Dlaczego wolimy ciężkie jarzmo?

adwent2008_500px.jpg

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Adwentowe Tezeusza

Czy można znaleźć lepsze zaproszenie niż to, które kieruje do nas Jezus: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”? Każdy czuje się przecież jakoś utrudzony: szkołą, pracą, rodzinnymi obowiązkami albo samotnością, zbyt szybkim tempem życia, kłopotami zdrowotnymi czy finansowymi itp. Nie ma chyba nikogo, kto od czasu do czasu nie chciałby wyrwać się z kieratu codzienności i wsiąść do pociągu byle jakiego albo zaszyć w mysią dziurę. Na ogół są to jednak tylko chwilowe odruchy, a później życie toczy się dalej – nudno, mozolnie, niezadowalająco, często w poczuciu bezsensu.
 
Tymczasem otrzymujemy zaproszenie od Jezusa, który obiecuje nam lekarstwo na wszystkie nasze bolączki. Bardzo dogodne zaproszenie, które nie określa miejsca ani czasu i pozostaje ciągle aktualne. Co z tym robimy? W najlepszym razie odkładamy na odpowiedniejszą dla nas chwilę mówiąc: „Panie Jezu, teraz muszę pozałatwiać mnóstwo ważnych bieżących spraw, ale owszem, przyjdę do Ciebie, gdy będzie naprawdę źle, gdy już nie poradzę sobie o własnych siłach…” Może obiecujemy sobie, że przygotujemy się odpowiednio na to spotkanie, porządkując swoje ziemskie sprawy, ale to będzie kiedyś, kiedyś… Bywa wreszcie tak, że traktujemy to wyjątkowe zaproszenie jak jedną z wielu reklamowych ulotek, o których istnieniu staramy się jak najszybciej zapomnieć.
 
Gdzieś w pamięci pozostaje obietnica słodkiego jarzma i lekkiego brzemienia. Wspaniała obietnica, ale tak paradoksalna, tak odległa od naszych zwyczajnych doświadczeń, że na pierwszy rzut oka może wydawać się trochę podejrzana, a nawet śmieszna. Jeżeli jednak zechcemy wejść w ten układ i skorzystać z Jezusowego zaproszenia, to czy nie powinniśmy raczej postąpić jak rozsądny konsument, który zaczyna czytanie umowy niezwykle korzystnego zakupu od fragmentów napisanych najdrobniejszym drukiem, bo wie, że tam kryją się najtrudniejsze do spełnienia warunki?
 
Otóż tak właśnie musimy postąpić, jeżeli chcemy skorzystać z niezwykle atrakcyjnego Jezusowego zaproszenia. Jezus daje bardzo wiele, czeka na nas cierpliwie, ale stawia również wymagania: „Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”. I to jest właśnie ten fragment umowy, który najchętniej chcielibyśmy pominąć i który tak naprawdę najczęściej powoduje, że ją w ogóle odrzucamy.
 
„Uczcie się ode mnie…” Już samo takie sformułowanie może u wielu budzić agresję, Ja mam się od kogoś uczyć?! Przecież wiem wszystko najlepiej i bardzo lubię pouczać innych, jak należy postępować. A że nie radzę sobie z własnymi sprawami? No, nie jest tak najgorzej, a poza tym to normalne, że dobry szewc bez butów chodzi…
 
I czego właściwie mam się uczyć? Czy stać mnie na pokorę streszczającą się w Jezusowych słowach: „Ojcze, nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”? Oznaczałoby to przecież, że zechcę przestrzegać wszystkich bez wyjątku dziesięciu przykazań; że zaakceptuję nauczanie mojego Kościoła, pozostając w nim nawet wtedy, gdy nie będzie mi się wydawał całkowicie święty albo gdy postawi mi zbyt trudne moralne wymagania; że słowa Ewangelii uznam za skierowane właśnie do mnie, a nie do jakiegoś gorszego bliźniego…
 
