Kapłaństwo kobiet: miłość, dobroć, pokój

 

Debata o kapłaństwie kobiet

Kay_goldswothy.jpg

Redakcja Tezeusza rozpoczyna internetową debatę na temat kapłaństwa kobiet. Zaprosiliśmy do niej siostrę Brunę od Maryi, autorkę blogu pustelnica.pl oraz książek Eremityzm. Wprowadzenie w duchowość i praktyka życia pustelniczego i Teologia i semiologia cyberkultury. Eseje o duchowych wymiarach kultury sieci.
 
 
Kapłaństwo kobiet: miłość, dobroć, pokój… – s. Bruna od Maryi
  
Nasza polska mentalność, ukształtowana przez stulecia doświadczeń i zniewolenia, koncentruje się często na tym, co zewnętrzne. Chyba największym sukcesem Rosji jest to, że my Polacy przejęliśmy zamiłowanie do urzędniczo-formalnego organizowania wszystkiego, co się da. Dlatego właśnie o kapłaństwie w Kościele myślimy jako o prezbiteracie i biskupstwie (episkopacie jako stopniu święceń kapłańskich), które są ściśle związane ze sprawowaniem władzy.
 

Ankieta_ID=201015#

Nauczanie Kościoła tymczasem pojmuje kapłaństwo szeroko, powszechnie: „Cała wspólnota wierzących jako taka jest kapłańska. Wierni wykonują swoje kapłaństwo, wynikające ze chrztu, przez udział w posłaniu Chrystusa, Kapłana, Proroka i Króla, każdy zgodnie z własnym powołaniem”. (KKK 1546). W tym też kontekście należy osadzać rozważania o kapłaństwie kobiet. W Jezusie Chrystusie, Panu naszym, wszyscy jesteśmy kapłanami.
 
Myśląc o kapłaństwie kobiety należy też wystrzegać się włączania do refleksji religijnej swoistej atmosfery walki, cechującej współczesne dyskusje o męskości i kobiecości. Cechuje je duch głupiej rywalizacji o to, kto jest lepszy, a kto gorszy, miast rozumnej refleksji nad pięknem różnic między obiema płciami.
 
Klimat wewnątrzkościelnej debaty też nie jest bez znaczenia. Skutkiem naszego tak instytucjonalnego − przyziemnego rzec można − postrzegania kapłaństwa jest też wyraźniejsze niż w innych krajach, niejednokrotnie wręcz szowinistyczne i pogardliwe mówienie o roli kobiet. Nie dalej jak kilka tygodni temu przy okazji pewnej nagłośnionej w mediach sprawy, prominentny przedstawiciel jednego z zakonów męskich stwierdził, że kobiety nie powinny robić doktoratów, bo nie są od tego. To właśnie przykład zupełnie prymitywnego myślenia o miejscu i posłudze mężczyzny i kobiet w Kościele jako swoistej konkurencji, w której jedna strona jest wrogiem drugiej. Tymczasem obie płcie cechuje charyzmatyczna komplementarność (określenie Paula Evdokimova).
 
Powszechność kapłaństwa wynika z wielości posług jakie sobie nawzajem winniśmy świadczyć. To wola Pana względem nas. Jak pisze apostoł: „I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego (…)” (Ef 4,11n). Ta odmienność posług wyraża się także poprzez specyfikę działania ludzi różnych płci. Poza jednak samym kapłaństwem hierarchicznym nie można powiedzieć, by w Kościele istniały zadania zastrzeżone dla mężczyzn czy kobiet. Dlatego przez stulecia budowaniem naszej duchowej rodziny jako prorocy czy nauczyciele trudzą się przedstawiciele obu płci.
 
Czy kobieta inaczej realizuje charyzmat prorocki niż mężczyzna? Tak. Na pewno nadaje mu specyficzny rys. Składają się nań: macierzyńskość, pochylenie nad człowiekiem, czułość (tej ostatniej nie należy mylić z sentymentalizmem, ale rozumieć duchowo). Owoce jednak jakie ta działalność kobiety-prorokini przynosi są te same: wzrost Kościoła, ubogacenie innych.
  
Kapłaństwo macierzyńskie 
Kobieta nie jest matką dlatego, że Bóg tak stworzył nasza płeć, ale dlatego, że takim powołaniem nas obdarzył. Nasz kobiecy charyzmat polega na duchowym rodzeniu i trosce o innych ludzi. To, co fizyczne podąża za tym, co duchowe, a nie odwrotnie.
 
Kobiecość oznacza rodzenie. W wymiarze religijnym to poczynanie i ofiarowywanie Kościołowi nowego. Kościół to przecież nie tylko instytucja, ale przede wszystkim rzeczywistość duchowa, tajemnica, sakrament. To przestrzeń, w której spotyka się to, co męskie i to, co kobiece, formalne i nieformalne, jawne i osłonięte welonem tajemniczości.
 
Kapłan to w każdej religii ktoś, kogo podstawowym zadaniem jest prowadzenie wiernych, opiekowanie się nimi, nauczanie i wspieranie. Kobieta z racji swojej macierzyńskiej funkcji jest z natury nauczycielką.
 
