Dzień Nauczyciela po chrześcijańsku

Ostatnio prowadziłam lekcję w szóstej klasie, której temat brzmiał: Nauczyciel Kościoła. Zapytałam dzieci, kim jest nauczyciel, czy to ktoś, kto nie musi się już uczyć i kto jest najdoskonalszym nauczycielem, jakiego znają.

Dzieci mówiły zgodnie, że nauczyciel to ktoś, kto uczy innych i pomaga zdobywać wiedzę. Jedna z dziewcząt powiedziała też, że dobry nauczyciel to taki, który potrafi rozbudzić w uczniu miłość do nauki. Usłyszałam też, że nauczyciel nie musi się uczyć, bo wie wszystko. Ale inne dzieci mówiły, że nieprawda, bo nauczyciel musi się całe życie uczyć. Żeby go "uczniowie nie zagięli" czyli, żeby być na czasie i na bieżąco. No i żeby nie zapomnieć, czego ma uczyć. Zapytałam więc, czego powienien się uczyć nauczyciel. Okazało się, że języka angielskiego, niemieckiego, francuskiego i hiszpańskiego. Najlepiej kilku na raz.

Potem padło pytanie, jaki nauczyciel wg nich jest najdoskonalszy. Próbowały wybrać któregoś z ciała pedagogicznego ich szkoły, ale w każdym znalazły coś niedoskonałego. I w końcu stwierdziły, że najdoskonalszym nauczycielem jest chyba Pan Jezus czyli Bóg. Bo nie ma wad i wie wszystko.

To był tylko wstępny zwiad nauczycielski w umysłach uczniów. Bo lekcja katechezy p.t. "Nauczyciel Kościoła" była o roli Ducha Św. we wspólnocie tworzącego się Kościoła po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. I Jego roli w Kościele, który trwa mimo podziałów. Który mimo różnic i sporów cały czas od wieków stara się realizować nauki, jakie pozostawił Jezus. Podstawą do tej lekcji były fragmenty Pisma Św.:

"Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata." (Mt 20, 28)

"Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach." (Dz 2, 42)

Trwanie w nauce Apostołów, budowanie wspólnoty, łamanie chleba i modlitwa to nauki, które do dziś realizują chrześcijanie. A naszym Nauczycielem jest właśnie Duch Św., który nieustannie pomaga wiernie wypełniać Jezusowe dziedzictwo i rozwijać działalność wspólnot chrześcijańskich.

Dziś jest Dzień Nauczyciela. Zwyczaj każe złożyć życzenia i wręczyć kwiaty albo jakąś laurkę (czyli rysunek opatrzony miłym komentarzem). Wypada więc i Nauczycielowi Kościoła złożyć życzenia. Czy ktoś Panu Bogu w ogóle składa życzenia?

Zatem życzę Ci Panie Boże, aby Twoi uczniowie słuchali Cię i chcieli zrozumieć. Aby Twoja zdolność budzenia miłości do Nauki nieustannie pokrzepiała nie tylko najwierniejszych i najzdolniejszych uczniów, ale też tych krnąbrnych i nieposłusznych, którzy wolą czasem w kącie ciemnym siedzieć i mazać głupstwa po ścianach. Życzę Ci Duchu Św., żeby uczniowie nie bali się Ciebie i odważnie czytali to, co im piszesz w sercach i w duszy notesie. Niech Cię nigdy nie zawiedzie chrześcijańska wspónota wiernych. I jeszcze bukiet dla Ciebie: kwiaty moich koślawych nieco słów, parę liści dzisiejszych dobrych uczynków owiniętych kokardą nadziei na to, że dam radę wytrwać w Twojej nauce. I ten list napisany na ścianie labiryntu, po którym wędruje "Tezeusz".

Wszystkiego najlepszego w Dniu Nauczyciela. Także tym, którzy pracują w Kościele i we wspólnotach chrześcijańskich nad tym, aby przekazywać naukę Chrystusa i uczyć, jak być naprawdę rzetelnym, dobrym chrześcijaninem.

 

14 Comments

  1. zibik

    Sz.Pani Jolu !

    Dziękuję za okazjonalny i bardzo sympatyczny tekst. Wartość i znaczenie wybitnych, wzorowych pedagogów w procesie edukacyjno-wychowawczym młodego pokolenia trudno przecenić.

