Co słychać na kanapie?

Rozważanie na XXI Niedzielę Zwykłą, rok C2
 

Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa… Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi na myśl w związku z dzisiejszą Ewangelią, to zakończone niedawno Światowe Dni Młodzieży. Tak, młodzi ludzie przybyli z różnych stron świata, niekiedy z krajów, których nazw nie słyszeliśmy nigdy wcześniej. Przybyli wielotysięczną gromadą, na kilkanaście dni zmieniając nie tylko atmosferę Krakowa i okolic, ale docierając do licznych parafii w odległych zakątkach Polski. Nawet tym, którzy są daleko od Kościoła, trudno ich było nie zauważyć.

Nie należałam do tej grupy krakowian, którzy przerażeni perspektywą najazdu paromilionowego tłumu, demonstrując przy okazji antyklerykalizm, uciekali z miasta, gdzie się tylko dało: na podmiejskie działki, do rodziny, na zagraniczne wczasy itp. Nie wyjeżdżałam, bo już od dawna nie mieszkam w Krakowie. Tak się jednak złożyło, że właśnie w te niezwykłe dni musiałam załatwiać kilka urzędowych spraw, które trudno było przesunąć na inny termin. Przemieszczając się wokół Plant między bankiem, kancelarią notarialną i dworcem kolejowym, mogłam poczuć się trochę tak jak ten człowiek, który usiłowałby wejść do Królestwa niebieskiego przez ciasne drzwi.

Wokół rozśpiewany wielojęzyczny tłum radosnych młodych ludzi. Jedni niespiesznie idą chyba w kierunku Błoń, powiewając narodowymi flagami, inni odpoczywają na ławkach i trawnikach. Ktoś chce odnaleźć znajomych, którzy zniknęli za rogiem wąskiej uliczki. Dalej grupa około dwudziestu młodych ludzi na wózkach inwalidzkich z opiekunami. Na ulicznej scenie rozpoczyna się właśnie koncert latynoskich muzyków, więc wiele osób idzie szybko w tam tym kierunku, żeby nie przegapić czegoś ciekawego… Rejestrując to wszystko kontem oka, trochę próbując ignorować wyjątkowość chwili, z laptopem i teczką pełną dokumentów usiłuję zdążyć na czas w arcyważne miejsca, jakby od tego naprawdę zależały dzieje świata… Powiedziałabym, że pracuję gorliwie na swoją kanapę – ale o kanapie, którą mylimy ze szczęściem, usłyszeliśmy od papieża Franciszka dopiero za kilka dni. Przeciskałam się przez „ciasne drzwi” Światowych Dni Młodzieży. Przez tłok, z którym właśnie teraz nie było mi po drodze, jak wielu mieszkańcom Krakowa, bo przecież mamy swoje życie, swoje egoizmy, które wcale nie tak łatwo i gościnnie otwierają się na przybyszów ze wschodu i zachodu…

Przeciskałam się przez taką koncentrację na własnych sprawach, która od dawna nie pozwala mi poważnie, perspektywicznie myśleć o młodzieży i jej przyszłości, o tym, jacy ludzie i w jakich warunkach będą żyli, gdy mnie już nie będzie. Przeciskałam się przez moją nagromadzoną nie wiadomo kiedy gorycz, która podpowiadała, że młodzież nie zawsze śpiewa i uśmiecha się życzliwie, że ci sami ludzie w obronie własnych prawdziwych czy urojonych interesów potrafią być brutalni, agresywni, niebezpieczni, nie mówiąc już o innych, grzęznących w rozmaitych patologiach.

Radosna rozmodlona młodzież wróciła do domów. Zgiełk na krakowskich ulicach ucichł. Pod moim oknem w Kasince również nie słychać już wielojęzycznego gwaru gości z jedenastu krajów, którzy przez dwa tygodnie mieszkali w pobliskim górskim schronisku. Trochę jakby smutno, zbyt cicho, sennie… Trzeba by ruszyć się może z tej mniej lub bardziej wygodnej kanapy, bo Franciszkowe zalecenie wydaje się dotyczyć wszystkich niezależnie od wieku. Tylko co ono tak naprawdę oznacza – dla mnie, dla Ciebie, dla nas?

