chorowanie

Już wprawdzie gips mam zdjęty i teraz rehabilituję stopę, ale przypałętały sie do naszego domu chróbska bardziej pospolite… Dzieci są przeziębione i kaszlą i chyba mnie zaraziły. Jakby nie bylo – od prawie dwóch tygodni czuję się źle.
Oczywiście od razu wzięłam jakiś coldrex, ale potem jeszcze się doprawiłam [lody :(] i po kilku dniach brania coldrexu – pogorszyło się… Doszłam do wniosku, że dość tej chemii [i tak borykam się z dolegliwościami żołądkowymi ;)] i zaczęłam kurować sie czosnkiem, bańkami, płukaniem gardła wodą z solą, herbatką malinową i lipową… Tylko że te środki działają inaczej niż tabletki. Choruje się dłużej, tzn. dłużej i mocniej się czuje chorobę, a to coś, co trudno sie dzisiaj znosi. Teraz najchętniej zażywamy tabletkę i oczekujemy natychmiastowej poprawy. Jeśli coś nie działa natychmiast, jeśli nie daje natychmiastowego efektu [oczekiwanego i spodziewanego], tzn. że środek jest mało skuteczny…
Zjadałam ten czosnek [co samo w sobie też nie jest przyjemnym przeżyciem, nie tylko dla mnie, ale i dla męża ;)], płukałam gardło wodą z solą – i usilnie starałam sie zaufać swojemu organizmowi. Starałam sie uwierzyć temu, że nie tylko chemia i sztuczne środki mogą mi pomóc, ale herbata z malin również… Trudne to, gdy ból nie znika natychmiast, a w nocy człowiek się budzi, bo nie może przełykac śliny z bólu…
I tak sobie zaczęłam myśleć – po co to wszystko? Czemu ten rok zaczął sie chorobami, czemu posypały się moje plany związane z dziećmi i feriami, z rodziną …
Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale dowiedziałam się o sobie, że pełno we mnie niecierpliwości, że łatwo ulegam rozdrażnieniu wtedy, gdy “skazana” jestem na bezczynność.

Echhhh, nie jest łątwo być chorym człowiekiem, zdanym na innych; nie jest łatwo nie ulegać wyobrażeniom, że się jest tylko ciężarem i że życie jest wtedy mniej warte… A przecież moja kostka sie goi, a gardło już mnie nie boli…

Cieszę się ludźmi, którzy są obok mnie, ale coraz mocniej dociera do mnie, że tak naprawdę każdy z nich ma swoje życie. Ja muszę układać swoje – jak najbliżej osób danych mi przez Pana, czyli męża i dzieci, ale też szukać dla siebie miejsca w świecie, miejsca przygotowanego przez Niego… Muszę poznawać swoje talenty, rozwijać je – i nieustannie szukać odpowiedzi u Niego – “czego chcesz ode mnie, Panie, za Twe hojne dary?”

I uczyć sie modlitwy, rozmowy z Tym, Który Jest… i który zawsze ma dla mnie czas 🙂

“Bez wymiarów – oblicza, ni miana!
Grozo święta w chwale i potędze!
…I tkliwości najczulej wsłuchana
w naszą małość, przyziemność i nędzę…”

 

Komentarze

  1. Anonim

    Elu,
    obiecuję o Tobie

    Elu,
    obiecuję o Tobie pamiętać w sobotę, 11 lutego 🙂
    … Światowy Dzień Chorego!

    a odnośnie tych domowych metod to ja preferuję ciepło, herbatkę, cytrynkę… aspirynkę; mój mąż na przeziębienie kupuje np. nalewkę_na_iluś_tam_ziołach i na drugi, góra trzeci dzień wraca do zdrowia!
    najwyraźniej domowe metody też trzeba umieć dobierać 🙂
    pozdrawiam
    Zosia

     
    Odpowiedz
  2. Anonim

    Witam! Własnie każdy z nas

    Witam! Własnie każdy z nas ma swój świat, swoje życie i z innymi można się porozumieć przez zrozumienie ich….ale to też praca by ich zrozumieć.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code