, , ,

Konsument, czyli człowiek śliniący się

Aktualny kryzys gospodarczy jest zapaścią kultury konsumenckiej. Źródeł kryzysu należy szukać nie tyle w ekonomi – choć jest ona ważna – ile głębiej: w sferze postaw i wartości człowieka Zachodu. Zajmę się analizą mentalności konsumenckiej, w której dostrzegam istotne źródło nie tylko obecnego kryzysu, ale degeneracji zachodniego świata. W naszym świecie niewielu już jest ludzi, którzy walczą o przetrwanie, większość walczy o coraz wyższy poziom konsumowania i dobrostanu. Dlatego skupię się na tej kategorii konsumentów: dla konsumentów ubogich dobrobytem jest samo przetrwanie.

Konsument to ktoś, dla kogo życie to przede wszystkim walka o przetrwanie i dobrobyt. Podstawową relacją konsumenta, łączącą go ze światem, jest relacja nabywania i korzystania. Konsument staje się kimś, gdy pochłania dobra i usługi. Czym więcej ich pochłania, tym bardziej jest kimś. Konsument pracuje, czyli zarabia pieniądze, by móc konsumować. Praca i konsumpcja to dwie strony tego samego procesu. Ponieważ w istocie przetrwanie i dobrobyt cielesno-psychiczny są najważniejszymi dobrami dla konsumenta, dbaniu o te dobra poświęca swoje życie. Konsument nie potrafi rozpoznać innych wartości samych w sobie: prawdy, dobra, piękna, Boga. Dla konsumenta wszystko jest przedmiotem konsumpcji i służy jemu. Jego największym metafizycznym lękiem jest obniżenie poziomu konsumpcji, które jest dla niego ograniczeniem lub utratą człowieczeństwa. Konsument, który musi ograniczyć konsumpcję, popada w depresję i traci szacunek do siebie, a dla innych staje się ubogim, czyli nikim.

Wartości duchowe są takim samym przedmiotem kupna czy użycia jak inne: konsument kupuje obrzęd ślubny w kościele, rekolekcje w modnym ośrodku medytacji, książkę o wpływie modlitwy na dobre samopoczucie lub skuteczniejszy biznes, posłucha modnego kaznodziei, poczyta interesujący artykuł, podyskutuje na ciekawym forum religijnym, itp. Religijny konsument to typowy kwietysta, dla którego Jezus i Ewangelia, duchowość to pokarm dla ekscytujących emocjonalnych łaskotek i poczucia własnej dobroci i pobożności. W chwili rzeczywistej próby konsument i religijny kwietysta okazuje się pięknoduchem, skoncentrowanym na dbaniu o dobre samopoczucie, niezdolnym do żadnego poświęcenia, odpowiedzialności i heroizmu. Konsumencka instrumentalizacja dóbr duchowych neutralizuje ich rzeczywistą wartość, degradując je do zakłamanej retoryki.

Dla konsumenta jedyną realnością jest jego dobre samopoczucie, które karmi również bogactwem wrażeń i treści konsumowanych z obszaru tzw. kultury wysokiej czy religii. W Polsce konsument w przeważającej mierze jest materialistą, czyli najchętniej konsumuje dobra materialne: jedzenie, trunki, ubrania, domy, samochody, meble, urządzenia techniczne, itp. Na konsumpcje dóbr intelektualnych i duchowych Polacy przeznaczają niewiele i w naszym kręgu kulturowym należymy do społeczeństw o najniższym poziomie korzystania z dóbr niematerialnych. W bogatszych krajach Zachodu konsumuje się przede wszystkim tzw. dobra symboliczne: edukację, podróże, galerie, filmy, książki, czasopisma, rozrywkę. Czyli społeczeństwa bogatsze głównie kupują cenne przeżycia, doświadczenia, rozrywkę, wiedzę, spełnienie.

