Ja na Twoim miejscu, Panie Boże…

Rozważanie na IX Niedzielę Zwykłą, rok A1
 
 

Ja na Twoim miejscu, Panie Boże, stworzyłabym na pewno lepszy świat. Może byłaby to kraina wyłącznie młodych, pięknych, zdrowych, bogatych ludzie, którzy spędzaliby czas, wylegując się w słońcu obok stosów mandarynek i leniwie obierając je ze skórki, prowadziliby filozoficzne dyskusje. Może byłaby to wielka łąka, na której lwy spałyby obok baranków, a oswojone wilki przychodziłyby do mnie z rana i na śniadanie jadłyby mi z ręki popcorn, zamiast pożerać ciemną nocą moje psy i koty. Może zresztą byłaby to jakaś bardziej wyrafinowana utopia, gdybym wcześniej w tym stworzonym przez Ciebie niezbyt doskonałym świecie znalazła czas na dopracowanie jej w szczegółach.

Sporo jest zła w świecie, który stworzyłeś, Panie Boże – nie da się tego ukryć. Zauważa to każdy normalny człowiek, w którym nie została stępiona elementarna wrażliwość. Cierpiące dzieci, setki ludzi ginących codziennie w rozmaitych wojnach, bieda, ubóstwo i głód, klęski żywiołowe, a do tego niezaspokojone ludzkie ambicje, niewykorzystane talenty, powszechne wypieranie dobrej monety przez gorszą, bezwładność i siła ciążenia… Czy muszę Ci o tym wszystkim przypominać? Pewnie, że nie muszę, ale czynię tak dla tych, w których wspomniane zjawiska (oraz mnóstwo podobnych) budzą gniew i oburzenie. To oni obrażają się na Ciebie, występują przeciwko Tobie i pragną zbudować coś lepszego. Chcą takiego chrześcijaństwa, takiej nowej etyki, takich społecznych, politycznych czy gospodarczych rozwiązań, jakie nie znalazły się w Twoim dziele. Chcą ludzkimi siłami zrealizować dobro, jakiego nie realizujesz mimo swojej Boskiej wszechmocy. Występują przeciwko Tobie, ale przecież w Twoim imieniu, bo czynią to z myślą o dobru, a Ty jesteś Najwyższym Dobrem. Prorokują mocą Twojego imienia, a jednak powiesz im kiedyś: „Nigdy was nie znałem”.

Są też tacy, którzy chcą walczyć ze złem bardziej czynnie i konkretnie. Poświęcają oni życie, aby odkrywać nieznane dotychczas prawa przyrody i aby następnie stosować tę wiedzę w praktyce. Dzięki nim można pokonywać wiele nieuleczalnych wcześniej chorób, przeprowadzać skomplikowane medyczne operacje, produkować więcej żywności, budować maszyny, które ułatwiają pracę w rozmaitych dziedzinach. Niestety, coraz częściej – upojeni swoim poczuciem wszechmocy albo po prostu korumpowani przez bogatych zleceniodawców – podejmują się zadań obarczonych ryzykiem zbyt dużych negatywnych skutków ubocznych. Ci ludzie czynią wiele cudów mocą Twojego imienia, deklarując zresztą niekiedy, że udoskonalają jedynie Twoje dzieło. Lecz do wielu z nich również powiesz kiedyś: „Nigdy was nie znałem”.

Któż zresztą nie chce walczyć ze złem – choćby na własnym maleńkim podwórku? Nieodzownym narzędziem jest tutaj ocena i krytyka innych osób. Narzędzie samo w sobie nie jest złe, bo służy jasnemu określeniu tego, czemu chcemy się przeciwstawić. Często jednak nie bierzemy pod uwagę naturalnych ograniczeń naszej wiedzy i sięgamy do takich tajników ludzkich serc, które tylko Ty, Panie Boże, potrafisz poznać. Wytykamy złe intencje, których może wcale nie było; nie przychodzi nam nawet do głowy, że ktoś zmaga się dramatycznie z wewnętrznym konfliktem istotnych wartości, aby ostatecznie wybrać mniejsze zło; zarzucamy bezbożnictwo tam, gdzie zabrakło rytuałów, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Upraszczamy sobie sprawy po ludzku i usiłujemy w czarno-białych barwach malować świat, który Ty, Panie Boże, stworzyłeś jako wielobarwny. Chcemy z niego wyrzucać złe duchy mocą Twojego imienia. Ilu spośród nas powiesz kiedyś: „Nigdy was nie znałem”? Każdy człowiek pragnie dobra.

