Dlaczego?

Dlaczego?
 
 
Przede mną ocean do przepłynięcia.
 
 
Czasem mętny i wzburzony, innym razem spokojny.
 
 
Jest to jednak ocean. Pustkowie, z którego mogę już nie wrócić. 
 
 
Czego więc ode mnie chcesz, rzucając mnie tam – bo przecież nie dałeś mi innej możliwości.
Jak mam zrozumieć Ciebie, całkiem niepojętego?
 
 
Twoje wyroki są niezbadane i nie zawsze, a często nawet rzadko zgodne z marzeniami, planami, które często burzysz, wytrącając z kolein.
 
 
Czy to Ty sypiesz człowiekowi piach w oczy?
 
 
Zatem dokąd mnie prowadzisz przez to pustkowie? 
 
 
Czy może być tak, że prowadzisz donikąd albo na zatracenie? 
 
 
Kiedy widzę coś na horyzoncie, w braku ufności Tobie wiem, że i to może być iluzja, którą rozwiejesz, a mimo to dalej przemierzam ten palący brak odpowiedzi.
 
 
Miota mną w poczuciu zatraty własnego życia i lękam się, że jest to droga bez powrotu.
 
 
Tam, na pustyni, nie ma ani chwili dla tego, kim chciałby być człowiek – jest tylko tym, kim być musi, ponieważ nie ma innego wyjścia – stamtąd nie ma przecież wyjścia w każdej chwili.
 
 
Czy uroki życia muszą płonąć jak niedoczekane marzenia, ciągle odkładane w obliczu ciężaru nie do zniesienia? Czy skoro On wybawił nas od krzyża – to czy słuszne jest, że wciąż musimy go nieść?
 
 
Czy będę kiedyś siedział w ogrodzie, słuchając ptaków po pracy i ciesząc się, że codziennie jestem w domu?
 
 
Czy dostanę narzędzia stworzone dla moich dłoni i rzemiosło zgodne z tym, co kocha głowa?
 
 
Czy niebo i przyroda będą kiedyś codziennie cieszyć, a przyjaciele znajdą oparcie, ponieważ sam dla siebie je znajdę?
 
 
Czy mogę myśleć tak, że wrócę z pustyni i dokonam czegoś, co wkońcu zwróci mi godność życia, jego radość i energię?
 
 
Czy pojawi się w końcu pewność, że ufność Tobie nie jest żadną metaforą, której pokrętność, złożoność i paradoksalność  – w końcu niezbadane są Twoje wyroki – sprawia, że nie potrafię Tobie zaufać bez zastrzeżeń, ponieważ uważam, że przerastasz jakiekolwiek ludzkie kompetencje, choć niby pochylasz się nad każdą ludzką sprawą i wysłuchując modlitw pomagasz człowiekowi?
 
 
Czy może znów stwierdzę, że oto grzeszę, ponieważ wystawiam Ciebie na próbę?
 
 
A na jaką próbę Ty nas wystawiasz i…

…dlaczego? 

 

Oderwany od kosmicznej stacji, przemierzam otchłań "dlaczego" w absolutnej samotności. Resztkami sił spoglądam na Ziemię, z którą pozostaje mi pożegnać się jak z jałową pustynią pełną tak samo samotnych i pytających…

 

…dlaczego?

 

 

14 Comments

  1. jantadeusz

    Znam odpowiedź !

    Czy możliwe byłoby zadanie tych (pięknych i ważnych) pytań a także w ogóle zadawanie takich pytań – gdyby Boga nie było?  Ja znam odpowiedź !

     
    Odpowiedz
  2. ahasver

    Nie wiem.

    Myślę jednak, że takie pytania może zadać nawet ateista, traktujący pojęcie "Bóg" jako personifikację ogromu życia i maluczkości ludzkiego żywota. Dla mnie odpowiedź nie jest jasna i raczej nie ufam tym, którzy "znają odpowiedź". Odpowiedź znał tylko Stalin albo Hitler.