Kultura konsumencka, kreowana przez biznes i utylitarno-liberalne ideologie, zwraca się do niskich i najniższych potrzeb człowieka: zmysłowej przyjemności, próżności, bezpieczeństwa. Reklama na usługach biznesu podnieca te potrzeby do granic perwersji. Kluczową rolę w nęceniu konsumenta odgrywają skojarzenia seksualne. Kultura konsumencka ocieka seksem: każda czynność ma zbliżyć konsumenta do orgazmu. Konsument ma być zwierzęciem śliniącym się i zdziecinniałym. Nieustannie. Konsument jest istotą chciwą i egoistyczną. Ma myśleć tylko o sobie. Jeśli o innych, choćby bliskich, to jakby o przedłużeniu siebie. Inni: np. dzieci są dla konsumenta cennym dobrem, służącym osobistemu zaspokojeniu i szczęściu. Egoizm, przyjemność seksualna, chciwość, zachłanność to podstawa etyki konsumenta. W wersji subtelniejszej i wysublimowanej to etyka atrakcyjnych przeżyć, również artystycznych, intelektualnych i duchowych. Sublimacja konsumpcji zasadniczo nie zmienia jej egoistycznego i przeżyciowego charakteru: zmienia się jedynie rodzaj łaskotek.

Konsument jest kimś radykalnie nieodpowiedzialnym. Ponieważ jest skrajnym egoistą, dbającym o własny dobrobyt, nie interesuje się dobrem wspólnym i nie czuje się za nie moralnie odpowiedzialny. Konsument chętnie korzysta z dobra wspólnego: wykorzystuje wszelkie okazje, by nabyć coś tanio lub skorzystać z czegoś za darmo. I nigdy nie czuje się odpowiedzialny. Przeciwnie: uważa, że wszystko mu się należy i reaguje agresją na odwołanie się do odpowiedzialności za dobro wspólne, z którego korzysta. Konsument nie zna pojęcia powinności i obligacji, ale jedynie praw i roszczeń. Konsument nie wie, jak tworzona jest prawdziwa kultura i dzięki czemu istnieje przestrzeń wspólnego dobra. I nie chce tego wiedzieć, bo nie leży to w jego interesie. Konsument jest człowiekiem użycia, nie zaś odpowiedzialnego tworzenia. Bierze wszystko na kredyt. I żyje marzeniem, by nigdy nie musiał go spłacić.

Prawdziwe wartości, takie jak: poświęcenie, miłość, odwaga, bezinteresowność, odpowiedzialność za dobro wspólne są nieznane konsumentowi. Wszystkie postawy konsument interpretuje w kluczu zaspokajania egoistycznych potrzeb. I tak: dla konsumenta święty to ktoś, kto ma potrzebę Boga i religii, i dlatego potrafi się poświęcać, ale w istocie czyni to dla siebie, bo ma z tego przyjemność, choćby nieco masochistyczną. Ale te potrzeby i poświęcenia nie różnią się jakościowo od potrzeb próżnej kobiety, która, by wyglądać jak Barbie, zniesie męki odchudzania, chodzenia na szpilkach, depilacji, itd. Świat konsumenta jest płaski i banalny. Wszystko służy cielesno-psychicznemu dobrostanowi. Wartości, których podjęcie zagrażałoby temu absolutowi są niepodejmowane albo instrumentalizowane i deprecjonowane.

Konsument tylko w jednej sprawie jest gorliwy: dbaniu o własny interes. Dla tej sprawy niekiedy gotów jest do cnót nieomal heroicznych: dać się stratować przed marketem z darmową promocją; zabiegać o adopcję egzotycznych dzieci, by poczuć się matką; pojechać w daleką pielgrzymkę, by dodać do kolekcji przeżyć nowe sanktuarium, itp. Relacje małżeńskie dla konsumenta to kontrakt dwóch egoizmów, negocjujących rachunek zysków i strat wspólnego bycia. Aby zadbać o własny interes, konsument zdolny jest do wszelkich niemoralnych czynów: kłamstwa, krętactwa, kradzieży, korupcji, wyłudzeń, fałszerstwa, manipulacji, wykorzystywania. Zwykle nie łamie prawa, bo się wstydzi infamii i boi więzienia. Konsument jest człowiekiem w istocie amoralnym i bez sumienia (lub z jego szczątakimi), ale lubi się szczycić, że jest lepszy od innych, a na pewno taki się czuje. Główną produkcją własną konsumenta jest obłuda i hipokryzja, którymi karmi siebie i innych.

