,

Katolicyzm tanio sprzedam

 Na jednym z internetowych forów Komitetu Obrony Demokracji pojawiło się pytanie: „Czy jesteśmy w stanie zaakceptować współistnienie osobistej religijności z publiczną świeckością i jak to sprzedać ludziom?”

 

Gorzkie żale demokratów

Na początek osobista deklaracja: jestem zwolenniczką działań, jakie w ostatnich miesiącach podejmuje w Polsce KOD oraz inne wywodzące się z tego ruchu inicjatywy. Czynnie wspierałam niektóre przedsięwzięcia, jak choćby 39-dniową głodówkę Andrzeja Miszka, odbywającą się w ramach pikiety KOD_PP na al. Ujazdowskich od 17 marca do 24 kwietnia 2016. Moja refleksja wynika więc z życzliwej obserwacji uczestniczącej, z którą łączy się jednak dość spory niepokój. Zwłaszcza wówczas, gdy czytam wypowiedzi obrońców demokracji na temat religii, wiary czy Kościoła katolickiego.

Uznając Kościół za sprawcę sukcesu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości oraz za główną siłę wspierającą obecne rządy tej partii, spora część demokratów nie szczędzi Kościołowi i katolikom krytyki. Nawiasem mówiąc, polityczny powód wydaje się tu raczej katalizatorem, a nie pierwotnym źródłem mniej lub bardziej wyszukanych kąśliwych uwag. Czasem między wierszami internetowych postów widać jak na dłoni bolesne zranienia albo zagubienie w meandrach nienasyconej konsumpcji. Głębie ludzkich dusz bywają przecież bardziej przepastne i tajemnicze, niż zapadliska i rowy dzielące przeciwników w ideologicznych dyskusjach.

Wśród konkretnych zarzutów pojawiają się takie kwestie jak ingerencja Kościoła w sferę osobistych decyzji poszczególnych obywateli, nieustępliwe stanowisko odnośnie do In vitro i aborcji, nauka religii katolickiej w publicznych szkołach, finansowanie działalności Kościoła z budżetu państwa. Większość nieporozumień w tych sprawach powinna oczywiście rozstrzygać się na drodze ustawodawczej. Jeżeli jednak nastąpiła utrata zaufania do instytucji, które tworzą i zatwierdzają prawo w państwie, nic dziwnego, że narasta poczucie bezradności. Cóż bowiem po społecznie ważnych postulatach i przemyślanych argumentach, skoro istnieje uzasadniona obawa, że nikt nie zechce ich wysłuchać? Apodyktyczne zamknięcie dyskusji rodzi frustrację, a w dalszej kolejności agresję – tutaj realizuje się po prostu pewien uniwersalny schemat, co powinno trochę podnieść na duchu katolików obrywających w Internecie za nie swoje winy.

Mohery, złodzieje, pedofile

Obraz katolika na internetowych forach nie przedstawia się imponująco. Jeżeli chodzi o świeckich, jest to moher – uosobienie wszystkiego, co stare, zniedołężniałe, obumierające, pozbawione twórczego potencjału, bezmyślne, bezwolne i koniecznie muszące odejść jak najszybciej w przeszłość. Duchowni natomiast to złodzieje, wyłudzający od państwa horrendalnie wielkie dotacje oraz darmozjady i lenie, żyjący na garnuszku podatnika. No i pedofile już od dawna, ale po sukcesie filmu „Spotlight” zwłaszcza.

Katolik to również fundamentalista, z którym nie da się spokojnie rozmawiać, bo swoje wie i nie zmieni zdania. Nie jest jeszcze wprawdzie tak krwiożerczy jak fundamentalista islamski, ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. We współczesnym świecie strach przed motywowaną religijnie przemocą narasta, a u nas słychać jego echa. Wciąż żyje również stary antyreligijny repertuar: niezgodność katolickich dogmatów z osiągnięciami nauki czy omamianie wierzących przez sprytne grono kapłanów.