    Poszukuję Boga nieraz rozpaczliwie od wielu, wielu lat i nie uzyskuję żadnej odpowiedzi, bo podejrzaną wydaje mi się teza, iż "Bóg daje ci odpowiedzi, tylko ty nie potrafisz ich odczytać" – bo wówczas za taką odpowiedź można wziąć wszystko – to jakieś gusła i zabobony, na które szkoda czasu. Bo równie dobrze pierdnięcie hipopotama w zoo można odczytać jako znak Boga, żeby się nie przejeść fasolą. Lepiej chyba iść do wróżki i sobie coś wmówić niż wszędzie dopatrywać się znaków od Boga i potem rzucać na niego bluzgami.

    Nie jestem ateistą, bo ateizm wydaje mi się jałowy i głupi – to taka sama ideologia jak chrześcijaństwo czy inny islam – choć większość ateistów to ludzie bardzo inteligentni, a większość ludzi wierzących jakby trochę mniej. Nie jestem jednak kimś wierzącym, ponieważ po pierwsze nie mam pojęcia w co miałbym wierzyć, skoro nie wiadomo, co to jest ten Bóg, a po drugie – nie wiem w ogóle, co to znaczy wierzyć. Rozumiem, że można "uwierzyć" komuś, że mówi prawdę i nie kłamie, lecz kompletnie nie rozumiem jak można zaufać czemuś, co nie wiadomo czy istnieje, czy nie istnieje i czym w ogóle jest. Nie jestem również kimś niewierzącym, ponieważ po prostu nie wiem.

    To się nie zmienia od lat i jestem tym wszystkim coraz bardziej zmęczony, choć owszem, różne religie interesują mnie jako swoiste "zbiorowe baśnie". Oczywiście chciałbym, aby były one prawdą, a nie fikcją, bo dobrze byłoby wiedzieć, że po tej katordze tutaj na ziemi czeka mnie kraina mlekiem i miodem płynąca, lecz nie wiem, po prostu nie wiem.

    Nie potrafię zrozumieć jak można w te wszystkie baśnie uwierzyć, wydaje mi się to jakąś skrajną naiwnością, wręcz głupotą. Zarazem głupotą wydaje mi się odrzucanie możliwości istnienia jakiegoś tam Absolutu, którego tak naprawdę nie znamy, a to dlatego, że skoro nie znamy całego Wszechświata w całości, to taka hipoteza nie musi być nierealna. Może jest tam gdzieś jakiś Bóg? 

    Tak więc jestem w kropce i nie wiem, a mimo wszystko jak widać potrafię zadać takie pytania.

    Nie wiem. I dlatego nie znam odpowiedzi.

    A mimo wszystko pytam – i błądzę.

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  3. ostatni

    albo w prawo, albo w lewo

     

     

    choć większość ateistów to ludzie bardzo inteligentni, a większość ludzi wierzących jakby trochę mniej.

    właśnie o to chodzi – że inteligencja rzadko idzie w parze z mądrością.

    a po drugie – nie wiem w ogóle, co to znaczy wierzyć. Rozumiem, że można "uwierzyć" komuś, że mówi prawdę i nie kłamie, lecz kompletnie nie rozumiem jak można zaufać czemuś, co nie wiadomo czy istnieje, czy nie istnieje i czym w ogóle jest.

