Bóg zawsze obecny

 
Rozważanie na Wielki Piątek, rok A2

Rekol__Wielk__2014.jpg

A od szóstej godziny do godziny dziewiątej ciemność zaległa całą ziemię. A około dziewiątej godziny zawołał Jezus donośnym głosem: Eli, Eli, lama sabachtani! Co znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? – (Mt 27, 45-46)

OPUSZCZONY SYN

Te słowa pochodzą z Psalmu 22: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił…? Czemuś tak daleki od wybawienia mego, od słów krzyku mojego? Boże mój! Wołam co dnia, a nie odpowiadasz, i w nocy, a nie mam spokoju. A przecież Ty jesteś święty, przebywasz w chwałach Izraela. Tobie ufali ojcowie nasi, ufali i wybawiłeś ich. Do ciebie wołali i ratowałeś ich, Tobie zaufali i nie zawiedli się. Ale ja jestem robakiem, nie człowiekiem, Hańbą ludzi i wzgardą pospólstwa” (Ps 22,2-7).

Są to znane słowa Jezusa, które wypowiedział wisząc na krzyżu. Słowa te wyrażają prawdziwą udrękę, którą przechodził nasz Pan. Ale była to udręka nie tylko w sferze fizycznej, mimo że Pan Jezus, zanim oddał ducha, wycierpiał na krzyżu aż sześć godzin. Nie można tych słów porównać do cierpienia człowieka, który znajdując się w rozpaczliwym bólu, woła: Boże, czemuś mnie opuścił? Czemu pozostawiłeś mnie samego? Dlaczego jestem osamotniony?

Nie. Pośród fizycznego i psychicznego bólu, przez który przechodzimy, Bóg jest obecny. Bóg był obecny na Golgocie. Nie opuścił tego miejsca. Nic nie wymknęło się Jemu spod kontroli. Słowa: Boże, czemuś mnie opuścił – przede wszystkim wyrażały udrękę Chrystusa pod brzemieniem naszych grzechów, które wziął na siebie. To właśnie z powodu naszych win był opuszczony przez Ojca. Te słowa pokazują, że Jezus naprawdę był naszym Zastępcą. Został ukarany za nas, w nasze miejsce (Rzym 4,25; 1 Kor 15,3; Gal 1,4; 1 Pt 2,24; 1 Jn 4,10). Jezus cierpiał z powodu nas.

CIEMNOŚĆ – WIEŚĆ OD OJCA

Wołanie Jezusa miało miejsce o godzinie dziewiątej. Między godziną szóstą a dziewiątą ziemię ogarnęła ciemność. Była to pora południowa, kiedy zwykle był jeszcze dzień. Ciemność w tym momencie była bardzo wymowna. Tak jak podczas chrztu Jezusa Ojciec w niebie zakomunikował: „Ten jest Syn mój umiłowany. W Nim mam upodobanie”, tak tutaj Ojciec coś oznajmia światu. Mówi: Ten jest ukarany za grzechy świata. Ciemność oznaczała gniew Ojca wobec świata, który ukrzyżował Świętego. To oznacza, że Ojciec widzi nasze czyny i reaguje. Nic nie jest przed Nim ukryte.

Niebo reaguje na to, co dzieje się na ziemi. Bóg oznajmił w ten sposób swoją reakcję na to, co widział. To ważne, kiedy myślimy o naszych grzechach. Nie pozostają one tylko na ziemi. Niebo reaguje na to, co robimy na ziemi. Przy narodzinach Syna Bożego nastała jasność o północy. W momencie śmierci Syna Bożego ciemność zaległa ziemię w samo południe (D. Webster).

Ciemność była znacząca również z innego powodu: miała miejsce po wszystkich przejawach szaleństwa ludzi, który pluli na Jezusa, drwili z niego, bili go. Gdy nastąpił przesyt ich szyderstwa, gdy powiedzieli i zrobili wszystko, co chcieli, wówczas Bóg zsyła ciemność, tak jakby chciał im zakomunikować: to teraz spójrzcie i zobaczcie kogo zabiliście. Spójrzcie na krzyż i zobaczcie, w jakiej sytuacji to was stawia. Popatrzcie, do czego doprowadziły wasze czyny. Zamordowaliście Świętego.

Na nasze szczęście nie jest to ciemność ustawiczna. Ona mija. Trwa trzy godziny, tak jak trzy dni Chrystus pozostaje w grobie. Ciemność powinna nas zabrać do pierwszej księgi Biblii. Na początku Księgi Rodzaju czytamy o Duchu, który pośród ciemności unosił się na powierzchnią wód: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. Wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość! I stała się światłość”.