Problem wspomniany na wstępie, który egzemplifikuje przytoczona wypowiedź zakonnika, polega na tym, że zupełnie błędnie poszerzono rozumienie posługi nauczania w kapłaństwie hierarchicznym. Kapłani nie są powołani do nauczania rozumianego jako praca naukowa czy twórczość literacka, czy publicystyczna. Tymczasem wraz z posoborowym odwróceniem ołtarzy w mentalności kapłanów pojawiło się przekonanie, że są oni powołani do nauczania w każdym wymiarze. Nie są. Słudzy Słowa to ich właściwe miano. Mają być przezroczyści, dlatego ich kapłaństwo jest nazywane (i powinno być!) służebnym. Nauczanie i prorokowanie nie były (nawet w starożytnym Izraelu) tożsame z działalnością ludzi sprawujących funkcje kapłańskie „z urzędu”. Pan obdarza zdolnościami intelektualnymi predestynującymi do takich posług różne osoby, niezależnie od ich stanu. Zresztą − gdyby było inaczej wśród doktorów Kościoła nie byłoby na przykład św. Teresy od Dzieciątka Jezus.
 
Kobiety w Polskim Kościele muszą zacząć rozważać i medytować nad swoim powołaniem. I przestać się obawiać zabierania głosu. Ten Kościół, stający wobec trudnych wyzwań naszego czasu, potrzebuje kobiet nauczających i prorokujących. Gotowych także zapłacić cenę niezrozumienia i odrzucenia. Jest ona częścią tych trudnych, ale jakże owocnych dla zdrowia wewnętrznego Kościoła, powołań. Matka nie jest bowiem tylko tą, która pieści i wspiera, ale także tą, która nie obawia się skarcić czy pouczyć dziecka. Wszystko to dla jego dobra.
 
Najpierw jednak sama musi dobrze zrozumieć, kim jest, jaka jest. Musi odnaleźć i pokochać swoja kobiecość. Płodną jest tylko kobieta dojrzała. Tylko taka będzie kapłanką Domowego Kościoła. Strażniczką ogniska wiary, nadziei i miłości. Sama musi zaczerpnąć z Bożej wszechmocnej miłości, z tego Pierwotnego Źródła, z którego sama wzięła początek jako człowiek, jako kobieta.
 
W „Pamiętnikach” św. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego wychwala on polskie kobiety i przypisuje im zasługę, że to dzięki nim nasz naród pozostał wierny wierze katolickiej i przetrwał jakże trudne czasy. Czasami się zastanawiam, czy dzisiejsze „wyzwolone” Polki, robiące kariery i „realizujące się” przede wszystkim w pracy zawodowej, potrafiłyby dokonać tego, co te z epoki świętego prymasa? Czy byłybyśmy zdolne być takim niewyczerpanym źródłem życia religijnego? A to jest istota tego kobiecego kapłaństwa − łączyć z Bogiem, prowadzić do Niego, nauczać o nim.
 
 
Kapłaństwo pokoju i jedności 
Kobieta całym swoim fizycznym istnieniem żyje jakby rytmem wszechświata, rytmem Ziemi i Księżyca. To nie przypadek, że w wielu pierwotnych kultach właśnie kobiety i tylko one sprawowały funkcje kapłańskie. Kobieta jest zdolna do głębszego odczuwania wielu rzeczy, do postrzegania i rozumienia rzeczy, które mężczyźnie umykają. Jest naturalną empatką. Ta empatia realizuje się najwyraźniej w macierzyństwie, gdy kobieta-matka pochyla się nad dzieckiem. Mężczyzna musi się tego − co dla nie jest naturalne i oczywiste − nauczyć.
 
Rzesze zakonnic troszczących się o słabych, biednych, chorych i opuszczonych to realizacja tego tak pięknego kobiecego pierwiastka. Kobieta jest kapłanką Bożej miłości, Bożej Dobroci i Świętej Opatrzności. Pogarda, z jaką jakże wielu ludzi odnosi się do prac tak często przez kobiety wykonywanych: sprzątania, gotowania, prania to pogarda dla Tego, który stwarzając człowieka, uczynił kobiety wrażliwymi na innych, na ich potrzeby. Kto lekceważy kobietę trudzącą się w domu, znieważa własną matkę.
 
Aby stać się kapłanką pokoju, trzeba go mieć w sobie. By być kapłanką jedności, trzeba ją mieć w swym sercu. W świecie zdominowanym przez takie męskie i patriarchalne wartości jak dominacja, władza czy siła, kobieta musi wyrzec się chęci zostania mężczyzną i podporządkowywania swojego życia temu celowi. Nie oznacza to w żadnym razie (!) bycia kimś bezwolnym, potulnym i podporządkowanym tym, którzy takimi „wartościami” żyją. Miłość nie polega na ustępowaniu i spełnianiu życzeń innych (choć tak czasami się ją przedstawia). Miłość otula bliźniego, męża, dziecko, ojca mądrością nie mniej niż troską i czułością . Jan Paweł II w swoim liście apostolskim o godności i powołaniu kobiety − „Mulieris dignitatem” tak mówi o sile kobiecości: „Kobieta jest mocna świadomością zawierzenia, mocna tym, że Bóg „zawierza jej człowieka” zawsze i wszędzie, nawet w warunkach społecznego upośledzenia, w jakich może ona się znaleźć” (MD 30).
 
Biblijny wzorzec z Księgi Przysłów, opisana w poemacie „dzielna niewiasta” to podpora i światło rodziny. W tym tekście z Pisma świętego widzimy obraz harmonijnej i dojrzałej kobiecej osobowości. To ona − kobieta jest sercem domu. Serce należy tu rozumieć oczywiście nie w znaczeniu uczuciowym czy poetycko-sentymentalnym − ale biblijnym, jako centrum życia duchowego.
 