    Nauczyć się wg. mnie wiele można nawet, od złych, miernych, przeciętnych nauczycieli i wychowawców – np: jakim człowiekiem nie być, jakiej hierarchii wartości nie akceptować.

    Ps. Nie rozumiem, dlaczego jest to dzień tylko nauczyciela, a nie również wspaniałych nauczycielek, katechetek, opiekunek i wychowawczyń tj. wszystkich pedagogów i……….? 

    Szczęść Boże wam moi pedagodzy i……. !

     
    Odpowiedz
  2. reklama

    “Errata miłości”

    ALEF 

    Żył kiedyś taki człowiek , "mój nauczyciel". 

    Miał na imię Paweł Aleksandrowicz a zwali go Florenski.

    Zaprawdę dobry nauczyciel Prawdy . 

     

    Errata do miłości

    Mówiąc miłość rozumie się co następuje

    Miłość – to też  odczucie potrzeb innych ludzi, ich życzeń. Kiedy chcę napełnić te życzenia, tak jak gdyby one były moje, wtedy można powiedzieć „kocham drugiego człowieka”
    Kiedy czuję potrzeby drugiego, i one są mi drogie, kiedy ja je napełniam – znaczy to moją drogę życia i to , że go kocham. 
     

    Pierwszy stopień w dzienniku  – 

    „nie czyń drugiemu tego, czego nie chcesz, żeby uczynili tobie”.

    Drugi stopień w dzienniku

    nazywa się „pokochaj bliźniego jak siebie”. Jeżeli takie są kolejne etapy zbliżenia, można mówić, że między ludźmi rodzi się poczucie odpowiedzialności, łączenia się, pojawiają się pragnienia napełnienia siebie nawzajem i takie odczucia już można nazywać miłością.
    Kiedy człowiek czuje życzenia swojego naprzeciw , próbuje je napełnić, i to samo otrzymuje w zamian. Tutaj rodzi się wspólna więź, którą można nazywać miłością.
     

    A.  "Mój" nauczyciel

    http://www.magazyn.ekumenizm.pl/content/article/20040829161922116.htm

    B. "Moje – Twoje " doświadczenie

    Pewnego dnia w czasie snu przeżyłem ten stan z całą konkretnością. Nie było żadnych obrazów, a były jedynie przeżycia czysto wewnętrzne. Otaczała mnie ciemność bez żadnej światłości, prawie materialnie gęsta. Jakieś siły ciągnęły mnie ku pewnej granicy i poczułem, że jest to granica bytu Bożego, że poza nią jest absolutna Nicość. Chciałem krzyknąć, ale nie mogłem. Wiedziałem, że jeszcze chwila i zostanę wrzucony w ciemności zewnętrzne. Ciemność zaczęła wlewać się w całą moją istotę. Świadomość została częściowo utracona i wiedziałem, że jest to absolutna likwidacja metafizyczna. W ostatecznej rozpaczy zawołałem nie swoim głosem: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, Panie usłysz mój głos!”.

    "I to był ten psalm który szukał Ciebie"

    Wtedy w tych słowach wylała się moja dusza. Jakieś ręce mocno pochwyciły mnie, tonącego, i gdzieś odrzuciły, daleko od otchłani. Wstrząs był nagły i pełen mocy. Nagle ocknąłem się w zwykłym otoczeniu, zdaje się w swoim pokoju, i z mistycznego niebytu trafiłem do zwykłego bytu życiowego. Wtedy natychmiast poczułem, że jestem przed obliczem Boga, i obudziłem się, cały mokry od zimnego potu.

     

    C. Przeczytałaś?

    http://www.skapiec.pl/site/cat/1019/comp/336848

     

     

     

     

    TAW.

    POCIĄGNIĘCIE ŚWIATŁA

    (fotografika, 2009 październik  ) 

    "Złoto!, ociężałe, bezużyteczne w pełnym świetle dnia w drżącym blasku lampy albo świecy ożywa, tryska w różne strony tysiącami iskier i pozwala domyślać się istnienia innych, nadziemskich świateł, które wypełniają przestrzeń nieba"

    http://mcz3.wrzuta.pl/audio/2PKdXIcSVhR/smooth_jazz_3_-_piano_-_keiko_matsui_-tears_of_the_ocean

    "to dla Ciebie byś  poczuła czym jesteś dla świata duszo człowiecza stworzona na Jego obraz".

