Jak wyłupić grzeszne oko?

49. Wieczór Biblijny w Kasince Małej

 
Podczas wczorajszego Wieczoru Biblijnego zastanawialiśmy się nad następującym fragmentem Ewangelii:
 
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony. Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak swój utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą”. (Mk 9,41-50)
 
Małgorzata: Moim odczytaniem tego dzisiejszego fragmentu pokierowała trochę dyskusja, jaka toczy się u nas na blogach wokół tematyki sumienia i grzechu. W pierwszym zdaniu Jezus nie mówi jednak o grzechu, lecz o tym, co można uczynić dobrego i jak niewiele potrzeba, aby uczynić jakieś dobro. „Kto wam poda kubek wody do picia” – to nie jest dużo, ale to jest coś bardzo potrzebnego. „Dlatego że należycie do Chrystusa” – Jezus mówi do uczniów, ale może się to przecież odnosić do każdego człowieka, bo każdy jest dzieckiem Bożym, jest od Boga, Bóg go stawia na naszej drodze. Niekiedy wystarczy tylko dostrzec tego człowieka i zaspokoić jego elementarne potrzeby w sposób, który nie wymaga wcale dużego wysiłku, a może to być rzecz warta ogromnej nagrody.
 
W drugim zdaniu zaczyna się najważniejsze przesłanie tego tekstu: sprawa grzechu. Otóż tu jest mowa o grzechu zgorszenia. Mnie zawsze przeraża to zdanie, gdy je czytam. Nie dlatego, że tu jest zapowiedziana taka straszna rzecz jak przywiązanie kamienia i utopienie kogoś, tylko dlatego, że to jest taki bardzo subtelny grzech, bardzo trudno go u siebie wychwycić. Co to znaczy stać się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą?
 
Myślę, że grzech zgorszenia zaniedbuje się bardzo we współczesnym myśleniu o grzechu, a zwłaszcza w takich etycznych koncepcjach, które chcą pozbyć się grzechu, zastępując go poczuciem winy, krzywdą itd. Jeżeli przyjmiemy jak jeden z naszych blogerów, że grzechem jest tylko wyrządzanie krzywdę innym albo jak głosi utylitaryzm, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka, to w tym momencie moglibyśmy zatrzymać się i nie zajmować więcej tym grzechem. Można by powiedzieć: „Robię różne niekoniecznie chwalebne i wzorowe rzeczy, ale cóż ten Pan Jezus ode mnie chce? Jaką krzywdę wyrządzam, że kogoś gorszę? Każdy ma swój rozum tak jak ja i podejmuje własne decyzje. A ja mam prawo do swojej wolności. Mam prawo popełnić samobójstwo, mam prawo prowadzić nieuporządkowane życie seksualne, mam prawo popaść w jakiś nałóg, mam prawo żyć niezgodnie z poglądami, które głoszę itd.”
 
Myślę, że grzech zgorszenia jest jednym z takich grzechów, z których najłatwiej jest usprawiedliwić się przed samym sobą, zwłaszcza gdy ktoś ma pewne intelektualne zdolności. Najłatwiej sobie ten grzech zracjonalizować, wytłumaczyć, że nikomu oprócz mnie samej czy mnie samego nic złego się nie dzieje. Toteż słowa Jezusa o ręce, nodze czy oku, których trzeba się pozbyć, gdy prowadzą do grzechu, odczytuję jako skierowane do mnie: „Nie wymyślaj sobie żadnych usprawiedliwień na takie rzeczy, które rzekomo nikomu nie szkodzą, tylko są twoją prywatną sprawą”. Tak naprawdę nic, co w życiu robimy, nie jest naszą prywatną sprawą. Zawsze robimy to wobec Boga, a także mniej lub bardziej jawnie wobec jakichś ludzi, z którymi tak czy inaczej jesteśmy związani. Jezus mówi: „Przestań kombinować! Nie usprawiedliwiaj się! Nie rób takich intelektualnych łamańców! Wyłącz sobie na chwilę, jeżeli możesz, tę zdolność rozumu do samousprawiedliwienia i spójrz prawdzie w oczy! Spójrz, że to, co robisz, może wprost nie krzywdzi, ale tak czy owak jest złe!”
 