Prawdziwie spokojny i wolny jest tylko człowiek świadom bycia dzieckiem Bożym. Nie chodzi tu o żaden duchowy czy umysłowy infantylizm, ale głęboką wiarę w to, że jesteśmy dziećmi wszechmogącego i kochającego Ojca. Wiele kobiet ściga się dzisiaj w świecie pracy z mężczyznami, bo tak naprawdę nie wierzą w to, że są wartościowe. Kompleksy determinują ich życiowe plany i cele. I zarazem przekreślają ich wolność. Rozbite wewnętrznie i pełne niepokoju wiodą smutne życie zaprzeczające ich powołaniu, nie pozwalające na wykorzystanie talentów i charyzmatów właściwych ich płci.
 
Tylko odkrywając swój geniusz i kontemplując dary, jakimi zaopatrzył ją Bóg, kobieta odnajdzie siłę i pokój, którymi będzie mogła umocnić innych. Taka kobieta postępuje spokojnie i pokornie, jak pięknie to ujmuje Jo Croissant: „Taka właśnie pokora, łagodna i radosna, powinna przewodniczyć naszym wzajemnym stosunkom, rodząc pokój; z serca kobiety powinna ona spływać na całą rodzinę i na społeczeństwo. Z pewnością nie jest Bożą wolą, by kobieta odpychała mężczyznę ani by się dostała w pole jego władzy. Zawsze powinna zachowywać swą godność i swoją wielkodusznością narzucać szacunek, ofiarowując się jednocześnie według boskiego porządku” (s. 71) Nie jest to zatem pseudo-pokora kogoś niepewnego siebie i bez charakteru, ani − jak bywa rozumiana współcześnie − przyzwolenie, by inni „weszli nam na głowę”.
 
Tak jak Bóg zawierza kobiecie człowieka, tak też zawierza jej Kościół. Jego rozkwit i apostolska płodność to także zadanie kobiet. Nie możemy się tłumaczyć tym, że wspólnota, w której przyszło nam żyć, jest sklerykalizowana i zmaskulinizowana. Niewiasta dzielna nie czeka, aż mąż wyda polecenie ani nie oczekuje instrukcji. Jak mówi Biblia: „Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi, <a obowiązki – swym dziewczętom>” (Prz 31,15) oraz „Przepasuje mocą swe biodra, umacnia swoje ramiona” (Prz 31,17) i „Strojem jej siła i godność, do dnia przyszłego się śmieje. Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki” (Prz 31,25n). Ona jest tą, która wie, co czynić. Ten mrok, o którym wspomina autor księgi, to także nasze dziś, z którego mężczyzna nie musi widzieć jutra. Ona widzi.
 
Szczególne kapłaństwo, do jakiego Pan powołał niewiasty, jest takie jak natura kobiety. Zawsze nieco tajemnicze, nieprzeniknione, jakby za zasłoną. Nie należy oczekiwać, że mężczyzna je zrozumie. Mądra kobieta nie pozbawi go jednak z tego powodu błogosławionych owoców swojej ewangelicznej pokornej miłości, a więc także pokoju i jedności. Tylko ich smakując mężczyzna odnajdzie samego siebie i wyzwoli się ze zgubnego pragnienia dominowania nad całym światem.
 
 
Kapłaństwo daru, kapłaństwo zaślubienia 
Piękno kobiecego powołania widać w wielu historiach i przypowieściach zawartych na kartach Pisma świętego. W jednej z opowieści z ewangelii pewna nawrócona kobieta przyszła do domu, w którym gościł Chrystus i namaściła Mu stopy drogocennymi olejkami (por. Łk 7,36nn; J 12,1nn). Taka właśnie jest kobieca miłość − hojna i ofiarna. Dojrzała kobieta chce kochać i chce stać się darem, który ofiaruje drugiemu. Gest Marii nie jest w żadnym razie pusty, nie jest wyrazem sentymentalizmu. Chrystus mówi do krytykującego ją Judasza, że jest to przygotowanie na chwilę Jego pogrzebu. Jest to więc znak o charakterze rytualnym, kapłańskim. Tak interpretuje go sam Pan.
 
Namaszczenie wiąże się także z pielęgnowaniem, z leczeniem, z uzdrowieniem. A troska o drugą osobę oznacza skoncentrowanie się na niej kosztem siebie. Kobieta istnieje, ofiarowując siebie czy to Bogu czy to poślubionemu mężczyźnie, czy swojemu dziecku, tym, do których jest posłana, by uobecniać Bożą dobroć i miłość. To właśnie ona sprawia, że wie, że jej właściwym powołaniem jest oddanie siebie i zaślubiny.
 
Na wzór Maryi, nawet zaślubiona mężczyźnie, na zawsze może pozostać duchowo dziewicą, a nie rodząc fizycznie potomstwa − matką. Jan Paweł II w przywoływanym wcześniej liście tak pisał o Matce Bożej: „Dziewictwo i macierzyństwo współistnieją w Niej: nie wykluczają się wzajemnie ani nie ograniczają. Co więcej, osoba Bogarodzicy pozwala wszystkim ludziom — zwłaszcza wszystkim kobietom — dostrzec, w jaki sposób te dwa wymiary i dwie drogi osobowego powołania kobiety wzajemnie się tłumaczą i dopełniają” (MD 17).
 