     

    Z prośbą o modlitwę kłania się pięknie Wasz przyjaciel i brat w drodze do Królestwa Bożego.

    "Człowiek niewarty imienia".

    A może warty?

    Sam nie wiem…. 

    Sam nie.

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  3. jorlanda

    Panie Z.

    Nie sądziłam, że jest Pan fenimistą? Odmienianie przez rodzaj żeński zdarzało mi się kiedyś nagminnie, teraz jakoś nie przywiązuję do tego wagi. Forma Nauczyciel odnosi się do zawodu, a nie tylko do konkretnych osób. W sumie Bóg też nie jest mężczyzną ani kobietą, mimo że tytułujemy Go męskimi raczej formami. Ale to tak na marginesie.

    Bardzo ciekawe jest to, co Pan napisał o uczeniu się od nauczycieli miernych. Nie myślałam o tym w taki sposób, zawsze starałam się o nich zapomnieć, ale bez skutku. Spotkałam w życiu takich nauczycieli, którzy mnie frustrowali, zniechęcali i których się bałam. W średniej szkole wagarowałam na potęgę, ledwo udało mi się zdać maturę, właśnie z powodu braku dobrej komunikacji z niektórymi nauczycielami. Już nie mówiąc o tym jak nudne lekcje prowadzili, pełne napięć i stresu. Ale nigdy nie winiłam ich o to. Miałam przyjaciół, z którymi łatwiej było znieść te wszystkie absurdy szkolengo życia. Teraz myślę raczej o tym, że to był brak mojej dojrzałości, abytnie przewrażliwenie na punkcie ocen i nieumiejętność pogodzenia się z rolą ucznia wobec niesprawiedliwych pedagogów, kórzy pewnie teżmieli swoje problemy i ciężko im było non stop się zajmować jakąś tam nastoletnią depresją. Ale byli też moi rodzice i nauczyciele, którzy bardzo mi pomogli, zachęcili do tego, by jednak zdać maturę, spróbować sił na studiach jak najdalej od rodzinnych stron. Sprawili, że odważyłam się wypłynąć na głębię, jak to się po chrześcijańsku mówi.

    Tak że nauczyciele są różni i każdy z nich jakoś tam wpływa na swoich uczniów. Pytanie, jak to jest z nauczycielami wiary w obecnym czasie. Mamy teraz tyle szkół duchowego podążania za Prawdą (lub pseudoprawdą), że ciężko się w tym zorientować. Mam wrażenie, że uczestniczymy w targowisku sacrum – "Kup panie podręcznik prawdy!", "Nasze wyroby pozwolą ci uwolnić się" (tylko od czego). I który z nauczycieli jest tu właściwy, kompetentny, uczciwy? Ja stawiam na chrześcijaństwo. Przynajmniej wiem, na czym stoję.

    Dzięki Ci Bezimienny 😉 Twoja fotografika jest hipnotyzująca.

    Pozdrawiam

    J.

     

     
    Odpowiedz
  4. zibik

    Nie wystarczy wiedzieć, trzeba jeszcze doświadczać i wierzyć !

    Dziękuję za refleksyjne i życzliwe słowa, a szczególnie za to stwierdzenie :  "Mamy teraz tyle szkół duchowego podążania za Prawdą (lub pseudoprawdą), że ciężko się w tym zorientować."

    Rzeczywiście mamy obecnie w świecie, także w RP wyjątkowo dużo szkół, a ściślej zalew, ekspansję nie koniecznie pożądanych i potrzebnych pedagogów, lecz bardzo różnych mentorów, czyli doradców, moralizatorów, przewodników życiowych.

    Pomocnym wg. mnie jest lub może być podstawowa znajomość rzeczy, czyli to, czy w/w "pedagodzy", tylko coś wiedzą, czy również doświadczają Jego miłość, oraz bezwarunkowo wierzą w Prawdę Boga Trójjedynego. A zatem są prawymi nauczycielami tzn. wiarygodnymi świadkami mistrza Jezusa Chrystusa i wzorują się na Jego naukach.

    Osobiście byłem, kiedyś indagowany na ulicy, przez takich pseudonauczycieli. Moje zapytanie, czy zgadzają się z nauką Jezusa Chrystusa i nauczaniem Kościoła katolickiego, oraz uwaga, że ulica nie jest stosownym miejscem, do ewentualnej dyskusji – wystarczyły, aby nasza rozmowa szybko zakończyła się.