Ciemność była tymczasowa, nie trwała wiecznie. Bożą intencją było napełnianie świata życiem i chwałą. Śmierć Jezusa ma podobny wydźwięk: „Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym” (2 Kor 4,6). Śmierć Jezusa jest początkiem czegoś nowego. Po niej przychodzi blask zmartwychwstania. Blask nowego życia.

RYTM KRZYŻA

Zwróćmy uwagę, że krzyż nie jest odległym, odrealnionym wydarzeniem z historii. Krzyż wyznacza rytm, w którym przez cały czas się poruszamy w naszym życiu. To właśnie po śmierci przychodzi zmartwychwstanie. To po smutku przychodzi radość. Po nocy nastaje dzień. Po śnie wstajemy każdego poranka. Po chorobie przychodzi zdrowie. Ziarno najpierw obumiera, aby wydało obfity owoc (J 12,24).

To są obrazy śmierci i przejścia do czegoś nowego, do nowego życia. Bóg stworzył świat jako wielki flanelograf, który ilustruje Ewangelię. Bóg stworzył świat w taki sposób, aby cała rzeczywistość obrazowała krzyż – przejście od śmierci do życia, od starego do nowego.

Biblia przepełniona jest zapowiedziami nadejścia nowego życia, do którego droga prowadzi przez krzyż:

– Potop – aby nowy świat mógł się wyłonić, stary świat musiał zostać zatopiony. Arka Noego jest obrazem krzyża, który ratuje ludzi przed potopem Bożego gniewu. Potop to śmierć starego, początek nowego.

– Pascha – ocalenie Izraelitów w Egipcie miało miejsce dzięki krwi Baranka. Umiera niewinny Baranek, aby Boży Lud został ocalony przed Aniołem Śmierci. To obraz krzyża, zastępczej ofiary i krwi niewinnego Baranka, która jest dla nas ratunkiem.

– Przejście przez Morze Czerwone oznaczało dla Izraela śmierć dla starego życia w Egipcie oraz powstanie pośród cierpienia i trudów do nowego życia, rozpoczęcie wędrówki do Ziemi Obiecanej. Nowe życie oznaczało śmierć dla starego. 

– Krzyż jest jak Arka Przymierza, która choć przypominała skrzynię, lecz w rzeczywistości była miejscem obecności Boga. Podobnie krzyż był dwiema zbitymi belkami, ale zbłądzilibyśmy, gdybyśmy na tym się zatrzymali. Nawet na wygnaniu u Filistynów Arka otoczona była chwałą we wrogiej krainie. Tak jest z krzyżem. Jest pełen chwały nawet pośród odrzucenia. Nawet pośród szykan działa swoją mocą na grzeszników, którzy do niego się udają.

MOC KRZYŻA, MOC SŁABOŚCI

Wielu ludzi szuka cudów, dowodów Bożej obecności. Jedyna odpowiedź, jaką możemy dać, jest taka: spójrz na krzyż. Krzyż jest znakiem, który Jezus zapowiadał jako jedyny znak dany tym, którzy go szukają: „A On odpowiadając, rzekł im: Pokolenie złe i cudzołożne znaku żąda, ale nie otrzyma innego znaku jak tylko znak Jonasza proroka” (Mt 12,39).

Jeśli krzyż do ciebie nie przemawia, to nie przemówi nic. Nawet gdy Jezus wisiał na krzyżu, wówczas uczeni w Piśmie, arcykapłani, starsi drwili z niego: Niech teraz zstąpi z krzyża, a uwierzymy w niego… (Mt 27,42)

Św. Hieronim napisał: „Cóż jest bowiem więcej, zstąpić żywym z krzyża, czy też powstać z martwych z grobu? Zmartwychwstał, a nie uwierzyliście. Tak samo nie uwierzylibyście, gdyby zstąpił z krzyża”. To pokazuje, że jeśli spoglądając na krzyż, nie widzisz nic szczególnego, nie widzisz mocy Bożej miłości, nie jesteś porażony Bożą łaską, nie widzisz mocy przebaczenia, to nic cię nie wzruszy, nie przekona. Gdy Jezus zmartwychwstał, co zrobili ci, którzy mówili: „Niech teraz zstąpi z krzyża, a uwierzymy w niego”? Czy uwierzyli? Bynajmniej! Podstępnie wymyślili alternatywną historię zaginionego ciała.

A gdy one szły, oto niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zaś zebrali się wraz ze starszymi i po naradzie dali sporo pieniędzy żołnierzom, mówiąc: Powiedzcie, że uczniowie jego w nocy przyszli i ukradli go, gdy spaliśmy. A jeśliby o tym usłyszał namiestnik, my go przekonamy i wam bezpieczeństwo zapewnimy. Wzięli więc pieniądze i postąpili tak, jak ich pouczono. I rozniosła się ta wieść wśród Żydów aż po dzień dzisiejszy (Mt 28:11-15).