W dzisiejszym krótkim fragmencie Ewangelii Jezus mówi nam coś ogromnie ważnego. Obiecuje, że znajdziemy ukojenie we wszystkich naszych troskach, jeżeli swoją wolę oddamy całkowicie w ręce Boga. Tylko że to wydaje się ogromnie trudne, bo przecież mamy swoje ambicje, swoje nieuporządkowane relacje z ludźmi, swoje niekoniecznie uczciwe sposoby zarabiania pieniędzy, swoje nałogi albo tylko drobne wady, do których jednak jesteśmy bardzo przywiązani… Dlatego może się zdarzyć, że utrudzeni i obciążeni, nie skorzystamy jednak z Jezusowego zaproszenia, nie zdobędziemy się na odwagę zmiany całego swojego życia, aby zamienić dotychczasową niedolę na słodkie jarzmo i lekkie brzemię.
Warto przeczytać:

Bernadetta Galas, Cierpienie zaproszeniem do miłości

Tomasz Ponikło, Kląć czy modlić się?

Jak się modlić?, opr. Dariusz Piórkowski SJ

OSIO__.jpg

 

8 Comments

  1. jadwiga

    kto daje i odbiera…

    W dzisiejszym krótkim fragmencie Ewangelii Jezus mówi nam coś ogromnie ważnego. Obiecuje, że znajdziemy ukojenie we wszystkich naszych troskach, jeżeli swoją wolę oddamy całkowicie w ręce Boga.

     

    Nie bardzo moge sie z tym zgodzic. Jakiz Bog byłby tak niekonsekwentny? Najpierw DAŁ człowiekowi SAM z siebie – wolna wole a teraz chce aby ja oddac……

    To tak jakby dac dziecku kolorowa zabawke i chciec mu zaraz ja odebrac. Nie moge wierzyc w takiego Boga….

     

     
    Odpowiedz
  2. Malgorzata

    Wolna wola to nie zabawka

    Jadwigo!

    Wolna wola to nie zabawka. To raczej bardzo skomplikowane i nawet dosyć niebezpieczne narzędzie. Jeżeli pozostaniemy przy porównaniach (pamiętając jednak, że zawsze są one trochę nieadekwatne, a niekiedy nawet zwodnicze), to wyobraź sobie raczej troskliwego rodzica, który swojemu osiemnastoletniemu dziecku daje/pożycza samochód – nie dla zabawy, tylko po to, żeby mogło na przykład dojeżdżać do odległej szkoły. Rodzic okazuje młodemu człowiekowi zaufanie, ale wyobraźnia i doświadczenie podpowiadają mu ogrom zagrożeń. To jedna strona zagadnienia – sprawa zaufania, jakie Bóg okazał człowiekowi, dając mu wolną wolę.

    Druga sprawa – Bóg wolnej woli nie odbiera. Nawet nie żąda, aby mu ją oddać. On po prostu proponuje najlepszy układ. Wróćmy do porównania z samochodem. Bóg mówi raczej: "Dziecko, bezpieczniej będzie, jeżeli ja poprowadzę ten samochód, ale nie jest to jedyne możliwe rozwiązanie i wcale się przy nim nie upieram".  

     
    Odpowiedz
  3. zofia

    trudno zaufać, tak do końca…

    Dlaczego wolimy ciężkie jarzmo?

    paradoks prawda?

    z mojego doświadczenia wynika, że trudno uwierzyć, zaufać, tak do końca… dzień w dzień, sytuacja za sytuacją;

    w chwilach zwątpienia łatwo powtórzyć za K.I. Gałczyńskim:

    Przebacz, Panie,
    za duży wiatr na moją wełnę;
    ach, odsuń swoją straszną pełnię;
    powstrzymaj flukty w oceanie;
    toć widzisz: jestem słaby, chory,
    jeden z Sodomy i Gomory

     

     
    Odpowiedz
  4. krok-w-chmurach

    @Jadwiga,   Człowiek

    @Jadwiga,   Człowiek czuje się rzeczywiście wolny, gdy swoją wolę odda Bogu. Bóg nie ogranicza człowieka. On nim kieruje pozwalając na błędy, niewierności, niekonsekwencje itd. Niczego nie odbiera…  Uczy, jak z tej wolności korzystać; jak ją całkowicie wykorzystać dla swojego i innych dobra. Czasem trzeba zapłacić za to pewną cenę.