Mam kilka propozycji:

– Zapamiętajmy dobrze i pielęgnujmy w sobie to poczucie wspólnoty ludzi różnych narodów, a także różnych pokoleń, jakie udało się wielu z nas przeżyć podczas ŚDM. Przekazujmy innym swoje wspomnienia, świadectwa, podtrzymujmy zawarte znajomości. Utwierdzajmy siebie i innych w przekonaniu, że taka życzliwość, bliskość i jedność mimo licznych różnic może istnieć nie tylko od święta.

– Nie bójmy się demonstrować publicznie swojej wiary, nawet gdyby innym wydawało się to niewygodne jak niektórym krakowianom podczas ŚDM. Róbmy to możliwie najpiękniej i najmądrzej. A przede wszystkim niech o naszej wierze świadczy nasze życie, nasze codzienne postępowanie wobec innych i głęboka chrześcijańska radość, która jest dowodem zaufania Bogu.

– Czujmy się odpowiedzialni za Kościół. Niezależnie od wieku, wykształcenia czy społecznego statusu możemy nauczyć się sporo od wolontariuszy ŚDM, którzy przygotowaniu tej imprezy poświęcili czas, energię, umiejętności, pieniądze. Oni także mieli pod górkę i musieli zmagać się z różnymi organizacyjnymi czy personalnymi trudnościami, forsować własne zdanie, zdobywać sojuszników do realizacji pomysłów itp.

– Jeżeli słuchając słów Franciszka, zejdziemy z kanapy i założymy wyczynowe buty, to zacznijmy uprawiać najtrudniejszy duchowy fitness, jakim jest zrzucanie nadwagi egoizmu poprzez rzeczywiste bycie z innymi ludźmi. Bądźmy z innymi na miarę naszych możliwości: w rodzinie, w pracy, w szkole, w parafii, na osiedlu, w koleżeńskich relacjach. Bądźmy z nimi, skupmy na innych swoją uwagę, a nie tylko spędzajmy z nimi czas albo realizujmy projekty.

– Nie dajmy sobie wmówić, że ŚDM niczego nie zmienią w polskim Kościele. Zamiast czekać na wiekopomną dziejową zmianę, warto zacząć od siebie i wybrać sobie małe zadanie w swoim środowisku, w rodzinie, w parafii, w sąsiedzkim kręgu. Chcesz, aby Kościół był bardziej otwarty? Ty stań się otwarty na potrzeby religijne otaczających Cię ludzi. Chcesz, aby Kościół mówił o Bogu normalnym językiem? Rozmawiaj normalnym językiem o swojej relacji z Bogiem itp.

Lista jest otwarta i czeka na twórczą inwencję wszystkich, którzy nie chcieliby stanąć przed zamkniętymi drzwiami.

M_F_21_08.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. zk-atolik

    Otwartość i …….

    Pani Małgosiu – ten postulat w pełni popieram tj. zacznijmy uprawiać najtrudniejszy duchowy fitness, jakim jest zrzucanie nadwagi egoizmu poprzez rzeczywiste bycie z innymi ludźmi.

    Natomiast z tą otwartością to różnie bywa, nigdy nie brakowało takich, którzy skwaliwie w celach niezbyt zbożnych z niej, oraz ludzkiej "dobroci" albo głupoty, naiwności, czy ciekawości i innych skłonności, bądź przywar korzystali/ją.

    Dlatego mając na względzie m.in. przygodę  Ewy i Adama w raju, oraz szatana i ludzi złej woli intencje i cele warto zapytać:

    • komu i dlaczego na owej otwartości – szczególnie wspólnoty Kościoła RK najbardziej zależy?…..

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. januszek73

    No i wyszło “szydło

    Tak przypuszczałem, coś mi tu śmierdziało manipulanstwem, ale ktoś w końcu się wygadał.
    Droga młodzieży “przyłożę w szczękę” Tezeuszowi.

    Pozdrawiam, misjonarz, Janusz

     
    Odpowiedz
  3. Zbigniew

    Ponieważ nie tylko w Tezeuszu, lecz i w innych mediach i okolicznościach pojawia się często pojęcie demokracji, czy kwestia jej przestrzegania lub zagrożenia i obrony.
    To chyba warto razem zastanowić się i rozważyć, a może i rozstrzygnąć:
    – czy obecnie w RP, a szczególnie w sferze publicznej i naszym parlamencie – rzeczywiście już mamy wyłącznie demokratów i demokrację, a może również innych wyznawców i zwolenników np: idiokracji?…….

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code