Bóg Wyjścia – Bóg Zmiany

Rozważanie na XXVI Niedzielę Zwykłą, rok A1
 
 

                                                                             Dobry jest Pan i prawy,

                                                              dlatego wskazuje drogę grzesznikom.

                                                              Pomaga pokornym czynić dobrze,

                                                              uczy pokornych dróg swoich…

                                                                                              (Ps 25,8-9)

 

Rozdział 18 w Księdze Ezechiela to jeden z ważniejszych teologicznych tekstów Starego Testamentu. Najistotniejszy jest werset 4: „Oto każde życie jest w moim ręku. Tak życie ojca, jak życie syna do mnie należy. Umrze tylko ta osoba, która grzeszy”. Zawiera on naukę o osobistej odpowiedzialności za swoje czyny przed Bogiem. Dzisiejsze czytania obejmują dalsze fragmenty tej księgi, w których to prorok w sposób poglądowy odpowiada na pytanie o zasadność żydowskiego przysłowia: „ojcowie jedli niedojrzałe grono, a dzieciom zęby cierpną”. To symboliczny zapis zasady dziedziczenia grzechów przodków, co było jednym z przekonań religijnych judaizmu i to nie tylko w czasach starotestamentalnych. Czy w życiu duchowym istnieje coś takiego, jak odpowiedzialność zbiorowa? Czy grzeszna przeszłość naszych przodków ma wpływ na życie duchowe ich potomków? I czy w ogóle nasza przeszłość – nasze dobre i złe czyny, które już są za nami – mogą zdecydować o naszym zbawieniu? W dzisiejszych czytaniach Ezechiel podaje przykłady z życia biorąc pod uwagę przeszłość człowieka. Zły, który się nawróci, będzie żył, a dobry, który popadnie w grzech, zginie. Zasada zbiorowej odpowiedzialności nie jest w rękach Boga ślepym narzędziem do wymierzania nagród i kar. Bóg ma bardzo indywidualne podejście do każdego z nas.

W ewangelicznej przypowieści o dwóch braciach, Jezus pokazuje dwie grupy współczesnych mu ludzi. Do pierwszej należą kierownicy religijnego życia narodu wybranego czyli faryzeusze, nauczyciele Prawa, starsi ludu. Są to ludzie uważający się za pobożnych, sprawiedliwych, ale w rzeczywistości wcale nie wypełniają woli Bożej. Kiedy zjawił się Jan Chrzciciel i zaczął nawoływać do nawrócenia, jako koniecznego warunku przyjęcia nadchodzącego Mesjasza, duchowi przywódcy nie słuchali. Nie uwierzyli nawet wtedy, kiedy nawracali się grzesznicy – i to takiego kalibru jak celnicy (czyt. oszuści i złodzieje) czy nierządnice (czyt. nie tylko panienki lekkich obyczajów, ale też pospolite i ekskluzywne prostytutki). Grzesznicy to właśnie ta druga grupa ludzi, którą symbolizuje w przypowieści brat niechętny do wypełnienia prośby ojca, ale w końcu ją jednak podejmujący. To grzesznicy podjęli wezwanie do nawrócenia, a nie będący zawsze blisko Prawa przywódcy religijni.

Ten tekst jest związany z wcześniejszą perykopą, przedstawiającą faryzeuszy, którzy z oburzeniem pytają Jezusa o motywację Jego działań. Jezus w symbolicznych odpowiedziach i w tajemniczych obrazach odpowiada tak, że nie mają odwagi więcej pytać. Nie mają odwagi, bo może już wiedzą, że Jezus mógłby ich przekonać do uznania Jego nauki. I do zmiany życiowych postaw. DO ZMIANY.

I to właśnie o zmianach są dzisiejsze czytania.