Czy taki moher albo inny karykaturalnie wyobrażony katolik może w ogóle wierzyć w Boga? Ktoś o skłonnościach do filozoficzno-teologicznej refleksji pewnie zadałby sobie takie pytanie i z dużym prawdopodobieństwem odpowiedziałby na nie przecząco, bo przecież wiara powinna być wspomagana przez rozum, a skoro rozumu nie ma… Internetowi antykatolicy nie posuwają się jednak aż tak daleko w swoich dociekaniach. W obronie własnej światopoglądowej wolności nie biorą nawet pod uwagę, że czyjaś wiara może być czymś równie cennym i wymagającym szacunku jak ich niewiara. Owszem, niech ten moher już sobie wierzy, jeżeli musi, ale niech robi to tak, żeby ateiści i agnostycy nie musieli tego oglądać, żeby ich nie denerwował swoimi praktykami religijnymi, a przede wszystkim żeby bez słowa sprzeciwu dał się ustawić na z góry przewidzianej dla niego pozycji.

Nawracanie na bezwyznaniowość

Zdarzało mi się kilkakrotnie napisać na forum obrońców demokracji: „Jestem katoliczką i mam w związku z tym następujące poglądy…” Nie, nie było agresji. Za to pełna konsternacja. Najtrudniejszym problemem jest bowiem taki katolik, który demonstruje przeciwko rządom PiS-u i deklaruje się jako zwolennik społeczeństwa obywatelskiego. Nasz człowiek, rozumny przecież, dobrze mu z oczu patrzy, ale… Trudno go tak zepchnąć do narożnika jak moherową babcię. Jeszcze trudniej zagospodarować medialnie. Bo po co on właściwie chodzi do kościoła? Niełatwo to wytłumaczyć, a jeżeli już pojawia się próba wyjaśnienia, to ma ona charakter czysto estetyczny: chodzi, bo lubi.

„Swojego” katolika nie należy zdeprecjonować. Można go natomiast potraktować w kategoriach konsumenckich i podjąć marketingowe próby sprzedania mu zestawu idei, który okaże się atrakcyjniejszy od dotychczasowego. Owym towarem ma być katolicyzm prywatny, kultywowany wyłącznie w domowym zaciszu lub w innych ściśle określonych miejscach. Przestrzeń publiczna ma być natomiast symbolicznie sterylna i neutralna, a dokładniej – można by w niej deklarować bezwyznaniowość lub ateizm, ale nic ponadto. Tak zaprogramowany katolik nie powinien komplikować życia inaczej myślącym i z szacunku dla nich ma opowiadać się za takimi rozwiązaniami, jakich oni sobie życzą.

Z demokracją w pakiecie

Na pierwszy rzut oka taki model katolicyzmu powinien odstręczać każdego, kto poważnie traktuje swoją katolicką wiarę, a także postulat wolności wyznania. Nawet ceniona w chrześcijaństwie pokora nie przekreśla bowiem elementarnej zasady, że wzajemny szacunek, jak wskazuje sama nazwa, jest relacją symetryczną. Jeżeli natomiast nie mamy do czynienia z symetrią i z równowagą, to możemy mówić jedynie o fałszywych deklaracjach szacunku, w istocie ukrywających chęć zrekompensowania sobie przez jedną ze stron prawdziwego lub rzekomego braku szacunku, nieuzyskanego od drugiej strony.

Wbrew temu, przedstawiona powyżej konstrukcja światopoglądowa ma spore szanse sprzedać się wcześniej czy później całkiem dobrze. A wszystko za sprawą lubianej przez sprzedawców i kupujących transakcji wiązanej. Cenisz demokrację? Tak. Uznajesz zatem wolność i równouprawnienie wyznaniowe? Tak. Chcesz uchodzić za człowieka nowoczesnego, otwartego, posiadającego szerokie horyzonty? Tak. Ale to wszystko oznacza, że powinieneś uczynić swoją religię wyłącznie prywatną sprawą, która nie będzie zakłócała świeckiej przestrzeni publicznej… Aż tyle w pakiecie za tak niską cenę. Jesteś tego warty!

Wersję deluxe poproszę

Wiadomo jednak, że co tanie to drogie. Postawa, jakiej oczekują obecnie od katolików polscy obrońcy wolności religijnej, niesie ze sobą co najmniej trzy poważne zagrożenia.  Po pierwsze, sztywny podział na świecką sferę publiczną i prywatną religijność zagraża jednostkowej integralności człowieka, a mówiąc ostrzej, chęć realizacji takiego postulatu może osobę o większej wrażliwości religijnej prowadzić do pewnego rodzaju schizofrenii. Po drugie, jak pokazują podejmowane wcześniej w tym kierunku próby, taki podział wpływa na życie społeczne raczej wyjaławiająco, niż uszczęśliwiająco. Po trzecie, proponowany katolicyzm prywatny jest z gruntu sprzeczny z nauczaniem Jezusa, a więc przyjmując go, pozbywamy się jako katolicy podstaw naszej wyznaniowej tożsamości.

