Dialogi z kociej wiary drogi

Znak na jednej z ulic Warszawy

Zdj__cie0201-001.jpg

– Szczęść Boże Marcinie!
– O! Witam księdza.
– Co u ciebie?
– Wszystko dobrze.
– Od lat nie widuje cię na mszy, wyjechałeś z miasta?
– Nie, zostałem Adwentystą Dnia Siódmego.
– Ciekawe, i jak sobie u nich radzisz?
– No, łatwo nie było ale dałem radę.
– Założyłeś rodzinę?
– Tak mam żonę i dwójkę dzieci. Żyjemy zgodnie, pracujemy – jestem szczęśliwym człowiekiem.
– No to się ogromnie cieszę.
– A pamiętasz Bartka?
– Tego co miał problemy z prawem?
– Tak, wyobraź sobie został mnichem Hare Krsna.
– Co ksiądz mówi? Niesamowite, balangowicz klubowy, entuzjasta szybkich samochodów zafascynował się wschodnimi klimatami…
– A jak znakomicie sobie radzi w aśramie pod Kutnem, hoduje tam pszczoły, część miodu oddaje do domów dziecka, jest nowym człowiekiem.
– Faktycznie dobra wiadomość. Ale co u księdza?
– A powolutku, próbowałem przez rok praktykować w cerkwi, ale jednak wróciłem do KRK, czuję, że tu jest moje miejsce. Ale za to nasz biskup tam został, ten co cię bierzmował , ma teraz 3 dzieci, wspaniałą żonę. Zresztą ją znasz to siostra Katarzyna już nie pracuje w parafii i nie jest katoliczką, została buddystką.
– A wie ksiądz jakiego odłamu?
– Chyba tybetańskiego, ale głowy nie dam.
– Pytam, bo moja żona praktykuje zen. A biskup nie jest już taki opryskliwy?
– Nieee, ho ho, teraz jest naprawdę przyjazny, widzisz Marcinie nigdy nie należy nikogo skreślać.
– Fakt.
– A co się Marcinie dzieje z twoim kumplem Rysiem, tak jak ty poszedł do Adwentystów? Bo wy, jak pamiętam, zawsze wszystko razem.
– Tak, razem przyjęliśmy chrzest ale przykra sprawa…
– Co takiego?!
– Zaczął kibicować LZS Zimna Wólka.
– Nie!! Rozmawiałeś z nim przed tą decyzją?
– Oczywiście, i nie tylko ja, wielokrotnie, ale był uparty.
– I co, chodzi na mecze w szaliku biało-fioletowym?
– Tak, a nawet z trąbką, czasem z bębnem.
– Przygnębiające.
– No, przykre, tyle lat, wspólne wyjazdy…
– Jak to przyjęli najbliżsi?
– Są w szoku.

Motto na dziś:

,,Religie nie są po to, by nakazywać ludziom, co mają robić, lecz
po to, by otwierać im serca i budzić sumienie, dając w ten sposób
niezbędne narzędzia do podejmowania autonomicznych, zgodnych
z okolicznościami ich niepowtarzalnego życia decyzji. ,,

Wojciech Eichelberger

 

7 Comments

  1. jantadeusz

    Simone Weil mogła mieć rację

                             Bo przecież zmiana religii to zapewne jest (czy też  bywa) zmianą języka. Zmianą języka którym dotychczas rozmawialiśmy (jeśli rozmawialiśmy) z Panem, Bogiem, sami ze sobą, z naszymi bliskimi,etc. To chyba nigdy nie jest banalna zmiana. Ale przecież prowadzi niekiedy do wyzwolenia piękna myśli, piękna postaw, ba … a nawet na ołtarze – Edith Stein.

     
    Odpowiedz
  2. jantadeusz

    Wojciech Eichelberger

                      Wydaje mi się (bo nie znam jego dorobku zawodowego jak i piśmiennictwa), że to jest ciekawa postać. Pamietam, jak przed laty, w prowadzonym przez siebie programie TV, rozmawiał z pewnym znanym wówczas i bardzo popularnym artystą, grafikiem, malarzem, znanym z bardzo niekonwencjonalnych postaw i zachowań. Po jakimś czasie, tak to jakoś wyszło, że ów artysta zirytowany pokrzykiwał na W.E. i zachowywał się wobec niego w sposób zdecydowanie chamski i prostacki. W.E. zaimponował mi wówczas wyrazistym spokojem, opanowaniem, uśmiechem a nawet … życzliwością wobec swojego chamowatego rozmówcy. I takim go zapamiętałem.

     
    Odpowiedz
  3. okopirma

    Małgorzata. Zgoda

    Wiem to po sobie. Kłopot w tym, że ,,nasz” katolicyzm jest często tylko rzeczywistością kulturowo-folklorystyczno-rodzinną, wiele osób nie ma poczucia, że dokonało jakiegoś ważnego duchowego wyboru. Tkwią w tym ,,czymś” od zawsze, od urodzenia i są w zawieszeniu. Myślę, że ruch apostazji powinien być wspierany przez świadomych katolików. Wydaje mi się, że towarzystwo ludzi, którzy są razem, ale nie mają pojęcia po co, osłabia każdą wspólnotę. Fakt, mądrzy ludzie mówią (m.in. Dalajlama), że trzeba być b. ostrożnym jeśli chodzi o zmianę religii, że trzeba szukać Prawdy tam gdzie się jest. Pytanie, ilu z nas tam gdzie jest JEST świadomie. Tu pewnie sęk i pies pogrzebany.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code