    Dostrzegam jeszcze jeden problem, a raczej trudność w selekcji coraz większej, wręcz już niewyobrażalnie olbrzymiej ilości oferowanych czytelnikom materiałów, publikacji, lektur. M.in. w necie artykułów, tekstów, a nawet komentarzy nie zawsze wartościowych i użytecznych w procesie edukacyjno-wychowawczym.

    W tym przypadku chyba warto korzystać z dostępnej pomocy osób zaufanych, doświadczonych i lepiej zorientowanych tzw. polecenia wartościowej, dobrej, ubogacającej – właściwej lektury.

    Pozdrawiam Panią serdecznie – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  5. Anonim

    szacunek

    Szacunek do człowieka to moim zdaniem kluczowa sprawa w relacjach nauczyciel-uczniowie. Bóg szanuje człowieka, w tym wyraża się jego miłość do nas.

    Szacunek nauczyciela do uczniów determinuje postawę zwrotną. Kiedy uczniowie wyczują, że nauczyciel patrzy na nich "z góry", że uważa ich za złych i głupich to tak też będą się zachowywali. Wówczas pozycja nauczyciela w oczach uczniów jest przegrana. Jeżeli nauczyciel podchodzi do ucznia z życzliwością, okazuje swoją troskę, wierzy w niego, to może nawet pokrzyczeć, albo postawić słusznie złą ocenę, a jego pozycja nie będzie naruszona.

    Każdy człowiek pragnie być doceniony, każdy człowiek potrzebuje by ktoś w niego wierzył. Pamiętam w jaki sposób uczniowie, uważani za najbardziej zadziornych, zachowywali się w sytuacji gdy byli szanowani, a w jaki sposób  gdy uznawno ich "za piąte koło u wozu".

    Pozdrawiam serdecznie,

    A.

     

     

     
    Odpowiedz
  6. Halina

    Żył dla dzieci

    Zawsze w takim Dniu i nie tylko , pamiętam o Wielkim Przyjacielu Dzieci-Januszu Korczaku. W  "Prawidłach życia" ( podstawowym elementarzu każdego pedagoga i rodzica…powinien nim być), widzimy jak idee J. Korczaka są żywe i dzisiaj.

    " Jestem tu  nie po to, aby mnie podziwiali i kochali, ale po to, abym ja kochał i działał. Nie jest obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, gdyż to ja mam obowiązek troszczenia się o człowieka"-napisał autor " Dzieci ulicy". Słowa te dokładnie określały program jego działania.

    Dobrze byłoby też, (by dla zainteresowanych i przez zainteresowanych )-wzorem innych krajów np.Szwecji, Wlk. Brytanii ;organizowano więcej szkół i placówek chrześcijańskich, gdzie młodzież byłaby wychowywana według chrześcijańskich standardów. Pozytywne efekty i wieloletnie doświadczenia tamtych szkół, są zachęcającym świadectwem. Kluczowe procesy nadające charakter całemu życiu, zachodzą w wieku dziecięcym i młodzieńczym. Jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie swoich dzieci, bo to nie szkoła, państwo, Kościół, tylko rodzic-zda sprawę przed Bogiem za odpowiednie kształcenie dziecka. Humanizm, ateizm, relatyzwizm, to tylko kilka z nurtów ideowych kształtujących dzisiejszą  szkolną rzeczywistość. W tę konwencję idealnie wpisuje się darwinizm. Szkoła to, obok rodziny, najnaturalniejsze środowisko przekazywania wartości dzieciom. Dla chrześcijan najlepszym miejscem do realizowania wartości chrześcijańskich-jest szkoła chrześcijańska. gdzie nauczyciele, wychowawcy( chrześcijanie)- wiernie wspierają rodziców w edukowaniu opartym na biblijnym fundamecie-czyli Chrystusie.

     
    Odpowiedz
  7. zibik

    Tendencje i zagrożenia !

    Największym, choć nie jedynym zagrożeniem w edukacji i wychowywaniu młodego pokolenia Polaków są skrajnie lewicowe nurty ideowe tzw. gauschisme (goszyzm).