    Bartosz czemu piszesz takie rzeczy? Gdybyś naprawdę tak myślał to znaczyło by że w ogóle nie masz zielonego pojęcia o chrześcijaństwie, a to z kolei oznaczało by że oceniasz coś czego nie znasz, a dobrze wiemy że tak nie jest. Sprawa jest prosta – chodził sobie kiedyś po ziemi taki gość o imieniu Jezus ( i nikt o zdrowych zmysłach nie powie że to bajka ), ludzie, którzy kręcili się przy nim zapisywali Jego nauki ( i to też jest fakt historyczny), potem świadczyli o Nim i następni to spisywali (i to też jest fakt), i teraz – jest Jezus – ktoś nie coś, i jego uczniowie również ktoś i tu jest prosta sprawa – albo uwierzysz im albo nie. Chrześcijanie uwierzyli konkretnemu człowiekowi, uwierzyli że mówił prawdę, dlatego jeżeli rozumiesz że można uwierzyć komuś to powinieneś rozumieć również chrześcijan – oni uwierzyli komuś czyli Jezusowi, tak po prostu zwyczajnie, można Jemu uwierzyć albo nazwać go kłamcą ewentualnie olać to co mówił. Dlatego nie pisz że chrześcijanie wierzą w coś tam, to ateiści i ewolucjoniści wierzą w coś tam co ktoś tam wymyślił, ale chrześcijanie uwierzyli komuś, kto istniał , komuś prawdziwemu, uwierzyli w to co powiedział. Każda forma uwierzenia komuś czy w coś jest kwestią decyzji, dlatego uważam że to co Cię męczy to zwyczajnie brak decyzji a nie odpowiedzi. Zawsze możesz powiedzieć że Jezus jest kłamcą i że chrześcijanie są głupcami wierząc w te bzdury, które wygadywał, masz takie prawo i możesz o tym zdecydować, możesz też do końca życia użalać się nad sobą i rozmyślać nad bezsensem życia. Bartosz, trudno wyczuć czego oczekujesz, Bóg już dla Ciebie nic więcej zrobić nie może, oddał już wszystko, teraz twój ruch – decyzja. Wiem że masz ciężko, ale nikt Ci nie pomoże, tylko twoja decyzja – albo w prawo, albo w lewo

    Sebastian

     

     
    Odpowiedz
  4. jantadeusz

    no właśnie …

    Kim jest podmiot w modlitwie Bartosza.  No bo przecież sam zakwalifikował ten tekst jako "modlitwę". Albo też, kim jest podmiot do którego skierowane są pytania w tekście poetyckim Bartosza. No bo przecież jest to tekst poetycki, to stwierdzenie obiektywne, nie da się temu zaprzeczyć. No i znowu (może trochę bezczelnie) odpowiem: Ja wiem.

    No i mam silne wrażenie, że Bartosz, też wie … ale cziort znajet dlaczego gada, tak, jak gada.

     
    Odpowiedz
  5. ahasver

    Jezus.

    No owszem, był sobie Jezus. Podobnie jak Zaratutra – narodził się z dziewicy. I podobnie jak on, zmarł na krzyżu. Z resztą niejedno z bóstw narodziło się z dziewicy i zmartwychwstało. To taki mit, który towarzyszy nieraz osobom historycznym. To, że Jezus stąpał po Ziemi, nie jest u mie poddawane w wątpliwość.

    Jezus miał jakąs tam swoją filozofię, podobnie jak Wy wierzył w jakąś magiczną istotę żyjącą w zaświatach i założył sektę, która następnie przerodziła się w wielki nurt ideologiczny i polityczny z opracowanym na potrzeby psychodramy (przedstawienia w świątyni) systemem religijnym.

    Natomiast wiara w to, że jakieś cuda czynił, że stąpał po wodzie, chleb pomnożył, umarł i zmartwychwstał, a swoje ciało wziął po schodach do nieba – to już są bajki. Trudno jest brać je na serio, trzeba mieć chyba coś z głową albo po prostu nie myśleć. 

    Co dla mnie Bóg uczynił? Nie wiem, chyba nic, skoro w Boga nadal nie wierzę. I nie życzę sobie, aby imputowano mi, że się nad sobą użalam, bo tak nie jest. Żyję normalnie tak jak każdy inny człowiek, ciężko pracuję zaczynając nieraz w środku nocy, a kończąc wieczorem, w przerwach na kawę korzystam z Internetu, odkładam pieniądze, staram się zdrowo odżywiać, uprawiam sporty (rower, jogging, góry) i ogólnie rzecz biorąc nie zastanawiam się już nad sensem życia, ponieważ skończyłoby sie to nawrotem tendencji suicydalnych.

    Tak więc nauczyłem się oddalać niektóre myśli i refleksje, skoro nie ma ich rozwiązania. Podobne pytania jak w tym tekście są oznaką pewnych słabości, rodzajem mojej przegranej, swoistego, chwilowego  "rozłożenia na łopatki" w dniu słabości. 

