Dotyk Bożej dloni

 
Rozważanie na Czwartek II tygodnia Adwentu, rok A2

tezeusz_adwent_2013.jpg

Fresk na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej ukazuje Boga, który dopiero co puścił dłoń  Adama. Dotknięcie  Stwórcy obdarzyło życiem stworzenie, które w tej chwili przebudziło się do istnienia. Bóg, choć puścił dłoń Adama, jego samego z dłoni swej nie wypuścił i nie pozwolił, by śmierć pokrzyżowała plany Miłości, która jest samym Życiem.

Wszyscy doświadczyliśmy stanowczego uścisku ręku matki lub ojca, gdy chcieliśmy się wyrwać na chwilę, pamiętamy jak mocno trzymano nas, byśmy stawiając pierwsze kroki nie zbili sobie kolan. Z czasem role się odwracają, to nasze dłonie są potrzebne, by ktoś słabszy mógł iści bezpiecznie, by nie przewrócił się na chodniku, nie czuł się samotny.              

Słowa Jezusa wydają się przeczyć sobie nawzajem: oto najmniejszy spośród ludzi stanie się największy w królestwie niebieskim, przewyższy nawet Jana Chrzciciela. Zapowiedź ta nie przystaje do logiki świata, opartej na pogoni za zyskiem i sukcesem. Co znaczy być najmniejszym?  Na wspomnianym sklepieniu kaplicy spojrzenia Boga i Adama spotykają się na tej samej linii. Michał Anioł uchwycił tęsknotę człowieka za swym Stwórcą. Dłoń Adama nie zdążyła jeszcze opaść wzdłuż ciała, a jego oczy już wypełnia pragnienie. Być najmniejszym to zgodzić się, bez względu na posiadane talenty i przymioty charakteru, na fakt, że całkowicie zależę od mego Stwórcy. Wszystko, cokolwiek otrzymałem, każdy człowiek, którego spotkałem, jest dla mnie darem. Moje ręce zaś są bezpieczne, gdy próbują szukać Jego dłoni.  

Jakże więc pogodzić bycie najmniejszym z gwałtownością, którą królestwo niebieskie  należy zdobywać?  Wyznanie wiary wobec świata jest gwałtem zadanym logice tegoż świata. Wytrwanie w wierze i świadectwo o niej podważa sens pogoni za byle jakim spędzaniem czasu, pozbawionym sensu konsumowaniem, nędzną rozrywką i pustym śmiechem. 

Najpiękniej i najpełniej Bóg wyciągnął dłoń do człowieka, ofiarowując swego Syna. Nie mógł znaleźć lepszego sposobu, by w człowieku obudzić miłość. Nie można nie kochać małego Dziecka, któremu nie sposób odmówić opieki, domu. Ludzkości pogrążonej w chaosie zdobywania, gromadzenia, przeliczania i kalkulowania Bóg ofiarowuje maleńkie dziecko, całkowicie zdane na ludzką troskę. Wyciągnięte rączki proszą o miłość, ale żądają też prawdy. Ten, który leży w żłobie na sianie, przychodzi do swej własności i pragnie przemienić ją swoją Miłością. Na nic się nie zda parada fałszywych pojednań, hipokryzja dobrze urządzanych świątecznych przyjęć, dekoracje, a nawet szopki. Podobnie jak małe dziecko czuje, kto naprawdę je kocha i nie można przeczucia tego zmanipulować, tak Jezus wie, kto Jego wyciągnięte dłonie przyjmuje naprawdę i w pełni na swoją miarę.

Adwent jest czasem pustyni, ciszy i wyglądania światła. Każdy ma swoją pustynię, miejsce, doświadczenia przeróżnych zmagań, ale też miejsca, gdzie na horyzoncie dostrzec można światło. To przestrzeń szczególna, jeśli spojrzeć w głąb siebie, bowiem w najbardziej ukrytym zakamarku serca jest wielka tęsknota za tym, by  przytulić maleńkie rączki Tego, który ma się narodzić, abyśmy w Nim wszyscy mieli życie. 

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza 2013

 

 

 

Komentarz

  1. wykeljol

    moc dotyku

    Agnieszko, to bardzo piekne rozważanie. Podniosło mnie na duchu. Twoja wizja jest ciepła, dobra, powiedzialabym nie tyle nawet kobieca, co dziewczęca. Pelna zachwytu. Pardzo potrzebny jest światu taki glos. A ponieważ masz teraz duzo czasu, jak piszesz, oczekuję wiecej Twoich tekstów na tym portalu nie tylko  w czasie rekolekcji  Powodzenia!

    jola

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code