Próbuję sobie wyobrazić, jak mogła wyglądać zmiana sposobu myślenia ludzi nawracających się na drogę chrześcijańskiego postępowania w czasach Chrystusa. To musiał być szok – to nawoływanie do radykalnej moralności, do przestrzegania prawa miłości, do spojrzenia na wypełnianie Prawa w nieco inny sposób. Faryzeusze drżeli przed Chrystusem, czuli, że coś jest na rzeczy. Denerwował ich i wytrącał z równowagi, bo nie można było go kontrolować, a jednocześnie nie mogli Mu nic zarzucić. Był człowiekiem przestrzegającym Prawa, a jednocześnie właśnie to, w jaki sposób go przestrzegał sprawiało, że przywódcy religijni, którzy trzymali się tego Prawa w sposób kurczowy i bezmyślny, czuli iż ich autorytet jest zagrożony. Czepiali się więc słów i gestów, próbując wcisnąć Jezusa w jakieś ramy postępowania, w jakieś bezpieczne kajdany religijności, którymi sami byli spętani. Zamiast po prostu zmienić swoje życie, może wyjść naprzeciw prawdzie o sobie, oni dyskutowali i negocjowali z Chrystusem, mając być może nadzieję, że On trochę zluzuje z tym swoim radykalizmem i może wtedy oni ewentualnie i łaskawie się podepną do tej nieznośnej bandy Jego entuzjastów. Stanęli przed możliwością zmiany i nie podjęli próby przeżycia jej.

Inne podejście mieli ludzie mniej inteligentni, mniej uczeni – słuchali sercem i może dlatego Jezusowe słowa i czyny bardziej do nich przemawiały. Grzesznicy porzucali swoje życiowe zakręty i wychodzili na prostą. Na pewno trudno było złodziejom przestać kraść, oszustom oszukiwać, prostytutkom żyć w czystości. I pewnie jeszcze trudniej było im zacząć pracować na swój sukces w inny sposób, już nie mówiąc o tym, że musieli też przełamać uprzedzenia innych – w końcu nie ufa się komuś, kto nas wiecznie okrada i oszukuje, i nie traktuje się z szacunkiem kobiet lekkich obyczajów. Piętno pozostaje. Ale nie w oczach Boga. Jezus oddziela w nas życie dawne od nowego. To właśnie ma na myśli autor Listu do Filipian, kiedy pisze: „Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli – jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie – dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie”.

W życiu duchowym nie chodzi o współzawodnictwo, ale o zaangażowanie. Jezus wzywa do ZAANGAŻOWANIA, by doprowadzić nas do zmiany. Ktoś, kto wchodzi w relację z Bogiem, na pewno się zmieni, bo relacja zakłada wzajemność oddziaływań. Relacja z Bogiem nie polega więc na odklepywaniu formuły modlitewnej, czy nawet na kultywowaniu religijnych obrzędów np. chrzczenia dzieci czy brania ślubów kościelnych tylko dlatego, że taka jest tradycja. Relacja z Bogiem zaczyna się od osobistego nawrócenia. Myślę, że to najważniejszy krok wiary dla każdego, kto się nawraca – czy to zatwardziały grzesznik czy wierny wyznawca pogłębiający swą relację z Panem.

Gdzieś ostatnio przeczytałam zdanie, nie pamiętam już kto to napisał i gdzie, że Bóg jest BOGIEM EXODUSU, czy Bogiem Wyjścia. Co oznacza, że jest Bogiem wzywającym do wyjścia nie tylko w sensie podróży z punktu X do Y, np. tak jak Abraham wyszedł z Ur Chaldejskiego i poszedł do Kanaan, ale do wyjścia z krainy swoich przekonań religijnych, ograniczeń i lęków, np. tak jak Abraham wyszedł ze swego starego życia – z życia osiadłego koczownika cieszącego się stabilizacją życiową do krainy woli BOGA WZYWAJĄCEGO: Pójdź za Mną! Bądź w ruchu, idź, poznawaj Mnie, zmieniaj się! Jezus wzywa do zmiany – nie tylko zmiany postępowania, ale też do zmiany wewnętrznego nastawienia wobec Prawdy jaką jest Bóg. Prawda też jest czymś aktywnym, czymś co powoduje przemianę, motywuje do rozwoju.

Przypowieść o dwóch braciach, którzy w różny sposób reagują na prośbę ojca kojarzy mi się z dzisiejszymi chrześcijanami. Ilu z nas słysząc głos powołania do głębszego przeżywania swej wiary mówi: tak, pójdę, i nadal tkwi w tym samym miejscu swego duchowego rozwoju. Wolimy tradycje, obrzędy i sztywne prawa, które często nie są podparte autentyczną wiarą. Obawiam się, że wśród praktykujących chrześcijan, wielu jest niewierzących w Boga i jeszcze więcej takich, którzy może wierzą, że istnieje, ale nie wierzą że ma rację. Nie wierzą Bogu. A to uwstecznia proces przemiany wewnętrznej. I prędzej czy później prowadzi do upadku.