    Wiara w Boga jest oznaką słabości, podobnie refleksja na jego temat. Bóg jest konstrukcją mentalną, czy może raczej kulturową, która odzwierciedla polożenie czlowieka w kosmosie: Gigantyczny, kuriozalny wręcz w swej pustce i chaosie kosmos i jakaś mała łupinka, na której żyją nieporadne wobec gwiazd i zagubione, przerażone najczęściej kawałki mięsa, uciekające do naiwnych pocieszeń pod postacią Boga.

    Tak więc nie jest ze mną tak, że raz idę w prawo, a raz w lewo. Nie wierzę w Boga, ponieważ nie dał mi pomimo wieloletnich prób i walki najmniejszego pretekstu do wiary w niego. Ani przez moment nie odczułem jego obecności, ani przez chwilę nie towarzyszyła mi myśl, że nie jest ludzką iluzją, swoistym oszustwem dokonywanym przez zinstytucjonalizowaną psychomanipulację, na tłumie. Stąd też "stadność" (ecclesia, kościół, owieczki boże) religii – bo stadem łatwiej manipulować. 

    Religie są dla mnie fascynujące, co nie stoi w sprzeczności z obrzydzeniem do tłumu i z nienawiścią do KRK jako instytucji zbrodniczej, która w ciągu swojej historii przelała więcej krwi niż obie wojny światowe. Religia jest "duszą" kultury i jak najbardziej się z tym zgodzę – religia jest rdzeniem kultury, bez której ta upadnie. Dobrze więc, że są ludzie wierzący w Boga i bardzo całemu światu życzę, żeby to kłamstwo podtrzymywało ludzkość przy iluzorycznej chęci życia. Nie życzę nikomu podobnego stanu ducha, w jakim się znajduję, ponieważ nie jest to łatwe. Na pewno łatwiej jest wierzyć w jakieś nieziemskie pocieszenie niż próbować zyć na pustyni. I nie jest to żadne użalanie się nad sobą, tylko naturalny porządek rzeczy – tak po prostu jest i niech nikt mi tutaj nie wyskakuje już ze swoją pełną pychy wyższością wiary.

    Rozumiem, co czują mistycy bądź ekstatycy Boga i sam jestem w stanie to samo odczuć, natomiast znając mechanizmy psychiczne tego rodzaju symbolicznych uwzniośleń, nie muszę zaklejać swojej niewiedzy terminem "Bóg". Analizuję różne religie, zwłaszcza Prawosławie ostatnimi czasy, uwielbiam ikony jako konceptualny format sztuki poszukującej jakiejś transcendencji.

    Niemniej w Boga nie wierzę, ponieważ nie wiem, co to jest Bóg ani nie wiem, co znaczy wierzyć. I tyle…

    http://www.youtube.com/watch?v=XoooX3OVGoI

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  6. ostatni

    kawałki mięsa….?

     Jezus nie był jakimś tam wierzącym w jakiegoś boga, On twierdził że jest tym właśnie prawdziwym Bogiem, tą istotą, której nie czujesz. Nie mam zamiaru do niczego Cię przekonywać, ale po twoich wpisach stwierdzam że nie masz podstawowej wiedzy na temat religii chrześcijańskiej, Jezus uważał się za Boga Stworzyciela świata, wzywał do odwrócenia się od grzechu i naśladowania Jego postawy, to tak w skrócie. Jest to bardzo ważne ponieważ, albo był wariatem albo jest tym Bogiem, którego wszyscy szukamy, z twoich wypowiedzi wynika że negujesz coś czego nie znasz, myślę że twoja niechęć jest wynikiem uprzedzenia do KRK (w sposób jaki opisał kś. Rafał Kusiak), a nie wiedzy na ten temat.