Jezus żąda od nas ofiary z tego, co jest dla nas powodem grzechu. Jezus mówi dalej, że każdy ogniem będzie posolony. Jak podają komentatorzy tego tekstu, solą posypywano ofiary, które później spalano. Stąd to trochę dziwne zdanie. Może ono znaczyć, że każdy zostaje zaproszony, aby jego życie stało się ofiarą. Chrześcijańskie życie wymaga ofiary z tego, co jest dla nas powodem grzechu i z czego jednocześnie często jesteśmy najbardziej dumni, co najbardziej w sobie lubimy, bo tak paradoksalnie bywa. Duch ofiary, która ma nas prowadzić do samooczyszczenia jest taką istotą, solą chrześcijaństwa, tym, co decyduje o jego wartości, o jego pięknu, o jego smaku. Gdyby tego nie było, gdyby chrześcijaństwo było letnie, gdyby godziło się na wszystko i łatwo nas usprawiedliwiało, gdyby nie wymagało od nas dawania czegoś innym albo powstrzymywania się od czegoś dla ich dobra, to straciłoby cały swój smak.
 
Andrzej: To jest jedna z twardych mów Jezusa. Zawsze, gdy Ewangelia mówi tak mocno o grzechu, przypominają mi się słowa papieża Pawła VI, że największym grzechem współczesności jest zapomnienie o grzechu, odrzucenie grzechu jako kategorii poznawczej, moralnej. religijnej. Dla mnie jest to przede wszystkim Ewangelia o tym, co robić z sobą, z własnymi namiętnościami, z własnymi przyzwoleniami, które prowadzą nas do grzechu.
 
Jaką alternatywę tu mamy? To jest alternatywa bipolarna: jeżeli będziemy żyli dobrze, to będzie nagroda, spełnienie wieczne, królestwo Boże, a jeżeli będziemy ulegali grzechowi, to czeka nas piekło. Jezus mówi o piekle w bardzo mocnych obrazach. U św. Marka to jest częste. Piekło to wieczne niespełnienie człowieka. Tutaj Jezus wyraźnie przestrzega, wyraźnie straszy konsekwencjami grzechu.
 
 Inaczej niż ty sądzę, że zdanie o bycie powodem grzechu dla jednego z tych małych dotyczy nie tylko grzechu zgorszenia. „Być powodem grzechu” to szersza kategoria. Można być powodem grzechu na różne sposoby. Zgorszenie dotyczy takiej sytuacji, gdy czyjś grzech czy jak słusznie mówisz, czyjaś interpretacja usprawiedliwiająca grzech powoduje w drugim człowieku, zwłaszcza mniej uformowanym, słabszym duchowo i moralnie czy młodszym osłabienie woli przeciwstawiania się grzechowi. Ten drugi człowiek bierze przykład z tamtego pierwszego, zwłaszcza gdy tamten ma autorytet. To jest ostrzeżenie skierowane do uczniów Jezusa, którzy mają być nauczycielami i autorytetami dla innych ludzi, dla „tych małych, którzy wierzą”.
 
Natomiast powodów do grzechu może być dużo. Można kogoś nakłaniać do grzechu, stwarzać okazję, zmusić do grzechu w jakiejś mierze (ale nie całkowicie, bo gdy ktoś zostaje całkowicie zmuszony, to nie ma wolnej woli i nie ma też grzechu). Ale na pewno słusznie zaakcentowałaś, że każdemu z nas towarzyszy cień tego kamienia u szyi, bo każdy z nas może zrobić coś straszliwego, gdy zabraknie wrażliwości i odpowiedzialności za to, jak jego grzechy, jego samousprawiedliwienia, jego przyzwolenia działają na innych. Tutaj Jezus wyraźnie mówi, że wolność jest ograniczona prawem miłości, prawem królestwa Bożego, wzglądem na słabszych w wierze, na tych, za których jesteśmy odpowiedzialni.
 