Może dlatego bardziej Bóg liczy czasem na grzeszników niż na tych, którzy dniami i nocami zgłębiają meandry Prawa próbując rozliczać z niego zwłaszcza bliźnich? Bo oni są bardziej wdzięczni, zaangażowani całym sobą w relację z Nim. Skruszonych złoczyńców jest chyba więcej niż skruszonych katolików. Zajrzyjmy zatem do własnego serca, do naszych skrywanych wstydliwie tajemnic o naszych małych i wielkich zdradach, drobnych i większych oszustwach, malutkich i dużo większych świństewkach jakie obrastają nasze poglądy, myśli, postawy z dnia na dzień coraz bardziej, uniemożliwiając jakąkolwiek zmianę. Zajrzyjmy tam, gdzie Bóg chce nas upomnieć, zawołać donośnym głosem i zachęcić do zmiany życiowych postaw. Może właśnie tam na dnie tej naszej nędznej kondycji uwierzymy, że Jezus Chrystus jest Panem tego miejsca i żadna rozpacz i smutek i beznadzieja nie mogą trwać wiecznie tam gdzie On króluje. A skoro tak jest, trzeba wyjść. I zmienić się. To jest w zasięgu każdego z nas.

Ja w to wierzę. A Ty?

demoty.jpg

Rozważania Niedzielne

 

14 Comments

  1. jadwiga

    tylko jedno chcę dodać

    Tekst dajacy wiele do myślenia. Chcę jednak powiedziec, ze:

    Dzisiejsze czytania obejmują dalsze fragmenty tej księgi, w których to prorok w sposób poglądowy odpowiada na pytanie o zasadność żydowskiego przysłowia: „ojcowie jedli niedojrzałe grono, a dzieciom zęby cierpną”. To symboliczny zapis zasady dziedziczenia grzechów przodków, co było jednym z przekonań religijnych judaizmu i to nie tylko w czasach starotestamentalnych.

    Te przekonania religijne judaizmu o dziedziczeniu grzechów przodków nie wzięły się znikąd, ale są w Dekalogu, który to Dekalog Bóg przekazał Mojżeszowi.

    "Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego co jest na niebie wysoko, ani tego co jest na ziemi nisko, ani tego co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, poniewaz Ja Pan , twój Bóg jestem Bogiem zazdrosnym, który KARZE WYSTEPEK OJCÓW NA SYNACH DO TRZECIEGO I CZWARTEGO POKOLENIA WZGLĘDEM TYCH którzy mnie nienawidzą" [Księga Wyjścia 20,2-6 Biblia Tysiaclecia]

    Tak – ,ze to nie ludzie mieli wadliwe przekonania, tylko takie przekazał im Bóg, który to potem zmienił zdanie.

    Nie można też twierdzić, że Jezus dokonał zmian – powiedział przecież:

    " Nie sądźcie, ze przyszedłem znieśc Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem zniesc, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: dopóki niebo i ziemia nie przeminą ANI JEDNA JOTA, ANI JEDNA KRESKA NIE ZMIENI SIĘ W PRAWIE".[ Mateusz 5,17-18 Biblia Tysiaclecia]

     

     
    Odpowiedz
  2. Skwantowany

    Bo oni są bardziej

    Bo oni są bardziej wdzięczni, zaangażowani całym sobą w relację z Nim

     

    Poprawka: bardziej podatni na zmianę, obicie się od dna. Czy w nawróceniu istnieje choćby krzta wolności, skoro chcemy się wyrwać od dławiącego nałogu? Nie możemy znieść jednego stanu, z otwartymi ramionami witamy jego przeciwieństwo.

     

    Relacja z Bogiem zaczyna się od osobistego nawrócenia.

     

    A potem przechodzi w to:


    Relacja z Bogiem polega więc na odklepywaniu formuły modlitewnej, czy nawet na kultywowaniu religijnych obrzędów np. chrzczenia dzieci czy brania ślubów kościelnych, taka jest tradycja.