Można być matką fizycznie, być matką ciała, ale nie być nią duchowo. Problemy wielu współczesnych rodzin to tak naprawdę owoce kryzysu tożsamości kobiety. Pozornie wyzwoliła się ona z kajdan, jakie obciążały ją przez wiele wieków. Może decydować o sobie. Może wreszcie w pełni uczestniczyć w budowaniu cywilizacji, w tworzeniu lepszego świata poprzez udział w rozlicznych dziedzinach życia, nauki, rozwijanie nowych technologii, współtworzenie kultury etc. Jednak dopóki nie spojrzy na swoje wielorakie formy aktywności w perspektywie miłości, pozostanie w niej uczucie niedosytu.
 
Maryja w wielu tekstach religijnych przez stulecia była traktowana dość przedmiotowo. Używano Jej specyficzne interpretowanego i tendencyjnie naświetlanego przykładu jako uzasadnienia dla męskich roszczeń mających na celu podporządkowanie kobiet mężczyznom. Z upodobaniem też wielu autorów odwoływało się do przykładu Ewy jako rzekomej głównej przyczyny upadku człowieka i grzechu pierworodnego. Taka „brukowa” pseudo-teologia trafia się niestety i w dzisiejszym kaznodziejstwie oraz wątpliwego autoramentu publikacjach religijnych. Tymczasem rola kobiety jest nie do przecenienia. Imię pierwszej niewiasty − Ewy − to streszczenie istoty kobiecego powołania: dawanie życia. I to pierwotne piękno kobiecości Ewy, odnajdziemy w najdoskonalszym wzorze w Matce Pana, w Maryi.
 
To właśnie jest to kapłaństwo kobiety, którego rytuałem jest ofiarowywanie dobra, troski, miłości, oddawanie się w pokorze i spalanie w posłudze. Każda musi je w sobie odkryć, odnaleźć i zacząć nim żyć. Ten świat potrzebuje kobiet-kapłanek miłości, które tak jak potrafi być bezinteresowna kochająca dziecko matka, będą bezinteresownie kochać ludzi pośród, których żyją i rozkwitać jak kwiaty w naszym miejscami nieludzko odmienionym świecie.
 
Jan Paweł II, w zakończeniu list „Mulieris dignitatem”, w dziękczynieniu zapisał, że Kościół jest wdzięczny Bogu za przejawy kobiecego geniuszu, jakimi obdarował świat (por. MD 31). Duchowe kapłaństwo kobiet jest częścią tego „geniuszu”, częścią Bożego planu i oby kobiety umiały to dostrzec i pojąć.

Inne głosy:

Małgorzata Frankiewicz, Zniszczą Kościół – uratują wiarę?

Andrzej Miszk, Bóg jest też kobietą

 

12 Comments

  1. zofia

    płeć a kapłaństwo

     

    jak argumentują wyświęcanie kobiet kościoły, które w swojej historii ordynowały/ordynują kobiety?
    czy istnieje związek między płcią kandydata a jego przydatnością do kapłaństwa? dlaczego kapłanką nie może być kobieta, dlaczego kapłanem nie może być mężczyzna?
    w tej kwestii – głos mariawity ks prof. Konrada Rudnickiego :
    Kościół Starokatolicki Mariawitów jeszcze w rok po schizmie ordynował kobiety! Zaprzestano tej praktyki mając na widoku ponowienie poprawnych stosunków z Unią Utrechcką. W dokumencie, który ogłaszał wstrzymanie wyświęcania kobiet na kapłaństwo, stwierdzono oficjalnie, że ta praktyka zostaje zawieszona aż wszystkie Kościoły starokatolickie uznają ją za prawidłową. Kapłaństwo kobiet nie było też w katolicyzmie nowatorstwem. Świadczy o nim wiele dokumentów z czasów pierwotnego Kościoła.
    Znany jest też list papieża Gelazego I z V wieku, w którym nakazuje biskupom Południowych Włoch i Sycylii zaprzestania święcenie odtąd kobiet na kapłaństwo. Rozmawiałem o tym z pewnym jezuitą, który powiedział, że rzecz jest znana i właśnie świadczy, że papieże zawsze, a w każdym razie już w V wieku byli przeciwni święceniu kobiet. No cóż, można to i tak skomentować, ale równocześnie okazuje się być faktem, że we Włoszech i na Sycylii katolickie kapłanki istniały jeszcze w V wieku. Stosowanie jako argumentu przeciwko kapłaństwu kobiet tego, że w Nowym Testamencie jest mowa o „wkładaniu rąk” wyłącznie na mężczyzn, jest tyle warte, co argumentacja, aby nie udzielać kobietom Komunii Świętej, bo w całym Nowym Testamencie nie znajdziemy wzmianki, aby jakiejś kobiecie jej udzielono. Wprowadzając kapłaństwo kobiet, mariawici nie wprowadzili niczego nowego, odnowili tylko dawny zwyczaj katolicki.
    Czy istnieje związek między płcią kandydata, a jego przydatnością do kapłaństwa? Sądzę, że owszem. Kobieta nie może być kapłanką, bo będzie matką patrzącą czy szaliczek jej dzieciom dobrze przylega do szyi i upominającą dzieci, o której godzinie mają iść spać. Ale tak samo nie może być kapłanem mężczyzna, bo będzie kapralem musztrującym swoich podopiecznych. Powiedziałem to oczywiście przenośnie. Kapłaństwo powinno być dawane tym, którzy potrafią je sprawować wzniósłszy się ponad swoją płeć. Cechy męskie czy żeńskie nie należą do rzeczywistości kapłańskiej. Kapłan ma być człowiekiem! Jeśli ktokolwiek w pełnieniu funkcji kapłańskich chciałby być mężczyzną lub kobietą, nie powinien się tykać kapłaństwa. W przeciwnym razie nie rozumie, czym ono jest.
    Czyli osobiście Ksiądz Profesor nie ma nic przeciwko wyświęcaniu kobiet na księży?
    Nie.
    Unia Utrechcka w niektórych rejonach świata ordynuje kobiety. Czy Starokatolicki Kościół Mariawitów nadal czeka na moment, aż ta praktyka stanie się w Kościele starokatolickim powszechna?
    Czy będziemy tak długo czekać? Nie wiem.
     
