idiota czyni szarość

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

No i wróciłem. Po nocy przerywanej ponowną zmianą czasu z unoszącą mnie po kuchni przyjemnością zrobiłem śniadanie. Trochę nawet byłem zaskoczony tym napływem pozytywnych emocji. Chociaż w sumie tym razem przyleciałem do domu. Dojechałem komunikacją miejską i wiedziałem gdzie przed godziną 23 będę mógł kupić ulubiony sok.

Wszystko rozchodzi się o te szczegóły, które czynią miejsce własnym. I bardzo jest miłym, że mam taki Montreal na własność.

Chciałbym napisać o Polsce z perspektywy turysty – choć to raczej nie będzie możliwe. Człowiek szybko wsiąka w znaną sobie rzeczywistość i nie umie nabrać dystansu. Dystans ten towarzyszył mi troszkę – bo w sumie wpadłem na chwilę, nie miałem własnego mieszkania w Warszawie i zwyczajnie odzwyczaiłem się od Polski. Co to znaczy odzwyczaić się od kraju?

To co pierwsze uderzyło mnie znacząco to, że wszędzie gdzie ma się do czynienia z jakimś serwisem, usługą, napotyka się na ogrom życzliwości. Wszyscy są słodko mili. Wszystko jest na wysokim poziomie. Wszystko jest czyste, zadbane, estetyczne. Sama Warszawa jest rewelacyjna – taka ładna!

Po przylocie w poniedziałek zaczął padać śnieg. I wysypała się narzekalność. Sam narzekam sporo, ale jednak Montreal mnie mocno uodpornił. Nagle okazało się, tuż na początku grudnia zima w Polsce to kolosalna katastrofa. Co więcej wszyscy wymagają, że na taką katastrofę powinno się być lepiej przygotowanym. Pomyślałem sobie – jeszcze lepiej? Do rana dnia następnego śnieg był posprzątany, drogi były czarne, chodniki drożne, a w każdym większym mieście działała infolinia do której można było zgłosić nieodśnieżoną dróżkę. Czego chcieć więcej? W Montrealu śnieg zalega na chodnikach, samochody parkują w zaspach i się żyje.

Plan pobytu ułożyłem sobie tak ruchomo, że nie zrobiłem większości rzeczy o których myślałem. Tylko raz udało mi się kupić mój ulubiony chleb, nie byłem na żadnym wydarzeniu LGBT, po Warszawie spacerowałem tylko raz, nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Tu trzy dni, tu cztery, tu dwa. Ciągle w podróży, od spotkania na spotkanie. Po powrocie z Anglii miałem wrażenie, że ta podróż mi się przyśniła. Wszystko było senne – nie realne, magiczne, niesamowite, nierzeczywiste.

Po dwóch tygodniach kiedy w końcu mniej więcej zgrał mi się czas fizyczny z psychicznym zacząłem nabierać dystansu. Czas fizyczny to czas ciała – potrzeba snu, łaknienie, wydalanie itd., itd. Czas psychiczny to świadomość czasu zegarowego w danym miejscu. Było tak, że czas fizyczny zezwalał na śniadanie o 14, za to czas psychiczny zezwalał na sen od 3 do 9 rano i ciągał za sobą wiecznie zaspane ciało.

To co mnie uderzyło w Polsce to monopol mężczyzn idiotów w średnim wieku. Chyba bez znaczenia jest tutaj ich status społeczny. Mężczyźni idioci mogą w Polsce robić co im się tylko podoba. Mogą pić piwo w tramwaju, mogą przeklinać, mogą wypowiadać swoje wyrwane z kontekstu opinie, mogą wydzierać się przez telefon, (jeden z nich gadał przez telefon z psem), mogą publicznie nazywać kobiety kurwami, dziwkami, sukami. I nic! Ani ja, ani nikt inny nie ma poczucia, że coś z tym może zrobić. Chyba wszyscy się boimy – patrzymy w drugą stronę, wychodzimy z jednego miejsca, aby natknąć się w innym na innego idiotę. To wszystko psuje – wszystko! Polska zaczyna być szara i nieprzyjemna.

Raczej nie tęsknię. Czuję tylko, że jestem bardzo daleko i że to mnie bardzo ogranicza. Że jestem jakby w innym wszechświecie. Z drugiej strony budzę się teraz co rano i widzę siebie, jako dziecko w moim własnym pokoju. To miejsce jest moje – nie wiem na ile jeszcze, ale jestem u siebie. Jest mi tu dobrze. Wciąż mam zachwyt nad tym co za oknem. To jest piękne. Mam też masę trosk, zmartwień właśnie dlatego, że jestem tu a nie tam. I tak w kółko.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code