Na ogół nie jestem zbyt wymagająca, ale tym razem, jeżeli już miałabym coś kupować, to oczekiwałabym bardziej wyszukanej wersji katolicyzmu. Dla ułatwienia podpowiem, co mnie interesuje. Ujmując rzecz najkrócej, katolik we współczesnym demokratycznym społeczeństwie powinien być zarówno zaangażowanym społecznie i politycznie obywatelem, jak i świadomym swoich praw oraz obowiązków członkiem Kościoła. W demokratycznym społeczeństwie jego rola polega na obronie ewangelicznych wartości, do których zalicza się przede wszystkim życie i godność człowieka. Mając to na uwadze, katolik obywatel będzie stawał po stronie ludzkiej wolności, występował przeciwko nadużyciom władzy w tym zakresie i popierał wszystko, co służy wspólnemu dobru. Katolik jest również zobowiązany przestrzegać nakazów Kościoła w takiej mierze, w jakiej pozostaje to zgodne z jego sumieniem. Gdy zatem uzna, że zachodzi konieczność, może wskazywać na istniejące w Kościele zło albo krytykować postępowanie innych katolików, w tym kościelnej hierarchii.

Ponieważ nic na tym świecie nie jest doskonałe, również zaproponowana przeze mnie postawa – rozwiązanie luksusowe w tym sensie, że przeznaczone dla koneserów i nienadające się raczej do masowego powielania – ma swoje wady. Jeżeli ktoś rzeczywiście zechciałby zastosować w praktyce przedstawione wyżej postulaty, musi być przygotowany na ataki zarówno ze strony antyklerykalnych, antykościelnych środowisk demokratycznych, jak i ze strony swoich współwyznawców, których religijność przejawia się głównie w obronie tradycyjnej obrzędowości i symboliki.  Skłóceni w innych sprawach przeciwnicy pogodzą się na pewno co do tego, że taki zaangażowany i wymagający katolicyzm nie odpowiada współczesnemu światu, a nawet mu zagraża.

 

9 Comments

  1. zk-atolik

    Sprostowanie i replika

     Sz.Pani Małgorzato – w demokracji chyba obywatele bezpośrednio stanowią prawo, a ich przedstawiciele – w systemie przedstawicielskim. Natomiast KOD i ich sojusznicy, bądź zwolennicy, czy sympatycy to nie są demokraci, a tym bardziej obrońcy demokracji, lecz ludzie o rozmaitej proweniencji.

    Większość z nich przede wszystkim nie chce pogodzić się z utratą władzy i róźnych nie zawsze słusznie nabytych własności, czy lukratywnych stanowisk – posad i przywilejów.

    Ponadto – co nie trudno dostrzec nie zamierzają uznawać, ani przestrzegać zasad, reguł i praw stanowionych demokratycznie, a obowiązujących wszystkich obywateli w społeczeństwie, czy państwie suwerennym i praworządnym.

    @ALL – jednak zamiast zajmować się wyłącznie nimi, moźe lepiej postarać się razem rozeznać i czytelnikom Tezeusza ujawnić:

    • kim są ich najbardziej wpływowi mocodwacy, protektorzy, czy inspiratorzy, przywódcy, liderzy etc.? 
    • jakie są ich wobec większości społeczeństwa RP rzeczywste intencje i zamiary?…..

    Katolicy, a więc wspólnota KKiA na świecie, takźe w RP jest przede wszystkim zobligowana poznawać Pismo Śwęte – Słowo Boźe i przestrzegać Dekalog, oraz Jego prawo – naturalne.

    Natomiast rozum, wolna wola i sumienie, takźe zmysły to atrybuty wszystkich istot ludzkich, które umoźliwiają im,  takźe pseudo-obrońcom demokracji – nie tylko rozróźniać prawdę i dobro, od fałszu i zła, ale równieź świadomie i dobrowolnie, a nawet bezgranicznie ufać Jemu.

    A to wszystko po to, aby zachowywać godność i bronić własne, czy zbiorowe człowieczeństwo i owocnie przyczyniać się, do wzrostu dobrobytu narodu i praworządności. 