    więcej o ordynacji kobiet na portalu ekumenizm.pl:
     
     
     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Wybory, decyzje, także nakazy i postanowienia Jezusa Chrystusa !

    Jan Paweł II w liście apostolskim Mulieris dignitatem napisał: "Powołując samych mężczyzn na swych Apostołów, Chrystus uczynił to w sposób całkowicie wolny i suwerenny. Uczynił to z taką samą wolnością, z jaką w całym swoim postępowaniu uwydatniał godność i powołanie kobiety, nie dostosowując się do panującego obyczaju i tradycji sankcjonowanej ówczesnym ustawodawstwem. Tak więc hipoteza, że powołał jako Apostołów mężczyzn, stosując się do mentalności swoich czasów, wcale nie odpowiada sposobowi działania Chrystusa." Jan Paweł II przypomniał także o relacji Chrystusa do Kościoła, która ma przypominać relację mężczyzna-kobieta (oblubieniec-oblubienica). Skoro najpełniej wyraża się to w Eucharystii, przejrzystość i jednoznaczność domaga się, by kapłanem (działającym in persona Christi, tzn. w imieniu Chrystusa) był mężczyzna.

    Uprzejmie proszę współtwórczynie "Tezeusza", które są chrześcijankami i mają cywilną odwagę, aby zechciały odpowiedzieć na zasadnicze pytanie :

    – kim są osoby, które publicznie kwestionują, podważają lub kontestują wybory, decyzje, także nakazy i postanowienia Syna Człowieczego – Jezusa Chrystusa?……………….

    Zwracam się świadomie, do kobiet, bo to one otrzymały wyjątkowy dar, od Boga tj. naturalną i spontaniczną tendencję, oraz wrodzone predyspozycje, by żyć bardziej w świecie osób, podczas gdy mężczyźni, bardziej w świecie rzeczy.

    Szczęść Boże !

    Z poważaniem Zbigniew R.Kamiński

     

     
    Odpowiedz
  3. zofia

    (uprawniona) debata

     

    Panie Zbigniewie,
     
    kontynuując dyskusję i szukając argumentów / odpowiedzi, których wielu z nas zapewne szuka, polecam artykuł Józefa Majewskiego o debacie teologicznej po liście apostolskim Jana Pawła II Ordinatio sacerdotalis:
     
    "Bez względu jednak na to, jak w przyszłości zakończy się dyskusja na temat święceń kobiet i kto ją zakończy, nie można dziś żyć z przeświadczeniem, jakby w tej sprawie w nauczaniu Magisterium Kościoła wszystko zostało raz na zawsze rozstrzygnięte czy było do końca jasne i klarowne (co nie znaczy, że katolik może zachowywać się tak, jakby Magisterium niczego ważnego i zobowiązującego na ten temat nie nauczało). To przede wszystkim dlatego wokół pytania o święcenia kapłańskie kobiet wciąż toczy się w Kościele (uprawniona) debata."
     
     
    Odpowiedz
  4. marian

    Od kiedy mamy w Kościele dogmat o nieomylnosci pana Majewskiego?

    Pani Zofio,

     

    żadna "uprawniona" debata się nie toczy bo mamy już werdykt Magisterium:

    "Aby zatem usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22, 32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne."
    Jan Paweł II, "Ordinatio sacerdotalis", 22 maja 1994 r.

     

    Roma locuta…

     
    Odpowiedz
  5. jorlanda

    Kapłaństwo powszechne

    Kiedy czytam takie teksty mam wrażenie, że skrzydła mi rosną i mam więcej energii. Zaraz zabieram się do roboty – myślę. Tyle można zrobić! Dom – dzieciom można tyle Pana Boga pokazać, praca – katecheza, wykłady, publikacje – tyle można napisać, nauczyć, poprowadzić w stronę Boga, pisanie – tak wiele można przedstawić, ująć w słowach i obrazach pisanych, służba w parafii – wspólnota rodzin, i inne inicjatywy. I może coś jeszcze… A potem wychodzę na ulicę, do pracy, znów podejmuję różne działania teologa w spódnicy, której poziom optymizmu jest zawsze wyższy niż skala przewiduje. I przyziemność, sztywność reakcji mnie znów sprowadza do poziomu pytań: czy warto, po co się narażać, może jednak skupię się tylko na gootwaniu obiadów i pilnowaniu dzieci?

