Krótko o grzechu i Boskim miłosierdziu.

       Tak się zastanawiam ileż to ja razy upadałem i podnosiłem się w swoim świadomym chrześcijaństwie. Setki jeśli nie tysiące razy. Ileż to ja przysięgałem na Boga że nigdy więcej tego czy owego(nie musicie wiedzieć czego) nie zrobię?
Ileż to razy szedłem do kratek spowiedzi i słyszałem jakże piękną formułę: "rozgrzeszam Cię w imię Ojca, Syna i Ducha świętego? Mnóstwo! A najbardziej bolesne jest to, że za prawie każdym razem było to znów to samo, znów ta sama wada, ta sama bela!
Rzygać się powoli tym chce! Nie dlatego, że jstem grzesznikiem bo nim każdy jest ale tym, że to jest znowu i znowu i znowu… Zero poprawy! Ja to nazywam robieniem w balona ukochanego Ojca!! Taka jest prawda jeśli spowiedź jest bez nawrócenia to dejże spokój! Po co to? Idziesz usłyszysz, lżej na sercu i co? Gówno! Odchodzisz i po jakimś czasie znów to samo…! Wsadź se w tyłek to!

Rzekł by nie jeden. Sam też tak kombinowałem. Najpierw zmienię to, siamto i owamto a potem pójdę i się pojednam z Bogiem. Dosyć tego! Cholera ile Boże mam Cię kiwać?! Omal nie zbłądziłem na mojej drodze! Omal nie straciłem nadziei. Bo tak naprawdę nic nie udało się zmienić, mimo chęci i starań!
Nie jeden pomyśli skazać!! Nie zresocjalizowany! Nie ma bata by był dobry!

Lecz Jezus jest inny! On o mnie i każdego z nas walczy! Do upadłego. On rozumie nasze upadki bo sam przecież upadł 3 razy! Podnosił sie i upadał… Upadek Bóg wpisał w nasze zycie! Wpisał by coś nam pokazać! Co?! To, że bez niego nie dasz rady! Nie dasz rady zmieniać sie na zawołanie! Nie dasz rady iść bez grzechu dłużej niż miesiąc! Bez niego nie poradzisz sobie z samym sobą a co dopiero z Szatanem i Twoim grzechem! W tym tkwi to coś! Upadasz, idź sie pojednaj z Bogiem! A dopiero potem błagaj by Pan przyszedł do Twojej słabości! Wtedy się zmieniaj! Z Bogiem nie na własną rękę! Bo przegrasz! Bóg paradoksalnie ma plan dla Ciebie byś mówił za św Pawłem: "Moc w słabości się doskonali"!

Największa Boska tajemnica, Jego miłosierdzie polega na tym, że Pan Ci przebaczy jeśli tylko szczerze żałujesz i chcesz się zmienić! Nawet jeśli grzeszysz ale upadasz na twarz przed Panem to Pan Ci przebaczy! Mimo tego, że Ty w żadnym momencie nie zasługujesz ani na miłosierdzie, a co tu mówić o zbawieniu! To tylko jego miłość i miłosierdzie są ostatnią naszą deską! Tylko ono może nas zbawić i wyrwać z naszej ciemności!
Bóg jest dobry i miłosierny to dwie fundamentalne prawdy! On nie chce zguby człowieka "Ale aby się nawrócił i miał życie wieczne"

Lecz miłosierny nie oznacza pobłażliwy! Miłosierny oznacza to, że czeka na Ciebie na Twój krok! Na Twóje uniżenie i stanięcie w pokorze przed jego obliczem i błaganie i próbowanie zmiany!
Mylą się Ci, którzy myślą że hulaj duszo piekła nie ma, a Bóg i tak przebaczy! O nie! Jeśli przez swoje czyny masz go w dupie to… Nie!! On nie może Cię mieć w dupie! Ale będzie Ci przypominał, że robisz źle i tak Ci pokręci żywot byś skumał bracie i siostro, że robisz po prostu źle! Bo grzech ma swoje konsekwencje! Ja wiele razy tego doświadczyłem. Wydawało mi sie, że jest fajnie i ok. Ale ktoś mnie próbował prostować, ruszał moje sumienie… itd

Od tego by nas prostował jest Duch święty! To on daje nam natchnienia i porusza nasze serca do zmiany i prawdziwego pojmowania Bozego miłosierdzia! To On daje taki fajny niepokój, On daje światło na Ciebie i Twoją prawdę, że jesteś grzesznikiem!