Każdy pragnie ulepszyć stworzony przez Ciebie świat albo przynajmniej usunąć z niego trochę zła. Czynimy to jednak na naszą własną ludzką miarę: nie o wszystkim wiemy, nie wszystko potrafimy, nie wszędzie możemy być jednocześnie. Gdy zapominamy o swoich naturalnych ograniczeniach, to często zdarza się, że zamiast spełniać wolę Ojca, pragniemy spełnić naszą własną wolę. Stawiamy siebie w roli małych bogów – wszechmocnych, wszechwiedzących, niezniszczalnych, niezastąpionych. I na ogół nie musimy czekać aż na Sąd Ostateczny, aby zobaczyć, jak walą się nasze domy budowane na piasku. Jakże często spotykają nas rzeczy nieprzewidziane nawet w najczarniejszych scenariuszach, które układamy na wszelki wypadek przed podjęciem ważnych życiowych decyzji. Bywa też, że nasze uczciwie przemyślane złe prognozy sprawdzają się, owszem, ale w najmniej oczekiwanym i najmniej dogodnym momencie. I wówczas nam, małym bogom, życie wymyka się spod kontroli.

Cóż zatem zrobić, aby swój dom budować na skale, a nie na piasku? Wydaje mi się, że dla współczesnego człowieka jednym z najważniejszych warunków wstępnych, może nawet najważniejszym, jest pogodzenie się z własnymi ograniczeniami i własną bezsilnością, z którą musimy stanąć twarzą w twarz w różnych życiowych sytuacjach. Czy nam się to podoba, czy też nie, jesteśmy tylko ludźmi, a nie bogami. Nie usuniemy ze świata śmierci, cierpienia, niedoskonałości. Może się zdarzyć, że nie uchronimy przed rozpadem własnego małżeństwa, na którym nam tak bardzo zależy, nie powstrzymamy przyjaciela przed samobójczą decyzją, nie zdołamy wydobyć dziecka z narkotykowego uzależnienia. To nie znaczy, że nie warto próbować. Musimy jednak pogodzić się z faktem, że nie wszystko od nas zależy. Paradoksalnie, dopiero uświadomiwszy sobie naszą słabość i kruchość, naszą zależność od Twojej woli, Panie Boże, możemy zacząć budowę domu na skale.

Rozważania niedzielne

 

 

15 Comments

  1. Kazimierz

    Małgosiu

    Pięknie to napisałaś, takim językiem bardzo kobiecym i delikatnym, ale pełnym głębokiego przemyślenia.

    Myslę sobie, że to co możemy i powinniśmy robic, to współpracowac z Bogiem w dziele do którego nas konkretnie powołuje, aby usłyszeć wejdź do radości mojej…

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  2. ahasver

    Ja na Twoim miejscu, Panie Boże…

    …skoro byłbym tak samo wszechmocny, zmieniłbym wszystko, począwszy od dziesiątek tysięcy umierających z głodu dzieci. A gdyby okazało się, że nie jestem wszechmocny, okryłbym się woalem wstydu i rozpaczy, że dzieło nie udało się, że wymknęło się z pod kontroli i skoro byłbym taki dobry i litościwy na jakiego się przedstawiasz, wolałbym popełnić samobójstwo niż patrzeć na masakrę, na jaką poprzez zaniedbanie się zgodziłem. Że Szatan? Dobrą sobie znalazłeś wymówkę, o, Wszechmocny… Że ludzka wolność? Jaką wolność dałeś czteroletniej dziewczynce z Kongo, którą partyzant z wioski obok nabija na sztylet? Jaką wolność ma pięcioletni Somalijczyk, który nie ma sił odpędzić much, obsiadujących jego umierające z głodu, zniszczone za dziecka ciało?

    Siedzący w ciepełku domu przed klawiaturą, syci ludzie z zadowoleniem patrzą na swój wąski świat – zwłaszcza syci kapłani spoglądający na ulicę z wysokiej pozycji swoich wypasionych land roverów – i z radością żołądka obwieszczają, że oto rzewne zadowolenie ich trzewi pozwala, emanując zadowoleniem, pobłogosławić byt i nazwać go "boskim", a przyczynę swojego samozadowolenia pysznie nazwać Bogiem…

    Boże, coś to potworzył?

    Nie ma żadnych argumentów dla kontynuowania jakiejkolwiek Teodycei. Nie ma żadnego usprawiedliwienia i żadnej zgody na piekło, jakim jest Ziemia. Logicznie rzecz biorąc, skoro Bóg jest absolutny, nie może pozwalać na istnienie autonomicznej (równorzędnej) bytowości, jaką jest szeroko pojęte zło, piekło, Szatan. Wniosek z tego jest taki, że to Bóg jest stwórcą zła.

    http://www.youtube.com/watch?v=4HY1ywAZ_wE&feature=BF&list=MLGxdCwVVULXeqGLfX4rNQXB3UE02s7tfd&index=7

     

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Postawa i Wola Stwórcy, a myśli, postawy i zachowania ludzi.

    Co za przewrotna, zuchwała i obłędna myśl, także infantylna postawa wolnego i rozumnego stworzenia: " Ja na Twoim miejscu, Panie Boże…."

