Każdego ranka budzę się z pytaniem

Każdego ranka budzę się z pytaniem. O sens życia. Dlaczego wstaję? Dlaczego zasypiam? Dlaczego robię to i owo? Po co dążę do tego i tamtego? Dziwne. Przecież tyle już wiem, tyle przeczytałem, przemyślałem, przeżyłem. A pytanie nie ustaje, przeciwnie jakby narasta. Zawsze pytałem o sens życia, ale choć pytanie pozostawało takie samo, zmienia się jakby jego kontekst i – zawsze nieco mglista – treść sensu. Ostatnio wszystko, co robię, planuję, zamierzam relatywizuje pytanie o …wieczność. I to nie ja pytam. Coś we mnie pytam: a jak to się ma do wieczności? Piszę, czytam, kupuję meble, maluję ściany, prowadzę portal, rozmawiam z ludźmi, jem obiad, marzę, modlę się, i nic z tego nie daje mi pełnej odpowiedzi, nasycenia. Wciąż dręczy mnie jakiś niepokój, niedosyt, że to jeszcze nie to, że to za mało i nie tak. A przecież nie wiem, czym jest ta wieczność, poza tym, że jest nieskończoną bliskością z Miłością, a w Niej z każdym i wszystkim.

Pytanie o wieczność, podczas codziennych wstawań, zasypiań, zakupów, zamyśleń okazuje się być pytaniem o miłość, ale jakąś jakby inną niż dotąd. Miłość nieskończoną, szaloną, konkretną i totalną. Dalej, pytanie okazuje się tak naprawdę nie być pytaniem, ale jakimś niesprecyzowanym niedosytem kwestionującym i nie pozwalającym się zadowolić tym, co jest, a raczej co się wydarza. Ten niedosyt, niedostatek miłości, dręczący jako niesprcyzowane wyzwania do większego, nieskończonego dawania i kochania, dochodzi z samej głębi mojego osobowego bycia. Tutaj nie chodzi już o tę czy inną czynność, osobę, postawę, ale o mnie na dnie mego istnienia. Jakby samo moje istnienie wierciło się jak poczwarka motyla, pragnąca zrzucić martwą skorupę i pofrunąć pięknem w dal.

Ciekawe jest też to, że to niespokojne pytanie-wezwanie zastaje mnie w momencie życia, który można nazwać sytością i wielkim obdarowaniem: w krótkim czasie i w sposób całkowicie niezasłużony i bez wysiłku otrzymałem wszystko, o co ludzie nieraz trudzą się latami, niekiedy bezskutecznie. Czyli, czym większy dar, tym większe w nas odzywa się wezwania do darowania siebie innym. Wezwanie do życia logiką daru, jeszcze większą jej intensywnością, przychodzi całkowicie Spoza. Wystarczy tylko być otwartym i tej dziwnej pustki niedosytu nie zasypywać uciechami konsumowania i dogadzania sobie. Niedosyt jest wydarzeniem duchowym, który opacznie odczytany możne być jako wezwanie do zaspakajania własnej pychy i próżności, zachcianek ciała. A w swej istocie niedosyt i pustka są przecież wezwaniem do powierzenia się Miłości i stania się darem całkowitym. Poczwarka pragnie stać się motylem i mieć udział w Pięknie.

Wideo tekstu

Andrzej Miszk – Pozostałe blogi i teksty

Mój kanał filmowy w YouTube

 

21 Comments

  1. ahasver

    Ów niedostyt jest doznaniem

    Ów niedostyt jest doznaniem fundamentalnej treści naszego życia; Człowiek jest istotą rozdartą, emancją oddaloną od ideału, który tworzył, odgradzając się od świata. Ernst Cassirer w swoim przecudnym i prościutkim Eseju o Człowieku zawarł tezę, jakoby to przez niezadowolenia człowieka z egzystencji pośród świata przyrody zrodziła się intencja skierowana ku przyszłości, wyidealizowana przez człowieka, a powszechnie nazywana Bogiem, Transcendencją, Wyzwoleniem. Owa rozdartość człowieka pomiędzy takim symbolicznym światem a przyrodą sprawia, że człowiek może iść, transcendować. Nie istnieje możliwość wypełnienia poczucia licznych luk powstałych w wyniku kulturyzacji; człowiek transcenduje całe życie, przez cały czas będzie “poszukiwał sensu”. Poczucie włsenej pustki i bezsiły, doznanie konfrontacji z rzeczywistością, która milczy absurdalnym brakiem odpowiedzi, powierzenie swojego losowi powszechnej entropii są niejako warunkami do ujrzenia dziwnego światła, po którym człowiek się podnosi. I pytając, i błądząc zarazem, gdzieś jednak dąży.

