Kielich Demonów i Kielich Pański

 

„Jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro”

I

Judasz i Kielich Demonów 

Jorge Louis Borges w opowiadaniu – eseju p t: „Trzy wersje Judasza” przedstawia wybieg, którym można by zadać kłam jednostronnym interpretacjom słów ewangelii o Kielichu Demonów i Kielichu Pańskim. Wyprzedza sławetną ostatnimi czasy opowieść o zaginionych apokryfach, koncentrując się wyłącznie na interpretacji dostępnych każdemu wersetów.

Rzecz tyczy pośrednio Kielicha Demonów i Kielicha Pańskiego; Niemożność spożywania z obu kielichów ulega dziwnej transformacji w chwilach, w których wraz z wczytywaniem się w interpretację czynu Judasza według heretyka Nilsa Runenberga, nabieramy przekonania o tym metafizycznym wymiarze zła, które, wpisując się w pewną Konieczność, przestaje stanowić odzwierciedlenie niskiej pokusy cechującej zbiorowisko ludzkie z jego skłonnością do linczowania kozłów ofiarnych lub przyjmowania ad hoc sądów wydanych przez zintytucjonalizowane autorytety.

Judasz wybrał Piekło. Zrobił to świadomie, jakby na złość pobożnym, acz bezmyślnym owieczkom. Potwierdził tym samym głębię przerażającą tych, którzy w Boskim Prawie odnajdują wyłącznie ukojenie, jakby zapominając o wymiarze lęku. Po śmierci Chrystusa na krzyżu, zstąpił Zbawiciel do Piekieł, skąd być może wyciągnął Judasza, potwierdzającego przez swoją decyzję nowotestamentowy porządek. Najpierw więc Judasz przechytrza nomos, moralność podporządkowaną prawu cesarskiemu i potwierdza paradoks Bogoczłowieczeństwa Chrystusa, i przezwyciężenia śmierci, afirmując pierwszeństwo prawa Boskiego przed ludzkim sądem etycznym, z jakąż łatwością dokonującego na Nim mentalnego linczu, a także ufność do Boga – pomimo jego nieokreśloności. Judasz nie był przecież głupcem, który przeciwstawiłby się Boskości. 

Po wtóre, spełniając boski plan odpuszczenia grzechu pierworodnego, pozwala wpuścić światło zbawienia w piekielne konsekwencje zdrady. Potwierdza obfitość Boskiego miłosierdzia (caritas). Spożywa więc Judasz z Kielicha Demonów. Samobójczy akt wieńczący ów teonomiczny spisek stanowi tym większą pokusę uczynienia z Judasza symbolicznej ofiary zlęknionych niezrozumiałej inności boskiego zamysłu.

Z Kielicha Demonów spożywa również czytelnik Borgesa, podążający za wysublimowaną argumentacją na sposób estetycznego zachwytu nad demonicznymi w konwencjonalnym ujęciu konkluzjami wywodu Runenberga przedstawionymi przez autora tak, że chciałoby się nasycić takową estetyką zła dla duchów wysokich, zła „zbawionego”. Niemożność spożywania z Kielicha Pańskiego i Kielicha Demonów pozostaje niemożliwością dla niezdolnych do przyjęcia brzemienia paradoksu, ciężaru boskiego światła zbyt przenikliwego, aby cesarskie prawo moralne mogło coś przy nim jeszcze znaczyć i zbyt intensywnego, aby przyjmować je jako możliwość.

Kto jednak wzorem Runenbergowskiego Judasza decyduje się na Piekło, ten przyjmuje teonomiczną możliwość planu zbawienia jako możliwość przerastającą jej rozumienie przez pryzmat prawa ludzi poszukujących starotestamentowej ofiary. Na tym polega nieodparty czar krętych i niebezpiecznych ścieżek, po których stąpają odważni, że w każdej chwili można osunąć się w otchłań. Nic jednak nie jest w stanie powstrzymać zdecydowanych, zwłaszcza przestrogi tych, którym Bóg niesie ukojenie. 

II

Wesele w Kanie i Kielich Pański

Wilhelm Fraenger, autor monografii poświęconej dziełu Hieronima Boscha, w analizie Wesela w Kanie, przykuwa uwagę do nieobecnego, zwróconego w kierunku niewidzialnego świata wzroku Pana Młodego, którego twarz wyraża nieugiętość względem tellurycznych zwyczajów, swoistej czarnej mszy, rytmem faz cielesnej przyrody podporządkowującej rytuał hedonistycznej rozpuście, z sakramentu czyniącej zaledwie pretekst do podążania za pałeczką – batutą hierofanta.

