Dziękuję, Samarytaninie

Rozważanie na XV Niedzielę Zwykłą, rok C2
 

Słysząc o miłosiernym Samarytaninie, wielu z nas myśli zapewne, że chcieliby, a nawet mogliby postąpić właśnie tak, jak ten człowiek, chociaż to wzór trudny do naśladowania i w życiu wychodzi ostatecznie trochę inaczej. Jeżeli jednak mielibyśmy wybierać dla siebie rolę spośród bohaterów tej przypowieści, to nie dorastając do pięt Samarytaninowi, wolelibyśmy raczej utożsamiać się z kapłanem czy lewitą, niż z obdartym i poranionym przez zbójców biedaczyną. Sama myśl, że można znaleźć się w takim położeniu, być zdanym na łaskę i niełaskę nieznajomych, obcych ludzi, przeraża.

Samowystarczalność – któż z nas by jej nie chciał? Niektórzy nawet wierzą, że ją osiągnęli. Przytrafia się kilka życiowych sukcesów, trochę pieniędzy, trochę społecznego uznania. To wystarcza, by uznać, że człowiek sam sobie wszystko zawdzięcza i nie potrzebuje żadnego wsparcia, ponieważ w najtrudniejszych sytuacjach potrafi sobie poradzić. Idzie więc odważnie i radośnie do jakiegoś swojego Jerycha, a pogrążony w samozadowoleniu, wyobrażając sobie kolejne zwycięstwa, nie zauważa nawet, że w zaroślach przy drodze czają się zbójcy.

Potem leżysz, człowieku, na wpół umarły i resztkami sił zadajesz sobie pytanie: „Co się właściwie stało? Dlaczego?” Rany bywają niekiedy fizyczne, ale częściej bardziej jeszcze bolesne: emocjonalne, duchowe. A obok przechodzi tylu obojętnych ludzi, zaabsorbowanych swoimi niezwykle ważnymi sprawami, przekonanych, że im nigdy nic złego nie może się przytrafić, nauczonych zębami i pazurami walczyć o wygodne miejsce w świecie, strzegących swojej z trudem zdobytej pozycji, niechcących nawet udawać, że stać ich na bezinteresowność. Z perspektywy leżącego, który kiedyś postąpiłby może tak samo jak oni, widać to szczególnie wyraźnie.

Gdy już tracisz resztki nadziei, pojawia się na szczęście przechodzień, który nie tylko opatruje twoje rany, ale dba również o to, abyś miał godne warunki w okresie rehabilitacji, abyś spokojnie mógł wrócić do świata żywych. Nie tylko wzrusza się. ale wyjmuje również pieniądze i troszczy się, aby twoje materialne potrzeby zostały w tych trudnych chwilach zaspokojone. Jest przy tobie i dla ciebie, a jeśli na pewien czas będzie musiał oddalić się fizycznie, nie będzie to oznaczało, że przestałeś być dla niego ważny, bo obiecuje przyjść, aby w razie potrzeby jeszcze raz cię wspomóc.

Pisząc to, myślę o tych wszystkich dobrych, wspaniałych ludziach, którzy pojawiali się w najtrudniejszych chwilach mojego życia. Czasami mocno zdziwieni, że właśnie tam i właśnie wtedy Bóg postawił mnie im na drodze. Czasami zakłopotani własną serdecznością i szczodrością. Niekiedy uparcie przełamujący moją niechęć do przyjęcia pomocy i broniący mnie przede mną samą.

Dziękuję wam wszystkim i każdemu z osobna, drodzy Samarytanie, których spotkałam w swoim życiu i którzy może nawet nie wiecie, jak piękną odegraliście rolę, jakim wzorem człowieczeństwa pozostaniecie dla mnie na zawsze. Dziękuję, że leczyliście, gdy inni potrafili tylko wypisywać recepty, że słuchaliście, gdy inni woleli moje milczenie, że udzielaliście cennych rad, gdy inni irytowali się, bo nie realizowałam scenariuszy, które dla mnie wymyślili. Dziękuję, że ufaliście w moje dobre intencje i moje możliwości wartościowego działania nawet wówczas, gdy ja sama przestawałam w to ufać.

Dziękuję Ci, Jezu, najmiłosierniejszy Samarytaninie, że jesteś przy mnie zawsze, gdy tego potrzebuję i nie przestajesz mnie otaczać swoją troską. Prowadź mnie, proszę, taką drogą, abym mogła choć trochę odwdzięczyć się za dobro, które mnie spotkało i gdy będzie trzeba, postępować wobec innych jak miłosierny Samarytanin.

Samarytanin_M_F_10_07_.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. zk-atolik

    Jak pomagać bliźnim?…..

    Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie zachęca nie tylko do pogłębionych rozwaźań i wielu refleksji, lecz wobec faktów tj. istniejących realiów równieź i do czynów (przedsięwzięć) nie tylko racjonalnych, lecz i bardziej szlachetnych, wspaniałomyślnych, wielkodusznych etc. – godnych wzorowego chrześcijanina.

    A więc m.in. do wnikliwego zastanowienia się nad wykorzystywaniem własnych lub publicznych pieniędzy, czy innych środków np: gotowości i ofiarności ludzi dobrej woli, czy nowoczesnych tachnologii albo ośrodków medialnych – w celu uzyskiwania i zapewnienia w państwie poźądanego dobrostanu, oraz niesienia skutecznej pomocy bliźnim.

    Poniewaź nie bieda, nędza egzystencjalna, czy zdolność kredytowa, lecz własność (zamoźność) osobista, wspólnotowa lub narodowa winna zawsze słuźyć dobru.  Rodzi się pytanie: – czy w świecie, takźe w UE i RP, czy choćby w naszych rodzinach, wspólnotach obecnie rzeczywiście tak jest?…..

    Szczęść Boźe!

     

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code