    Bardzo podoba mi się, jak autorka powyższego artykułu pisze o powszechnym kapłaństwie, o tym, że funkcje kapłańskie sprawuje się jakoby "ponad" płcią. Kapłaństwo duchowe, nauczycielskie talenty i to, co określiła autorka jako dar prorokowania – to jest sedno. Myślę, że nie trzeba kobietom sutanny. Trzeba tylko, aby Kościół, jego instytucje, urzędy, stowarzyszenia, fundacje, a zwłaszcza parafie przyjęły talenty kobiet, które mogłyby wiele wnieść w pracę duszpasterską, charytatywną i naukową. Zawsze smuci mnie widok w jednej z parafiii – starszych pań z Akcji Katolickiej, które stoją z puszkami pod kościołem, kroją ciasta na spotkaniach grup parafialnych, czy potem myją szklanki po uczestnikach. Czy któraś z nich kiedyś została poproszona o wygłoszenie świadectwa swej wiary, o poprowadzenie modlitwy na nabożeństwie czy zorganizowanie czegoś poza zbiórką pieniędzy albo poczęstunku dla organizatorów i prowadzących – zazwyczaj mężczyzn? Nie raz przecierałąm szlaki, wprowadzając kobiety jako liderki działań związanych z wychowaniem duchowym w organizacji harcerskiej, w parafii. Zawsze spotykałam się ze zdziwieniem, że jak to kobieta jest szefem takiego zespołu? Że jak to kobieta tak blisko ołtarza i jeszcze komenderuje wśród osób BARDZIEJ POWOŁANYCH. Kobieta tak blisko ołtarza… Skoro jestem teologiem i trochę czasu poświęciłam ze swojej młodości na to, by się nauczyć jak być bliżej tego ołtarza w sposób świecki, to może jednak warto czasem skorzystać z pomocy i propozycji kogoś takiego.

    Ostatnio rozmawiałamna ten temat z kilkoma koleżankami, też teolożkami, niektóre robią doktoraty jednocześnie pracując i wychowując dzieci. Nasi koledzy, którzy zaczynali studia doktoranckie w tym samym mają etaty na uczelniach, pracę o jaką proszą i ją dostają. Niektórzy zaczynają habilitację. Nasze podania i propozycje są ignorowane, a nie daj Boże jak z pomysłem przywiązanym do CV wyrwie się pani teolog w ciąży. Pierwsze pytanie jakie się słyszy: czy pani da radę, czy to w ogóle da się zrobić? Czy mężczyznę, który spodziewa się dzieci, bo jego żona jest w ciąży, ktoś o to zapyta? Możę to wyraz troski o kobietę, ktoś powie. Mnie to jednak nie przekona.

    P.S. Panie Marianie, powtarza się Pan 🙂 Może poszuka Pan innych cytatów na pognębienie myślących kobiet?

     
    Odpowiedz
  6. Malgorzata

    Panie i panowie w Kościele

    Jolu!

    Koledzy, którzy robią łatwiej i szybciej doktoraty oraz habilitacje, to nie tylko problem teolożek. Koledzy osiągają wyższe stanowiska i lepsze zarobki w różnych dziedzinach, co pokazują statystyki nie tylko polskie, ale również zachodnioeuropejskie i amerykańskie.

    Problem teolożek i w ogóle kobiet chcących współpracować z Kościołem wynika moim zdaniem dodatkowo z lęku duchownych mężczyzn przed kobiecością czy niekiedy zupełna bezradność w kontaktach z kobietami. Jeżeli one już mają być gdzieś w pobliżu, to najlepiej, żeby były stare i brzydkie, a poza tym nie za mądre i posłuszne…

    Piszesz: Trzeba tylko, aby Kościół, jego instytucje, urzędy, stowarzyszenia, fundacje, a zwłaszcza parafie przyjęły talenty kobiet, które mogłyby wiele wnieść w pracę duszpasterską, charytatywną i naukową. Tutaj z kolei upomnę się o prawa mężczyzn – świeckich mężczyzn, nie będących teologami. Ich potencjał także nie jest doceniany i wykorzystywany przez polski Kościół. Ich także prosi się na ogół tylko o udział w pracach remontowo-budowlanych czy porządkowych.

    Pozdrawiam

    M.F.

     
    Odpowiedz
  7. zofia

    Pan Majewski nie jest sam

     

    Panie Marianie,

    święcenia – nie! (uprawniona) debata-tak!

    fides et ratio proszę Pana, chętnie wysłucham argumentów ratio…

     

    i ze specjalną dedykacją dla Pana rozpoczynam cykl wypowiedzi:

    Pan Majewski nie jest sam

    poniżej głos Pani Stanisławy Grabskiej (Dzieci Soboru zadaja pytania)

     

    "Kwestia kobieca" jest również problemem wewnątrzkościelnym…

    Rzeczywiście, w Kościele podział na role męskie i kobiece jest nadal bardzo mocny; w Kościele katolickim, bo w Kościołach protestanckich dopuszczono kobiety do świeceń. Kościół katolicki utrzymuje ten podział wedle płci starając się jednak o to, żeby nie była to degradacja czy uznanie niższości kobiety, a tylko utrzymanie inności. Sądzę jednak, że do tej pory nie ma równości w traktowaniu mężczyzn i kobiet w Kościele, istnieją pewne formy dyskryminacji. Kościół jest w trakcie wychodzenia z tego układu patriarchalnego do bardziej zrównoważonego. Nie jest to zadanie łatwe. Weźmy dla przykładu problem święceń. Przyjmując, że w Kościele katolickim kapłaństwo służebne jest zarezerwowane dla mężczyzn, można pytać, dlaczego nie dopuszcza się kobiet do diakonatu czy chociaż do niższych święceń. Wszelkie święcenia są zarezerwowane dla mężczyzn. Tylko oni mogą sprawować funkcję lektora stałego, a w Polsce nawet funkcję nadzwyczajnego szafarza Eucharystii. Bardzo rzadko spotkać można w naszym kraju ministrantki. Moim zdaniem, wszystkie niższe święcenia czy też diakonat mogłyby przyjmować także kobiety. Nie widzę racji teologicznych, które by nie pozwalały na to. O funkcji diakonis mowa jest przecież na kartach Nowego Testamentu.