    Taki jest właśnie owoc ewolucjonizmu, dla religii ewolucji (która rodzi rzekomych ateistów) podszywającej się pod terminem – nauka wszyscy jesteśmy tylko kawałkami mięsa, to jest straszna bieda widzieć w sobie i innych tylko kawałek mięsa – wolę już mieć coś z głową i nie myśleć niż tak właśnie widzieć. Po twojej odpowiedzi wnioskuje że jestem członkiem znienawidzonej przez Ciebie masy KRK, kawałkiem mięsa i mającym coś z głową niemyślącym nikim. Może nad-inteligentem nie jestem, ale rozumiem aluzje, przepraszam że zakłóciłem twój stan ducha, nie będę się więcej narzucał – Sebastian

     
    Odpowiedz
  7. ahasver

    Allah Akbar!

     Tutaj akurat kolego wyskoczyłeś z bardzo nietrafnym argumentem ad ignorantia; lustereczko Bazyliszku! 😀 To kwestia interpretacji, tyle, że nie chcę drugiej stronie zarzucać ignorancji w kwestii rozumienia ewolucji oraz popełniania błedu ekwiwokacji, choć jest tutaj akuratnym przykładem. Temat ucięty. Allah tez uważa siebie za jedynego prawdziwego i Jedynego Boga.

    Drażę o wiele głębiej niz Ci się wydaje, aczkolwiek nie zawsze widzę potrzebe rozwijania tak wielu wątkow czy udowadniania swojej wiedzy na temat Chrześcijaństwa, ponieważ akurat na tym etapie tylko sam Jezus byłby w stanie cokolwiek mi udowodnić, w jakikolwiek sposób wytłumaczyć, czy choćby zachęcić. Wystarczy mi studiowanie tej religii od strony formalnej.

    Poza tym odechciało mi sie tysiackroć powtarzać ten sam schemat utylizacji cuchnącej miny idealizmu badź ekstrapolacji – uważam, że Życie jest twardszym orzechem do zgryzienia niż wątek Boga czy Peruna i dlatego jest bardziej mistyczne niż wyobrażenie Jezusa przez teistów, "wierzących", "niewierzących", ateistów i antyteistów. 

    Tutaj kończę wątek, nic już nie dopiszę. 

    Boga nikaj niet.

     

     

     
    Odpowiedz
  8. arturah

    Pytania do Jana

    Janie z L. Mam dwa pytania odnośnie Twoich wpisów bo ich nie rozumiem. Dlaczego napisałeś do Bartosza że cytuję :

    Potrzebny jest czas…

    ? Czas na co ? O co Ci chodziło w tym wpisie Komentarz z 01.07.2014 – 12:12 @ Jan z L

    Drugie pytanie dotyczy tego obrazka z okularami i zegarem. Co chciałeś przez To powiedzieć i komu?

     

     
    Odpowiedz
  9. jantadeusz

    Arturze

    Trochę się ze mną przekomarzasz. To nawet miłe. Ale ja wiem, że Ty wiesz, że ja mam powody sądzić, że Ty znasz odpowiedzi na pytania, jakie mi zadaleś.

    No ale, żeby nie bylo, że nie odpowiadam. Odpowiadam więc pytaniem, jak brzmi ostatnie słowo w zdaniu zamieszczonym pod niżej przedstawionym obrazem? Nie chodzi o słowa; "Ewangelia Jana 19:24", bo te słowa, ten podpis, sa częścią obrazu.

     

     

     

    Widzisz Arturze, ja wiem. Ty też wiesz, ale oprócz nas, być może nikt nie będzie wiedział.

    I teraz o "czasie".  Czas jest potrzebny po to żeby zobaczyć, usłyszeć, dotknąć, poczuć, poruszyć serce, czasami pokochać a czasami nawet uwierzyć.

    Jeżeli ktoś nie widzi tego, co jest widoczne w sposób oczywisty i to na każdym kroku, no to może powinien sprawić sobie lepsze okulary.

    Być może ma jeszcze na to czas, a być może nie … Kto wie …

    Pozdrawiam Cię serdecznie.

