Kto ma uszy, niechaj słucha…

 Rozważanie na Czwartek II tygodnia Adwentu, rok C2
 tezeusz_adwent_2015.jpg
 

Kto ma uszy, niechaj słucha… We współczesny świecie nie jest to takie proste, bo zamiast uszu posiadamy często tylko słuchawki z muzyką i to z nimi przemierzamy naszą codzienność. Sami wybieramy i tworzymy ścieżkę dźwiękową do naszego życia i odcinamy się od innych. Nie chcemy słuchać niczego i nikogo, kto chociaż trochę wystaje poza nasz światopogląd. I mamy ku temu możliwości, bo nowoczesne techniki pozwalają dokonywać radykalnej selekcji.

Wierzący chowają się na formułkami – modlitwami, cytatami, wyuczonymi (czy zrozumiałymi…?) w dzieciństwie definicjami. Mają zawsze odpowiedź, ze sztandarowym „Bóg tak chciał” na czele. Oczywiście – nie wszyscy. Ale większość. Niestety. Serce mi się kraje, gdy słyszę – w mediach, w dyskusjach, w rozmowach – także tych przeprowadzanych na ulicy czy w sklepie, gdy Bogiem ludzie „wycierają sobie gębę”, gdy chowają się za Nim, by usprawiedliwić swoją nietolerancję, ksenofobię, brak miłości. Przeinaczanie faktów i życie w zakłamaniu wielu wierzącym idzie całkiem nieźle, bo… nie chcą słuchać. Nie chcą się otworzyć na drugiego człowieka – ateistę, geja, cudzoziemca. Są stanowczo na nie – nie dają szansy na dialog.

Tylko czy to wystarczy – te modlitwy i cytaty? Nie sądzę. Bo Bóg nie oczekuje na ornaty i puste gesty, na piękne recytacje i imponujące śpiewy, na bogactwo i przepych polskich kościołów, na te wszystkie „wymiany uprzejmości”. On czeka na gorące i otwarte serca, wypełnione miłością i miłosierdziem. Na zrozumienie. Na pochylenie się nad drugim człowiekiem i obdarowanie siebie nawzajem dobrymi uczynkami.

Krąg wierzących jest równie mocno zamknięty jak krąg ateistów. Trudno w tych kręgach znaleźć wypustki, przestrzeń wolną od mocnych przekonań, miejsca, w których mogłaby znaleźć kąt dla siebie osoba wahająca się, niezdecydowana. Ateiści w swoim racjonalizmie potrafią być bezlitośni – bywa, że traktują wierzących jak nieco wyrośnięte dzieci, które nadal z nadzieją wypatrują Mikołaja. Za ich plecami, a czasami prosto w oczy pukają się w głowę, zwłaszcza gdy chodzi o sprawy tak palące jak in vitro czy antykoncepcja.

Czy jest szansa na dialog? Na porozumienie i szacunek? Na pewno wszystko to już ma miejsce na wielu płaszczyznach i w różnych formach, we wspólnotach i parafiach. Ale to, co nadal jest widoczne na pierwszy rzut oka, to niestety wrogość i lekceważenie. Bo każdy ma włączone swoje najodpowiedniejsze, najlepsze, nastrojone na jedną falę słuchawki, których za nic nie chce wyłączyć. A przecież w ten sposób ograniczamy siebie i swoje poznawanie świata. Zaciskamy usta, brniemy do przodu, torując sobie drogę (mniej lub bardziej) łokciami.

A może by tak na chwilę zdjąć te słuchawki, rozejrzeć się i wziąć pod rękę jakiegoś ateistę albo „moherowy beret”? Uśmiechnąć się, podzielić serdecznością, posłuchać bez uprzedzeń, uszanować? Przecież wszyscy jesteśmy ludźmi i w gruncie rzeczy w życiu chodzi nam o jedno – o miłość.

Kto ma uszy, niechaj słucha… I niech życzliwie chociaż od czasu do czasu spojrzy na kogoś, kto ma odmienne poglądy lub kontrowersyjny sposób na życie.

1012MKULUS.jpg Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code