     
    Odpowiedz
  8. zofia

    układ bardziej zrównoważony

    "Kościół jest w trakcie wychodzenia z tego układu patriarchalnego do bardziej zrównoważonego"

    Jolanto – to zdanie z wypowiedzi p. Grabskiej dedykuję Tobie; bo to wychodzenie odbywa się właśnie takim przecieraniem szlaków o jakim piszesz…

    moje doświadczenie w pracy (za wielkie słowo) parafialnej jest niewielkie, kilkuletnie i akurat mam całkiem dobre doświadczenia; najbardziej zniechęcające sytuacje dotyczyły nie tyle dyskredytacji kobiet co generalnie świeckich – przykład: w ramach kilkuosobowej, zróżnicowanej zawodowo (żadnego teologa – i wszyscy o tym wiedzą, to małe środowisko), grupy przygotowywaliśmy opracowanie Spe salvi (Tydzień Kultury Chrześcijańskiej w moim mieście) – w ramach dyskusji jeden z księży ironicznie zauważył "ilu to w Mławie mamy teologów…" a potem właściwie zanegował sens czytania encyklik papieskich, bo wszystko jest w Biblii…tak to odkryłam w swoim mieście ślady… protestantyzmu

    kwestie kobiece wpisują się w całokształt poszukiwań przez świeckich swojej roli w Kościele…

    wracając do kobiet – święcenia? – i bez nich możemy być kapłankami nie tylko domowych ognisk ale tytułowej miłości, dobroci i pokoju; nasze ręce, usta, serce możemy angażować w różne przedsięwzięcia, każda zgodnie z posiadanym charyzmatem… (inaczej teolożka, inaczej technolożka )

     

     
    Odpowiedz
  9. marian

    A ilustrowanie artykułów przebierańcami w ornatach to przypadek?

     

    > Panie Marianie, powtarza się Pan 🙂 Może poszuka Pan innych cytatów na pognębienie myślących kobiet?

    Pani Jolanto, to nie ja się powtarzam a Sługa Boży Jan Paweł II który wielokrotnie i ex cathedra wyjaśniał to "myślacym kobietom". Ponoć sapienti sat, ale, jak widać, "myślące kobiety" są oporne…

     

    > Panie Marianie,
    > święcenia – nie! (uprawniona) debata-tak!
    > fides et ratio proszę Pana, chętnie wysłucham argumentów ratio…

    Pani Zofio, to nie przypadek, że tutejsze artykuły o "kapłaństwie kobiet" są ilustrowane zdjęciami kobiet przebranych za księży i parodiujących Najświętszą Ofiarę. Sonda obok tez dotyczy kapłaństwa a nie "powszechnego kapłaństwa".

    Co do powszechnego kapłaństwa kobiet to jest ono tożsame z powszechnym kapłaństwem wiernych. Nic tu nie mają do rzeczy babony przebrane za księży czy postulaty dopuszczania kobiet do święceń niższych (znana choćby z działań agresywnych sodomitów taktyka salami – najpierw ministrantki i świeckie szafarki, potem diakonisy potem "ksieżynki").

    A że pan Majewski ma wielu podobnych sobie "apostołów kościoła gejzety aborczej" to żaden argument. Powszechność jakiegoś stwierdzenia nie dowodzi jego słuszności.

    Prosze poczytać co Jan Paweł II pisał w OFICJALNYCH DOKUMENTACH KOŚCIOŁA o godności i roli kobiety w Kościele, kapłaństwie czy posłudze ministrantów zamiast siać zamęt i bić pianę.

     

     

     
    Odpowiedz
  10. Malgorzata

    Przebierańcy w ornatach? To obraźliwe

    Szanowny Panie Marianie!

    Sugerowanie przez Pana, że ilustrujemy artykuły z cyklu "Debata o kapłaństwie kobiet" zdjęciem przebierańców w ornatach mija się z prawdą, a nawet może obrażać uczucia religijne. Zdjęcie przedstawia Kay Goldsworthy, pierwszą anglikańską kobietę biskupa w Australii, a pochodzi z serwisu religijnego BBC .

    Szanuję Pańskie poglądy co do niestosowności wyświęcania kobiet. Trudno mi jednak zaakceptować Pański sposób prezentacji swoich argumentów. Odwoływanie się do myśli Jana Pawła II zobowiązuje. Tymczasem Pan używa języka agresywnego lub po prostu wulgarnego. Wydaje mi się, że nie jest to tylko estetyczna niespójność…

     

     
    Odpowiedz
  11. marian

    Poprawność polityczna uber alles?

    Smutne że osoba pełniąca rolę zastępcy redaktora naczelnego serwisu uchodzącego za katolicki stawia politpoprawność ponad doktrynę katolicką.

