Droga Agnieszki

 
Rozważanie na Poniedziałek III tygodnia Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg

Kiedy Jezus miał dwanaście lat, Jego rodzice, Maryja i Józef znaleźli Go w świątyni jerozolimskiej. Siedział wśród nauczycieli, przysłuchiwał się im i zadawał pytania, a ci, którzy Go słuchali, byli zdumieni Jego wiedzą i inteligencją (por. Łk 2, 46-47). Dwadzieścia lat później także na terenie świątyni arcykapłani i starsi ludu zadali Jezusowi pytania. I teraz Jezus przebywa w tym, co należy do Jego Ojca (Łk 2, 49). Wjechał do Jerozolimy uroczyście witany przez tłumy: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach! (por. Mt 21, 9) Jezus jako Syn Człowieczy przybył, aby zasiąść na tronie Dawida jako król Izraela. Jezus, Syn Boży przybył do świątyni jako jej pełnoprawny gospodarz, Pan i Bóg. Jezus dał się już poznać, nauczał o Królestwie Bożym, czynił cuda, uzdrawiał niewidomych i chromych. To już kres Jego działalności. Zatem arcykapłani i starsi wiedzą, że Jezus posiada w narodzie izraelskim autorytet większy od nich. To dlatego postanawiają podważyć Jego autorytet: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?" (Mt 21, 23). Czyż oni nie powinni wiedzieć tego?

A my? Ja, ty? Ile razy pytaliśmy Boga w podobny sposób: „Boże, jakim prawem to się dzieje w moim życiu? Dlaczego tak się dzieje?” Przecież tyle razy Bóg dawał nam się poznać. A to w swoim Słowie, a to w spotkaniu z konkretnym człowiekiem czy też w konkretnym wydarzeniu z naszego życia. Był z nami. Bóg, nasz Pan, Zbawiciel. Może często niósł nas na swoich ramionach, bo nie mieliśmy już siły iść… Nie słyszeliśmy Jego słów, nie dostrzegaliśmy Jego działania… Potrzeba skupienia, milczenia, które otwiera nas na Boga, na słuchanie Jego słowa, na kontemplacje Jego tajemnic… Potrzeba uważności, bo prorokiem Jego jest ten, „kto słyszy słowa Boże"(Lb 24,4), a usłyszawszy ogłasza je.

Agnieszkę spotkałam kilkanaście lat temu. Dopiero co wyszła za mąż, wydawałoby się, że za fajnego faceta. Bardzo szybko urodziła dwójkę dzieci, którymi starała się zajmować, jak umiała najlepiej. Nie było to zbyt łatwe zajęcie. Bardzo szybko okazało się, że jej mąż jest uzależniony od alkoholu. Wielokrotnie pytała Boga, dlaczego tak się dzieje w jej życiu. Szybko okazało się, że jej świat zaczął się kręcić wokół znalezienia sposobu na niepicie męża. Wydawało się, że gdy nie będzie pił, wszystko poukłada się i będą żyć szczęśliwie. Tłumaczyła mu to i prosiła, aby podjął terapię; żeby zaczął chodzić na mitingi do anonimowych alkoholików. I owszem, poszedł. Na chwilkę. I znów było to samo: upijanie się, awantury w domu, przemoc. Agnieszka nie miała już sił, aby tak żyć.

Ktoś kiedyś podpowiedział jej, aby zaczęła szukać pomocy dla siebie. Stwierdziła, że teraz nie ma już nic do stracenia. Zacznie jej szukać. Trafiła na Bractwo Trzeźwości. Usłyszała wiele treści o miłosiernym Bogu, Jego miłości, wierności. Usłyszała troszkę też treści dotyczących tego, co się działo u mniej w domu. Mimo to nadal nie umiała się odnaleźć w swoim życiu.

Myślała – skoro Bóg jest wierny, a Jego miłość ogromna, skoro jest sprawiedliwy, to zapewne nie chce, abym tak cierpiała, aby cierpiały nasze dzieci. Postanowiła szukać dalej.

W ten sposób trafiła na grupę dla osób współuzaleznionych. Spotkała tam wiele dziewczyn, które miały podobny problem w domu. Rozmawiały na spotkaniach o swoich przeżyciach. Wspólnie dzieliły się tam swoim doświadczeniem, siłą i nadzieja. Wypowiadały się w przygotowanych przez prowadzącą tematach dotyczących uzależnienia, współuzaleznienia, radzenia sobie w trudnych sytuacjach życiowych czy też wychowania dzieci. Rozważały wpływ bycia z osobą uzależnioną na co dzień na całą rodzinę. Agnieszka powoli zaczynała rozumieć swoją sytuację. Powoli zaczynało docierać do niej, że Bóg ją kocha taką, jaka jest i chce dla niej najlepszego. Ale żeby to mogło się dokonać, ona musi się zmienić.