     

    Wybacz zgryźliwość – chodzi o zmianę, naturalny ruch że wszystko przechodzi w rutynę. Religijny smak wiary przechodzi w stan wyjałowienia w momencie utraty spontaniczności; ta z kolei pojawia się w momencie nawrócenia, tj. drastycznego zerwania z sposobem życia, który się przejadł. W końcu to także zaczyna obejmować sprawy wiary. Co wtedy? Cóż:

     

    Trzeba wyjść. I zmienić się

     
    Odpowiedz
  3. jorlanda

    O interpretacji w Piśmie

    KARZE WYSTEPEK OJCÓW NA SYNACH DO TRZECIEGO I CZWARTEGO POKOLENIA WZGLĘDEM TYCH którzy mnie nienawidzą" (Wj)

    Biblia stanowi zapis powiązanych ze sobą zdarzeń i Praw, które ludzie odkrywali zgodnie z dynamiką historii zbawienia. Jezus nie zmienił Prawa, ale je wypełnił i to sprawia, że można je interpretować o wiele głębiej niż to robili i robiądo dziś wyznawcy judaizmu. Dlatego tyle temu zagadnieniu poświęcają autorzy Listów Apostolskich np.:

    „Tak więc, jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli” (Rzym. 5,12).

    „Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg:  przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele” (Rzym. 8,1-3).

     

     

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    Odwieczne pytanie o konstrukcję wolnej woli

    Czy w nawróceniu istnieje choćby krzta wolności, skoro chcemy się wyrwać od dławiącego nałogu? Nie możemy znieść jednego stanu, z otwartymi ramionami witamy jego przeciwieństwo.

    No moim skromnym zdaniem w nawróceniu, o którym mówił Jan Chrzciciel i Jezus chodzi przede wszystkim o wolną odpowiedź człowieka wobec Boga. Inaczej będzie efekt taki o jakim piszesz… skostnienie w zwyczaju i odruchu p.t. "no tak, wierzę…w sumie tak"…

    Wybacz zgryźliwość – chodzi o zmianę, naturalny ruch że wszystko przechodzi w rutynę. Religijny smak wiary przechodzi w stan wyjałowienia w momencie utraty spontaniczności; ta z kolei pojawia się w momencie nawrócenia, tj. drastycznego zerwania z sposobem życia, który się przejadł. W końcu to także zaczyna obejmować sprawy wiary. Co wtedy?

    Mnie to się kojarzy z relacją małżonków – na początku euforia i ekstaza, miłość spontanicznie wylewająca się wszędzie i w każdej chwili. Po latach – rutyna, stan wyjałowienia. I jeżeli nie nastąpuje nieustanne potwierdzanie wyboru "tak, biorę sobie Ciebie za męża/żonę", małżeństwo albo się rozpadnie albo osiądzie na mieliźnie przyzwyczajenia się. Ale to chyba ciężko nazwać miłością… no nie wiem jeszcze za dużo na ten temat, moje małżeństwo trwa dopiero 12 lat…

    Wiara to ta sama dynamika jaką cechuje miłość – tak mi się wydaje. Boga można nagle pokochać i to najczęściej sprawia nawracanie się, ale to jeszcze nie wszystko. O relację z Bogiem też trzeba walczyć, pracować nad nią. Same praktyki religijne nie wystarczą…

    Co wtedy?

    No ja np. wtedy robię coś szalonego. I uwalniam spontaniczność. A potem samo się dzieje. Szczęściu trzeba pomóc.

     
    Odpowiedz
  5. jadwiga

    Jolu

    Ja nie neguję wcale tego, że należy się rozwijać. Podkreslam tylko to, że nie mozemy zwalać winę na ludzi, ze coś wadliwie interpretowali, jezeli to sam Bóg zmienił zdanie, a ludzie byli tylko wierni wczesniejszej wersji.

    U nas tez czesto prawo sie zmienia, i nalezy się do niego dostosowac czytajac Dzienniki Ustaw, ale to nie znaczy, ze działa wstecz i krytykujemy tych, którzy o tej zmianie jeszcze nie doczytali.

     
    Odpowiedz
  6. Kazimierz

    Jadziu

    Bóg nie zmienił zdania,

    te prawa cały czas są aktualne i dlatego też jedynie w Chrystusie możemy się schronić przed Jego gniewem. Wszyscy jesteśmy przestępcami zakonu – Prawa Bożego, dlatego też sam Bóg wskazał na drogę wyjścia, jest nią Chrystus Pan. Tylko przez Niego i tylko w Nim możemy uzyskać usprawiedliwienie, dzięki Jego śmierci zastępczej za nas na krzyżu Golgoty. Tylko żyjąc w Nim, jesteśmy bezpieczni i sprwiedliwi, gdyż Jego ofiara zaspakaja całkowiecie wymogi Boże wobec człowieka.