Tak sobie Panie myślę, że ja tego nie kumam. Miłosierdzie dla mnie?! A jednak! Ale nie dlatego, ze kiedyś go raz wyznałem i się modlę a piję, palę i jest ok! Nie! Miłosierdzie jest dla mnie tylko i wyłącznie przez to, że padam na ryj! Przed tą miłością padam ze łzami i idę za natcnieniem Ducha Bożego by się nawrócić i odrzucić uczynki zła!

Dziękuję Ci Panie, że pokazujesz mi to, że jestem grzesznikiem, że niepokoisz mnie i moje sumienie. Jednak Twoja miłosć i wielkość pokazują mi drogę do wyzwolenia, drogę ku miłości doskonałej. Boże Ojcze! Przebacz mi te sytuacje kiedy grzech brałem za dobro. Boże Przebacz. Załuję. Załuję i przeklinam dzień, kiedy pierwszy raz zrobiłem…(nie musicie wiedzieć) Jak wielki jesteś Panie, że nadal masz ochotę, cierpliwość i miłość do marnotrawnego syna. Chce żyć pełnią a Ty mi ją Panie dajesz bo każdy dzień bez grzechu jest piękny!

Wojtek

 

 

8 Comments

  1. krok-w-chmurach

    Dobrze mi się czytało

    Dobrze mi się czytało Twoje "grzeszne" rozmyślanie. I nawet nie przeszkadzały mi ( chyba po raz pierwszy) nieparlamentarne słówka , bo świetnie oddały emocje 😉

    Piszesz: "Nie dasz rady iść bez grzechu dłużej niż miesiąc!" Chylę czoła, czyli jak mówią ci bardziej wyrafinowani: chapeu bas! Miesiąc? To świetny wynik. Jak się człowiek sobie przyjrzy dokladniej, to zauważy, że  długość stanu bezgrzeszności liczy się sekundach. A to dopiero pokazuje ogrom Bożego Miłosierdzia.

     

     
    Odpowiedz
  2. modem1990

    Dziękuję 🙂 Tym razem

    Dziękuję 🙂 Tym razem starałem być roztropniejszym w słowach

    Ja liczę to w milisekundach… Nie no nie przesadzajmy. Chyba na tym to polega by nie grzeszyć nie!? Nawrócenie to odwrócenie się od grzechu. Więc dąże by trwać jak najdłużej w łasce lecz stojący musi mieć się na baczności by nie upasć parafrazując św Pawła

    Także czas jest różny… Grunt, że zawsze jest nadzieja i moność powrotu 🙂

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Prawdziwa męka i utrapienie człowieka.

    Dlaczego Pan Wojtek, ani ja, czy inna istota ludzka nie może pomóc sama sobie?…

    Prawdziwą męką i utrapieniem człowieka nie tylko bezbożnego albo uporczywie, bądź nagminnie trwającego w błędzie – wielkim grzechu tj. świadomie i dobrowolnie oddalonego, od Boga i wspólnoty Jego Kościoła, a jednocześnie dokuczliwie zniewolonego, czy znacząco zdezorientowanego i zagubionego w życiu doczesnym (codziennym) – staje się bezradność i własna bezsilność – to, że nie może pomóc samemu sobie.

    Stan lenistwa, także intelektualnego, oraz zniewolenia grzechem i poczucia winy – wyrzuty sumienia powodują m.in. uczucie zagrożenia i totalny lęk, a uporczywe myśli i w/w odczucia wywołują chaos egzystencjalny.