     
    Odpowiedz
  2. ahasver

    Nie. Życie nie ma sensu.

    Nie. Życie nie ma sensu. Dlatego należy runąć wraz z kryształowymi zamkami wprost do przerębla, aby na chłodno odczuć, że trzeba żyć z poczuciem absurdu. Własnej ulotności, nieuchwytności, nie-tożsamości. Wtedy otwieramy oczy na życie, a nie efemeryczne nadbudowy.

     
    Odpowiedz
  3. zofia

    sens życia? ciągle

    sens życia? ciągle droga… z obranym azymutem, poznając siebie i szukając Boga, zawsze “na głodzie”, z nadzieją, że pełnia, miłość w naszym zasięgu i – co raz bliżej…

    “jest jak jest”

    to ukłon nie tylko w stronę sąsiedniego blogu Alicji i Ericha Frieda:)

     
    Odpowiedz
  4. ahasver

    Droga bez ciągłości, z

    Droga bez ciągłości, z azymutem zapadającym się w optyce człowieka niezdolnego do przyjęcia jakichkolwiek wytycznych, nihilizującego horyzonty jako miraże, bezbożnie i bez głodu, w wiekuistej pustce, bez nadzieji jako tworu iluzji i bez miłości jako wytranscendowanej mrzonki, coraz dalej, ku Otchłani. Lot Człowieka jest upadkiem. Celem jest entropia, w której grecki Logos milknie, pochłonięty przez ciemność.

    http://pl.youtube.com/watch?v=YPYo7mesrDI

    I właśnie wtedy rodzi się SENS ŻYCIA.

    http://pl.youtube.com/watch?v=cXNApZ2ALiQ

     
    Odpowiedz
  5. Halina

    Niektórzy ludzie żyją tak

    Niektórzy ludzie żyją tak jakby lubili samotne wędrowanie. Inni nazwą taki sposób życia ucieczką, bezsensowną tułaczką i szukają ostatecznych celów oraz solidnych( sprawdzonych) dróg do nich wiodących. Być może to kwestia osobowości, może wieku, kwestii wyboru: albo-albo. Można żyć estetycznie: chwilą, wyobraźnią ,nastrojami; wcześniej czy później chyba przyjdzie jednak melancholia. Można jednak żyć etycznie: według zadań i celów, a to one czynią z człowieka bohatera jego własnego życia; zwłaszcza wtedy, gdy zaczyna pojawiać się przed nami cel ostateczny, stykając nas z wiecznością, z Transcendencją:)
    Jednak to co najważniejsze, to w miarę możliwości być tolerancyjnym dla tych, co idą w stronę przeciwną.

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Faza estetyczna, etyczna i

    Faza estetyczna, etyczna i religijna; ten Kierkegaardański trójpodział nie jest już aktualny; estetyczna rozpacz po stwierdzeniu niemożliwości Powtórzenia nakazuje szukac piękna głębiej. Następuje faza etyczna. Prowadzi do odrzucenia blichtru i poszukiwania deontycznej podstawy praxis. I wtedy nadchodzi faza religijna, odnalezienie całości i sensu w Bogu. Z tym, że kategoryzowanie w ten sposób ustanawia pewne obszary psyche, rzekomo odpowiedzialne za owo mistyczne oświecenie. Faza religijna pod wpływem światła rozumu wykrusza sie jako tautologia wiecznie popełnianego przez człowieka błędu personifikacji własnej nierozumności. Pozostaje wówczas grzech -tak to Kierkegaard nazywa- rozpaczy. Chrześcijanizm nie pomoże człowiekowi powstać w samym sobie z takiej upadłości. Najwyżej nafaszeruje go doraźnością jakiegoś boskiego obrazu, najczęściej w instytucjonalnym, a na pewno w zintytucjonalizowanym (język jest instytucją) woalu. Dlatego dojście do siebie tkwi poza religijną fazą doznania prawdy życia. Pomoc drugiego człowieka jest zbrodnią na radości życia, którą można odnaleźć wyłącznie w samotności. Nie istnieją wspólne drogi. Wędrowanie ku odkryciu samego siebie nie jest radosnym współśpiewaniem na pielgzymkowym szlaku. Jeśli chcemy odnaleźć sens życia, pierwszym krokiem, który powinniśmy uczynić jest porzucenie wszelkiej wspólnoty, zwłaszcza wspólnoty wyznawania Boga. Samotność nie przeczy dialogowi.