    Starotestamentowi są zbawieni na podstawie wiary w przyszłego Zbawiciela, a my w Chrystusa Pana, który dokonał odkupienia.

    To prosta prawda, ale ludzie strasznie ją gmatwają. Każdy musi się na nowo narodzić do Królestwa Bożego z Ducha Śiętego, aby być obywatelem nieba, a to dzieje się własnie dzięki Łasce Bożej, którą nam okazał w Chrystusie.

    Kazik

     
    Odpowiedz
  7. jadwiga

    Kazimierzu

    Chodziło mi tylko i wyłącznie o to, ze Bóg, który przekazuje Mojżeszowi Dekalog – najwazniejsze przykazania – mówi, ze każe do trzeciego i czwartego pokolenia względem grzeszników. Nieco póxniej ten sam Bóg u Ezechiela mówi, ze umrze tylko ten co grzeszy. Jedno wyklucza drugie, Bóg zmienił zdanie.

    Podobnie mozna by dyskutowac, ze Bóg, który w Dekalogu danym Mojżeszowi zakazuje czynic jakikolwiek obraz – ten sam Bóg przez usta Jezusa, który ukazał się Faustynie Kowalskiej – każe namalowac obraz i go czcić. Tutaj też jedno wyklucza drugie. Bóg zmienił zdanie. 

    I w jednym i drugim przypadku krytykujemy ludzi którzy trzymają sie którejś wersji. Bo albo negują wczesniejszą, albo późniejszej "nie doczytali" i są wierni wcześniejszej. Czy o to chodziło Bogu by robic zamieszanie?

     
    Odpowiedz
  8. Kazimierz

    Jadziu

    Widzisz jedno nie przeczy drugiemu, ten fragment z Mojż i ten fragment z Ezechiela. Co do prywatnych objawień, jesli są sprzeczne ze Słowem zawartym w Biblii, należy odrzucac, a zwłaszcza tak jaskrawo sprzeczne.

    Ezechiel pisze wprost, jeśli grzesznik nie zejdzie z drogi grzechu, ale gdy zejdzie, a więc jest warunek. Podonie w Mojżeszowej, na pewno Bóg karze, ale kiedy człowqiek się nawraca, żadne przekleństwo już nad nim nie panuje.

    Kazik

     
    Odpowiedz
  9. jorlanda

    Bóg Zmiany 😉

    No tak, Jadziu, według literalnej logiki ludzkiej "od -do" – "przyczyna – skutek" można to tak określić – Bóg zmienił zdanie. Ale zauważ, że dynamika docierania ludzkiego umysłu do prawdy o Umyśle Boga odbywa się etapami. Bóg nie jest kimś ograniczonym tym, co człowiek zrozumiał na Jego temat…

    I dlatego chyba raczej nie jest tak, że zmienia zdanie. Tylko że jako Bóg Zmiany powoduje On, że to człowiek zmienia się, i lepiej rozumie co tak naprawdę Bóg od niego chce. Pokolenie Mojżesza i ludzi z czasów Ezechiela nie było na to gotowe, ale pokolenie z czasów Jezusa już trochę bardziej…

    Ale czy zrozumieli? Czy my rozumiemy?

    Oto jest pytanie.

    Strasznie się głupio czuję tłumacząc to, … wiem że nic nie wiem… hehe… a wymądrzam się jakbym wiedziała…

     
    Odpowiedz
  10. jadwiga

    Kazimierzu

     Ezechiel pisze wprost, jeśli grzesznik nie zejdzie z drogi grzechu, ale gdy zejdzie, a więc jest warunek. Podonie w Mojżeszowej, na pewno Bóg karze, ale kiedy człowqiek się nawraca, żadne przekleństwo już nad nim nie panuje

    To jest troszkę inaczej. Moja wina bo nie docytowałam do końca.

    "Nie bedziesz czynił, żadnej rzeźby, anizadnego obrazu(…)Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie bedziesz im służył, ponieważ Ja Pan twój Bóg , jestem Bogiem zazdrosnym, KTÓRY KARZE WYSTEPEK OJCÓW NA SYNACH DO TRZECIEGO I CZWARTEGO POKOLENIA WZGLEDEM TYCH, KTÓRZY MNIE NIENAWIDZĄ.OKAZUJE ZAS ŁASKĘ, AZ DO TYSIĘCZNEGO POKOLENIA TYM, KTÓRZY MNIE MIŁUJĄ I PRZESTRZEGAJĄ MOICH PRZYKAZAN".

