francuski po japońsku

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}

W tym tygodniu kończę formalną naukę języka francuskiego. Nie dlatego, że już się go nauczyłem. Im dłużej się go uczę tym bardziej rozumiem jak wiele rzeczy jeszcze nie umiem. Zawieszenie lekcji wynika z dwóch prostych powodów. Po pierwsze jestem zmęczony, a po drugie nie mam już pieniędzy.

Wybór szkoły japońskiej poskutkował jednak jednymi z najciekawszych doświadczeń, jakie miałem okazję poznać w Montrealu.

Naukę zacząłem w poniedziałek po katastrofalnym weekendzie w Japonii. Mimo z dnia na dzień potęgującego się smutku cała szkoła pracowała bez zarzutu. Wszyscy byliśmy wyciszeni i poważni ale zadanie uczenia się i nauczania nie zeszło z pozycji numer jeden. Nikt się nie spóźniał, wszyscy mieli odrobione prace domowe i wszyscy byli przygotowani na następny dzień zajęć. Byłem pełen podziwu nad organizacją życia szkolnego i z mojej perspektywy – jakby braku uwagi nad dramatem jaki toczy się na naszych oczach.

Społeczność szkoły zorganizowała dwa wydarzenia charytatywne. Przyszło na nie w sumie około 800 osób i udało się w przeciągu dwóch sobotnich popołudni zebrać ponad 15.000$. To pokazuje jak mocno w ciągu dwóch lat istnienia, ta w sumie niewielka szkoła stała się częścią społeczności Montrealskiej.

To moja pierwsza szkoła, która ma tak genialny sposób nauczania. Prosty choć wymagający pracy i uwagi. Ja wybrałem sobie kurs konwersacyjny. Trzy poranne godziny codziennie. Każda godzina z innym nauczycielem/inną nauczycielką. W sumie uczyła mnie grupa 3 osób pochodzenia francuskiego, jeden Japończyk i Polka . W mojej klasie uczyłem się z Kanadyjczykiem, Japonką i Japończykiem. Codziennie miałem przygotować, krótki tekst do opowiedzenia i dyskusji w pierwszej godzinie. Drugą godzinę pracowaliśmy z gramatyką, a trzecią zajmowała dyskusja wokół tematu narzuconego przez osobę prowadzącą zajęcia. Każdy uczeń i uczennica po każdej godzinie otrzymuje indywidualną krótką notkę z wyników pracy. Notki kolekcjonowane są w szkole, ale uczniowie i uczennice mają do nich wgląd. Moje zdolności komunikacyjne po prostu poszybowały i nie żałuję ani jednego dolara przeznaczonego na naukę w tej szkole.

Szkoła reklamuje się hasłem „Szkoła językowa, w której poczujesz się jak w domu bez względu na pochodzenie”. I rzeczywiście tak jest. Po zajęciach jadaliśmy wspólnie lunch, co weekend spotykaliśmy się głównie na imprezach kulinarnych. Sam organizowałem tam tydzień temu wielkie lepienie pierogów. Zrobiliśmy ich pewnie z 200 według przepisu mojej Babci. Wszystkim spodobał się bardzo sam proces ich przygotowywania, ale też kapusta z grzybami, jako nadzienie zrobiła furorę. Po spotkaniu w szkole, obowiązkowo piwo w pubie. Całe życie Japońskie koncentruje się wokół pracy i osób z pracy. To sytuacja totalnie nie do zaakceptowania przeze mnie, choć tych pięć tygodni nauki w takim trybie bardzo mnie zżyło ze wszystkimi. Czułem, że rzeczywiście ktoś się o mnie troszczy, opiekuje i motywuje do pracy.

Poziom nauczania dorównuje poziomowi kultury. Różnorodność materiału świetnie komponuje się z różnorodnością osób, które uczą w szkole i uczą się w szkole. Ja i Sergio, który naturalnie towarzyszył mi w różnych szkolnych imprezach spotkaliśmy się tam z równie naturalną akceptacją. Ta przestrzeń z jakiej może korzystać nasz związek w Kanadzie wciąż zaprowadza we mnie podziw. Ten brak różnic i podziałów przy jednoczesnej różnorodności jest niesamowitym doświadczeniem, które od tak serwuje społeczność Montrealu.

I koniecznie muszę wspomnieć Oleńkę. Moją nauczycielkę pochodzenia polskiego. W sumie to pierwsza ważna dla mnie osoba, która bardzo dobrze rozumie mój krąg kulturowy. Nasze krótkie rozmowy w przerwach bardzo nas cieszyły. No i mamy jeden wspólny temat. Nasi życiowi partnerzy pochodzą z dwóch bardzo stereotypowo postrzeganych krajów w Polsce. Jej z zachodu, a mój ze wschodu.

P.S. Ku pamięci pogodowej na przyszłość. W tym tygodniu rozpuścił się w końcu cały śnieg. W poniedziałek mieliśmy aż 23 stopnie. Teraz jak przystało na Montrealską wiosnę w okolicy 8 stopni. Ogólnie dosyć pochmurno, a jutro prawdopodobnie śnieg z deszczem.  

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code