyniły się w dużej mierze do wyludnienia świątyń choćby w tak katolickim kraju jak Irlandia. Ukrywanie przypadków pedofilii wśród duchownych to konkretne fakty, które oddalają od Kościoła, a nawet od Boga znacznie bardziej niż wyrafinowane filozoficzne i teologiczne wątpliwości.

Odpowiednie, uczciwe i sprawiedliwe postępowanie w przypadkach nadużyć seksualnych, popełnionych przez duchownych jest ważne nie tylko dla ofiar i ich rodzin. Jest ono istotne również dla tych, którzy szukają w Kościele odblasku Królestwa Bożego na ziemi, chcą, by ich Kościół był dobry i czysty – i często odchodzą, nie wytrzymując napięcia między nauką Kościoła a jego zamiatanymi pod dywan grzechami, spośród których pedofilia należy do najpoważniejszych.

Czy opublikowany dziś dokument będzie przełomowym wydarzeniem? Módlmy się i ufajmy, aby tak właśnie było. Trzeba jednak pamiętać, że siły inercji są ogromne, a od dokumentu do rzeczywistych wynikających z niego działań droga bywa niekiedy tak daleka jak od moralnej powinności do zaistnienia dobra. To dopiero początek, to pierwszy naprawdę poważny sygnał, że kryzys spowodowany nadużyciami seksualnymi, popełnionymi przez duchownych w wielu krajach świata, może stać się początkiem odnowy Kościoła. Odnowy zmierzającej ku temu, by spod przytłaczającego cielska kościelnej instytucji wydobyć niepowtarzalną wartość i godność każdej osoby w Kościele: dziecka, dorosłego czy starca, kobiety czy mężczyzny, świeckiego czy duchownego.

Podkreślę na zakończenie zadeklarowaną w Okólniku chęć współpracy Kościoła z władzami cywilnymi. To także znak bardzo dobrze wróżący na przyszłość. Jeżeli Kościół dobrowolnie zamierza ograniczyć swoją autonomię i dopuścić ustalenia prawa cywilnego w kwestii pedofilii, to można żywić pewną nieśmiałą nadzieję, że uczyni tak również w innych trudnych, a przemilczanych sprawach. Otwierając się szerzej na ingerencję świeckiego prawodawstwa, Kościół zyskałby pomocniczy i ostrzegawczy mechanizm, chroniący jego członków na przykład wówczas, gdy w wewnątrzkościelnych strukturach wystąpi mobbing, gdy będzie naruszana wolność sumienia i słowa, gdy dojdzie do psychicznych czy materialnych manipulacji i nadużyć… Mistyczny wymiar Kościoła nie zostałby chyba  w ten sposób naruszony, a jego ziemski wizerunek zyskałby na pewno bardzo wiele, o korzyściach dla wiernych nawet nie wspominając. 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code