    W Biblii jest to przekazane dwukrotnie w Ksiedze Wyjścia 20,4 i  w Ksiedze Powtórzonego Prawa 5,8. 

    I wtedy słowa u Ezechiela – tylko umrze ten co zgrzeszy nie bardzo pasują do okazania łaski do tysiecznego pokolenia.Są jednak…sprzeczne.

    Możemy co prawda stwierdzic, ze te słowa w Dekalogu dotyczą tylko i wyłącznie  sprawy obrazów, rzeźb i ich czczenia a nie innych grzechów.W tym jedynym jedynym  przypadku Bóg karze dzieci i wnuki i błogosławi prawie w nieskończonosc. O innych grzechach mówi Ezechiel.

    Wtedy jednak musielibyśmy stwierdzic, ze np czczenie s Faustyny i obrazu który na jej prosbę namalowana i który to obraz zbiera pokłony – skutkuje karą dla dzieci i wnuków bez względu na cokolwiek innego w ich zachowaniu i wierze, a tym osobom, dla których to nie jest świetoscią Bóg błogosławi do tysiackrotnego pokolenia bez wzgledu na inne grzechy.. Ale to już jest moja nadinterpretacja.

    Ezechiel 18 zaczyna sie słowami "Pan skierował do mnie te słowa: z jakiego powodu powtarzacie między sobą tę przypowieśc o ziemi izraelskiej Ojcowie jedli zielone winogrona a zęby ścierpły synom"

    Czyżby Bóg pytał "z jakiego powodu?" Przecież sam On Bóg to powiedział w Dekalogu. Nie możemy stwierdzac, ze Bóg zapomniał co sam przykazał.

    Zwróc jeszcze  uwagę na inną rzecz. U Ezechiela (18) Jest kara – umrze a ratunek – żyć będzie. Wtedy jeszcze Jezusa nie było i nikt w Zbawienie takie jak my wierzymy –  jeszcze nie nie wierzył. Czytając dokładnie Izajasza można wysnuc wniosek, ze Zbawiciel będzie królował tu na ziemi. Chodzi wiec o życie na ziemi a nie zycie wieczne. To tak jakby śmierc była karą za grzechy. Wtedy nie istniało pojecie nieśmiertelnej duszy idącej do nieba albo smażacej się w piekle.

    Nie możemy jednak  zachowywać sie tak jakby tych słów w Biblii nie było. Bo one są.

     

     
    Odpowiedz
  11. jadwiga

    Jolu

    Ale zauważ, że dynamika docierania ludzkiego umysłu do prawdy o Umyśle Boga odbywa się etapami. Bóg nie jest kimś ograniczonym tym, co człowiek zrozumiał na Jego temat…

    I dlatego chyba raczej nie jest tak, że zmienia zdanie. Tylko że jako Bóg Zmiany powoduje On, że to człowiek zmienia się, i lepiej rozumie co tak naprawdę Bóg od niego chce. Pokolenie Mojżesza i ludzi z czasów Ezechiela nie było na to gotowe, ale pokolenie z czasów Jezusa już trochę bardziej…

    Ale czy zrozumieli? Czy my rozumiemy? 

     

    Masz rację Jolu, –  czasy sie zmieniają i ludzie równiez. Ich tok rozumowania przede wszystkim. Ale to nie znaczy, ze nalezy traktowac wczesniejsze wersety Pisma Świetego jakby ich nie było. To nie tak, ze są tylko te późniejsze, bo bardziej odpowiadają naszym czasom ( czytaj: nam ludziom) A te wczesniejsze pomijamy, zapominamy, ze były, a jak ktos pyta, bo chce wiedziec, nigdy nie uzyska odpowiedzi. To tak jakby te wątki były wymazywane….., aby nie istniały, bo nie pasują.