A co z tym odcinaniem rąk? Wpierw trochę psychologii. Wiadomo, że powodem naszego grzechu nie jest ręka, noga ani oko. Nasz czyn nie staje się grzechem, ponieważ zmysły nas tak pokierowały. Zmysły mogą być zarzewiem grzechu. Odczuwają pewną przyjemność czy mogą być sposobem dokonania grzechu, gdy ktoś ręką kradnie albo kogoś bije. Natomiast grzech powstaje w naszym sercu, a dokładniej w wolnej woli, w której przyzwalamy na taki czy inny ruch ręką, na takie czy inne spojrzenie, na takie czy inne zmysłowe albo po prostu fizyczne zachowanie. I na pewno nie o to chodzi, aby odcinać sobie ręce za każdym razem, gdy coś złego zrobią. Jezus stawia sprawę bardzo wyraźnie: trzeba zmagać się z własnymi namiętnościami, z własnym przyzwoleniem, do pewnego stopnia z własną zmysłowością, ale dopiero przyzwolenie umysłu i woli w pełni świadomości sprawia, że jakaś czynność jest istotowo grzechem. Powinniśmy oczywiście koncentrować się na pewnej ascezie zmysłów, ale przede wszystkim na tym, aby sobie nie przyzwalać, aby nie usprawiedliwiać się.
 
Nie wolno gubić właściwej definicji grzechu jako przekroczenia prawa naturalnego, przekroczenia prawa Bożego, odmowy miłości bliźniego i samego Boga. Tu Jezus idzie pod prąd współczesnego permisywizmu, czyli moralnego przyzwolenia na realizowanie wszelkich zachcianek bez względu na to, czy są dobre moralnie, czy złe. Idzie też pod prąd różnych nurtów psychologicznych, które gubiąc materialne pojęcie grzechu mówią, że nie jest ważne, co się robi, ale jest ważne, jakie ma się nastawienie do tego, co się robi, jakie mamy odczucia wobec swoich działań.
 
W tym nakazie obcinania rąk czy nóg widzę raczej zaproszenie do autopedagogii, do samowychowania oraz do wychowania tych, którzy podlegają naszej odpowiedzialności lub pieczy. Chodzi o wychowanie uczuć, o którym mówił Arystoteles, św. Tomasz, św. Ignacy, o uporządkowanie uczuć, o współpracę między naszą zmysłowością, naszym sercem a naszym rozumem i naszą wolą. Nie zawsze jest tak, że możemy odciąć jakieś przyzwolenie, zwłaszcza gdy w grę wchodzą nawyki czy nałogi, ale zawsze możemy kształtować swoją zmysłowość i wolę w ten sposób, aby wychowywać swoje zmysły, swoje ciało do innego sposobu odbierania różnych pokus, podniet itd.
 
Mamy tutaj ostrzeżenie przed każdym grzechem ciężkim, śmiertelnym, czyli takim, który według teologii katolickiej zrywa więź łaski uświęcającej między człowiekiem a Bogiem i człowiek staje się duchowo martwy. Wierzymy, że gdyby człowiek umarł w tym momencie, a nie nastąpiłaby szczególna interwencja miłosierdzia Bożego, to zostałby na wieczność potępiony, sam potępiłby się na wieczność. Myślę, że Jezus, mówiąc o konkretnym grzechu, wskazuje także na powtarzalność, bo ręka, noga czy oczy mają skłonność do powtarzania grzechu. Gdyby to był jednorazowy grzech, to nie trzeba by sobie odcinać ręki. Ale ten jednorazowy grzech prowadzi do cyklu grzechów, do potęgowania się grzechu, do stałości życia w grzechu, do zatwardziałości, która powoduje zerwanie więzi z Bogiem w tym życiu i zamknięcie się na Jego łaskę, a także na życie wieczne, jeżeli nie nastąpi skrucha serca i zmiana postępowania.
 
Chciałbym się modlić, abyśmy w czasach, które nie są naznaczone – i dobrze! – surowością myślenia o grzechu, nie zapominali jednak o jego rzeczywistości, o jego bardzo złych skutkach w naszym życiu i w życiu naszych bliźnich, o tym, ze każdy nasz grzech obraża Pana Boga i jeżeli staje się przyczyną zatwardziałości naszego serca, to ryzykujemy w ten sposób wieczne niespełnienie; abyśmy pamiętając o grozie i dramatyzmie grzechu, umieli w natchniony Duchem Świętym i mądrą psychologią wychowawczy sposób kształtować własną zmysłowość, własne postawy, własne sposoby myślenia; abyśmy się stawali coraz bardziej Jezusowi, nieskłonni do grzechu, ale wręcz odwrotnie – skłonni do tego wskazanego przez Jezusa w pierwszym zdaniu dawania kubka wody; abyśmy się stawali skłonni do czynienia dobra i życia w duchu Królestwa Bożego.
 