Kiedyś na Eucharystii usłyszała: Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń, Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję (Ps 25, 4-5). Od tego też czasu zaczęła się przygoda Agnieszki z poznawaniem siebie, swoich zachowań, postaw, swoich uczuć, myśli. Poznawała też Boga, pytała o Jego wolę w stosunku do jej osoby, jej rodziny. Układała na nowo wartości swojego życia, uczyła się żyć w radości i pokoju. Agnieszka coraz bardziej czuła, jak staje się nową osobą.

Tymczasem jej mąż dalej pił. Agnieszka nadal chciała, aby się leczył. Rozmawiała z nim wiele razy, próbowała wspierać, pokazywać swoim przykładem. Niestety, choroba postępowała. Któregoś dnia miał udar i Bóg go zabrał na wieczny miting. Agnieszka jakby w tym czasie cofnęła się w swoim rozwoju. Miałam wrażenie, że jakby straciła cel i sens tego, co robiła do tej pory. Okres żałoby przeżyła ciężko. Trudno jej było pogodzić się z wolą Boga co do życia jej męża. Mówiła wtedy o żalach, jakie miała do Boga. Przeżywała smutek, złość, rozczarowanie. Wspominała te krótkie chwile, kiedy było dobrze w jej małżeństwie. Starała się też wybaczyć swojemu mężowi i sobie to, co było trudne, co raniło. Prawie przestała też chodzić na swoje spotkania dla osób współuzależnionych.

Kiedy tam wróciła, nie mogła się odnaleźć wśród tych dziewczyn. Jakoś ich problemy nie były jej problemami, trudno było mówić. Mimo wszystko Agnieszka czerpała stamtąd jakąś siłę, chodziła się tam „ogrzać". Często nie mówiła nic. Po prostu była. Wtedy też na jej drodze stanęła nowa znajoma, która właśnie zaczęła studia. Kiedyś Agnieszka też marzyła, aby studiować. Teraz te marzenia powróciły. Słuchała z ciekawością opowiadań koleżanki o studiach. No i zaraziła się. Od nowego roku dziewczyny miały możliwość wymieniać się wspólnymi doświadczeniami ze studiów, choć każda z nich studiowała co innego.

Agnieszka odnowiła też znajomość z inną koleżanką, która zaprosiła ją na rekolekcje ewangelizacyjne. Wzięła w nich udział. Teraz, gdy wspomina czasem tamte chwile, mówi o wielkiej wdzięczności Bogu, że postawił te koleżankę na jej drodze. Dziękuje Bogu za to, że pozwolił jej usłyszeć swój głos, że pozwolił jej, aby mogła Go rozpoznać. Dziękuje Bogu, że rodzi się w jej sercu ciągle na nowo. Jest wdzięczna za Ducha św., który działa w jej życiu, prowadzi ją, otwiera na inne osoby.

Agnieszka napełniona Bożą miłością i pokojem zaczęła od nowa podążać drogą rozwoju i zmian. Postanowiła uczestniczyć w różnych kursach i szkoleniach, aby poznawać się i rozwijać się. Szybko też okazało się, że do niej właśnie zwracają się osoby o pomoc w ich trudnych sytuacjach życiowych. Na początku Agnieszka czuła się trochę niepewnie. No jak to? Przecież do niedawna to ona potrzebowała pomocy i ciągłego niemalże wsparcia. A teraz? Ona ma go udzielać? Trochę to dziwne…

Jednak pomyślała: Boże, Ty wiesz że ja niewiele mogę i umiem, ale Ty możesz. Ty jesteś Bogiem wiernym i wszechmogącym. Jeśli chcesz, uczyń ze mnie narzędzie swojego działania. Ufam Tobie. Jeśli chcesz, to pozwól mi pomagać innym odkrywać Boże Narodzenie w ich sercach.

No i tak się zaczęło. Teraz Agnieszka niesie wsparcie dla tych, którzy tego potrzebują; stara się im mówić o Bożej miłości i wierności. Stara się im mówić o nadziei, którą powinni pokładać w Bogu. Bóg kocha każdego człowieka takim, jakim on teraz jest. Właśnie dla niego przychodzi na świat. Pragnie jego dobra, pragnie dla niego zbawienia i życia wiecznego. Ale aby tak było, człowiek potrzebuje przyjąć to maleńkie Dziecię do swojego serca, pozwolić Mu się narodzić i pielęgnować je. Człowiek potrzebuje współpracować z łaską Boża. Agnieszka odważyła się właśnie tak postąpić. Dziś jej życie jest pełne radości, miłości, nadziei, pokoju i wierności Panu Bogu. Dziś zachęca innych, aby wśród zgiełku tego świata starali się usłyszeć i dostrzec, że Bóg chce się rodzić ciągle na nowo w naszych sercach.

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

 Droga_Agnieszki.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code