Jezus zapowiadał: kiedy mnie ukrzyżujecie i będziecie sądzić, że mnie pokonaliście, wtedy najbardziej poznacie moją moc. I tak się stało. Krzyż ukazuje Bożą moc. To właśnie z powodu mocy krzyża zniszczona została Świątynia, upadł Rzym, a Ewangelia zaczęła docierać do najdalszych krańców ziemi. Coś, co wydaje się dla ludzkich oczu zwyczajne, niepozorne, słabe, wątłe – w Bożych oczach jest mocą. Krzyż, który zdawał się być porażką misji Jezusa, był początkiem jej zwycięstwa.

Jednak to zwycięstwo nie przychodzi nagle. Przychodzi poprzez ucisk, ból, krew. Przychodzi poprzez pojedyncze bitwy, wierność. To obraz tego, jak ma wyglądać nasze życie. Nie widzisz zwycięstwa dziś. Chwały zmartwychwstania nie widać w Wielką Sobotę. Widać natomiast martwe ciało, grób, zastraszonych uczniów. Wydaje się, że to koniec. Jak tu dostrzegać zwycięstwo, nadzieję? Ale właśnie krzyż w najpełniejszy sposób jest manifestacją Bożego zwycięstwa. Boża moc manifestuje się w naszych słabościach, w tym, co dla świata jest ułomne albo wręcz hańbiące. W cierpieniu, odrzuceniu, prześladowaniach.

Kiedy przechodzimy je z wiarą – jest to najpełniejsze świadectwo Bożego zwycięstwa. To krzyż w trwały sposób zmienił świat, nie zaś żaden ekspansyjny władca. Nie ma innego wydarzenia w historii, które by tak wpłynęło na jej bieg jak te dwie zbite belki i syn cieśli wiszący na nich. Nie zrozumiemy historii, jeśli nie zrozumiemy, co się tam wydarzyło. Nie zrozumiemy, dokąd zmierzamy, jeśli nie zrozumiemy, co się tam wydarzyło. Nie zrozumiemy również przyszłości i celu naszego życia. Jednak nie wystarczy zrozumieć. Trzeba także zaufać. Trzeba przyjąć. Trzeba spotkać ukrzyżowanego Jezusa na swojej drodze.

KRZYŻ – POMNIK UPADŁEJ LUDZKOŚCI

Krzyż jest dowodem, że nie było i nie ma innej możliwości rozprawienia się z naszymi grzechami. Nie ma innych sposobów przebaczenia. Nie da się dojść do Ojca inaczej, jak tylko poprzez krzyż. Nie ma dróg na skróty.

„Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (J 14,6). „I nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).

Kiedy Pan Jezus wisiał na krzyżu, nie tylko więc czuł się opuszczony. Czuł się opuszczony, ponieważ był opuszczony. To był ten jedyny moment w całej historii, gdy Syn był opuszczony przez Ojca. Powodem zaś jesteśmy my, a dokładnie: nasze grzechy. I oczywiście w krzyżu nie chodzi o współczucie dla cierpiącego Jezusa. W krzyżu chodzi o to, byśmy dostrzegli ogrom własnych win i ogrom Bożej miłości do nas. Musimy widzieć siebie samych wbijających gwoździe, szydzących, rzucających kości o szatę Jezusa, nakładających koronę cierniową. To nasza sprawka.

Krzyż mówi nam, że nie jesteśmy w porządku. Przypomina nam, że bez Jezusa nie możemy się ostać. Bez Jezusa nie mamy szans na Bożym Sądzie. Dlatego krzyż dla jednych jest ratunkiem, a innych… uwiera. Jest pomnikiem tego, że jako ludzie zawiedliśmy. Jako ludzkość upadliśmy. I upadamy. Krzyż stawia na piedestale Bożą miłość, a nie ludzką wielkość. Pomyślmy jakim miejscem jest ziemia, skoro jej mieszkańcy ukrzyżowali swojego Boga. Wielki Piątek stawia człowieka we właściwym miejscu. Strąca nas z piedestału.

Dlatego krzyż jest wypierany. Już od samego początku. Apostoł Paweł (1 Kor 1,22-23) mówi, że krzyż jest zgorszeniem. Jest zgorszeniem dla Żydów, ponieważ był miejscem hańby, kary złoczyńców. Dla Greków zaś był głupotą. Jak można wierzyć w Boga, który dobrowolnie angażuje się w pełen cierpienia świat, sam naraża się na odrzucenie? To głupota. Cóż to za poniżony Bóg? Cóż to za jego wyznawcy, których można kopać, wrzucać na arenę lwom, bezkarnie prześladować? 

