Chrzest Jezusa – czyli wszystko do góry nogami?

Kilka prowokacji ewangelicznych…

To wszystko jest do góry nogami. Bóg stoi w kolejce do człowieka. Spocony i spalony słońcem Bóg czeka w tłumie na chrzest od Jana. To wszystko jakieś inne, nienormalne. A może właśnie chrześcijaństwo jest inne i nienormalne? Czasami, kiedy nie wiem, jak postąpić, to patrzę na świat i postępuję zupełnie odwrotnie… I to działa. Co więcej, zupełnie odwrotnie, niż mi dyktuje skażony światem rozum, bo to, co wygodne, nie zawsze oznacza Boże…

Chrzest i inne sakramenty w praktyce Kościoła… Te wszystkie normy, zakazy, prawa, instrukcje (chyba niedługo dogonimy w ilości żydowskie przepisy) – przypomina to trochę, jakby zamknąć dzikie zwierzę w zoo, dając mu do czytania regulaminy i paragrafy. Ale skoro serce dzikie i niewychowane, to czy prawo je wychowa albo przynajmniej doprowadzi do Prawdy? Nie wiem, czy Jan wypisał Jezusowi świadectwo chrztu i czy wszystko było zgodnie z prawami i przepisami, ale wiem, że Jezus żył według otrzymanej łaski, bo czuł się obdarowany, umiłowany, czuł się synem Ojca… Oto zadanie Kościoła – tzn. nas wszystkich!- doprowadzić do spotkania z Bogiem, aby człowiek już nie żył tak jak inni, ale jako wybrany i umiłowany syn czy córka.

Czasami wychodząc na ambonę drżę i potnieję, bo…Bboję się zniekształcić Ewangelię Jezusa moimi wyobrażeniami i sposobami odczytywania… I chciałbym zamilknąć i popatrzyć razem z ludzi na Jezusa… I ten Bóg w kolejce mnie rozbraja, wzrusza i przywołuje do źródła. Człowieczeństwo Boga w kolejce, bez hałasu, bez bycia pierwszym, jakimś Super Star czy nawet bez wskazywania na siebie.

Wczoraj przyszedł do mnie młody chłopak twierdząc, że życie mu się nie udało, nie udaje… Myśli, że traci czas, a chciałby zrobić coś wielkiego… Rozumiem go, też tak mam czasami… I wtedy słyszę delikatny głos: A kto Ci powiedział, że masz być wielki, że masz coś znaczyć, osiągać sukcesy, że wszystko ma być tak, jak Ty chcesz? A może to ten, co w raju pytał o zakazy i zakazany owoc?

Przecież droga Ewangelii to droga Chrystusa, a więc umniejszania się, znikania, aby On wzrastał. Przecież Jezus mógłby być patronem, przepraszam za gorszące słowo – nieudaczników… Wielki prorok i nauczyciel, cudotwórca, który jakoś tłumów nie nawrócił, a Jego wybrani uciekli przed prześladowaniami i śmiercią jak dzieciaki kradnące jabłka z sadu sąsiada. Paradoksalnie Krzyż – po ludzku porażka – okazał się zwycięstwem. A blisko nie było dwunastu, tłumów uzdrowionych i nawróconych… Była Matka, Jan i kilka płaczących kobiet. Ot i Kościół Boga…

Skoro chcesz być taki wielki i ważny, także ty, bracie kapłanie, to idź gdzie indziej, zapatrz się w swój pępek mówiąc: ommm ommmm… Może wtedy urośniesz – bo chrześcijaństwo to nie walka o wpływy i ważność, chrześcijaństwo to nie przesadne skupienie na samym sobie, ale bliskość z Chrystusem!

Bóg w kolejce do człowieka (Jana Chrzciciela) ma cierpliwość i czułość, ale człowiek w kolejce do Boga to dopiero cyrk. Jak to w kolejce (znam i poznaję to doskonale), a to krzyczy, a to rozpycha się łokciami, a to kombinuje i kłamie, byle tylko bliżej, lepiej, tak jak człowieczek sobie wymyślił, bo przecież wie lepiej… Tak, my jesteśmy w tym wszystkim śmieszni i pajacowaci… A wystarczy stać w kolejce do Nieba i spokojnie przesuwać się w kierunku wejścia… My, cyrkowcy tymczasem robimy hałas wokół tego, co powinno dokonywać się w milczeniu i biegamy jak pies za ogonem, kiedy wystarczy poczekać…

Kościół to nie punkt expresowych usług ani bar szybkiej obsługi, aby klient szybko poszedł i ustąpił miejsca innym, wszak zysk się liczy i liczby. Kościół to źródło i życie, a życiem się żyje…

To idiotyczne przyjść do źródła i czerpać wodę zardzewiałym czerpakiem. Trzeba się nachylić i pić, i wracać, i pić, aby żyć, a tego wciąż nie umiemy…

Dzisiejsza niedziela zaprasza nas do uradowania się. Uradować się albo po raz pierwszy usłyszeć głos Boga: Ty jesteś moim synem umiłowanym, moją córką ukochaną! – to jest Twoja godność i wielkość! Bycie dzieckiem Boga!

Ja cię wziąłem za rękę, abyś szedł… Zostaliśmy wybrani, obdarowani, umiłowani, aby żyć i aby iść. Kościół wychodzący, szukający, szpital dla życiowych połamańców. A my siedzimy w nim cichuteńko jak w kinie, na wygodnym fotelu i udajemy, że uczestniczymy i zajadamy się byle jakim pop-cornem, aby broń Boże się nie zaangażować. Ile osób dzięki Tobie odnalazło drogę do Boga i żyje Bogiem? Nie wymawiaj się… Jak żyją łaską i w łasce Twoje dzieci, Twoi uczniowie z katechezy, Twoi parafianie, przyjaciele, rodzina?

Sukces duszpasterski to odpowiedź na pytanie: ilu ludzi, którzy nigdy nie byli w kościele, dziś się w nim znajduje i ma życie… i żyje w łasce i Łaską? Nie ile ludzi mamy w kościele, ale ile z tych, co jeszcze brakuje, się nawróciło?… Hmm, kłopotliwe dla wszystkich pytanie i chyba zawstydzające…

Ustawmy się w kolejce do Boga, aby Go otrzymać, Nim żyć, bo jest nam potrzebny jak powietrze. I idźmy, odważnie nieśmy Go światu, bo świat Go potrzebuje.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code