 

8 Comments

  1. jadwiga

    a mnie zastanowiły słowa

    „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.

    A jezeli ktos poda kubek wody wcale nie dlatego, ze spragniony nalezy do Chrystusa  – tylko dlatego ze chce mu sie pic – to nie otrzyma nagrody? Ja nie rozumiem symboliki która byc moze jest tu zawarta.

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Gorszyciele i ich zgorszenie !

    Istotą rozważanego fragmentu Pisma Świętego wydaje się kolejne bezcenne nauczanie Pana Jezusa, w tym Jego przestroga, przed zgorszeniem. We współczesnym świecie wykorzystując media i inne narzędzia wcale nie jest trudno stać się wyjątkowo wielkim i groźnym : gorszycielem tych małych, którzy mają wiarę.

    Grzech zgorszenia to wyjątkowe zło, które przede wszystkim atakuje, uderza w maluczkich, słabych i bezbronnych. Deprawuje ich i wikła w sieci kłamstwa, manipulacji i innych grzechów.

    Pan Jezus powiedział: Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie. Dlatego tym większe i boleśniejsze zgorszenie powstaje, rozprzestrzenia się, idzie, od ludzi, których powołanie, służba, zajmowane stanowisko, czy powierzona funkcja stawiają na świeczniku – wśród wybranych i wyróżnionych.

    Gorszenie innych staje się dziś w wielu przypadkach skutecznym sposobem na zdobycie pożądanej popularności, a nawet sławy i pieniędzy tj. życia łatwego, wygodnego i przyjemnego. Kwestionowanie i łamanie norm moralnych, czy zasad wcześniej ustalonego ładu i porządku, stanowi tło kulturowe i obyczajowe, dla grzechu zgorszenia.

    Zgorszenie może prowadzić m.in. do rozterki, zwątpienia. Z gorliwości można przejść do obojętności, bierności, pasywności w życiu. Zgorszyć dziecko, a nawet osobę dorosłą, która miłuje i wierzy w Boga to tyle, co pozbawić bezgranicznego, bezwarunkowego, bezinteresownego tj. dziecięcego zaufania. Odebrać pewność, przekonanie, wiarę i nadzieję na to, że jest możliwe życie prawe, bez udawania, pozorowania, czy obłudy, faszu i kłamstwa.

    Zgorszony(a) to na początku osoba deprawowana, która zwykle broni się albo ulega pokusie zła, czy argumentom (perswazji) gorszyciela. W drugim przypadku powoli deprawuje się, a zatem degraduje wewnętrznie i obumiera: coraz bardziej nie ufając Bogu, ludziom, ani nawet sobie.

    Potem zdezorientowany, czy już zdeprawowany publicznie wątpiąc i kwestionując, a zatem rezygnując z zaufania Jego słowom, jakie poznał, uznał i przyjął za prawdę, zaczyna upierać się i trwać w błędzie tj. uporczywie grzeszyć i gorszyć innych .

    Pan Jezus przestrzega wszystkich, przed zgorszeniem, które deprawuje maluczkich. A potem wzywa do radykalizmu, który w dobie rozmytych postaw, może budzić zaskoczenie, zdziwienie i zdumienie. Ewangeliczny radykalizm Pana Jezusa inspiruje i wzywa, do walki z deprawacją – złem w sobie. Dlatego przemianę i naprawę świata najlepiej zacząć natychmiast i od siebie.

    Nie ma innej drogi przemiany zgorszonych i zatwardziałych naszych serc, także zmiany świata na lepszy: trzeba zacząć od siebie, najlepiej w pokorze i w prawdzie przyzywać Ducha Świętego Ojca i Syna, błagać i oczekiwać ICH miłosierdzia i współpracować z łaską Bożą. A wtedy nic nie będzie w stanie nas zgorszyć, ani odłączyć, od Jego prawdy w miłości, która była i nadal jest w Chrystusie Jezusie – Panu naszym.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  3. gal

    Ciekawy temat. Może nie

    Ciekawy temat. Może nie tyle sam grzech co kwestia naszej powinności bycia świadomym oddziaływania na innych.  Dzięki.