     
    Odpowiedz
  10. arturah

    Janie 🙂

    Cieszę się że moje działanie artystyczne zapadło  Ci w pamięci 🙂

    Dla zainteresowanych dodam,  że obraz ktory zamieściłeś tu na Tezeuszu pochodzi z mojej strony w linku poniżej i jest mojego autorstwa. 🙂

    arthei.blogspot.com/2014/04/ostatnie-szaty.html

     

    Janie napisałeś że czas jest potrzebny aby zobaczyć . Co zobaczyć? Jak zobaczyć ?

    Napisałeś równiez że czas potrzebny jest aby usłyszeć . Co usłyszeć ? Jak usłyszeć ?

    Napisałeś równiez że czas potrzebny jest aby dotknąć . Co dotknąć? jak dotknąć?

    Napisałeś równiez że czas potrzebny jest aby, poczuć . Co poczuć ? Jak poczuć?

    Napisałeś równiez że czas potrzebny jest aby, pokochać. Co pokochać? Jak pokochać?

    Napisałeś równiez że czas potrzebny jest aby, uwierzyć . W co uwierzyć? Jak uwierzyć?

    Napisałeś .że jeżeli ktoś nie widzi tego, co jest widoczne w sposób oczywisty… to może powinien sprawić sobie lepsze okulary.

    Co jest widoczne w sposób oczywisty?

    Co to są te okulary o których wspominasz? Czy te okulary można gdzieś kupić, a jeśli tak to w którym Kościele 🙂 A może chodzi o jakąś szkołę filozoficzną ?

     

    twoje wpisy Janie na blogu Bartosza   potrafię  odczytać poprzez pryzmat swojego umysłu , Chciałbym jednak  abyś podzielił się z nami głębią  odkrycia prawdy przez Twój umysł . Często bowiem zdarza się tak jak na moim obrazie który spożądziłem całkiem niedawno . Mozna go obejżeć na mojej stronie w linku ponizej

    arthei.blogspot.com/2014/07/gebia.html

    ***

    Janie

    Lubię taką formę " działania" którą prezentujesz od czasu do czasu na Tezeuszu. Pamiętam też ten obraz z zębami . Gratuluję Ci wglądu w sztukę . 

    Pytasz mnie jak brzmi ostatnie słowo w zdaniu zamieszczonym pod niżej przedstawionym obrazem?

    Zdanie pod moim obrazem brzmi :


    "Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć"
     
    Kto rozdziera dziś szaty Chrystusa?
    Kto żuca losy o Jego szaty?
    Kto przywłaszczył  dziś sobie  szaty Chrystusa?
     
    Pytanie jest lepsze niż odpowiedź?
     
    A
     
     
     
     
     
     
     
     
     
     
     
     

     

     
    Odpowiedz
  11. jantadeusz

    Arturze

    Prawda jest tylko jedna i warto do niej przylgnąć całym swoim sercem. Prawdą jest Ten, Który o sobie powiedział wprost; JA JESTEM I DROGĄ I PRAWDĄ I ŻYCIEM. Taką prawdę głoszę i staram się (często bardzo, bardzo nieudolnie) o niej zaświadczać. Musiało upłynąć dosyć dużo czasu, żebym zaczął zdecydowanie i jednoznacznie, tak właśnie uważać. Być może każdy z nas potrzebuje jakiegoś czasu, swojego czasu. Trzymaj się.

     
    Odpowiedz
  12. arturah

    Ogólnie

     

    Być może nastanie taki czas w którym ktoś opisze stopnie po których Stwórca  prowadzi człowieka do swego odpocznienia.

    Ludzie zajmują się na ziemi różnymi tematami , a mnie ciekawi co sie dzieje z umysłem człowieka np w chwili śmierci ….

    Czy umysł człowieka wierzącego Bogu  jest inny w chwili śmierci  od umysłu człowieka nie wierzącego ?

     

    takie tematy chciałbym kiedyś posłuchać na Tezeuszu. Tematy które wnikają w życie duchowe .

    W Jego głebie . Mam na myśli głębię Jezusowej natury umysłu .

    Jeśli jest ktoś na siłach niech o tym napisze . Czy umysł człowieka zmienia się pod wpływem słuchania ludzi którzy noszą w sobie swiatło Mesjasza?

     

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code