    Jednak konieczna dobra wola, w tym pracowitość i dostateczna świadomość groźnej i rozpaczliwej sytuacji, także poczucie lęku i samoudręka, a przede wszystkim Jego miłość, czy miłosierdzie i otrzymana łaska wiary – ufność Bogu może nas skłonić, do ucieczki ku najwyższemu doświadczeniu Jego miłości, wręcz "wpędzić w przestrzeń bez wyjścia".

    Wówczas w/w doznania i uczucia, także nicości i świadomość własnej małości, znikomości – powodują w umyśle, secu i duszy w/w chaos – wynikający z braku punktu odniesienia tzn. stan owej bezradności i bezsilności, a nawet desperacji, rozpaczy i beznadzieji, który osobom aż tak doświadczanym i wybranym pozwala resztakami sił rzucić się w ramiona Boga, zaufać i oddać się w Jego opiekę.

    W ten sposób doznania destrukcyjne, negatywne mogą z woli Pana Boga i chyba za wstawiennictwem osób świętych, czy ludzi prawych idobrej woli – przekształcić się w coś absolutnie pozytywnego m.in. wyzwalającego, wzmacniającego, krzepiącego i budującego (ubogacającego) tj. autentyczne doznanie Jego miłości, czy miłosierdzia – obecności i bliskości Boga Trójjedynego.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. modem1990

    Panie Zbigniewie

    Dokładnie!!

    Ja właśnie kiedy poznałem jaki to beznadziejny jestem itd wtedy się nawróciłem. Prawda jest jedna potrzebujemy Boga i jego miłosierdzia. Sami jestem NICZYM !!! Nie istnieje. Moje istnienie bez Niego jest bezsensem.

     
    Odpowiedz
  5. ostatni

    czemu piszesz o mnie?

     Wojtek dlaczego opisujesz moją droge przez życie? – to żart ale i prawda , mam to samo ,ale wiesz co , znalazłem pocieszenie w słowach św. Pawła – " jeżeli czynię to czego nie chcę ,czynię to już nie ja ,ale grzech ,który mieszka we mnie…" św. Paweł miał to samo, pisał o tym że jest cierń wbity w Jego ciało ,że diabeł przychodzi i policzkuje Go (ap.Pawła) i że prosił Boga wielokrotnie aby on (diabeł ) odstąpił ,ale Bóg odpowiedział – dość że masz łaskę moją…

    piszę z pamięci ,ale mniejwięcej tak to było, najwłaściwsze miejsce chrześcijanina jest przed Bożym lustrem, – wiesz kiedy człowiek jest najbliżej Boga? – kiedy widzi swoje grzechy ,a widzi dlatego że swiatło obecności Bożej oświetla go, im dalej od Boga tym mniej światła i mniej widać na sobie a więcej na innych.

    Kończę dzień przepraszając Boga i dziękując tak samo zaczynam , ale u spowiedzi nie byłem ze 13-lat a u prawdziwej spowiedzi ok 28. Nie wiem ,nie czuje potrzeby usłyszeć rozgrzeszenia choć nie podważam jego potrzeby, ale coraz bardziej czuję potrzebę wyznania grzechów nie tylko Bogu.

    Dzięki Wojtek za ten odważny ,tekst i cisze sie że spotykam ludzi,którzy są blisko Boga.

     
    Odpowiedz
  6. modem1990

    ostatni

    zgadzam się co do ap. Pawła… wszak łaska doskonali się w słabości czy jakoś tak…!

    No tak, im bliżej Boga jesteśmy tym bardziej czujemy sie niegodni… Ale wtedy jesteśmy blisko Niego, bo to właśnie jego światło nas oświeca i widzimy te nasze chaniebne czyny… 
    A wtedy gdy daleko to przyjmujemy postawę typu nie zabiłem, nie ukradłem itd itd… A ten Kowalki to to czy siamto…
    Wiesz co ja sam się bałem swojej szczerej spowiedzi, do której poszedłem po 5 latach (3 lata gimnazjum i 2 liceum) kiedy się oddaliłem od Boga i Kościoła, bałem sie ale mój strach był powodowany tym, że wcześniej gadałem na spowiedzi głupoty i tylko myślałem, żeby to za dużo nie powiedzieć bo coś tam… głównie to chodziło o wstyd itd. Gdy poszedłem do szczerej spowiedzi zrodziło sie takie WOW to jest to, czego mi potrzeba! Ale musi to być szczere.
    Drugie to dobry spowiednik módl się o niego… Czyń jak Ci podpowiada serducho!! W sercu działa Duch Święty!! Nie wolno nam zatrzymywać Bozych natchnień Ducha… Radzę to zrobić ale spokojnie nie na siłę ale radzę się wyspowiadać… Najwyżej się nie uda i możesz po mnie wywalić pomyje. Lecz tak nie będzie :).