Konsument żyje w głębokiej hipokryzji, zakłamaniu i braku samoświadomości. W głębi szczątków swej duszy domyśla się, że życie, które wiedzie, jest żałosne, ale nie znajduje w sobie dość siły moralnej i duchowej, by to zmienić. Wszędzie widzi podobnych do siebie ludzi. Zwykle myśli, że on jako konsument jest jedyną możliwą formą człowieka i nie domyśla się, że to jedynie mutacja głęboko zdegenerowana. Bezmyślność konsumenta oznacza też, że nie jest on zdolny do refleksji wykraczającej poza własny interes. Nie rozumie, że żyje w epoce, której kształt jest złożoną syntezą historycznych i mentalnych zmian. Bezmyślny konsument żyje codziennością: nie wie, skąd się wziął i jaka będzie przyszłość. Jest niezdolny do rozwoju swojego człowieczeństwa poza logiką konsumpcji. 

Obecny kryzys ekonomiczny ujawnia degenerację fundamentów konsumenckiej kultury. Nie można bezkarnie pogrążać się w amoralnym egoizmie, hedonizmie i braku odpowiedzialności. Nie można bezkarnie pozwalać się karmić biznesowi i reklamowymi odwołaniami do naszych potrzeb seksualnych, chciwości i zachłanności. Nie można bezkarnie zinstrumentalizować i poddawać władzy brzucha i próżności tego, co dobre i święte: miłości, piękna, prawdy i Boga. Cywilizacja, której członkowie na co dzień nie żyją poświęceniem, odpowiedzialnością i służbą wobec tego, co przekracza ich osobiste interesy i niskie potrzeby, upada. To nie amerykańscy bankierzy są winni kryzysu ani wielki biznes. My wszyscy wpędzamy świat w kryzys, każdy na własną miarę moralnych i duchowych zaniechań, niekoniecznie świadomie złych czynów. 

Nie wiemy, jakie są granice wytrzymałości cywilizacji i ekonomii, budowanej na rozbudzaniu w ludziach najniższych instynktów. Nie wiemy, jak duże są kontrkulturowe zasoby moralne społeczeństw Zachodu, które utrzymują jeszcze naszą cywilizację w istnieniu. Logika biznesu i liberalnych ideologii, absolutyzujących wolność człowieka, nie znają granicy i krańcem ich rozwoju – jeśli nie zostanie powstrzymany – jest upadek cywilizacji Zachodu, a być może ludzkości. Bez zmiany swojego ekonomicznego i cywilizacyjnego paradygmatu, w którego zakres wchodzi też określona koncepcja szczęścia, oparta na maksymalizacji przeżyć zmysłowych i psychicznych, Zachód nie przetrwa. Nie wiem, czy zmiana paradygmatu obejdzie się bez katastrofy: zwykle dopiero upadek cywilizacji zmienia paradygmat ładu dla związanych z nią społeczeństw. Jesteśmy cywilizacją narkomanów, którzy nie mogą żyć bez zwiększania dawki konsumpcyjnych podniet. A biznes pełni rolę dealerów, którzy nie powstrzymają się przed żadnym krokiem, by czerpać intratne zyski z dostarczania towaru.

Współczesny człowiek Zachodu, czyli ja i ty, jest spychany do poniżającej kondycji konsumenta. Wielu z nas nie wyobraża sobie innego życia albo nie ma świadomości, że żyje poniżej ludzkiego godności i możliwości. Tęsknimy jednak za czymś innym dla siebie i tych, których kochamy. Konsument jest figurą banalną i żałosną, ale ponieważ jest człowiekiem, może stać się postacią tragiczną, gdy w sanktuarium sumienia rozpozna swój upadek i poniżenie.

