Jaki był ten dzień?

jestem sama w domu, ponieważ rodzina wyjechała na działkę; idealne warunki na naukę – cisza i spokój – wszechobecne, można oddychać swobodnie i wykorzystac czas maksymalnie; a jadnak… mój dzień był z pozoru mało skomplikowany:

09:00 – (teoretycznie) wstałam
09:00 – 15:30 -> z małymi przerwami przespałam ten czas, bowiem moje mieszkanie ma okna na wschód i strasznie się nagrzało – było tak duszno i gorąco, że uznałam sen za jedyne możliwe wyjście z sytuacji; tylko tak naprawdę zamiast odpoczywać wciągnęłam się w błędne koło własnych myśli odnośnie dość bolesnej dla mnie sytuacji i nakręcanie się na kolejne okręzenia zniewoliło mnie na tyle, ze przestałam mieć ochotę na cokolwiek… odwołałam 2 spotkania, byle móc karmic się złudzeniami, “a co by było gdyby … ?” …
16:00 – 19:00 – była u mnie moja druhna, Kasia – niezwykle miła młoda osóbka; wcześniej wyszłam po nią, bo sierotka wysiadła 2 przystanki za wcześnie i nie wiedziała, gdzie jest; wiem, że ta rozmowa i spotkanie było jej potrzebne, ale zaczęłam mieć wyrzuty sumienia pt. “powinnam się uczyć”
19:00 – 20:30 – jedno wielkie nic, choć sama próbowałam sobie udowodnić że coś robię (pozmywałam naczynia), żeby zabić wyrzuty sumienia związane z tym, że nieczego się dziś nie nauczyłam, a powinnam siedzieć z nosem w ksiażkach
21:00 – 23:00 – wykazałam aktywność intelektualną przygotowując się na metodykę na czwartek
23:00 – teraz – drugie wielkie nic z przerwą na pranie i toaletę wieczorną (nocną właściwie)

jaki z tego morał? mogłoby się wydawać: oczywisty – jestem leniem 🙂 ale to niepełna prawda…
dałam się dziś wciągnąć złemu duchowi w grę – grę moimi uczuciami, moimi wspomnieniami, pragnieniami… pozwoliłam, aby wszedł do mnie i zablokował te wszystkie dary, które otrzymałam od Boga; pozwoliłam mu zablokować owoce przbytego semianrium – poprzez otępienie; nie było mi łatwo to zauważyć, bo przecież wszystko co robiłam było takie “proste”… a tak naprawdę był to zamach na moją duszę (ostatnio częsciej sie to zdarza), na moje przywiazanie do Pana Boga, na moją wierność…

czy rzeczywiście niczego sie dziś nie nauczyłam?
nauczyłam się – zobaczyłam, jak bardzo ważne jest rozeznanie, nie tylko w życiowych “wielkich” wyborach, ale w każdym wyborze, w każdej – wydawałoby się – najdrobniejszej sprawie…

do Dramatu jeszcze 2 dni… do kultury brytyjskiej także… do językoznawstwa 4…

a jutrzejszy dzień zapowiada się aktywnie – pobudka o 8:00… przydałoby się kilka dodatkowych godzin w nadchodzącj dobie… ale cieszę się, że wyjdę do ludzi – choć jeszcze trochę spokoju rano zdażę wchłonąć…

 

Komentarz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code