     
    Odpowiedz
  7. Halina

    Trochę chyba się nie

    Trochę chyba się nie rozumiemy. Samotność uważam za dar najcenniejszy; ofiarowuje nam siebie samych, pozwala dobrnąć do siebie, polubić siebie, a w końcowym efekcie polubić ludzi. Nie istnieją wspólne drogi, w w sensie rozumienia życia jako osobistej podróży. Jednak w ogólniejszym rozumieniu, można wejść na wspólną drogę wyznaczoną przez nadrzędny cel( każdy jako indywidualna jednostka). Oczywiście z zachowaniem niezależności uczuciowej, która według mnie ma wartość najwyższą. Pozwala to na zachowanie pewnego dystansu uczuciowego w stosunku do innych; jest to sekret jak ich pokochać i zrozumieć:) Można być samodzielnym psychicznie w każdej grupie, nie szukać uznania u innych, posiadać własny styl komunikowania się( w zależności od potrzeb drugiej osoby), mieć własną siłę, własną energię, dzięki której można być pomocnym w stosunku do innych. Oczywiście jeżeli ktoś życzy sobie pomocy, a myślę, że każdy z nas jej potrzebuje; jesteśmy istotami społecznymi, stworzonymi do życia w grupie. Mam wiele etapów w życiu poza sobą; zwątpienia, pustka, samotnosć, to moi dobrzy “znajomi”. Jeśli jednak tego nie doświadczymy, nie jesteśmy tego świadomi, nigdy nie będziemy wolni. Nigdy nie będziemy żyć o własnych siłach. Etap, na którym osiąga się dojrzałość psychologiczną i duchową, przychodzi wtedy, kiedy wyzwalamy się z wpojonych nam przez innych, a nie istotnych potrzeb, z przywiązania emocjonalnego do innych, z pragnień, namietności. Jesteśmy jedyni i niepowtarzalni i nikt za nas życia nie przeżyje, a jak chcemy je przeżyć, to zależy tylko i wyłacznie od nas samych. Narzucanie komuś własnych wizji jest zbrodnią, pomoc chyba jednak nie.

     
    Odpowiedz
  8. Anonim

    Andrzeju -video
    Sprobuj

    Andrzeju -video
    Sprobuj zmieniac oswietlenie ( z lewej strony, z prawej, z gory lub od dołu,) a moze postac na tle migajacego płomienia swiec.Mozna tez sprobowac lekko zmienic kolor oswietlenia ( zwykła kolorowa bibuła na lampce lub barwna zarówka)aby rzucał ciekawe cienie.Moga byc rozne kolory z dwoch stron.
    dobrze by było tez zmieniac ujecie, robic zblizenia np dłoni na moment.
    Spróbuj połaczyc filmy( pisałam Ci o programie VirtualDub – do łaczenia filmow,) mozna połaczyc np rozgwiezdzone niebo przechodzace w Twoja twarz w niebieskiej lub zielonej poswiacie. Mozna “pobawic” sie w rozmaite montaze, kiedys za daaaawnych lat bawiłam sie w filmiki na tasmie celuloidowej robiac animacje. Dla ciekawych sa na stronce
    http://www.jadzia.art.pl/filmiki.htm

     
    Odpowiedz
  9. Anonim

    “Etap, na którym osiąga

    “Etap, na którym osiąga się dojrzałość psychologiczną i duchową, przychodzi wtedy, kiedy wyzwalamy się z wpojonych nam przez innych, a nie istotnych potrzeb, z przywiązania emocjonalnego do innych, z pragnień, namiętności”

    Taką dojrzałość osiąga chyba tylko trup.

     
    Odpowiedz
  10. Halina

    Bartosz.

    Można pomóc

    Bartosz.

    Można pomóc komuś zrozumieć sens jego własnego istnienia, słuchając go. Każdy musi poznać sam cel swojego życia, zrozumieć sens własnego istnienia. To niepohamowane pragnienie poznania prawdziwego sensu własnego życia, celu egzystencji; ogarnia wszystkich. Można tylko pomóc komuś zrozumieć znaczenie jego myśli, czynów. Nauczyć patrzeć na siebie ” z zewnątrz”, bez niepotrzebnych emocji. Ja tak to rozumiem.
    pozdrawiam.

