Idzie mój Pan, On teraz biegnie by spotkać mnie…

Rozważanie na Uroczystość Ciała i Krwi Pańskiej
 
 

Boże Ciało. Ustanowienie tego święta sięga wieku trzynastego, czyli średniowiecza. Papież Urban IV w Bulli ustanawiającej święto (11 sierpnia 1264 r.) nawiązuje dyskretnie do mistycznych przeżyć Julianny z Cornillon, potwierdzając ich autentyczność. Kiedy dziewczyna miała 16 lat miała pierwsze widzenie, które później powtarzało się wielokrotnie podczas adoracji eucharystycznych: wzdłuż średnicy księżyca w pełnym blasku biegła ciemna rysa. Bóg pomógł jej zrozumieć sens tego, co widziała: księżyc symbolizował życie Kościoła na ziemi, a ciemna linia – brak święta liturgicznego, które pozwoliłoby wierzącym adorować Eucharystię, aby pogłębiać wiarę, czynić postępy w praktykowaniu cnót i wynagradzać za znieważanie Najświętszego Sakramentu. Julianna wyjawia swoje widzenie i takie święto zostaje ustanowione przez biskupa diecezji w Legię, a później w całym Kościele, ponieważ jak pisze papież: "Chociaż Eucharystia sprawowana jest uroczyście codziennie, uważamy za słuszne, aby przynajmniej raz w roku upamiętniana była ze szczególną czcią i bardziej uroczyście", w czwartek po Zesłaniu Ducha Świętego.

Średniowiecze to czas składania szczególnego kultu Eucharystii, ale też czas wątpliwości co do niego. Tymczasem Chrystus sam utwierdza człowieka w jego wierze. Poprzez cuda okazuje swoją obecność wśród swojego ludu. Przekonał się o tym pielgrzymujący z Pragi do Rzymu czeski mnich, który odprawiał Mszę św. w kościele w Bolsenie, niewielkiej miejscowości położonej w Umbrii. Kiedy wziął w dłonie hostię i wypowiadał słowa konsekracji nie dawała mu spokoju natarczywa myśl: czy naprawdę hostia staje się prawdziwym Ciałem Chrystusa? Takie wątpliwości prześladowały go od pewnego czasu. Kiedy tak trzymał w dłoniach hostię, wprost na korporał zaczęły spływać krople krwi. Przeraził się wtedy. Zawinął hostię w korporał i ukrył w kielichu. Tego zdarzenia nie udało się zachować w tajemnicy. Doniesiono o nim przebywającemu w pobliskim Orvieto papieżowi Urbanowi IV, a ten zlecił badanie. Ten fakt utwierdził papieża w ustanowieniu święta Ciała i Krwi Chrystusa.

W dzisiejszej Ewangelii św. Łukasz przedstawia nam Jezusa, który wychodzi do ludzi i stara się sprostać ich troskom i problemom: uzdrawia potrzebujących tu na ziemi i mówi o Królestwie Bożym, gdzie czeka na nich pełen miłości i miłosierdzia Bóg Ojciec. Jednak dzień się kończy, a tłumy ludzi pozostają nadal z Jezusem. Zatroskani o Jezusa i ludzi uczniowie proszą Go, aby nakazał odejść ludziom, bo przecież byli z nim cały dzień i są głodni. No i wszyscy muszą odpocząć, bo zapewne jutro znów zbiorą się tłumy potrzebujących.  Jezus też o tym wie. Ale wie także, że głód nie pozwoli odpocząć, a oni są na pustkowiu. Jeśli człowiek nie zaspokoi swoich podstawowych potrzeb nie może pójść dalej, nie może chcieć więcej. Zatem prosi swoich uczniów, aby nakarmili otaczający ich tłum ludzi. Tylko czym? Oni mają pięć bochenków chleba i dwie ryby. Może starczyło by na zaspokojenie głodu dla Jezusa i Dwunastu. Ale dla pięciu tysięcy?

Tymczasem Jezus bierze chleb i ryby, spogląda ku swojemu Ojcu, błogosławi, łamie i podaje swoim uczniom, aby oni rozdali wszystkim innym. Miało zabraknąć, a okazuje się, że jest jeszcze dwanaście koszy ułomków. Czyżby dla nas? Głodnych i spragnionych? Potomków dwunastu synów Jakuba?

Tak. My dziś też jesteśmy głodni i spragnieni. Paradoks? Przecież często mamy dużo, albo jeszcze więcej dóbr materialnych…. ale to nie wystarcza. Obracamy się wśród tłumów ludzi, a szukamy miłości, ciepła, wrażliwości, zainteresowania…. Spotykamy innych, a wciąż jesteśmy sami, a nawet samotni. Wiedza? Przecież wręcz nas proszą, aby studiować, aby się uczyć… a nam brakuje mądrości, rozwagi, roztropności, a często nawet podstawowych umiejętności życiowych.

Zatem można by parafrazować św. Augustyna: Niespokojne jest serce ludzkie póki nie nakarmi się Bogiem. I dziś Jezus nie odsyła tłumów, tylko sam je karmi swoim ciałem i poi swoją krwią. Przed swoją śmiercią, w wieczerniku wśród swoich uczniów podnosi chleb i łamie mówiąc: " Bierzcie i jedźcie. To jest ciało moje." Podnosi kielich z winem i mówi: "Bierzcie i pijecie. To jest krew moja. Tak czyńcie na moją pamiątkę." Tak się dzieje podczas każdej Mszy Świętej. Kapłan w imieniu Jezusa podnosi chleb i wino, które Jego mocą zostają przeistoczone w ciało i krew. Ten pokarm daje życie wieczne. Ten pokarm pomaga godnie i dobrze żyć tu na ziemi. Kto spożywa ciało i krew Pana Jezusa trwa w Nim, a On jest obecny w życiu karmiącego się Ciałem Jezusa.

I dziś Jezus nie czeka, aż człowiek sam się zdecyduje przyjść do Niego. W procesji Bożego Ciała wychodzi do każdego człowieka, wzywa go po imieniu, zaprasza do swojego stołu. Ale procesja Bożego Ciała jest także "chodzeniem po śladach Jezusa". Oczekuje On wtedy od nas, abyśmy publicznie przyznali się do tego, że jesteśmy głodni i spragnieni, że potrzebujemy pokarmu, który zaspokoi nasz głód. Idąc w procesji także adorujemy, czcimy, uwielbiamy Jezusa, uznajemy Jego obecność wśród nas, stajemy się Jego świadkami.  

HostieSw.jpg

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code