  

[video:http://www.youtube.com/watch?v=JOlbHqJF-lA]

Konsument, czyli człowiek śliniący się, cz. I – nagranie wideo

[video:http://www.youtube.com/watch?v=9hPhFoaa1k4]

Konsument, czyli człowiek śliniący się, cz. II – nagranie wideo

Moje blogi na video w YouTube  


 

8 Comments

  1. ahasver

    Trochę zbyt radykalnie…

    Andrzeju, a czy harmonię w życiu, spokój, dobre relacje z innymi ludźmi, radość życia, przyjemność w spożywaniu pysznych potraw i zachwyt nad techniką też negujesz? To znaczy, że mamy się biczować po plecach, aby dostąpić zbawienia? Przecież powyżej przedstawiłeś jakąś skrajną negację materii w ogóle… To po co są zmysły? Nie lepiej od razu popełnić samobójstwo? Przecież Chrystus ponoć odkupił świat dla człowieka…   

    "Logika liberalnych ideologii absolutyzujących wolność człowieka" ?! – Możesz doprecyzować? Przecież jedyne, co nam pozostaje, to wolność… Wolność nie jest dowolnością. Rozumna wolność może być wolnością absolutną, bowiem tylko wówczas jest wolnością. Jak wyobrażasz sobie wolność? 

    Lubisz jeździć na rowerze. A ja lubię jeździć samochodem 300km/h po niemieckich autostradach (choć auta już nie posiadam). W wakacje też będę jeździł na rowerze. Mam nadzieję, że razem pojeździmy sobie trochę dookoła Kasinki. Po co? Dla modlitwy, medytacji, skupienia? Nie popadalibyśmy w jakąś zakonniczą paranoję?

    A piękne dziewczyny? – Podniecają mnie, szaleję za nimi. Mam się wykastrować dla zbawienia?

    Kurcze, widzisz, nie rozumiem Cię do końca, Andrzeju. Uważam, że zmysłowość, rozkosz i wolność są wspaniałe i konieczne dla bycia człowiekiem, jeśli stanowią tylko środki do koncentracji umysłu, skupienia i wyciszenia, tzn. jeśli podporządkowujemy je egzystencji, a egzystencję – np. Bogu. Czy tkwię, Twoim zdaniem, w błędzie?

    Rozumiem Cię, kiedy piszesz o człowieku otępionym przez duchową pustkę wyzierającą z hipermarketów. Nienawidzę tzw. "kultury kupowania" – ty też nie. Ale czy uprawnia nas to do negacji konsumpcji w ogóle?

    Pozdrawiam serdecznie

     

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    tekst przypomina mi

    komunistyczne teksty na temat zgnilizny zachodniego kapitalizmu jakie spotykałam w latach szkolnych. Nie wiem czemu ale przypomina mi "Grona gniewu "  albo "Myszy i ludzie" J. Steinbecka. Dawno czytałam ale odczucia takie same…..

     

     
    Odpowiedz
  3. Malgorzata

    Uwaga porządkowa

    Do Andrzeja J.

    Powyższy artykuł może niewątpliwie wzbudzać emocje, ale nie jest to jeszcze powód, aby obrażać Autora. Co prawda zastępowanie rzeczowych argumentów obrażaniem rozmówcy jest ostatnio modne w publicznym dyskursie, ale w Tezeuszu nie zamierzamy akceptować tego sposobu wypowiedzi.

     
    Odpowiedz
  4. zibik

    Konsumpcjonizm !

    Konsumpcjonizm to nie tylko zaspakajanie koniecznych potrzeb, czy spełnianie marzeń i pragnień na miarę własnych portfeli, ale nadmierna konsumpcja tzw. "dóbr" materialnych i przesadne korzystanie z usług.

    To zbytnio, przesadne, ten nadmiar zawsze stanowiły i nadal stanowią problem i zagrożenie !

    Konsumpcja nadmierna i nieusprawiedliwiona rzeczywistymi potrzebami, oraz ludzka głupota, czyli niefrasobliwość, krótkowzroczność i zachłanność, ignorująca, lekceważąca nasilające się zagrożenia są  zjawiskiem nagannym i szkodliwym.

