Droga krzyża

EWANGELIARZ  NIEDZIELNY 

V Niedziela  Wielkiego Postu

Jr 31,31-34 Ps 51 Hbr 5,7-9 J 12,20-33 

(…) A Jezus dał im taką odpowiedź: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadani wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, (…)

Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię Twoje”. (…)
por.J 12,20-33

 

Chrystus mówiąc o ziarnie pszenicy, które musi „obumrzeć”, (por. J 12,24) ukazuje ludzki dramat przemijania i poczucia bezużyteczności. W obumierającym ziarnie można również dostrzec, uczucie braku sensu istnienia, które jest źródłem największego ludzkiego cierpienia. 

 

Słowa Chrystusa, w widoczny sposób ukazują konieczności wzięcia własnego krzyża. „Jeśli bowiem ziarno nie obumrze, zostanie samo” i nie przyniesie plonu. (por. tamże). Prawda ta, nie jest jednak   jakimś tanim pocieszeniem, ani próbą usprawiedliwienia cierpienia. Mylił by się również ten, kto by sądził, iż Chrystus ów krzyż gloryfikuje. Chociaż  krzyż jest koniecznością ludzkiego życia, to nie jest on jego istotą. Celem jest bowiem „wydanie owocu”. Musimy pamiętać, że pomimo tego, iż życie czasami trzeba stracić (por. J 12,25), to nie do śmierci, lecz do życia zostaliśmy stworzeni. 

 

Bez zrozumienia powyższej prawdy ludzkiego przeznaczenia, można opacznie ustawić krzyż jako cel naszej drogi. Wówczas używając pięknych słów i szlachetnych idei, łatwo zbagatelizujemy tragizm ludzkiego cierpienia. Będziemy nakładali krzyże i ciężary innym, nie tolerując jakichkolwiek oznak sprzeciwu, czy wątpliwości.

 

Pokory wobec cierpienia, możemy uczyć się od Chrystusa. On sam odczuwał przed nim lęk. Przyjmował je niechętnie i chciał je oddalić (por. J 12,27). Jednak ufając Ojcu, zgodził się na przyjęcia krzyża. Wiedział, że pomimo dramatu poczucia osamotnienia i bezsensu istnienia, nie pozostanie sam. Że wywyższony na krzyżu „przyciągnie nas do siebie” (por.J 12, 33), aby nadać nam sens istnienia i obdarzyć, życiem do którego zostaliśmy stworzeni.

 

 

ks. Arkadiusz Lechowski

 

 

 

CC-BY-NC-SA  / ewangeliarzniedzielny.blogspot.com

 

Komentarz

  1. wykeljol

    czyja droga?

    Bez zrozumienia powyższej prawdy ludzkiego przeznaczenia, można opacznie ustawić krzyż jako cel naszej drogi. Wówczas używając pięknych słów i szlachetnych idei, łatwo zbagatelizujemy tragizm ludzkiego cierpienia. Będziemy nakładali krzyże i ciężary innym, nie tolerując jakichkolwiek oznak sprzeciwu, czy wątpliwości. 

    Bedziemy nakładalli? Niełatwo dziś nakałdac kapłanom ciężary na lud, bo lud niepokorny jakis, jeży się, buntuje…ale nie w tym rzecz. Wszak w tym rozwazaniu idzie o nasz stosunek do własnego krzyza, czyż nie? Pytanie jest: Co się stanie, gdy ustawimy krzyz, jako cel naszej drogi, a nie drogi innych. NO własnie, co sie wtedy stanie? Bo bez odpowiedzi na to pytanie tekst jest jak niedokończona symfonia… 

    Przewaznie chcemy oddalić cierpienia i porzucamy krzyż, albo wleczemy go za sobą. To normalne, bac się krzyża. Zadaniem jest przyjąc go ufając Ojcu. Taki mamy przykład -j.w.

    Ile jest jednak mozliwości manipulacji WŁASNYM krzyzem… demonstracyjnie, pełne dramaturgicznych gestów wleczenie go za sobą…ocieranie potu z czoła, bolesne westchnienia , znaczące spojrzenia na widzów(bo w tym wypadku musza być widzowie, niechby sam tylko Bóg patrzył, ale niech widzi, jak się męczę dla Niego) ostentacyjne omdlenia..i obowiazkowo tragiczna mina męczennika…

    Niech wszyscy dokoła maja poczucie winy, albo podziwiaja bezgrancznie…nawet wyniesienie na krzyzu może mieć wymiar pychy…

    NIgdy nie dość przyglądać się pokorze i prostocie z jaką Syn niesie Krzyż, nigdy nie dość pracy, by sobie ją przyswoic, nigdy nie dośc modlitwy, by prosic o tę łaskę…

    Prawda w niesieniu Krzyża…tylko tak niesiony krzyż zaowocuje… 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code