    Przecież dowolne Dzieło Boga, a tym bardziej cały wszechświat nie jest, ani nie może być tożsamy z myślami i dokonaniami ludzkimi, nawet tych osób wielkich, wybitnych, czy genialnych.

    Wszechświat stworzony, przez Stwórcę był i nadal jest nie tylko boski, metafizyczny, kosmiczny, tajemniczy, nadzwyczajny, także doskonały i piękny. Natomiast jego część dotychczas poznana, zbadana i udostępniona różnym ludziom, przez Pana Boga. Ulega wbrew Woli Boga, także woli ludzi mądrych, roztropnych i prawych coraz większej dewastacji, degradacji, a w wielu miejscach staje się tzw. piekłem na Ziemi.

    Jednak tak zawsze dzieje się na świecie, a nie inaczej, że absolutnie nie z Woli Boga, jak wielu ludziom wydaje się, lecz wyłącznie z powodu inspiracji, pokusy Złego Ducha, także ludzkiej głupoty, lenistwa, czy złej woli ludzi, którym Pan Bóg również postanowił na całe doczesne życie dać wolną wolę.

    Nawet w miarę roztropny człowiek wie, że kto daje i odbiera ten.……

    No to jak światli katolicy i chrześcijanie – nadal będziecie domagać się ingerencji Pana Boga w działania człowieka, czyli istotnej zmiany dotychczasowej relacji między Stwórcą, a stworzeniem. A zatem zniewolenia człowieka, przez Boga, także wyelimniowania nie tylko w życiu doczesnym  odpowiedzialności i należnej kary za swoje winy – popełnione złe czyny, czy istotne zaniedbania ?…….

    W świetle powszechnie znanej wiedzy, że na świecie istnieją złoczyńcy (tyrani, terroryści, barbarzyńcy, zbrodniarze, zdrajcy)  – ludzie głupi, podli, nikczemni również pytam autorkę tekstu wiodącego – czy rzeczywiście "każdy człowiek pragnie dobra" albo "ulepszać świat"?…..

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  4. Malgorzata

    Po co teodycea?

    Bartoszu!

    Zgadzam się z Tobą, że budowanie teodycei niczego nie załatwia, aczkolwiek może być przydatne w niektórych sytuacjach – podobnie jak dowody na istnienie Boga. Jedno i drugie to tylko narzędzia wspomagające. Jako filozofa nie muszę Cię przekonywać, że zbudowanie teodycei wymaga pewnych założeń. Jeżeli ich nie przyjmiesz, teodycei nie zbudujesz albo stworzysz konstrukcję wręcz przeciwną. 

    Twój bunt wobec Boga – oprócz tego, że wyrasta z głębokiego osobistego bólu i wrażliwości – także opiera się na kilku założeniach, z których może najważniejsze jest to o antropomorfizacji Boga. Między człowiekiem i Bogiem stawiasz znak równości: Bóg powinien rządzić się ludzkimi prawami, a człowiek ma prawo oceniać Absolut (skądinąd z założenia niepojęty dla ludzkiego umysłu…).

    Nie zamierzam tutaj wykazywać błędności tego rodzaju rozumowania, podobnie jak nie chcę bronić potrzeby tworzenia konstrukcji myślowych, obejmowanych ogólną nazwą "teodycea". W tym, co napisałam powyżej, chodziło mi raczej o przypomnienie, jaką wartość ma cnota pokory i właściwe przeżycie swojej osobistej bezsilności wobec zła tego świata.

    To straszne, że afrykańskie dzieci umierają z głodu w przerażających warunkach. To straszne, że ludzie zabijają się wzajemnie na wojnach. To straszne, że… A co ja mogę na to poradzić – realnie? Nie jestem Bogiem i na dużo rzeczy nie mam po prostu wpływu. Jest jednak dużo rzeczy, na które mam wpływ – i nie zawsze z tego korzystam. Pokora to właśnie zrozumienie, co ode mnie zależy i nieprzeklinanie Boga, że zależy tak niewiele.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    M. F. 

     
    Odpowiedz
  5. Malgorzata

    Szatańskie podpowiedzi

    Szanowny Panie!

    Jestem skłonna zgodzić się z Panem, że tytuł mojego rozważania wyraża „przewrotną, zuchwałą i obłędną myśl, także infantylną postawę wolnego i rozumnego stworzenia”. Problem w tym, że taka myśl (choć często w bardziej zawoalowanej formie) przychodzi do głowy wielu osobom. Nie jest to myśl pełna pokory i ufności do Boga. Ale właśnie o tę ufność trudno człowiekowi w świecie, który naprawdę nie jest doskonały. Powiedziałabym nawet, że im ktoś wrażliwszy, tym trudniej mu zgodzić się na zło, które dostrzega w świecie, w tym także na własną niedoskonałość, ułomność, słabość.