    > Sugerowanie przez Pana, że ilustrujemy artykuły z cyklu "Debata o kapłaństwie kobiet" zdjęciem
    > przebierańców w ornatach mija się z prawdą, a nawet może obrażać uczucia religijne. Zdjęcie przedstawia
    > Kay Goldsworthy, pierwszą anglikańską kobietę biskupa w Australii, a pochodzi z serwisu
    > religijnego BBC .

    Pani Małgorzato, biskup musi mieć ważne święcenia. Kobieta nie może mieć ważnych święceń – ani kapłańskich ani tym bardziej biskupich. W związku z tym osoba przedstawiona na zdjęciu być może i jest "superintendentką" zboru anglikańskiego w Australii nie jest jednak ani kapłanem ani biskupem, nie mamy tez do czynienia z Ofiarą.

    > Szanuję Pańskie poglądy co do niestosowności wyświęcania kobiet.

    To nie są "moje poglądy o niestosowności wyświęcani kobiet". TO JEST NIEOMYLNE NAUCZANIE KOŚCIOŁA O NIEMOŻNOŚCI WYŚWIECANIA KOBIET.

    Dziwię się, że osoba uznająca się za katolika może kwestionowac Magisterium…

    > Trudno mi jednak zaakceptować
    > Pański sposób prezentacji swoich argumentów. Odwoływanie się do myśli Jana Pawła II zobowiązuje.
    > Tymczasem Pan używa języka agresywnego lub po prostu wulgarnego. Wydaje mi się, że nie jest to
    > tylko estetyczna niespójność…

    Sługa Boży Jana Paweł II w wypowiedziach i działaniach prywatnych wielokrotnie robił głupstwa, jednak w wypowiedziach DOKTRYNALNYCH był ortodoksyjny a katolika nie obowiązuje "estetyka" a DOKTRYNA.

    Osoba bez ważnych święceń nie jest kapłanem. Koniec i kropka.

     

     
    Odpowiedz
  12. jorlanda

    Dopowiedzenie

    Pani Zofio,Małgorzato dziękuję za podzielenie się dobrym doświadczeniem. Może za bardzo skupiłam się na marudzeniu w ostatnim poście. Większość moich doświadczeń też jest dobra. W Kościele spotkałam i cały czas spotykam mnóstwo księży, z którymi współpracuję do tej pory i to z powodzeniem i sukcesem. Sukces rozumiem tutaj nie jako osobiste korzyści, tylko owoce, jakie przyniosła nasza współpraca dla wiernych – dla dzieci, młodzieży i dla dorosłych, którzy uczestniczyli w różnych formach ewangelizacji, jaką proponowaliśmy w parafiach, w organizacji pozarządowej czy w innych miejscach. Duchowni i świeccy, kapłani i kobiety i mężczyźni, razem w pracy nad wspólnym dziełem pomocy Bogu w pilnowaniu wzrostu dobrego zasiewu.

    Ale nie zmienia to faktu, że gdyby nie moja prywatnie hodowana uparta oślica w środku mojego serca, jak ja to mówię w żartach, to wiele razy poddałabym się. Ufam, że to Bóg daje mi siłę i wytrwałość, bo własnym nakładem woli nie dałabym rady podnieść się spod ogromu trudności w tym przecieraniu szlaków, o jakim wyżej wspominamy wspólnie. Pamiętam chwile takie jak padanie publicznie na środku kościoła na kolana przed obrażonym na mnie kapłanem i błaganie go o wystawienie Najświętszego Sakramentu, bo zaraz przyjdą dzieciaki i młodzież i to nie moja wina, że inny ksiądz miał to wszystko przygotować od strony liturgicznej. Pamiętam jak musiałam wysyłać przed sobą zaprzyjaźnionych duchownych, żeby przygotowali grunt pod spotkania i imprezy organizowane w światyniach i przy parafiach, bo ja jako kobieta nic bym nie wskórała. Pamietam o tym, nie dlatego żeby pielęgnować w sobie niechęć, nie wybaczyć i nie darować. Pamiętam, bo to jest doświadczenie, które pomaga mi skuteczniej pracować, skuteczniej korzystać z zasobów Kościoła, korzystać z wiedzy o Jego ograniczeniach i ułomnościach. Po to, aby je ominąć jak rafy i dotrzeć do celu, jaki widzę przed sobą. Mimo, że cel daleki i odległy, ale można go osiągnąć. Wytrwale i cierpliwie krok za krokiem. Przekornie dodam, że tylko kobiety stać na taką cierpliwość. I bardzo się cieszę, że jestem kobietą, mimo wszystko. Kapłanka ogniska domowego to zaszczytna funkcja i bardzo odpowiedzialne zadanie.

    A do Pana Mariana chciałabym tylko jedno powiedzieć: błogosławieni cisi… błogosławieni pokój czyniący… Błagam, niech Pan nie cytuje zdań Jana Pawła II po to, aby siać zamęt, niechęć i zażenowanie. Szacunek dla tego papieża zobowiązuje do rozsądnego korzystania z Jego dorobku. Jest patronem moich dróg naukowych, to Jego słowa są natchnieniem dla mnie, więc proszę mnie (zresztą nie tylko mnie jak widzę) nie obrażać z pomocą Jego słów w tak poniżający sposób tylko dlatego, że jestem kobietą, podobno myślącą. Pozdrawiam Pana i życzę pokoju ducha.

     

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code