    Krzysztof.

    Nie czuję się przywiązana do NIEISTOTNYCH dla mnie potrzeb emocjonalnych, które wiązałyby mnie z innymi. Nie odczuwam też NIEISTOTNYCH dla mnie pragnień i namiętności i jakoś trupem się nie czuję:)
    Nie zawsze to, co stanowi wartość dla większości, jest wartością dla pojedyńczej osoby. Odpowiedzi dotyczącej naszego życia należy poszukiwać wewnątrz siebie, nie na zewnątrz. Byłam i staram się pozostać, sobą samą. Za wszelką cenę. I muszę powiedzieć, że mój punkt widzenia i wrażenia, niezbyt często pokrywają się z punktem widzenia innej osoby. Poszukiwanie sensu własnego życia powinno znaleźć ” swoje pożywienie” w moim przeżywaniu świata, mojej samotności.

     
    Odpowiedz
  11. Anonim

    Czy wogole ktos jest

    Czy wogole ktos jest przywiazany do nieistotnych potrzeb emocjonalnych i odczuwa nieistotne pragnienia i namietnosci?
    Jezeli ktos jest do czegos PRZYWIAZANY EMOCJONALNIE to automatycznie ta potrzeba staje sie dla niego ISTOTNA. Podobnie z pragnieniami i namietnosciami. Albo sa istotne i maja znaczenie i sie do nich przywiazujemy, albo sa nieistotne i dla nas nie maja znaczenia i sie nie przywiazujemy.Nie mozna byc przywiazanym do czegos nieistotnego – tutaj brak logiki.

     
    Odpowiedz
  12. Halina

    Jadwigo, napisałam o pewnym

    Jadwigo, napisałam o pewnym etapie życia, na którym uświadamiamy sobie: co było nam wpojone przez innych, a nie należy już do nas. Od dzieciństwa wpaja nam się wartości, pragnienia, które dla innych były istotne, a my posłusznie się temu poddawaliśmy. W momencie uświadomienia sobie: co jest faktycznie istotne dla mnie, a co realizowałam z przywiązania emocjonalnego do innych osób; zaczynam być osobą świadomą i w pełni za siebie odpowiedzialną. Logika jak najbardziej w tym jest; tylko trzeba czytać całą wypowiedź.

     
    Odpowiedz
  13. Halina

    Bartosz.

    To jasne, że

    Bartosz.

    To jasne, że życie jest “byciem – ku śmierci”. Każdy przytomny człowiek patrzy odważnie w swoją przyszłość. Wiara w Boga( przynajmniej dla mnie), nie jest ucieczką przed myśleniem o własnej śmierci. Ludzie zamiast myśleć o umieraniu ze spokojem, nieustannie uciekają przed tym; chcąc za wszelką cenę doświadczyć mocy i radości życia. Nie lubimy przypominać sobie o naszej niemocy i ograniczoności. A ból ,cierpienie i śmierć są przejawami naszej kruchości. Prawda o śmierci jest prawdą o człowieku. Pomimo rozwoju medycyny i techniki, każdy z nas zetknie się jakoś z cierpieniem, a w konsekwencji ze śmiercią. Każdy-na swoją miarę… To tylko filozofia wobec tego faktu staje bezradna. Dlaczego fakt, że człowiek umiera odbiera Ci sens życia? Nawet dla ateisty, życie ma ogromną wartość i sens, gdy swoje działania łączy z miłością do drugiego człowieka.

     
    Odpowiedz
  14. Kazimierz

    Przypadki takie jak Halinka

    Przypadki takie jak Halinka opisuje są namacalne, dzieje się tak gdy wychodzimy za mąż lub żenimy się, nasze dotychczasowe wartości muszą zostać poddane refleksji i namysłowi. Wypracowanie własnych wartości i związanie się emocjonalne z nimi osłabia dotychczasowe, czasami już nieaktualne. W tym wszystkim oczywiście bierze duży udział nasz rozwój tak intelektualny, jak i dojrzewanie psychofizyczne.
    Podobnie rzecz ma się z powierzeniem życia Jezusowi, odrodzeniem z Ducha Świętego, nasze wartości zostają oświecone światłem Prady – Chrystusa Słowem i Jego Duchem i to co miało znaczenie i ważność, często staje się bez wartości.