    Natomiast idee J. Korczaka i osiągnięcia wielu innych wybitnych m.in. katolickich i chrześcijańskich pedagogów są coraz częściej zastępowane w programach szkolnych m.in. nurtami, ideologiami, wyznaniami, o których Pani była uprzejma wspomnieć.

    W celu poznania podstawowej informacji nt. katolickich i chrześcijańskich szkół, placówek i ośrodków edukacyjno-wychowawczych proponuję korzystać z ogólnodostępnych serwisów internetowych.

     

     
    Odpowiedz
  8. jorlanda

    Zgadzam się z Wami,

    kiedy piszecie, że wychowanie chrześcijańskie i tworzenie placówek wychowawczych czy szkół pod sztandarem Chrystusa to najlepsze antidotum na zagubienie młodych w zalewie antywartości. Pracuję w różnych miejscach i widzę jak bardzo pozytywnie działa chrześcijańska wspólnota na resztę o świata, że się tak egocentrycznie (czy też chrystocentrycznie) wyrażę.

    I chyba to jest wojna. Bezpardonowa wojna o wpływ nauki Chrystusa na ludzi. Wojna z relatywizmem, brakiem zasad moralnych i tego znienawidzonego przeze mnie zdania na ustach młodzieży: no wie Pani, to zależy od sytuacji…

    Niestety, ale tak czuję. Że dzisiejsze chrześcijaństwo powinno być radykalne w postawie głoszenia Ewangelii i wcielania jej w życie, takie stanowcze i dobitne jak Jezus był. Bez komentarzy i dyplomacji. Po prostu przykład, działanie i stanowcze, konsekwentne stawianie na Ewangelię. Bo to daje najlepsze efekty.

    Pozdrawiam Was wojownicy z pola bitwy. Oj ostatnio mocno nadkruszyłam kopie i tarcze na grzbiecie przeciwnika.

    J.

     
    Odpowiedz
  9. Halina

    Oby to nie było wojną

    Tylko delikatnym wpływaniem na kształt edukacji. Szkoły chrześcijańskie pełnią rolę " miast położonych na górze", które świecą. Ważne by dawać przykład nie tylko jako jednostki w szkołach świeckich, ale też jako całe instytucje. Szkoła chrześcijańska ma za zadanie wyznaczyć pewnien standard, ma być wyzwaniem dla innych placówek edukacyjnych. Myślę, że takie szkoły , to niezbędny element naszej rzeczywistości.

    " Bez szkół chrześcijańskich kościół nie będzie się rozwijał"-powiedział Jan Kalwin.

    Jest oczywiste, że takie szkoły w naturalny sposób umocnią wspólnotę wierzących, A dzieci z rodzin chrześcijańskich będą rozwijać się harmonijnie. Wartości przekazywane w domu i w szkole będą spójne. Bez takiej integralności zasad, trudno mówić o mądrym i skutecznym procesie kształcenia młodego pokolenia. Solą i światłem-mogą być pojedyńczy chrześcijanie w szkołach świeckich oraz szkoły jako instytucje.Ewangelię można głosić na różne sposoby, lecz nie wszyscy muszą ją przyjąć i nikomu nie wolno tego narzucać.Tylko autentyni , szczerzy  i dojrzali chrześcijanie mogą " zasolić" ten świat. Z niewolników nie ma pracowników:)

    pozdrawiam " bojowników":)

     

     
    Odpowiedz
  10. zibik

    Myślenie, postępowanie i działanie !

    Rzeczywiście słowo "wojna" to domena barbarzyńców, grabieżców i najeźdźców, nie najlepiej może kojarzyć się wiernym i sumiennym uczniom, oraz dzielnym rycerzom Jezusa Chrystusa i Jego Matki.

    Owszem pojedynek (polemika na argumenty) z przeciwnikiem, walka z wrogiem (szatanem) tzn. bezpardonowa bitwa i zwycięstwo, także zawsze postawa ufna wobec Boga, a aktywna i radykalna w głoszeniu Ewangelii.

    Myślenie kontemplacyjne, wielkoduszne i wspaniałomyślne, postępowanie (dążenie) prawe, racjonalne i roztropne, a działanie odważne, stanowcze i konsekwentne.

