Judasz jest w nas

 

 
Rozważanie na Wielką Środę
 

I

W chwili, gdy piszę te słowa, nie opadły jeszcze emocje, które pojawiły się po kolejnych doniesieniach o nadużyciach seksualnych dokonanych przez katolickich duchownych. Ta wielka tragedia wywołała burze komentarzy i szczere oburzenie opinii publicznej na świecie. I słusznie. Wszelkie słowa krytyki, wyrazy oburzenia czy nawet wściekłości są tu jak najbardziej uzasadnione. Nie mamy prawa do tego, by milczeniem zbyć to zło i udawać, że nic się nie dzieje, a oskarżenia, które się coraz liczniej pojawiają w ostatnich miesiącach, są jedynie wymysłem wrogów Kościoła czy też osób chcących na nim zarobić.

To prawda, że jest też cała rzesza osób, które do walki z Kościołem Katolickim wykorzystają każdą nadarzającą się okazję. Śledząc różne komentarze w mediach czy też Internecie, łatwo się natknąć na zwykłe głosy nienawiści, które wykorzystują obecną sytuację, by w Kościół uderzyć. Często są to głosy, które manipulują faktami, a czasami zwykłe uogólnienia i wypaczenia. Czasami wynikają one z niewiedzy, a czasami są celowym wypaczeniem prawdy albo zwykłem zabiegiem, który ma jeden cel – uderzyć.

Pewien popularny bloger posunął się nawet do tego by stwierdzić, że jest przyzwyczajony do… „pedofilii w Kościele Katolickim”, a gdy zapytano się go – jak można być przyzwyczajonym do pedofilii, zmienił zdanie i ogłosił, że to „Kościół jest przyzwyczajony”. Czy to jest prawdą? Czy całe rzesze katolików na świecie są przyzwyczajone do tego, że ktoś niewinnym wyrządza zło? Oczywiście, że nie i jego wypowiedź była jedynie niezbyt trafionym, idiotycznym atakiem na Kościół. Wspomniany osobnik nie wziął kompletnie pod uwagę, że Kościół to wszyscy wierzący, także ci skrzywdzeni przez duchownych. Bo kogo to obchodzi? Przecież liczy się tylko jeden cel – przywalić w Kościół, który tak bardzo wielu uwiera.

Podobnych jemu jest wielu. Nietrudno spotkać osoby, które z ostatnich doniesień zrobią sobie oręż i będą usiłowały wykazać, że księża to pedofile oraz ludzie często molestujący innych, a pewnie wielu im uwierzy. Niektóre osoby są bardzo podatne na takie uogólnienia i chętnie operują stereotypami. Dla wielu Żyd jest zły, Polak to pijak, urzędnik bierze łapówkę… Ile w tym prawdy? Czy warto z takimi idiotyzmami polemizować? Niby nie, bowiem powiniśmy być świadomi tego, że każdy jest indywidualnym, wyjątkowym człowiekiem, ale jednak wydaje mi się, że te nawet najgłupsze kwestie należy piętnować. Nie godzę się na to, by w ramach tych uogólnień robiono ze mnie i moich bliskich pijaka tylko dlatego, że jestem Polakiem i nie godzę się też na to, by robiono ze mnie pedofila, dlatego że jestem wierzącym Kościoła Katolickiego. Nie godzę się tez na to, by opinia i niesłuszne głosy potępienia dotykały wielu kapłanów, którzy nie są niczemu winni oraz wykonują swoją pracę z poświęceniem i zaangażowaniem na wcale nie tak łatwej ścieżce. Stereotypom i głupocie mówię nie, a tym osobom, które tak chętnie robią z księży i z członków Kościoła niebezpiecznych pedofili, polecam policyjne statystyki – sprawdźcie sobie, zanim wypowiecie jakąś bzdurę – kim jest statystyczny pedofil. Jeżeli wśród nich dominują osoby bezrobotne, mamy przyjąć, że bezrobocie prowadzi do pedofilii? Darujcie sobie…

II

Wszystkie te niesprawiedliwe ataki na Kościół nie zmieniają jednak faktu, że tragedia się wydarzyła i możliwe, że wydarzy się jeszcze nieraz. Wielu kapłanów wstąpiło na ścieżkę grzechu, a ich przełożeni starali się ten grzech ukryć. Najprawdopodobniej działali w imię źle rozumianej obrony wspólnoty, całkowicie zapominając o tym, że wcześniej czy później może się to obrócić przeciwko nim. Nie chce mi się nawet takiego zachowania tłumaczyć, chociaż pewnie każdy wprawny polemista jakieś wytłumaczenie odnajdzie bez trudu – chociażby – chęć uchronienia Kościoła przed atakami. Coś w tym jest? Do mnie to jednak nie przemawia. To człowiek zawinił, to człowiek wyrządził innemu olbrzymią krzywdę i nie podoba mi się wcale, że inny człowiek w imieniu Kościoła dąży do tego, by winny nie został ukarany, a skrzywdzony nie otrzymał zadośćuczynienia. W tym momencie możemy otwarcie powiedzieć, że to upadli kapłani i hierarchowie, pragnący zatuszować skandal, walczą z Kościołem, to oni działają na jego szkodę i to oni niszczą wspólnotę.