Dzisiejszy świat nie wygląda inaczej pod tym względem. Współczesny człowiek, mimo że szczyci się wieloma osiągnięciami, jest jak Żydzi i Grecy z czasów Apostoła Pawła: to nie do pomyślenia, aby Bóg cierpiał na krzyżu! Bóg? To jest Bóg?! Trochę inaczej Go sobie wyobrażamy! Na pewno nie jako mającego ręce i nogi. I to jeszcze przedziurawione!

A jednak to Pan chwały woła: „Boże mój, czemuś mnie opuścił?" Ale głosimy mądrość Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, której żaden z władców tego świata nie poznał, bo gdyby poznali, nie byliby Pana chwały ukrzyżowali (1 Kor 2,8).

Apostoł Paweł stwierdza, że gdyby władcy tego świata rozpoznali, kim jest Jezus, nie przybiliby Go do krzyża. Nie do pomyślenia było dla kogokolwiek, że ten człowiek z krwi i kości, który potrzebuje snu, jedzenia, który był dzieckiem, ubierał się jak każdy, nie miał tronu, może być Panem chwały. To nie do pomyślenia, by ten, który wisiał na krzyżu, był Bogiem. Bóg nie może umrzeć! Bóg nie może tak wyglądać. Bóg nie może tak umierać! Dlatego wołaliśmy wraz z szydzącymi: „Jeśli jesteś tym, za kogo się podajesz, to zejdź z krzyża!” My tam staliśmy. My tak wołaliśmy. Często nie chcemy tego przyznać. Wolimy dyskutować, kto bardziej zawinił: Żydzi czy Rzymianie? Co jak co, ale to nie nasze grzechy przybiły Jezusa do krzyża. Jeśli tak myślimy, to jesteśmy niczym Piłat: Umywam od tego ręce, nie ja jestem winny tej krwi. 

MUSISZ UMRZEĆ, BY ŻYĆ

Chcąc mieć udział w ofierze Jezusa, musisz przyznać, że to ty wbijałeś gwoździe. Ty jesteś winny. Ty musisz umrzeć z Jezusem dla swojego starego życia, starych schematów myślenia, postępowania. Inaczej nie możesz wraz z Nim doświadczyć chwały zmartwychwstania. Pamiętaj, że droga do zmartwychwstania, do chwały wiedzie przez krzyż, przez śmierć.

Nie umieraj fizycznie. Umrzyj duchowo dla starego życia, aby narodził się w tobie Jezus. Jeśli jeszcze Jemu w pełni nie zaufałeś, zrób to teraz, dzisiaj. Wówczas doświadczysz nie tylko przebaczenia wszystkich win, ale i radości płynącej z zupełnie nowego życia z Nim.

Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie (Gal 2,20).

Udajmy się pod krzyż, aby tam otrzymać przebaczenie win i uczyć się, co to znaczy nieść własny krzyż, co to znaczy brać brzemiona innych, niewinnie cierpieć, przechodzić przez cierpienie w naszym życiu. Amen. 

Wielkipt3-PBARTOSIK.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Komentarz

  1. Halina

    Strąca z piedestału..?

    Bez Jezusa nie mamy szans na Bożym Sądzie. Dlatego krzyż dla jednych jest ratunkiem, a innych… uwiera.

    Objawienie Jana 15,3 Ten werset i wiele innych, , ktore poniekad dają mozliwość wejrzenia w przyszłość poza niebiańską zasłonę..

    A taką śpiewają pieśń Mojżesza, sługi Bożego,
    i pieśń Baranka:
    "Dzieła Twoje są wielkie i godne podziwu,
    Panie, Boże wszechwładny!
    Sprawiedliwe i wierne są Twoje drogi,
    o Królu narodów!
    4 Któż by się nie bał, o Panie, i Twego imienia nie uczcił?
    Bo Ty sam jesteś Święty,
    bo przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą,
    bo ujawniły się słuszne Twoje wyroki".

    Wszystkie Przymierza, jakie zawierał z ludżmi Bog sa wieczne i nieodwołalne.Bo Jego Imię, to także Wierny .To tylko człowiek często zmienia zdanie..Bo gdyby Bóg, ktory objawiał się i objawia na rózne sposoby i pod róznymi Imionami zmieniał zdanie, na czym moglibysmy opierać swoją nadzieję na zmartwychwstanie w Jezusie, gdyby przyszedł zawrzeć inne-lepsze przymierze? Kościół nie zastąpił i nie wyparł narodu żydowskiego.

    " Pytam więc: czy Bóg odrzucił swój Lud? Bynajmniej, nie odrzucił Bóg swego ludu, ktory uprzednio wybrał i upatrzył" Dz.Ap 11.1

    Nie chciałabym" zbawiać sie" cudzym kosztem, ja- zwykły człowiek..

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code