    Odwzajemniam pozdrowienia – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  11. jorlanda

    A ja myślę, że chrześcijanin

    to wojownik. Tzn. to jedna z możliwości powołania chrześcijańskiego.Nie wszyscy wybierają ten rodzaj chrześcijaństwa. Mnie niestety zmusza do tego codzienność, jaką wybrałam.

    Czytaliście książkę "Wojownik Światła" Paula Coelho? Nie darzę tego autora zbyt wielkim szacunkiem, bo bezczelnie kopiuje święte i potoczne legendy z całego świata nie racząc nawet napisać, że to robi (moje zboczenie zawodowe – brak przypisów ). Ale akurat ta książka wiele razy mi pomogła w trafianiu na ślady wojny między dobrem i złem – w chrześcijaństwie.

    I inni też tak piszą:

    "Życie chrześcijanina jest walką i marszem. W tej walce nie ma zawieszenia broni; wysiłek musi być systematyczny i niezmordowany. Tylko dzięki bezustannym staraniom możemy osiągnąć zwycięstwo nad pokusami szatana” (E. G. White, Śladami Wielkiego Lekarza)

    Biblia też sporo o tym mówi. Najbardziej znany fragment to Ef 6, 13 – o poszczególnych elementach zbroi Bożej.

    http://www.elekcje.echleb.pl/lekcje/034.html

    http://www.chrystus.com.pl/lekcje/tem_g01.htm

    http://dlajezusa.pl/dj/content/view/827/99/

    Powyżej dość ciekawe interpretacje tego fragmentu (postanowiłam tym razem nie promować tylko katolickich stron hihi).

    I zainspirowaliście mnie do napisania kolejnego tekstu p.t. Chrześcijańska arena współczesności:) Ale to za parę dni. Coś bojowo jestem ostatnio do świata nastawiona…

    Pozdrawiam

    Jola

     

     
    Odpowiedz
  12. Halina

    Chrześcijanin musi żyć według Bożych standardów

    zgadzam się z tym Jolu, ale mowa tu o szkolnej rzeczywistości, gdzie dzieci mają prawo do wyboru przekonań religijnych czy nawet postaw ateistycznych. Też mnie to nie cieszy…jednak… jest wolna wola i prawo do wyboru. Czujesz w sobie powołanie misjonarskie, katecheza szkolna jest przecież rodzajem misji, dlatego zostałaś posłana do szkoły przez swój Kościół. Jednak dalej nie moge pojąć jak z takim bojowym nastwieniem odnajdujesz się jako " człowiek środka" na lekcjach etyki:) Tu nie ma miejsca na radykalne poglądy. Chrześcijanin i jego poglądy każdego dnia są konfrontowane ze światem. Musimy być przekonani i pewni swoich racji, bo inaczej nikt nam nie uwierzy.W Liście  do Hebr. 11. czytamy o bohaterach wiary, widzimy , że łączy ich tylko  jedno-byli radykalni na poziomie osobistego życia. Wsłuchiwali się w głos Boga i szli za Nim bez względu na wszystko. Każdy z nas tylko własnym przykładem-może zachęcić lub zniechęcic do chrześcijaństwa. Słuchaj i patrz, a jesli chcesz-pójdź za mną-taka była taktyka Mistrza z Nazaretu.

    pozdrawiam serdecznie.

     
    Odpowiedz
  13. jorlanda

    Halino,

    dyskutując z Wami mogę pozwolić sobie na ten rodzaj bojowego nastawienia. Jest tu wielu ludzi z dużą wiedzą nastawionych na dyskusje i spory. Więc mogę uznać, że mam przed sobą wyrobionych współrozmówców. Kiedy uczę w szkole, często rezygnuję z tonu misjonarskiego, zwłaszcza na etyce. Oprócz tego, że jestem teologiem, czuję się trochę filozofem i obserwatorem religijnej rzeczywistości. To mnie wewnętrznie zobowiązuje do zachowywania dystansu wobec uczniów, którzy szukają swej drogi lub chcą potwierdzić swoje wybory dotyczące światopoglądu. Moje radykalne czasem poglądy i słowa nie oznaczają, że będę je komukolwiek narzucać, Dotyczą raczej moich osobistych wyborów niż kształtowania drugiej osoby. Nawet moim dzieciom niczego nie narzucę. Mogę im pokazać, w co wierzę i jak postępować w zgodzie z nauką Jezusa. Ale co one z tym zrobią – Pan Bóg tylko wie.

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code