    Samo dostrzeganie zła w świecie nie wydaje mi się przewinieniem wobec Boga. Wręcz przeciwnie, poważnym zaniedbaniem byłoby twierdzenie, że nie ma zła i nic od nas nie zależy. Lecz często bywa tak, że chcąc przeciwstawić się złu, czynimy jeszcze potworniejsze zło. Chodzi też o to, aby człowiek nie przypisywał sobie większych możliwości działania czy oceniania, niż ma w rzeczywistości.

    Pisze Pan na przykład: „W świetle powszechnie znanej wiedzy, że na świecie istnieją złoczyńcy (tyrani, terroryści, barbarzyńcy, zbrodniarze, zdrajcy)  – ludzie głupi, podli, nikczemni…”. Pismo Święte uczy raczej, że na świecie istnieją stworzenia Boże, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, czyli jest z natury dobry. Wszystko inne to właśnie etykiety, które w swoim zadufaniu nadajemy bliźnim. Owszem, są ludzie, którzy wskutek różnych okoliczności zatracili poczucie dobra, ale nie do mnie ani nie do Pana, ani do nikogo spośród ludzi nie należy nazywanie ich głupimi, podłymi czy nikczemnymi.  Jednym z fundamentów mojej chrześcijańskiej wiary jest to, że jakkolwiek moi bliźni postępują, ostatecznie tylko Bóg ma prawo ich oceniać. To, co nazywa Pan powszechną wiedzą, ja nazwałabym raczej wiedzą (albo podpowiedzią) szatańską, bo to szatan każe nam raczej widzieć w innych zło niż dobro.

    Pyta Pan, czy każdy człowiek pragnie dobra, czy każdy pragnie ulepszać świat. Moim zdaniem każdy. Niektórzy tylko mają wypaczone rozumienie dobra albo nie mogąc osiągnąć ideału, buntują się przeciwko niepełnemu dobru i ostatecznie stają po stronie zła. Powtarzam jednak, że tajniki ludzkich dusz są znane jedynie Bogu. My możemy najwyżej oceniać owoce (czyny i ich skutki), a nie ludzi. Co do ludzi naprawdę bardziej opłaca się zachować ewangeliczną wiarę, że są mimo wszystko dobrzy, że w bardziej sprzyjających okolicznościach ich najwspanialsze możliwości zdołałyby się ujawnić.

    Pozdrawiam

    M. F.

     

      

     
    Odpowiedz
  6. elik

    Replika i oświadczenie.

    Miło czytać, że Szanowna Pani jest skłonna zgodzić się nawet ze mną. Jednak proszę zauważyć, że występuje zasadnicza różnica, kiedy owe obłędne myśli, czy naganną postawę celowo prezentujemy, afirmujemy na forum lub usiłujemy mimo wszystko "szatańskie podszepty" oddalać, przezwyciężać i zastępować żarliwą modlitwą, także wiarą i ufnością w Boga Trójjedynego, który nigdy nie jest sprawcą zła, jakie doświadczają ludzie, bo naprawdę wszystkich ich kocha. Osobną kwestią jest właściwe zrozumienie sensu cierpienia.

    Absolutnie to jeszcze nie jest problem, że ludziom "przychodzą do głowy" również durne pomysły. Rzecz komplikuje się i staje szkodliwa, a nawet groźna dopiero wówczas, kiedy usiłują owe absurdalne pomysły realizować, czy urzeczywistniać i rozpowszechniać, obwieszczać innym np: na forum "Tezeusza."

    Dostrzeganie i rozróżnianie prawdy i dobra, od kłamstwa i zła, także demaskowanie złoczyńców i piętnowanie ich występków to chyba nic zdrożnego?….., raczej elementarna powinność katolików, czy chrześcijan.

    Właściwie i skutecznie przeciwstawiając się wszelkiemu złu nigdy nie przyczyniamy się, do jego rozwoju, czy powiększania.

    Owszem człowiek jest z natury dobry, lecz mając rozum i wolną wolę może świadomie czynić, tworzyć dobro lub zło albo wybierać między dobrem, a złem.

    Natomiast moje sformułowania, które Pani była uprzejma cytować absolutnie nie mają charakteru, jaki Pani usiłuje im nadawać.

    Fundamentem chrześcijańskiej postawy jest człowieczeństwo Jezusa Chrystusa, a wiara, ufność w Boga chyba zawsze jest łaską.

    Człowieka postawa i zachowanie, w tym usposobienie, świadomość, mentalność, a nawet nawyki i pragnienia są przede wszystkim różne i wyrazem stanu ducha. Dlatego nie zawsze skłaniają, do czynienia dobra, bo nie wszyscy proszą: "Panie rzeknij tylko jedno słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja".

