Kochaj wszystkich, ufaj niewielu, nie czyń krzywdy nikomu

 
Rozważanie na III Niedzielę Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg

Przeglądając temat tegorocznych rekolekcji adwentowych, postanowiłam skupić się na praktycznym aspekcie przykazania miłości bliźniego.

Teoretycznie, o co chodzi, wie każdy, kto zagląda do kościoła albo na lekcje religii. Natomiast z praktyką jest przeważnie gorzej. I nie mówię tu o heroicznej miłości bliźniego, ale takiej zwyczajniejszej sympatyczności, uśmiechu, dobroci dla zwykłych ludzi. Jak to zrobić, aby traktować z szacunkiem, sympatią, wrażliwością, miłością tych, którzy są dookoła mnie?

Powiem tak: o własnych siłach nie da się tego osiągnąć, przynajmniej ja nie potrafię. Dopiero relacja z Bogiem uzdalnia do stopniowego uwalniania się od lęku o siebie i traktowania tych, którzy są dookoła, bez tego elektrycznego wyczekiwania – krótka chwila i już się kumuluje ładunek, więc będzie spięcie. Tu mam na myśli tych, z którymi nie potrafię się dogadać, których nie rozumiem, bo nadajemy na innych falach.

Powiem tak: choćbym sobie postanowiła, że będę miła, uprzejma, sympatyczna, to słowo, gest, mina z drugiej strony potrafi szybko zburzyć owe postanowienia. I zamiast być miła, to zaczynam „warczeć” albo nabieram powietrza w płuca i w duchu przyzywam Ducha Świętego, aby dodał cierpliwości, spokoju, pokory, rozumu.

Emocje – mocna rzecz, ciężko nad nimi zapanować, zwłaszcza gdy ktoś jest jak dynamit, co się podpala od iskry i wybucha. Nie wiem, czy wolę takich jak ogień, czy takich jak woda, którzy zbierają, zbierają, zbierają, a potem powódź trzy dni albo dłużej. Chyba wolę ogień…

Potrzeba daru rozumu, aby zapanować nad emocjami, aby oddzielić to, co nie jest nawet zamierzone z tej drugiej strony, tylko automatyczne, automatycznie nieprzyjemnie dla każdego, nie tylko dla mnie. Wyuczone przez otocznie, doświadczenie, środowisko.

Czasami potrafię odsiać to negatywne tło, odpowiedzieć spokojnie i w zasadzie już to przestawia rozmowę na inne tory. Jest takie powiedzenie: łagodnością można zdziałać wiele. [1]

Czasami reaguję zbyt instynktownie – za dużo impulsywności za mało ducha. Nie chcę powiedzieć, że instynkt jest zły, wiele razy ratuje nas od nieszczęścia, ale w kontaktach międzyludzkich warto przypomnieć sobie o darze rozumu, warto o ten dar prosić Ducha Świętego.

Kolejny problem – szufladkowanie. Na podstawie wcześniejszych doświadczeń nalepiam etykietki, opatruję instrukcją obsługi, wkładam do odpowiedniej szufladki i używam za każdym razem. Jeżeli w szufladzie są negatywne doświadczenia, to wiadomo, jak może się kończyć każdy kontakt.

A gdyby tak mieć taką cenną umiejętność wymazywania tego złego, co jest w szufladach? Nie do końca dobrze, bo wcześniejsze doświadczenia uczą, czego się spodziewać i wtedy nawet bez negatywnych emocji, o ile potrafię je oddzielić, ale z ostrożnością czekam, jak się rzeczy potoczą. Jeżeli czuję, że prowadzą w złą stronę, to stop. Mogę powtórzyć za Williamem Szekspirem:

„Kochaj wszystkich, ufaj niewielu, nie czyń krzywdy nikomu.” [2]

Ale za to każdy z nas może mieć taką białą kartę u Boga. Zawsze, gdy zechcę, mogę udać się do punktu utylizacji złych, negatywnych zachowań i uczynków. Gdy obiecam, że się poprawię, gdy przyznam, że tak, TO było złe, gdy poproszę o przebaczenie w sakramencie pojednania – otrzymuję białą kartę, Bóg skreśla zapis dłużny.

Jak to zrobić, aby nie zachowywać się jak wilk, wąż albo hiena w stosunku do innych ludzi? Ktoś mi nadepnie na ogon i od razu syk albo ukąszenie. Ktoś przekroczy pas ochronny dookoła mnie i od razu groźny pomruk.

W Piśmie Świętym jest piękny fragment z Izajasza:

„Wtedy wilk zamieszka z barankiem,

pantera z koźlęciem razem leżeć będą,

cielę i lew paść się będą społem

dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii.

Zła czynić nie będą ani zgubnie działać

całej świętej mej górze,

bo kraj się napełni znajomością Pana, …” Iz 11 6-9

To są charaktery ludzi [3]. I ci gwałtowni, i ci ulegli będą spokojnie razem żyć na świętej górze Pana, zła sobie nie czyniąc. Piękne, prawda? Wskazówka dla mnie: gdy wejdę na świętą górę Pana, gdy moja rodzina, moje otocznie napełni się znajomością Boga, to da się zrealizować przykazanie miłości bliźniego.

Bez Boga w sercu wszystkie moje piękne postanowienia nie będą nic warte. Namęczę się, zacisnę zęby, a i tak nie będzie we mnie spokoju i miłości do mojego bliźniego.

To wszystko jest takie proste i takie trudne zarazem. „Słowo Boga ma moc stwarzania w nas tego, co ogłasza” [4] – cytat z jednej z książeczek Mietka Wołoszyna TJ. Powiesiłam nad łóżkiem i czasami, gdy go przeczytam, to uświadamiam sobie, że to, co czytam w Piśmie Świętym, czas, który powierzam Bogu i tylko Bogu na modlitwie – te słowa i ten czas – przemieniają moje wnętrze i muszę przyznać, że widzę efekty.

Czy się nie wkurzam? Wkurzam się, ale rzadziej. Czy nie zapalam się gniewem? Zapalam, ale rzadziej i mniej intensywnie. Cóż, jest jeszcze wiele do zrobienia, ale mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze.

1. Fajny tekst o łagodności – http://www.lamand.pl/documents/Cnotywady/

2. Love all, trust a few, do wrong to none. / Kochaj wszystkich, ufaj niewielu, nie czyń krzywdy nikomu. Ze sztuki „All’s Well That Ends Well” („Wszystko dobre co się dobrze kończy”) Williama Shakespeare’a.

3. Inspiracją do utożsamienia charakterów ludzi z postaciami zwierząt było jedno z kazań o. Mietka Wołoszyna TJ www.mietek.com.pl

4. Ez 37, 1-14; Łk 1, 26-38

Zdjęcie ze strony: http://www.barnaba.alleluja.pl/archn.php?ro=2004&mi=12 

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

15_BBOGDANOWICZ.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code