    Więc domagajmy się nie rewolucji, czy "majdanu", chaosu, anarchi itp., lecz bezpieczeństwa, ładu, rozwoju i dobrostanu w państwie.

    PS.  Tj. chyba nie tylko mój postulat i wersja deluxe.

    Szczęść Boźe!

     

     

     
    Odpowiedz
  2. zefir

    utopijna wizja katolicyzmu

    Pani Małgorzato,

    Obawiam się, że wizja katolicyzmu przez panią przedstawiona, jest wizją nierealną, wizją utopijną. Wnioskuje po moim wieloletnich obserwacjach i doświadczeniach.

    Problemem jest to, że katolicyzm nie jest ideologią ani jak jeśli ktoś woli objawieniem, które może się odnaleźć w systemie demokratycznym. A nie może się odnaleźć dlatego, ponieważ domaga się władzy totalnej zarówno jeśli chodzi o definiowanie wszelkich aspektów ludzkiego życia, dominowanie w przestrzeni tego życia i władzy nad ludzkimi wyborami. Wspomniane przez panią symetryczne traktowanie nie może więc mieć miejsca. Aktualnie to przestrzeń świecka jest zawłaszczana symbolicznie przez katolicyzm. Jest coraz więcej krzyży, coraz więcej pomników Jana Pawła II, ulic i blibliotek odwołujących się do wielkich, świętych katolików. Ale jakoś mimo tych działań nie zauważyłem, żeby ludzie przez to żyli bardziej według Bożych przykazań. Jednocześnie z przestrzeni zwalczane są wszelkie formy ekspresji niekatolickiej, lub może lepiej powiedzieć niekatolickiej ortodoksyjnie. I dzieje się to w sposób bardzo radykalny. Wystarczy przypomnieć prostesty dotyczące niektórych sztuk teatralnych.

    Wspomniany przez Panią szacunek wobec osądów sumienia też jest nierealny. Żyjemy w czasach, w kórych osąd sumienia tak naprawdę nie istnieje. Wszelkie decyzje podejmowane wbrew oficjalnemu, katechizmowemu nauczaniu są traktowane jako błąd. Świetnie się do tego nadaje i jest wykorzystywane zagadnienie źle uformowanego sumienia. Katolicyzm współczesny stworzył system nauki o sumieniu, który przypomina system komputerowy, księgowy, zero-jedynkowy. Odnaleźć się w nim mogą tylko ci, którzy religię i wiarę przeżywają w sposób bezrefleksyjny lub fanatyczny.

    Żeby móc mówić o istnieniu katolicyzmu w systemie demokratycznym, trzeba dokonać dogłębnej analizy czym tak naprawdę jest polski Kościół i czym się staje. Ja uważam, że staje się narodowo-katolicką wydmuszką. Ładną z zewnątrz, pustą w środku. I dzieje się tak za obupulną zgodą polityków i hierarchów polskiego Kościoła. A jaka jest przyczyna? Władza i pieniądze.

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  3. zk-atolik

    Katolicyzm, czy totalitaryzm?….

      @ALL – poniewaź dostrzegam na forum Tezeusza ewidentną manipulację tj. próbę tolerowania i usprawiediwiania totalitaryzmu, a jednocześnie deprecjonowania katolicyzmu i rozpowszechniania absurdalnej wersji jego pojmowania tj. najliczniejszego w świecie, a zatem powszechnego i apostolskiego wyznania chrześcijańskiego.

    Proszę skorzystać choćby z wiki, aby poznać fakty i juź więcej nie kompromitować się, aź tak niedorzecznymi osądami, czy stwierdzeniami, źe: Problemem jest to, że katolicyzm nie jest ideologią ani jak jeśli ktoś woli objawieniem, które może się odnaleźć w systemie demokratycznym. A nie może się odnaleźć dlatego, ponieważ domaga się władzy totalnej zarówno jeśli chodzi o definiowanie wszelkich aspektów ludzkiego życia, dominowanie w przestrzeni tego życia i władzy nad ludzkimi wyborami.

    • Kto usiłuje istoty ludzkie zniewalać i oszukiwać, oraz domaga się władzy totalnej w świecie?………….