    Aby świat ulepszać , bądź naprawiać nie wystarczy ludzkie pragnienie, a nawet determinacja potrzebna, wręcz konieczna jest wola i pomoc Stwórcy.

    Szatan wg. mnie nic nie każe jedynie kusi, podpowiada albo sieje zwątpienie, czy Bóg naprawdę nas kocha, a miłość w prawdzie, czy zwycięstwo dobra nad złem są możliwe.

    To czy człowiek czyni, tworzy dobro lub zło absolutnie nie zależy, od okoliczności, czy nawet istniejących możliwości, lecz przede wszystkim, od Pana i naszej rozumności i woli (gotowości), a nieraz determinacji.

    Kto relatywizuje, bądź myli podstawowe pojęcia, ten zbyt często źle odczytuje innych osób intencje, a nawet przecenia ich aspiracje.

    Oświadczam, że nie zamierzam poznawać tajniki ludzkich dusz, ani być kogokolwiek sędzią, czy oskarżycielem. A ludzi wystarczy uważnie słuchać lub czytać ze zrozumieniem ich teksty, także zupełnie bezinteresownie szanować.

    Szcześć Boże!

     
    Odpowiedz
  7. Halina

    Człowiek nie jest z natury ani dobry, ani zły,

     ale rodzi się z tendencją do zła, która wynika z jego egoizmu. Wiara, że człowiek jest z natury dobry-  może być szkodliwa, ponieważ automatycznie oznacza to, że zło nie może wynikać z jego istoty, ale, że musi być rezultatem działania sił zewnętrzych. W konsekwencji o zło, które czyni człowiek oskarża się nie jego, ale to, co jest poza nim, i jest od niego niezależne; środowisko , w którym żyje, szkołę, rodzinę, telewizję etc.  Powtarzanie takich idealistycznych, romantyzujących naturę ludzką haseł, że " KAŻDY człowiek pragnie dobra i jest  z natury dobry"- pomimo swej atrakcyjności- jest szkodliwe i niezgodne z prawdą ewangeliczną. W rezultacie ludzie zaczynają wierzyć, iż nie są odpowiedzialni za swoje czyny. Ich hamulce etyczne słabną i o wiele łatwiej pozwalają sobie na popełnianie zła. Gdyby człowiek był z natury dobry-jaki sens ma wtedy etyczna edukacja. To system wartości, który człowiek na drodze edukacji uznaje za własne, kierują go w stronę dobra-w miarę , gdy dojrzewa społecznie i indywidualnie. Dobre instynkty , nie zaprowadzą bez wysiłku do dobra, tak jak złe, nie doprowadzą zawsze do zła. Człowiek nie jest więc ani dobry, ani zły-podlega natomiast działaniom tendencji prowadzących do dobra lub zła. Posiada natomiast umiejętność oceny, dokąd te siły go zaprowadzą,  powinien więc stalei wnikliwie z tej umiejętności korzystać. Człowiek może być dobry lub zły, ponieważ tworzy dobre lub złe związki z innymi, a nie dlatego, że taki się urodził.

    Czy miłosierny Samarytanin leży w każdej naturze ludzkiej? Z przypowieści tej jasno wynika, że nie wszyscy jesteśmy dobrymi ludzmi. Jezus nie powiedział też, że jesteśmy wszyscy tacy jak zbójcy. Nasza prawdziwa natura zależy od stosunku do innych. Ze wzgl. na swój stosunek do pobitego człowieka Samarytanin na zawsze zapisał się w historii jako dobry człowiek. Z kolei kapłan i lewita, nie byli zli jak zbójcy, ale zbyt zajęci sabą, zbyt egoistyczni. Ludzie mogą i powinni chwalić Boga, pomimo tych obu tendencji; dobrych i złych, którym podlegamy. Ważne są w ostatecznym rozrachunku-rezultaty ludzkich działań.

     
    Odpowiedz
  8. ahasver

    Lepiej przyjąć, że człowiek jest z natury dobry.

