,

Kościelne media nie dla Kościoła

Wśród wielu komentarzy dotyczących burzy wokół problemu pedofilii w Kościele pojawiły się też zarzuty wobec mediów kościelnych. Po pierwsze były w defensywie informowania o tego typu przypadkach nadużyć (większość tych bolesnych historii opowiedziały media świeckie, przez co zarzuca im się wrogość wobec Kościoła). Po drugie nie potrafią odnaleźć się w obecnej sytuacji codziennych konferencji hierarchów, oświadczeń kurii, komentarzy duchownych. Przypuszczam, że w mniejszym stopniu wynika to z obawy przed właścicielem danego medium, czyli diecezji lub jakiegoś zakonu. Głównym problem mediów kościelnych jest niedocenianie ich znaczenia, nietraktowanie poważnie.

I nie wiem, czy świeckie media uwodzą kościelny mainstream wielomilionowymi widowniami i audytoriami albo wysokonakładowymi tytułami drukowanymi, czy raczej kościelne odstraszają logiką „przekonywania przekonanych”. Spotkałem się z rozmówcami, którzy występują i w jednych mediach, i w drugich, doskonale zdając sobie z tego sprawę, do kogo kierują swój przekaz, co warunkuje ich język, dobór argumentów itp. Ale to zdecydowana mniejszość.

Sam często tracę poczucie misji swojej pracy, gdy rozmawiam ze znajomymi duchownymi, którzy dopytują o jakieś wydarzenia, inicjatywy, komentarze wyczytane w Gazecie Wyborczej albo Onecie. Wtedy z politowaniem mówię: „Pisałem już o tym miesiąc temu”… Przykre dla mnie jako dziennikarza jest też słyszeć ciągłe odmowy udzielenia wywiadu, tłumaczone brakiem czasu i nawałem obowiązków, gdy to samo nazwisko tego samego dnia widzi się w „Kropce nad i” czy słyszy w RMF-ie. Mam świadomość zasięgu i znaczenia mediów, dla których pracuję. No ale czy nie lepiej, zamiast tłumaczyć się wizytacją kanoniczą, powiedzieć, że dostało się zaproszenie od Moniki Olejnik? Potraktowałbym to jako większe dobro dla Kościoła i nawet zachęcił do wykorzystywania takich możliwości.

O wiele bardziej poczucie misji tracę wtedy, gdy już zdołam umówić się na wywiad z VIP-em, a później nikt tego nie czyta. I nie chodzi przecież o to, że Radzyński jest czołowym kościelnym dziennikarzem, którego wszyscy dookoła powinni czytać. Ale gdy słyszę mojego metropolitę, który w RMF-ie w weekend mówił m.in.: „W tym roku mamy o 100 kleryków więcej niż w zeszłym roku. Seminaria wcale nie pustoszeją”, to ręce od klawiatury odpadają, bo parę dni wcześniej rektor krakowskiego seminarium (które leży parę kroków od kurii) powiedział, że w tym roku jest o 70 mniej kleryków niż w ubiegłym. No i jasne, że sprawa dotyka mnie szczególnie, bo to ja ten wywiad przeprowadziłem, ale trudno nie dostrzegać w tym szerszego problemu, bo przecież „kościelno-medialnych” grzechów duchownym można wypomnieć znacznie więcej.

Powinienem na koniec postulować jakieś zmiany w podejściu duchownych do mediów kościelnych, ale zacznę od siebie i w pracy będę liczył na satysfakcję wieczną, a nie ziemską…

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code