Francja krajem misyjnym

Z Siecią – na głębię pytań

 
Mały kościółek w zachodniej Francji, poranna msza niedzielna. Dwóch księży: jeden ponaddziewięćdziesięcioletni, a drugi młodszy o jakieś dwadzieścia lat. Młodszy wygłasza homilię, wychodzi bocznymi drzwiami i odjeżdża do następnej parafii, pozostawiając starcowi zakończenie nabożeństwa. Na szczęście rzecz dzieje się w tradycyjnie najbardziej katolickim rejonie Francji, więc można zawsze liczyć na pomoc ze strony świeckich.
 
Cécile Buffry jest emerytowaną nauczycielką. Została mianowaną przez biskupa delegatką duszpasterską w parafii Saint-Alpin du Surmelin, liczącej 23 wioski. Pracowicie stara się podtrzymywać życie religijne miejscowej ludności. Pozostaje kwestia Eucharystii – proboszcz z sąsiedniej parafii może przyjeżdżać tylko w niedziele. Takie rozwiązanie było koniecznością, gdyż w Szampanii, gdzie mieszka Cécile, 15 parafii na 34 w tej diecezji nie ma na stałe mieszkającego w nich księdza.  
 
Do katolicyzmu przyznaje się 65 proc. Francuzów. Na cyfrę tę składa się jednak 50 proc. niepraktykujących, 10 proc. praktykujących okazjonalnie i zaledwie 5 proc. praktykujących regularnie, za których uchodzą tu ludzie obecni na Mszy św. przynajmniej raz w miesiącu. Francja cierpi na brak kapłanów. W latach 1992-2006 ich liczba spadła z 32 do 20 tys., a w dodatku jedna trzecia z nich ma ponad 75 lat. W sytuacji niedoboru kadr duchownych, większość diecezji nie jest w stanie zapewnić obsady wszystkich parafii, więc szczególnie na terenach wiejskich od wielu lat trwa ich łączenie. Na przykład w archidiecezji Rennes, która w 1969 r. liczyła 364 parafii, jest ich obecnie 84, a w archidiecezji Chambéry, gdzie 40 lat temu było ich 233, zostawiono zaledwie 40. Innym rozwiązaniem jest tworzenie tzw. sektorów duszpasterskich. Parafie formalnie nadal tam istnieją, ale nie ma w nich proboszczów ani wikariuszy, mianowanych dla konkretnej wspólnoty. Księża, pracujący na danym terenie, mieszkają razem i wspólnie obsługują znajdujące się na nim kościoły. W tej sytuacji coraz częściej do Francji przyjeżdżają duchowni z Afryki i Azji.
 
W dniach 3 – 8 listopada 2009 roku odbywa się w Lourdes doroczne zebranie Episkopatu Francji. Otwarcie mówi się o tym, że Francja, nazywana najstarszą córą Kościoła, stała się obecnie krajem misyjnym. Biskupi zastanawiają się więc nad dostosowaniem organizacji francuskiego Kościoła do potrzeb misji, a także nad sposobami zachęcenia świeckich, aby przejęli część zadań osób duchownych i poprzez różne działania dawali świadectwo chrześcijańskiej wiary. Dla informacji warto dodać, że jest to wiodący, ale nie jedyny poruszany w Lourdes temat. Francuski episkopat widzi również potrzebę dialogu Kościoła ze społeczeństwem obywatelskim, co łączy się z rozważaniem takich problemów jak następstwa kryzysu gospodarczego, nowe obszary biedy, udział katolików w życiu politycznym, wyzwania stawiane bioetyce przez współczesną medycynę.
 
***
 
Chorzy mówią często do odwiedzających ich w szpitalu: „Mam swoje dolegliwości, ale ten X. pod oknem – to dopiero ciężki, a nawet beznadziejny przypadek”. Trochę w tym chęci uspokojenia bliskich, a trochę obrony samych siebie przed straszliwą niejednokrotnie prawdą. W podobnym duchu możemy oczywiście czytać informacje o kłopotach francuskich katolików. Nie przyjdzie nam to zresztą szczególnie trudno, bo wszystkie statystyki mamy zdecydowanie lepsze, a ponadto uboższe tradycje republikańskie i ateistyczne czy znacznie bardziej homogeniczną kulturę.
 
Francja nie jest przypadkiem odosobnionym. Podobne kłopoty ma dziś większość krajów europejskich. Co daje nam pewność, że za kilka czy kilkanaście lat Polska nie znajdzie się w podobnej sytuacji? Co każdy z nas – świecki czy duchowny – robi na co dzień, aby do takiego stanu nie dopuścić? Czy w ogóle odczuwamy potrzebę robienia czegokolwiek poza szukaniem prawdziwych lub urojonych wrogów Kościoła?
 
A może Kościół przestał nas w gruncie rzeczy obchodzić? Może uczęszczamy na niedzielną mszę, zwyczajowo korzystamy z różnych sakramentów, narzekamy na księdza proboszcza oraz na mieszanie się biskupów do polityki i na tym kończy się nasze poczucie wspólnoty… Może nie przeraża nas wcale perspektywa, że ksiądz będzie przyjeżdżał na niedzielną mszę raz w miesiącu z odległej o pięćdziesiąt kilometrów parafii…
 
Materiały w języku francuskim:
 
 
 
 
 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code