Wydaje mi się, że jest w tym nawet coś więcej – kapłani, którzy najdelikatniej mówiąc – zbłądzili, a także osoby, które ten czyn starały się ukryć przed światem, zdradzili nie tylko Kościół, skrzywdzonych, innych wiernych, ale także Boga. Odwrócili się od Niego, czyniąc zło, ukrywając je, a być może nawet tolerując. Osoby, które głoszą słowa potępienia, mają rację. Zamiast ukrywać niechlubne postępki, należy mówić o nich głośno, doprowadzić do ukarania winnych i jeżeli tylko to możliwe, zadośćuczynić pokrzywdzonym. Nie należy tego grzechu zamiatać pod dywan i zaczynać próbę rozwiązania bolesnego problemu od… rozgrzeszenia upadłych, a tak właśnie to może wyglądać w oczach każdego obserwatora. W ten sposób Kościół nigdy nie zostanie oczyszczony z grzechu i będzie go on niszczył niczym powolna, okrutna, i śmiertelna choroba. To boli już teraz.

Ostatnie wydarzenia dziwnie przypominają historię zawartą w dzisiejszej Ewangelii (Mt 26, 14-25). Judasz udał się do arcykapłanów i obiecał im wydać Jezusa za trzydzieści srebrników. Jak wszyscy wiemy, zrobił to i przyczynił się do Jego pojmania – zdradził. Czy kapłan, który tak okrutnie grzeszy, także nie odwraca się tym samym od Chrystusa? Czy taki człowiek nie zdradza Go w imię pewnych profitów, własnej przyjemności? Brutalne? Możliwe. A czy kościelna hierarchia, która dążyła do zatuszowania ludzkich krzywd, nie jest podobna Judaszowi czy też apostołom, którzy po pojmaniu Chrystusa po prostu uciekli? Zdradzili Go wszyscy.

Gdy czytam słowa dzisiejszej Ewangelii, to uświadamiam sobie, że Judasz jest/może być, w każdym z nas. Nie przestrzegając przykazań, grzesząc, czyniąc krzywdę innym ludziom, często zdradzamy Jezusa, tak samo jak Judasz. Tylko on miał odwagę przyznać, że skrzywdził Niewinnego. A my? Czy zawsze mamy tę odwagę? Nie. Często wypieramy nasze grzeszne postępowanie z własnej świadomości, staramy się je jakoś usprawiedliwić, udajemy, że nic się nie stało, a jeżeli już do tego dojdziemy, to zdarza nam się pomyśleć – spokojnie, i tak dostanę rozgrzeszenie. I nic się nie zmienia. Nie mamy prawdziwego postanowienia poprawy, nie żałujemy swych win szczerze, staramy się je zatuszować i między innymi w ten sposób – zdradzamy Go po wielokroć. Judasz jest w nas.

Judasz_0.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2010

Warto przeczytać:

Benedykt XVI, Orędzie na Wielki Post 2010

Michał Kuźmiński, Michał Olszewski, Przepis na pustynię

Dariusz Kowalczyk SJ, Spowiedź, czyli przekonywanie o grzechu i miłości

Andrzej Miszk, Rozmowa z Przyjacielem, czyli codzienny rachunek sumienia

 

 

6 Comments

  1. jadwiga

    bardzo madry głęboki tekst

    Ja tylko chciałam dodac ostatnie przemyslenia – czasem jest sytuacja ze musimy wybrac. Albo zdradzimy człowieka albo ideologię ( sumienie). W zasadzie obie "sprawy" są słuszne – jako, że nie ma jednej prawdy obiektywnej. ( nie pisze tutaj absolutnie o zdradzie małżeńskiej, seksualnej). Albo bedziemy zdrajcami sumienia albo wyrzadzimy komus krzywde, kto tez ma jakies racje.Musimy wybrac. Cos zdradzamy – co jest zadra w naszym sercu. Nie mieliśmy wyboru. Zawsze bedziemy w jakis sposób Judaszami.