    Oto przykład wypowiedzi rozwaźnej i odpowiedzialnej nt. chrześcijaństwa, w tym katolicyzmu i idei, oraz wizji i poglądów politycznych:

    "Nacjonalizm to pogląd polityczny uznający interes własnego narodu za jedną z najwyźszych wartości. Nie naleźy go mylić z szowinizmem, który bezkrytyczne uwielbienie dla własnego narodu łączy z pogardą dla innych. Chrześcijaństwo nie da się utoźsamić z źadną wizją polityczną, ale z wieloma moźe współistnieć i współpracować, w tym takźe i ideą narodową." – ks. Dariusz Kowalczyk

    Szczęść Boźe!

     

     

     
    Odpowiedz
  4. Malgorzata

    @Zefir

    Zefirze,
    dokonujesz trafnego opisu stanu Kościoła i katolicyzmu, zwłaszcza w polskim wydaniu. Ale to, że dziś jest z grubsza tak, jak piszesz, nie znaczy, że tak musi być zawsze i wszędzie.
    Moja wizja katolicyzmu jest wymagająca, maksymalistyczna… Ale czy utopijna? To raczej pewien ideał, do którego warto zmierzać, nawet jeżeli droga wydaje się trudna.
    Określając moją wizję katolicyzmu jako utopijną, zapraszasz do pewnej bezradności wobec istniejącego stanu rzeczy. Jeżeli o mnie chodzi, wolę raczej zastanawiać się, co można zrobić, aby niesatysfakcjonujący stan rzeczy zmienić. Nie znaczy to, że mam gotowe odpowiedzi. Zastanawiam się, szukam i zachęcam do konstruktywnych poszukiwań.

     
    Odpowiedz
  5. Kazimierz

    refleksja

     Zachęcam do wyjścia poza pastwisko, zachęcam do blizszej relacj z Pasterzem a wówczas dylematy tego czy innego pastwiska będą lepiej rozwiązywalne. Nie musimy spędzić doczesnego życia w tej samej oboze ale mozmy poznać jak zostaliśmy poznani. 

    KJ

     

     
    Odpowiedz
  6. zk-atolik

    Wyjście poza pastwisko i…..

    Pana zachęta i rada mogą być uźyteczne, a nawet bardzo atrakcyjne i w pełni satysfakcjonujące, dla osób wyjątkowo zdegustowanych i rozczarowanych istniejącym stanem rzeczy w państwie, Kościele i nie tylko. 

     Jeśli owo wyjście poza pastwisko nie okaźe się czymś tragicznym lub podobnym w skutkach, do zamiany pozycji: " z deszczu pod rynnę"

    Dlatego proszę doprecyzować – o jakie pastwisko i oborę chodzi?….. Poniewaź owocem Pana refleksji są dwa nie całkiem jednoznaczne określenia, bo pastwiska i obory w ujęciu nie tylko realnym, ale równieź metaforycznym są lub mogą być diametralnie róźne

    Moja refleksja dot. tekstu i dyskusji jest inna:  łatwo jest narzekać, oskarźać, oceniać, a nawet w sferze publicznej innych zniesławiać, pomawiać, itp. Natomiast niezwykle trudno jest przyznać się, a szczególnie na forum, do popełnionego błędu, a tym bardziej fatalnego w skutkach wyboru w doczesnym bytowaniu i stanąć w prawdzie – ludziom, których ktoś metodycznie, czyli "profesjonalnie" i celowo oszukuje.

     @ALL – Piękne świadectwo i wyznanie:  "Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam" (1J4, 14)

    Poznać to nie tylko posiąść wiedzę, lecz takźe doświadczyć, przeźyć zmysłowo i uczuciowo Boga Ojca, Syna i Ducha Świetego, aby stać się Jego uczniem, czy chrześcijaninem i bezwarunkowo zaufać – uwierzyć Jego miłości. 

    • Dylemat być obrazem i podobieństwem, czy synem lub córką Boga? …….

    Szczęść Boźe!

     

     
    Odpowiedz
  7. Kazimierz

    P. Zbigniewie

    Niebawem napiszę   artykuł na ten temat, choć już w artykułach z PnP nawiązałem do tego. Pisząc bardzo krótko, w pewnym okresie wzrostu duchowego chrześcijanin musi dokonać wyboru, czy nadal będzie w ogrodzeniu na pastwisku, gdzie pilnują ludzie, czy jak Dawid w Ps. 23 mówi On, Pan pasie mnie na niwach zielonych. 