    Lepiej przyjąć, że człowiek jest z natury dobry – nawet jako robak. Natura oznacza inaczej istotę, esencję. Pomijając fakt logiczny, że myślenie esencjonalne jest błędem, w kontekście twierdzeń o naturze człowieka nie możemy zapomnieć, że mowa jest o abstrakcie człowieka, a nie konkretnym, indywidualnym bycie, jakim jest Jan czy Anna. Każdy abstrakt jest jednak ideą regulatywną dla indywiduum w pewnym stopniu reprezentującym – z mniejszym bądź większym odstępstwem – wzorzec, czyli pewnym telos, do którego należy zmierzać, aby reprezentować sobą zbiór atrybutów definiujących pojęcie – w tym przypadku pojęcie człowieka. Teza o dwoistej naturze człowieka jest szkodliwa, ponieważ dążenie do agatologicznego ideału ujmuje jako odstępstwo od natury (wynaturzenie). Teza o pozytywnej wartości ludzkiej natury jest zgodna z ewangelicznym przekazem, ponieważ za właściwą formę dążenia do integracji tożsamości człowieka, czyli "stawania się" jego właściwej natury i niejako "wydobywania na światło dzienne" pełnej, promieniującej istoty, uważa dobro, a tendencje ku złu – za wynaturzenie. Na laurach spoczywa człowiek, który przyjmuje dwoistość swojej natury i w związku z tym stoi w miejscu, niczym kameleon dostosowując się do świata, zamiast zabiegać o tak łatwą do zagubienia, a wymagającą ciągłej walki i oporu, dobrą naturę. Życie jest wojną. Tchórz pogodzi się ze złem. Niech sobie gnuśnieje w swojej dwoistości. Człowiek wysoki – mimo hiobowych bluźnierstw i dantejskiej grzeszności – zawsze walczy o to, co dobre – choćby dobro wyjmował z poza sztucznej opozycji dobrego i złego. Każda walka o coś jest afirmacją tego czegoś. Każda afirmacja, jeśli jest pełna – jest dobra. 

     
    Odpowiedz
  9. elik

    Oddziaływanie na siebie dobrem lub złem.

    @Halina   –  Pani teza, a nawet przeświadczenie, że człowiek nie jest z natury dobry, ani zły wg. mnie jednoznacznie kwestionuje albo conajmniej poddaje w wątpliwość atrybuty Absolutu – Stwórcy Wszechświata, także natury stworzeń tj. istot ludzkich

    Stworzenia powołane, do zbawienia i życia wiecznego są wyposażone, przez Boga nie tylko w duszę, rozum, ciało i zmysły, lecz również obdarowane łaską wiary i wolną wolą. W okresie początkowym życia doczesnego zawsze są z natury dobre, a później bywa różnie, bo mniej lub bardziej starają się być i stają się……

    Przecież człowiek, który wyszedł bezpośrednio z ręki Boga Ojca – Stwórcy, nie był jeszcze zraniony złem, był istotą podobną, do Jezusa Chrystusa tj. z natury dobrą i wewnętrznie uporządkowaną.

    Osobną kwestią jest oddziaływanie grzechu na nas i inne osoby. Grzech zawsze powiększa ogólną sumę zła na świecie. Jednak warto pamiętać, że dzięki rozumowi i wolnej woli możemy oddziaływać na siebie dwojako tj. dobrem lub złem.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  10. Halina

    Istnieje różnica między wewnętrzną wartością,

     a wrodzoną dobrocią natury ludzkiej. Nie ulega wątpliwości, że dobro jest najwyższą wartością człowieka i należy do niego dążyć. Prawda o naturze ludzkiej jest taka, że w każdym człowieku tkwi potencjał zarówno dobra, jak i zła, i jest to jak najbardziej zgodne z przekazem ewangelicznym. Jezus koncentrował się na wydobywaniu tego potencjału dobra , wskazując przede wszystkim na odpowiedni wzorzec postępowania. Przez cały czas swojej działalności utrzymywał kontakty z ludzmi, których można zakwalifikować jako " złych". Zapraszał ich do budowania więzi z Nim, ponieważ owa więz dawała ludziom moc do stawania się dobrymi.

    Podstawowym aspektem ludzkiej natury jest potrzeba tworzenia i podtrzymywania więzi z Bogiem i ludzmi. Z tej perspektywy ludzie nie są ani dobrzy, ani zli.  Kiedy spojrzymy wnikliwie na nauczanie Jezusa, z punktu widzenia psychologii, zrozumiemy, że On sam nie dał jednoznacznej odpowiedzi na pytanie; czy ludzie sa z zasady dobrzy, czy zli. Nawet z psychologicznego punktu widzenia określanie ludzi jako dobrych czy złych z natury jest nadmiernym uproszczeniem. Człowiek ulega pokusie , by widzieć wszystko w kategoriach; czarno-białych, ponieważ jest to łatwiejsze niż analizowanie związków z innymi ludzmi. Jeżeli dobro jest naturalne( wrodzone) dla człowieka, to zło musi być nienaturalne, i jest odstępstwem od normy.  A odstepstwo od normy, to już prawie stan chorobowy. Kiedy ktoś zamorduje niewinnego człowieka, mówimy często; jakie to chore,  że on mógł to zrobić. Zastępujemy kategorie moralne ( napiętnowanie zła), kategoriami psychologicznymi-( człowiek jako ofiara zła). Jezus nigdzie nie twierdził, że możemy być " doskonali sami w sobie". Doskonałość możemy osiagnąć tylko w kontaktach z innymi , i z Bogiem. Chrześcijańskie życie oscyluje między dobrem, a złem. Podkreśla to , w swoim nauczaniu  ap. Paweł ( List do Rzymian 7;14-24)- , nazywając podwójną naturę człowieka- podwójnym niewolnictwem chrześcijanina. Jest to dramat dobra i zła w każdym z nas.