     
    Odpowiedz
  2. teze

    świetnie Pan to ujął…………

    Bardzo dziękuję za świetny komentarz do bolesnych wydarzeń w łonie Kościoła.
    Wierzę, że słowa “tylko prawda wyzwala” staną się po prostu “ciałem”.
    Rana bowiem może zamienić się w “perłę”, ale tylko wtedy, gdzy jest rozpoznana i poddana uzdrawiającej mocy Boga. Przykryta nawet najpiękniejszym dywanem, pozostanie tylko raną………

    Do komentarza Pani Jadwigi…………
    Nie zgadzam się ze stwierdzeniem Pani, że;
    “Albo będziemy zdrajcami sumienia, albo wyrządzamy komuś krzywdę”……
    To oznaczało by, że Bóg się pomylił i ustanowił prawa, które stosując w życiu mogą komuś wyrządzić krzywdę (?)…. Naprawdę tego nie rozumiem.
    Uważam natomiast, że każda prawda, choć bolesna przynosi zaróno wyzwolenie i wspaniałe owoce. Kłamstwo zaś może równie mocno boleć, tylko ani nie wyzwala, ani dobrych owoców nie przynosi, a wręcz przeciwnie…………. Tylko boli i nic więcej.

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  3. matekneo

     wielkie dzięki za mocne i

     wielkie dzięki za mocne i prawdziwe słowa…cos w tym naprawde jest…tyle wszelakich skandali w Kościele, a nikt tak na prawdę nie uderzy się w pierś i nie powie: Zgrzeszyłem, Przepraszam i Proszę o Wybaczenie..niby tak niewiele, ale jednocześnie jak wiele potrzeba odwagi i pokory, by stanąć w prawdzie o sobie i swoim życiu… a jak często sie usprawiedliwiamy, staramy wybielić i miotami się w matni kłamstwa i iluzji o świecie i samych sobie…ciężko z tego wyjść, wiem po sobie, ale nie ma co się bać…jest takie powiedzenie: " ludzką rzeczą jest upadać, Bożą powstawać, a diabelską trwać w upadku"…nie mozemy się lękać prawdy, wszak tylko ona nas wyzwoli…Bóg jest Miłosierny i kocha wszystkich…kocha pokorę i prostotę…dziecko, gdy coś zbroi owszem początkowo się wstydzi, może nawet i ukrywa, ale zawsze w prostocie serca przybiega, by się wtulić w objęcia rodzica..nie bez kozery Jezus powiedział, że musimy sie stac jak dzieci:) nie bójmy się Boga, tak po ludzku, <nie nawołuję tu do porzucenia Ewangelicznej Bojaźni Bożej>…jakie wtedy dajemy o Bogu świadectwo? jaki obraz kreujemy? prostota, prostota i Chrystusowa Miłość niech będą naszym orężem:))

     
    Odpowiedz
  4. MichalPiatek

    Pani Jadwigo

    Owszem, bywają też i bardzo trudne sytuacje i wybory ale wydaje mi się, że zło i tak zawsze pozostanie złem. Usprawiedliwić można wszystko, ale nawet gdy mamy prawdziwe i poważne powody by zdradzić kogoś, o czym wydaje mi się, że Pani pisze, nie zmieni to faktu, że krzywda może być krzywdą, a zdrada zdradą. Na szczęście, szczerze w to wierzę, że zwłaszcza w uzasadnionych przypadkach – będzie nam to wybaczone.

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  5. MichalPiatek

    Pani Aniu

     I chyba nie pozostało nam nic innego, jak zaufać, że ci którzy "zbłądzili" w końcu to dostrzegą. Zwraca Pani przy okazji uwagę na ciekawy fakt – czy nie jest przypadkiem tak, że niektórzy duchowni zanadto uwierzyli w własną uzdrawiającą moc, moc ludzką, zapominając o tym, by najpierw zawierzyć Jemu? 

     

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  6. MichalPiatek

    Panie Mateuszu.

    To piękne słowa. Nic dodać, nic ująć, ale wspomnę jeszcze tylko, że faktycznie nie zawsze jest łatwo kroczyć tą właściwą ścieżką, a tych jest jednak wiele i łatwo się zagubić. Czasami trudno jest też przyznać, że straciło się orientację, ale chyba jednak warto.

    Hmmm… No tak, łatwo mówić…

    Ale pracować nad sobą trzeba, nawet jeżeli to wcale nie jest takie proste i sprawia nam wiele trudu. Tym bardziej mnie boli i chyba nie tylko mnie, gdy ową orientację tracą nasi przewodnicy. Jak mamy im zaufać, gdy prowadzą nas w noc i wiedząc o tym, uparcie temu zaprzeczają? Przyznając się do błędu żaden nauczyciel nie straci w moich oczach swego autorytetu, a wprost przeciwnie…

    Pozdrawiam serdecznie.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code