    A to dwie różne sprawy. Obora natomiast jest miejscem również schronienia na noc.moze być i najczęściej jest zbudowana i pilnowana przez ludzi. Jeśli nie godzimy się na ciemną dolinę i chowamy się w oborach, to nigdy nie dojrzejemy jako ludzie Pana, jako Jego dorosłe dzieci, które stają się ojcami i matkami dla innych dzieci Boga. 

    To tak w skrócie. Niestety większość osób tzw. wierzących i wierzących nie ma odwagi aby pójść dalej z Panem, ale gniecie się w oborach i pastwiskach własnych denominacji i marnieją, stają się bezużyteczni. Bywają ranieni. Jednak Bożym zamysłem dla nas nie jest kiśnięcie w martwocie, ale życie i toi życie w obfitości i wcale nie chodzi tu o dobra doczesne. Ale życie pełne Boga, w  wypełnianiu Jego woli. Słuchanie Go, podazanie z Nim. Kościół jest wspaniałą Oblubienicą Pana, ale nie jest ograniczony denominacjami.

    KJ

     

     

     
    Odpowiedz
  8. zk-atolik

    Co jest człowieka problemem, a co ratunkiem i zbawieniem?…

    Zanim zdecyduje się Pan napisać i udostępnić na forum Tezeusza kolejny artykuł. Proponuję i sugeruję m.in. dokładniej rozwaźyć i ewentualnie uwzględnić choćby to, źe człowiek dzięki Stwórcy posiada nie tylko duszę i rozum, lecz i wolną wolę.

    Dlatego zdecydowanie lepiej jest, jeśli nie musi, lecz chce, a tym bardziej pragnie, wręcz poźąda dokonywać wybory znaczące, czyli brzemienne w skutkach coraz bardziej świadomie i dobrowolnie

    A więc z woli Pana Boga nikt, takźe chrześcijanin, czy wyznawca innej religii – nic dobrego, ani złego wybierać, bądź czynić nie musi,  jeśli nie podpisał stosownego cyrografu tj. nie zobowiązał się słuźyć, czy ulegać pokusom złego ducha

    Natomiast kaźdy dorosły człowiek moźe być mniej lub bardziej skłonny i zdolny, do pogłębionej refleksji, opamiętania i poźądanego nawrócenia. Jednak nie wskutek ludzkiej prośby, czy dowolnej perswazji lub agitacji, czyli interwencji innych osób, lecz dzięki Boga miłości, bądź Jego miłosierdziu, oraz wskutek doświadczanego osobiście cierpienia, kiedy jest nie tylko wobec siebie podły, nikczemny, okrutny, głupi tj. niemiłosierny.

    Cierpienie osobiście doświadczane np: takie jak syna marnotrawnego jest "ostatnią deską ratunku". A więc to nie jest kwestia odwagi, lecz przede wszystkim braku dobrej woli, takźe infantylności tj. dostatecznej świadomości i odpowiedzialności u osób dorosłych.

    Największym problemem w źyciu doczesnym człowieka, a nawet współistnienia rodzaju ludzkiego, w tym całych narodów – nie jest ludzkie cierpienie, lecz świadome i dobrowolne błądzenie, tj. zły wybór i uporczywe trwanie w błędzie. A szczególnie ich trwanie w nałogu lub innym uzaleźnieniu tj. śmiertelnym (cięźkim) grzechu.

    Ratunkiem i jedynym zbawieniem, dla współczesnego świata chyba nie tylko wg. mnie jednak nie są indywidualne (osobiste) nawrócenia, lecz właściwa (wewnętrzna) przemiana, wręcz konieczna odnowa duchowa i moralna całego rodzaju ludzkiego, czy choćby niezwłoczne nawrócenie ze złej (demonicznej, obłędnej, katastroficznej) drogi poszczególnych narodów lub państw, czy społeczeństw.

    Zdeprawowanych i zdewastowanych, oraz zatomizowanych, takich choćby, jak obecnie kraje UE, przez szatana i jego sojuszników, czy zwolenników. Czyli przede wszystkim współtwórców, oraz propagatorów m.in. komunizmu, socjalizmu, libertynizmu, czy agnostycyzmu, oraz dowolności wszelakiej lub swawoli seksualnej – celowo rozpowszechnianej wśród przyszłości narodu tj. dzieci i młodzieźy.

    Szczęść Boźe!

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code