    KJ

     
    Odpowiedz
  15. Halina

    Dziękuję bardzo za

    Dziękuję bardzo za korektę mojego wpisu nr. 16, w którym zamazane były całe zdania. Jakieś kłopoty techniczne z moim komputerem. W związku z tym mój wpis nr. 18 jest już nieaktualny, jak i odpowiedź do Bartosza, którego wpisu już nie ma 🙂

     
    Odpowiedz
  16. Anonim

    “Nie. Życie nie ma sensu.

    “Nie. Życie nie ma sensu. Dlatego należy runąć wraz z kryształowymi zamkami wprost do przerębla, aby na chłodno odczuć, że trzeba żyć z poczuciem absurdu. Własnej ulotności, nieuchwytności, nie-tożsamości. Wtedy otwieramy oczy na życie, a nie efemeryczne nadbudowy.”

    Bartoszu, przy odrobinie szczęścia (którego Ci serdecznie życzę), Twoje życie nabierze sensu, o ile nie będziesz za bardzo kombinował. Dziewczyna, żona, dzieci, praca, domek z ogródkiem (z naciskiem na ogródek) ot i wszystko. Jak mawiał Hegel, ten, kto to ma, nie potrzebuje żadnej filozofii. A poczytać zawsze można w wolnych chwilach. Pozdro.

     
    Odpowiedz
  17. ahasver

    Panie Krzysztofie: Mam

    Panie Krzysztofie: Mam dziewczynę i nie planuję z Nią ślubu, ponieważ ją kocham, a kiedy przestaniemy się kochać, to się rozstaniemy. Ponadto mam z Nią syna (8 lat, nie ochrzczony; jeśli będzie chciał, to sam pójdzie do chrztu, przecież mu nie zabronię), psa (młodziutki wyżeł, Benedykt [Beno]), kota (dachowiec, Baruch, chyba już stary, przybłęda), dom parterowy o powierzchnii 150 metrów z oranżerią, otoczony latem słonecznikami, położony w sadzie z jabłoniami, gruszami, orzechami, czereśniami, modrzewiami, bukami, sosnami i czterema rosłymi świerkami (ostatnio jednemu wiatr ułamał czubek) i jedną brzoskwinką, w garażu mam starego, zabytkowego mercedesa z 1975 roku, nowego fiata grandepunto i motocykl bmw z silnikiem typu bokser z 1972 roku, około 2900 woluminów w biblioteczce (wciąż zbieram), mam komfort bycia zamożnym nauczycielem, ponieważ prowadzę z Kaśką bardzo dochodową działalność gospodarczą, ponadto robię doktorat z filozofii (jeszcze rok), gram na perkusji w zespole death metalowym i jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Dlatego życzeń nie przyjmuję, podobnie jak nie przyjmuję pojęcia SENSU życia. Nie są mi już potrzebne, nie lubię klasycznej metafizyki i jej zamków na lodzie. Choć w wolnych chwilach czytuję teksty od Arystotelesa do Hegla, z miłą chęcią, przy kawce. W chwilach pracy wolę jednak W.V.O. Quine’a, Hilarego Putnama, tudzież z innej beczki lubię babrać się w fenomenologii; jestem zwolennikiem heurestyki filozoficznej, o której na początku lat 90’tych fajnie napomknął Jasiu Hartman. A z literatury lubię czterech apostołów i innych egzystencjalistów, Dostojewskiego, Samuela Becketa, Para Lagerkvista. Moją największą miłością jest Fryderyk Nietzsche. Wieczorem przy kominku, z miłą chęcią, uwielbiam, zwłaszcza jesiennymi wieczorami. A moim najlepszym przyjacielem jest Epikur. Namawiajacych do sensu życia częstuję serem i winem, ostatnio nawet poczęstowałem świadków jehowy, bardzo mili i normalni ludzie.

    A Pan, Panie Krzysztofie, swoje szczęście i sens życia już osiągnął w tym ogródku, czy też nie daje sobie Pan z czymś rady i wściekle ujada na ludzi, których nie potrafi Pan zrozumieć, bo troszeczkę inaczej myślą? Resentyment? A może jest Pan Bogiem, skoro z taką impertynencką pewnością imputuje nieszczęście ludziom, którzy w filozofii widzą troszkę więcej ciemności niż zakochani w niej bez wzajemności? Mhhhh…?

    Kurcze, dotrze ten komentarz, czy nie? Nad moim miastem padze deszcz i załomotało w pobliskie wzgórze, więc internet może nie chodzić.

    Dodam zatem coś na ząb. Świetne, polecam!

    http://www.youtube.com/watch?v=UflBJDjJVpI

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code