    Nikt nie musi być dobry, sprawiedliwy………

     
    Odpowiedz
  5. jadwiga

    Małgorzata i Inka

    "Druga sprawa – Bóg wolnej woli nie odbiera. Nawet nie żąda, aby mu ją oddać. On po prostu proponuje najlepszy układ. Wróćmy do porównania z samochodem. Bóg mówi raczej: "Dziecko, bezpieczniej będzie, jeżeli ja poprowadzę ten samochód, ale nie jest to jedyne możliwe rozwiązanie i wcale się przy nim nie upieram". "

     

    Nie mozemy robic takiego porównania. Chociazby dlatego ze to osiemnastoletnie dziecko, ktoremu rodzic ma pozyczyc samochod – ma TERAZ 18 lat, ale bedzie miało 25-30-40 lat i bedzie SAMO ten samochod prowadziło juz bez pomocy rodzica.Z Bogiem jest nieco inaczej ktory traktuje człowieka jak dziecko dozywotnio.

     

    I Inka

     

    Człowiek czuje się rzeczywiście wolny, gdy swoją wolę odda Bogu. Bóg nie ogranicza człowieka. On nim kieruje pozwalając na błędy, niewierności, niekonsekwencje itd.

    Albo sie jest kierowanym, albo ma sie wolna wole. Jedno wyklucza drugie.

     
    Odpowiedz
  6. Halina

    Bóg pozostawia nam wolność wyboru

    czynienia dobra lub czynienia zła, abyśmy mogli być wolni, abyśmy mogli być ludzcy. Nasza wolność moralna oznacza, że jeżeli zdecydujemy się być egoistyczni i nieuczciwi, możemy być tacy. Bóg nas nie powstrzyma. Jeżeli zechcemy zabrać coś , co nie należy do nas-też Bóg nie złapie nas za rękę. Jeżeli chcemy zrobić komuś krzywdę, raczej nie będzie Bożej interwencji, która nas powstrzyma. Bóg powie nam tylko, że pewne rzeczy są złe, ostrzeże nas, że będziemy żałować, jeśli postąpimy źle, i będzie miał nadzieję,że nawet jeśli nie uwierzymy Mu na Słowo, to nauczy nas doświadczenie. Bóg raczej nie przypomina ziemskich rodziców, którzy mają możliwośc i obowiązek interwencji, jeśli dziecko bliskie jest wyrządzenia sobie krzywdy, ale Bóg wyznaczył sobie granice: nie będzie interweniował w naszą wolność, w tym również w wolność wyrządzania krzywdy sobie i innym. Pozwolił człowiekowi rozwinąć się w moralnie wolną istotę- wolności nie może nam odebrać, bo stanowi ona o naszym człowieczeństwie. To już od nas zależy jak ten dar wykorzystamy-ja tak to rozumiem.

     
    Odpowiedz
  7. krok-w-chmurach

    Jadwigo,  słowo “kieruje”

    Jadwigo,  słowo "kieruje" użyte przeze mnie jest czymś w rodzaju pośredniego kierowania. Można je rozwinąć jako: pozwala na doświadczanie życia we wszystkich formach, na popełnianie błędów, na odnoszenie sukcesów, na wybieranie zła i na czynienie dobra. To coś podobnego do wychowywania dziecka przez rodziców. Jednak tylko podobnego.

    Aha, "pozwala" oznacza, że nie zabrania w czynny sposób, a nie , żę pochwala.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code