    A zatem grzechem powszednim, uporczywie i zbiorowo czynionym, wywołującym i powodującym m.in. ogromne szkody i straty ekologiczne, społeczne i indywidualne – coraz większy problem globalny

    Wskutek masowego przetwarzania surowców, pozyskiwanych z ograniczonych zasobów natury, w przedmioty użytkowe, a nawet szkodliwe i zbędne. Następuje powszechna degradacja naturalnego środowiska i stale nasila się zagrożenie, dla człowieka i całej planety.

    Zbiorowe uzależnienie nadmierną konsumpcją i wzrastająca potrzeba posiadania, zawładnęły naszą świadomością tak, że cele i aspiracje życiowe redukujemy, do stałego nabywania w nadmiarze nowych rzeczy i przedmiotów, oraz korzystania nazbyt wielu oferowanych usług.

    Przedmioty i rzeczy, które kupujemy, gromadzimy i posiadamy,  w końcu zaczynają przytłaczać i pochłaniać nas !

    Konsumpcjonizm, bez nadmiernej konsumpcji jest zjawiskiem pożądanym, użytecznym i potrzebnym, bo  dynamizuje rozwój gospodarczy i zapewnia postęp cywilizacyjny.

     

     
    Odpowiedz
  5. Andrzej

    Wciąż żyjemy w jaskini Platona

    Bartoszu! 

    Dziękuję za komentarz. Świetnie, że się oburzasz i tekst porusza Cię. Spróbuję wpierw wyjaśnić pewne nieporozumienie związane z Twoim odczytaniem tekstu, a następnie odpowiedzieć na Twoje zastrzeżenia.

    1. Kwestia metodologiczna. Przeoczyłeś fakt, że ja podaje własną definicję konsumenta: „Konsument to ktoś, dla kogo życie to przede wszystkim walka o przetrwanie i dobrobyt” (w rozwinięciu cielesno-psychiczny dobrostan). I dalej rozwijam jego charakterystykę. Tak zdefiniowany konsument jest pewnym modelem teoretycznym, czerpiącym oczywiście swą treść z realiów, ale jednak modelem. Takiego metodologicznego zabiegu dokonuje wielu filozofów, m.in. Hannah Arendt w „Kondycji człowieka”, gdy wyodrębnia homo laborans.

     Tenże modelowy konsument jest jednocześnie jednym z wymiarów każdego człowieka współczesnego Zachodu. Czyli realny człowiek to też obywatel, rodzic, mężczyzna, uczony, itd. I dopiero cała ta dynamika wymiarów człowieka składa się na jego realność. Natomiast, jest prawdą, że ja zakładam, iż wymiar „konsument” jest dominującym w człowieku współczesnym i logika konsumeryzmu zdominowuje inne wymiary ludzkiej aktywności i aksjologii.

    2. Nie odrzucam konsumpcji i zmysłowości człowieka jako takiej: nie wiem, gdzie się tego dopatrzyłeś? Ja ujawniam, co się dzieje z aksjologią człowieka, dla którego konsumpcja i dobrobyt cielesno-psychiczny są głównym życiowym celem.

    3. Nie wierzę w wolność absolutną, bo człowiek jest istotą nie-absolutną: śmiertelną, cierpiącą, niesamodzielną bytowo, niestwarzającą siebie. A roszczenia do wolności absolutnej, nawet jeśli nazywasz ją rozumną (nie precyzujesz co to znaczy?) uważam za błąd antropologiczny i źródło zła etycznego, które może prowadzić – i zwykle prowadzi – do katastrofy człowieka jako istoty moralnej. Wolność jest podrzędna w stosunku do innych dóbr takich jak prawda, dobro, miłość, rozumność. Choć oczywiście każde z tych dóbr staje się w pełni ludzkie, jeśli jest urzeczywistniane świadomie i jako wolny akt człowieka.