     
    Odpowiedz
  4. Malgorzata

    Które podanie kubka zasługuje na nagrodę?

    Jadwigo!

    Interesujący Cię fragment o kubku pochodzi z większej całości:

    Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. (Mk 9, 38 – 41)

    W rozmowie podczas Wieczoru Biblijnego podkreśliłam, że słowa o kubku odnoszą się do życzliwośąci ludzi wobec apostołów, ale może się to przecież odnosić do każdego człowieka, bo każdy jest dzieckiem Bożym, jest od Boga, Bóg go stawia na naszej drodze

    I tak to rozumiem, że rozdzielanie ludzi na należących do Chrystusa i nienależących nie jest ważne, skoro. wszyscy jakoś należą do Chrystusa. Jezus mówi tu właśnie o tym, że nawet jeśli ktoś Go nie uznaje, a czyni coś wartościowego, potrzebnego, to jest z Nim, czyni dobrze i zasługuje na nagrodę.

    Idąc dalej, można by powiedzieć, że ludzie, którzy nie deklarują się jako chrześcijanie, a czynią dobrze, także zasługują na nagrodę czy pochwałę – oczywiście za konkretny czyn, np. podanie kubka z wodą spragnionemu, a nie za to, że są dobrymi i przykładnymi chrześcijanami. 

     
    Odpowiedz
  5. jadwiga

    Małgorzato

    To rzeczywiscie piękne i tak powinno byc. Niestety wszelakie wyznania wszelkiej masci z kościołem katolickim równiez  – wcale tejze zasady nie wyznają. Jezeli ktos jest innego wyznania lub nawet ateistą – zaden wspaniały czyn nie bedzie przez wyznania pochwalony. Bedzie "nawracany" na siłę.

    I tu jest podstawowy problem.

     
    Odpowiedz
  6. zibik

    Wyjątkowa nagroda !

    Sz.Panie !

    Proszę zauważyć, że Chrystus jest tym, który komunikuje się, rozmawia ze swoimi uczniami i nie tylko oświadcza im, kto rozstrzyga i decyduje o przyznaniu narody, a nawet zapewnia ich, że nagrody nie utraci.

    A więc to jest wg. mnie pouczająca lekcja, o pożądanej relacji między Nim, uczniami, oraz osobami odpowiednio (właściwie) usposobionymi wobec wiarygodnych świadków Chrystusa i ewentualnych korzystnych następstwach wybranej postawy.

    To nie jest byle jaka nagroda, ani za cokolwiek, lecz wyłącznie za przychylność, życzliwość wobec tych, którzy należą do Chrystusa. To nie musi być kubek wody, lecz cokolwiek koniecznego, potrzebnego, przydatnego akurat tym, którzy zasługują u innych na szczególne względy, bo są Jemu posłuszni, wierni i oddani.

    Ps. To, co napisałem wcale nie powinno umniejszać tym, którzy potrafią być również kulturalni, czy życzliwi, bądź wyrozumiali wobec innych bliźnich.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  7. zibik

    Nasza właściwa postawa !

    Pani Jadziu !

    Cytowany fragment to przede wszystkim Pana Jezusa obietnica, wręcz publiczne i jednoznaczne oświadczenie, zapewnienie.

    A zatem wystarczy Jemu bezgranicznie zaufać, że nasza właściwa postawa wobec tych, co sumiennie urzeczywistniają Jego człowieczeństwo tj. wypełniają Jego wolę i naprawdę należą do Niego – napewno będzie nagrodzona !  

     
    Odpowiedz
  8. liam

    Moim zdaniem robisz błąd w

    Moim zdaniem robisz błąd w założeniu. Krzywda jako wyznacznik grzechu nie wyklucza zgorszenia. Gorsząc kogoś wyrządzam krzywdę jego sumieniu, poczuciu i pragnieniu sprawiedliwości. A jak to boli, to sam wiem po sobie. Trzeba czasem blogi czytywać z głębszym zrozumieniem.

     
    Odpowiedz

Skomentuj Malgorzata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code