     
    Odpowiedz
  11. Halina

    Człowiek stworzony na obraz Boga

     Nie oznacza to, iż taki człowiek jest dobrem wcielonym.Nasze podobieństwo przejawia się w naszej wyjątkowości w świecie żywych stworzeń. ‘ Podobieństwo Boga " w nas pozwala nam działac z przyczyn moralnych-wbrew naszym instynktom. Możemy wybrać post, nawet , gdy jestesmy głodni, możemy wybrać dobro zamiast zła. Własnie wolność wyboru, poznanie dobra i zła-zdolność jego rozróżniania, sprawiła, "że jesteśmy jako Bóg, znający dobro i zło". Gdybyśmy mieli " wdrukowane" dobro w swoją człowieczą naturę-nie mielibyśmy możliwości wybierania go z własnej woli. Rodzimy się ze słabościami i tendencjami do czynienia zła. Lecz Bóg w Chrystusie przywraca pokutującemu grzesznikowi podobieństwo do Stwórcy. Wszystko co dobre,( podkreśla to wielu teologów)-człowiek może wypełnić jedynie dzięki łasce Bożej, a nie ludzkiej, dobrej naturze. Zadaniem chrześcijaństwa jest przywrócenie tego stanu człowieka sprzed upadku. 

    " O człowieku nie można powiedzieć, że jest, albowiem człowiek jest w stadium ciągłego " stawania się". Sens tego stawania się leży w tym, by człowiek z osoby, jaką jest przez swoją naturę, przekształcił się w osobowość, to znaczy, by doszedł do rozkwitu w swych władzach duchowych i cielesnych. Im bardziej człowiek jest osobowością, tym bardziej jest człowiekiem.-ks. Józef Tischner

     

    Szczęść Boże

     
    Odpowiedz
  12. ahasver

    Chrześcijanin nie może utrzymywać dualizmu, ponieważ…

    …jest to wewnętrznie sprzeczne. Chrześcijanin żyje w świetle i "zła (ciemności) się nie ulęknie". Wniosek z tego prosty: Skoro stworzenie (natura) jest dobre (Bóg po każdym dniu genezy stwierdzał, że to, co stworzył, jest dobre) i wtórnie dopiero skażone wskutek buntu Lucyfera, to celem wszelkiej eschatologii jest oczyszczenie (katharsis) ze zła – wtórnego wobec dobra i niewłaściwego, tzn. nienaturalnego. W Prawosławiu odpowiada temu idea apokatastazy, o której powszechności – obejmującej również Szatana (!) – pisał wybitny teolog Paul Evdokimov. Zło jest wynaturzeniem – krzywym zwierciadłem stanu naturalnego. Człowiek, "stawając się", integrując własną tożsamość, dąży do zgodności własnych myśli i czynów z naturą; walczy z możliwościami spełnienia pokusy wynaturzenia. Zatem: Człowiek jest z natury dobry, choć w każdej chwili może od swojej natury odstąpić. Józef Tischner, opisując egzystencję jako dramat (rozdarcie), nie stawiał tez ontologicznych. Dramat w ujęciu tego świetnego filozofa jest ustawicznym zmaganiem się człowieka pomiędzy hardym postępowaniem w zgodzie z naturą a nakładaniem maski w celu zwiedzenia samego siebie bądź bliźniego.

    Ave!

    m/

     

     
    Odpowiedz
  13. Halina

    Chrześcijanin walczy ze skłonnościami upadłej natury

     Podałam Panu przykład takiej walki z Listu do Rzymian

    http://www.nonpossumus.pl/ps/Rz/7.php

    Człowiek, dlatego, że upadł w grzech, zniekształcił stan obrazu Boga w sobie. Grzech nie wyraża naszego podobieństwa do Boga. Dlatego własnie uwolnienie się spod jego wpływu, jest warunkiem życia w sposób pierwotnie zaplanowany.

    Myślę, że dobrą odpowiedzią na pytania,  jaka jest droga do zbawienia- będą artykuły zamieszczone  przez ks. Arkadiusza Lechowskiego-" Ku świętości" i " Trzeciej drogi nie ma".

    Nie twierdzę nigdzie, że ks. Józef Tischner stawia tezy ontologiczne, wręcz przeciwnie-w  artykule: " Wolność w blasku prawdy" tak napisał:

    " Człowiek, jego natura, jest nadal istotą nieznaną. Jest tyle natur, ilu teoretyków natury"….