    4. Uważam też kulturę konsumencką, tak zdefiniowaną przeze mnie, jako najgłębsze źródło hipokryzji i zakłamania współczesnego człowieka. Jeśli porównuję konsumenta do narkomana czynię to celowo: ten rodzaj konsumenckiego życia jest głęboko uzależniający i są to też działania świadome biznesu i ideologii służących napędzaniu popytu. Dlatego używam mocnej retoryki demaskacji, bo idzie  o "być albo nie być "człowieka jako istoty moralnej i przetrwanie Zachodu. To jest ten rodzaj prawdy, której współczesny człowiek nie chce słyszeć o sobie. Pamiętaj, że to co w danej kulturze najprawdziwsze, istotne i negatywne moralnie zwykle bywa najsilniej zakłamywane i odrzucane. Wiedział o tym bardzo dobrze Twój mistrz: Nietzsche.

    Beniamin Barber w tekście, który opublikowałem na Blogach, przedstawia tę samą tezą co ja: obecny kryzys jest rezultatem zapaści kultury konsumenckiej i liberalnej ideologii wolnego rynku. Barber pisze o tym w innym celu i kontekście, ale jego rozumienie i krytyka konsumeryzmu są identyczne. Prawdziwy dramatyzm i rozstrzygającą stawkę obecnego kryzysu – który jest jedynie symptomem zapaści moralnej tkanki kultury Zachodu – dostrzega niewielu myślicieli. Większość polityków, ludzie biznesu, teoretyków społecznych i tzw. zwykłych ludzi nie ma pojęcia co naprawdę się dzieje. Dlatego też bez inspiracji wielkich myślicieli i zderzenia się z wyzwaniami kryzysu nie byliby w stanie próbować zmienić paradygmatu cywilizacyjnego, ani nawet zrozumieć istoty kryzysu cywilizacyjnego Zachodu.

    Wciąż żyjemy w jaskini Platona: kajdaniarze biorący złudzenia za prawdę, skłonni zabić każdego, kto wraca z krainy Słońca. Od Ciebie, Bartku, zależy czy chcesz oglądać cienie rzeczy, czy rzeczywistość w świetle prawdy. To długa, ciernista droga.  Droga nielicznych.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej 

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    “Kłóćmy” się!

    O.K., przemyślę Twoje wskazówki, Andrzeju, dzięki za odpowiedź.

    Ale dlaczego miałbym się oburzać? Przecież idziemy ku prawdzie i uczymy się wszyscy, całe życie. Rozmowa i pomaganie sobie nie polega na całkowitej zgodzie. Wtedy stalibyśmy w miejscu .

    "Kłóćmy" się!

     
    Odpowiedz
  7. makmaf

    W kryzysie przez chciwość, spekulacjie

    Przyczyną  kryzysu bardziej od ultra konsumpcji jaka przedstawia Andrzej według mnie jest chciwość i spekulacja. Jeszcze niedawno na Wall Street inwestorom przyświecało hasło chciwość jest dobra. Akcje spółek giełdowych szybowały do góry tworzac bańke spekulacyjną. W Polsce można podac kilka spółek giełdowych, które potrafiły w przeciągu dwóch lat podrożeć nawet do 200 razy po czym sie gwałtownie osunąć w dół. Jedni zarobili inni musieli stracić. Trudno mówic o jakimś podłożu ekonomicznym w tych przypadkach.

    Poza tym z nieruchomości zrobiono towar spekulacyjny. W Polsce głód mieszkaniowy jaki określa sie na poziomie 2 do 3 mln mieszkań winduje 1 m2 do cen nie spotykanych ani w USA ani w Europie Zachodniej. Przyczyn jest wiele tj brak zagospodarowania przestrzennego w gminach.  Nie znam prezydenta jakiegokolwiek dużego miasta, który postanowił by wybudować całą dzielnice w swoim mieście o niskiej zabudowie gdzie powstały by nietylko mieszkania ale też place zabaw, szkoła, żłobek, uliczki z kanalizacją latarniami itp. Co ciekawe przed wojna powstawały takie dzielnice jak warszawski mokotów czy wrocławskie sępolno.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code