    Pamiętaj, że spowiedź to nie rozmowa na kozetce tylko nawrócenie! W spowiedzi chodzi o nawrócenie, trzeba podjąć zmianę. Nie od razu to musi być coś wielkiego ale mała rzecz! Mała ale żeby była!

    Życzę wszystkiego co najlepsze!!

    Niech Bóg Ci błogosławi!

     
    Odpowiedz
  7. ostatni

    Tego właśnie….

     …..się boje , boję sie ludzi ,którzy pełnią urząd , a nie powołanie.

    pamiętam moją pierwszą i jedyną prawdziwą spowiedź – było to kilka dni przed przyjęciem, tyle lat temu ale pamiętam jakby wczoraj, majowy poranek,w kościele było chłodno i cicho , były dwie kolejki ,dwuch księzy spowiadało wszystkie trzecie klasy z naszej podstawówki, stałem w kolejce i się bałem, powtarzałem w pamięci regółkę i wszystkie grzechy.

    przyszła moja kolej ksiądz zapukał ,klęknołem i wszystko poszło prawidłowo. Nie pamiętam "pokuty" ,ale pamiętam ten moment gdy wyszedłem z kościoła-było ciepło,słonecznie,tak bardzo świerze powietrze (tak jakośdziwnie lekko oddychalo mi sie),nie wiem jak to możliwe ,ale nie miałem wiedzy teologicznej , nikt nigdy nie mówił mi że spowiedź może mieć wpływ fizyczny na człowieka-czułem się lekki i radosny wewnątrz. jak nigdy wcześniej

    Wiem że opisuję 9-letnie dziecko ,ale właśnie tak sie czułem i może dlatego tak utkwiło mi w pamięci to wydarzenie. Dziś wiem że to był Duch święty ,wiele lat wpajano mi że spowiedź to bzdeta,ale to co wtedy przeżyłem nie da się wymazać z pamięci – to jest świadectwo to był Duch św,który wlał uczucie lekkości i radości w małe dziecko. Chciałbym doświadczyć tego jeszcze raz.

    dzięki Wojtek za dobre słowo.

    pozdrawiam. 

     
    Odpowiedz
  8. modem1990

    Z tym, że

    odczucie jest takie samo nie ważne czy ma się 9, 20, 40,60 lat odczucia są takie same. Ja mam 22 lata i spowiadam się jak małe dziecko, które przytulone pocieszone, w jakimś sensie zrehabilitowane uśmiecha sie od ucha do ucha i skacze z radości.

    O to też chyba w tym chodzi by być przed Bogiem jak dziecko…!

    Ci ludzie, którzy mówią o spowiedzi, że to bzdeta, stres i nic więcej. Stwierdzam to tak! Gdy sie spowiadali nie robili tego szczerze! Stresowali sie tym czego nie mówić i tak im zostało…
    Fakt mógłbyć też zły spowiednik ale nawet kurde jak trafisz na kiepskiego lekarza (w tym kraju oto nietrudno) no to nie przestajesz się leczyć a idziesz do następnego.
    Znam mnóstwo lekarzy co są nimi z zawodu ale też znam tych kilku z powołaniem. Tak samo jest z księżmi…
    Łatwiej jest pokazać tego złego księdza niż dobrego.
    Druga istotna sprawa to to, że nawet jeśli ksiądz jest do kitu i spowiada to jeśli z Twojej strony wszystko jest ok, to będziesz czuł to samo!! Sakrament nadal działa, nie zależy on od sprawującego go…

    Bądź zdrów :)!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code