    W sensie ontologicznym fundamentem natury ludzkiej jest sama osoba ludzka jako jedność duszy i ciała; jako jedność wszystkich jej skłonności; zarówno duchowych, jak i biologicznych. Tomasz z Akwinu pisał, iż dobro należy czynić-zła unikać. Rozum ludzki jest w stanie odróżnić dobro od zła, i poprzez realizację tego, zbliża się do Boga-swego celu ostatecznego.

    To, co chciałam przekazać słowami J. Tischnera brzmi mniej więcej tak..

    Wielu z nas musi umrzeć psychicznie, aby móc się ponownie narodzić. Musi umrzeć nasz zachłanny, egoistyczny umysł, z całym swoim niepokojem i egoistycznym myśleniem. Wtedy możemy powiedzieć, że rodzimy się jako człowiek i osobowość.

    Tischner  przede wszystkim podkreślał, iż człowiek poszukujący swojej tożsamości powinien sięgać " poza byt i niebyt", poza formy i struktury ontologii, gramatyki czy gramatologii, wprost ku prostocie i " jakiejś dobroci", która będąc udziałem człowieka, w szczęściu bycia człowiekiem-rodzi człowieka. Człowieczeństwo utożsamia się z drugim człowiekiem. Pisząc o agatologii człowieka, stwierdza: " agatologiczna przestrzeń świadomości jest warunkiem możliwości człowieczeństwa człowieka-jego bycia sobą jako człowieka"-Spór o istnienie człowieka str. 280

     
    Odpowiedz
  14. ahasver

    Zgoda.

    Bardzo ważne są w Pani wypowiedzi słowa Tischnera o agatologicznej przestrzeni świadomości; moment, w którym Filozof stwierdza, że jej odkrywanie stanowi konieczny warunek bycia sobą stanowi potwierdzenie w jego koncepcji tożsamości istoty człowieka (tego, czym jest on zgodnie ze swoją naturą) z dobrem. Tym, co bardziej tajemnicze i nieznane jest w tym przypadku sam Agathon

    Ciekawe są słowa dotyczące konieczności śmierci pewnej struktury w celu jej zmartwychwstania w innym świetle. Brzmi jak katharsis i byłoby czymś jak najbardziej zgodnym z ideą apokatastazji jako powrotu (do dobra).

    Moim skromnym zdaniem natura nie może być upadła, chyba, że utożsamimy byt z jego percepcją (esse est percipii, pisał Berkeley); wówczas wybawienie z piętna grzechu byłoby zdjęciem z oczu przesłony doszukującej się atrybutów zła, próbującego zawłaszczyć byt jako taki; człowiek upadł, ponieważ skrzywił obraz Boga w sobie – tak Pani pisze – i z tym się zgodzę, jeśli chodzi o światopogląd chrześcijański.

    Bliższe mi od Berkeleyowskiej koncepcji (jeśli chodzi o rozumienie sensu chrześcijaństwa) są intuicje choćby Bonawentry czy Mistrza Eckharta, którzy byt traktowali jako światło, a cień – jako odstępstwo od niego, wykorzystujące wszak energię światła, same niezdolne do jakiejkolwiek subsystencji ("istnienia"). W tej interpretacji byt jest czymś dobrym, zwodniczość zła polega na perswazji, że jednak czymś dobrym nie jest, a zbawienie – na zdjęciu przesłony percepcji bytu.

    Co do poszukiwania tożsamości człowieka poza bytem i niebytem; mając na uwadze, że Tischner bazował w swoich wnioskowaniach m.in. na husserlowskiej i heideggerowskiej fenomenologii, owo "poza" należałoby myśleć jako "nieuwarunkowane"; byt, niebyt i myśl człowieka (zatem to, co w znacznej mierze konstytuuje jego tożsamość) są swoimi własnymi, równoczesnymi modyfikacjami. Konsekwencją takiej tezy jest przyjęcie jako faktu całkowitej wolności ludzkiej natury. Wolność jest tam, gdzie są możliwości, a możliwości dotyczą zawsze już kogoś. Kogo? Tego, który staje się sobą, zatem dąży ku własnej naturze.

    ______________________

    List do Rzymian jest dość trudny z hermeneutycznego punktu widzenia i jest to wyłącznie kwestia rozbieżności źródłowego tekstu z Septuagintą, a także Septuaginty z jej polskim przekładem. Prawo ([gr.] nomos) jest prawem cesarskim, (zatem upadłym). Zasadą bytu, która została człowiekowi przesłonięta przez zniewolenie literą prawa jest Logos, rozumiany jako prawo stwórcy bytu – Teo-nomos. Prawo Boga (Teonomos) stoi więc niejako w sprzeczności z nomos; nie jest to jednak opozycja, tylko fakt, że skoro nomos jest ograniczone do wewnątrzbytowych aspektów ludzkiej egzystencji i nie ogarnia bytu jako całości, to aby transcendować w jej kierunku, należy wykraczać ponad prawo, w kierunku bytowości rozumianej teonomicznie.

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code