Zło, cielesne i puste, stanowi zdaniem Fraengera tło, dzięki któremu Prawo Boskie jaśnieje w tak dualnej naturze świata tym bardziej intensywnym blaskiem. Symbolicznie spożywający z Kielicha Pańskiego Pan Młody potwierdza nieobecność teonomicznej prawdy w świecie, w którym próbuje się korzystać z obu możliwości. Czy nieobecność ta, wyrażona w niezłomnej, nieporuszonej postawie nowożeńca oznacza niemożliwość, a Hieronim Bosch pozostaje katolickim moralizatorem, jak chciałaby większość historyków sztuki?

Intencji Mistrza już nie poznamy, niemniej możemy dokonać analizy fenomenu dzieł Boscha. Tym, co zwraca uwagę, jest symboliczna i strukturalna złożoność demonicznych przedstawień poszczególnych aspektów egzystencji człowieka, rozdartego między Piekłem i Niebem. Istoty święte, jaśniejące w tak przytłamszającej dominancie tła, choć stanowią przewodni wątek narracji, swą instancję ujawniają wyłącznie dzięki dualnej grze proporcji i dysproporcji świętości oraz grzechu.

Wnikliwość, z jaką Mistrz obrazuje teogoniczne rytuały religii synkretycznie wchłoniętych przez Chrześcijaństwo, bynajmniej nie każe przypisywać mu jednoznacznego potępienia choćby tej nabrzmiałej pustki, którą Malarz przedstawia za pomocą pustych skorup – choćby w tryptyku Niebo, Czyściec, Piekło lub truskawek; słodkiego, acz szybko więdnącego pozoru życia – w Ogrodzie Rozkoszy Ziemskich.

Zło w dziełach Boscha jest niepokojące – nawet w swojej komiczności i banalności niewiele ma wspólnego ze złem utworzonym przez ludzi, (a zwłaszcza przez protestantów, wobec symboli Piekła i Szatana wysuwających tezy o ich banalności, powierzchowności, a najlepiej – o nieistnieniu; cóż, niewygodne tematy najłatwiej usunąć) jako swoista negatywność złotego cielca, w którego zlękniony Boga lud pragnąłby wierzyć, lecz z przyczyny nieuświadomionego przemieszania ziemskiej moralności zakazu i nakazu (nomos) z Prawem Bożym (teonomos) odnajduje odpowiednie ujście dla swoich frustracji w możliwości dokonania linczu na zamienionym w kozła ofiarnego cielcu, którym stał się Diabeł.

Tymczasem zło na obrazach Hieronima z Hertogenbosch jest wodzącym na pokuszenie, estetycznym tłem świętości, wydobywanym nie z wykpiwanej ostatnimi czasy banalności braku dobra, lecz z głębi paradoksu, do którego prowadzi Boscha Boska Tajemnica zła, zderzająca się z ułomnością cesarskiego nomos. Niemożność spożywania z obu kielichów na raz ulega w Weselu w Kanie transformacji w Konieczność spożywania tej goryczy choćby przez zmierzenie się z jej tragicznym posmakiem, oddalającym od siebie banalność dobra rozsądzających moralizatorów.

Zbawczy promień emanujący tajemniczo ze wzroku wiernego Chrystusowi Pana Młodego, który jakby nie brał do siebie słów pokusy jednego z weselników, jego spojrzenie utkwione gdzieś w zaświatach, możemy zinterpretować jako wyzwanie, usiane hiobową udręką i poważnym, wisielczo-rozpustnym paradoksem postaci nieświętych, podobnych Judaszowi w wersji Nilsa Runenberga. Jeśli droga do celu jest jasna i chwalebna, lecz kręta i usiana przeszkodami, należy odrzucić moralne podszepty ludzi, poprzez ascezę i wyrzeczenie bądź rozchełstaną, kwietystyczną wieloznaczność dążyć do wyższej afirmacji.

Hieronim Bosch, Wesele w Kanie, ok. 1516, olej na drewnie, 93 x 72 cm.

http://www.youtube.com/watch?v=Sru69Xp4Fgs&feature=related

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code