    Czy w tym przypadku nie jestesmy identyczni jak Nergal, który podarł Pismo Świete? Daleka jestem usprawiedliwiać takie zachowanie, uwazam, ze żadnych swiętości niszczyc nie wolno.! Ale czy my sami – pomijajac niektóre biblijne słowa i traktujac jakby ich nie było , bo są "niewygodne" nie zachowujemy się jak sam Nergal? Czym sie róznimy? Tym, ze on to zrobił publicznie i otwarcie, a my dyskretnie w białych nieskazitelnych rekawiczkach? Czy jest jakaś róznica?

     
    Odpowiedz
  12. jorlanda

    Postępowanie przodków ma znaczenie

    Ale to nie znaczy, ze nalezy traktowac wczesniejsze wersety Pisma Świetego jakby ich nie było. To nie tak, ze są tylko te późniejsze, bo bardziej odpowiadają naszym czasom ( czytaj: nam ludziom) A te wczesniejsze pomijamy, zapominamy, ze były, a jak ktos pyta, bo chce wiedziec, nigdy nie uzyska odpowiedzi. To tak jakby te wątki były wymazywane….., aby nie istniały, bo nie pasują.

    Nie napisałam nigdzie, że należy ignorować Stary Testament. Napisałam, że należy go czytać mając na uwadze Nowy Testament – my to możemy robić. Ludzie czasów Jezusa teoretycznie nie mogli, ale to, że już w czasach przedchrystusowych istnieli tacy jak Ezechiel czy Izajasz… – ich słowa to proroctwo. A proroctw słucha się nieliteralnie, ale "symbolicznym uchem". To kwestia wiary, a nie słów usłyszanych. Oni już wiedzieli, że Stare Prawo nie jest wypełnione, że nadejdzie Ktoś kto je wypełni. Ale nie oznacza to, że wykluczy z niego jakiekolwiek słowo czy przykazanie.

    A co do "winy przodków". Wg mnie moje postępowanie będzie trochę "piętnowało" los moich dzieci i ich dzieci. Jeżeli ja będę popełniała błędy, one na tym ucierpią. I tak samo jest z życiem duchowym – rodzice popełniający grzechy, stwarzają niebezpieczeństwo duchowe dla swoich dzieci. Brak życia w łasce, brak wiary i błądzenie moralne powoduje konsekwencje zbiorowe. Tego nie trzeba chyba jakoś dłużej tłumaczyć.

    I tutaj wkracza Nowy Testament – Bóg mówi ustami Jezusa: mimo wszystko jest rozwiązanie – ODKUPIENIE. I o tym od zarania dziejów Ludu Wybranego była mowa. Mam na myśli Protoewangelię (Rdz 3,15) – pierwszą zapowiedź przyjścia Jezusa jako Zbawiciela świata.

    Odkąd świat istnieje Bóg działa w wieczności, i m.in. Pismo pokazuje nam jak Bóg wkracza w skończoność ze swoim działaniem. Dla nas czas wygląda tak: przeszłość-teraźniejszość-przyszłość. Dla Boga jest cały czas TERAZ.

    Dlatego tak trudno czasem zrozumieć związki tego, co było (a nie jest, nie pisze się w rejestr  ) i co będzie, w kontekście tego co teraz.

    Bóg Zmiany trwa, a my przemijamy…

     
    Odpowiedz
  13. Kazimierz

    Jadziu

    Tearaz mam czas, aby dobrze zastanowić się nad odpowiedzią dla ciebie. Przepraszam, że wcześniej odpowiedź moja była niezbyt głęboka i analityczna. Poprawię się:)

    Tak więc, cytujesz w pierwszym rzędzie przykazanie z góry Synaj, to bardzo dobrze, że zaglądasz do oryginalnych przykazań, a nie skrótów, to bardzo cenne. Bó wskazuje, że jest zazdrosny, czy o człowieka? Być może, ale raczej o Ducha, którego dał -"Zazdrośnie chce On mieć tylko dla siebie ducha, któremu dał w nas mieszkanie?" (Jakub 4, 4-5). Jego lud – Izrael, został powołany do tego, aby przez Izrael swiat poznał Boga, ale niestety idea ta, była łamana przez Izrael ustawicznie. Raczej Jego lud, po krótkich okresach przebudzenia, uciekał w bałwochwalstwo, już pierwszym tego obrazem jest cielec, którego ulali sobie ze złota jeszcze będąc na pustyni. Dlatego też, to przykazanie jest tak ostre, gdyż konsekwencje bałwochwalstwa dotykają całego społeczeństwa, populacji, czy rodziny. Co dziś nazwiemy bałwochwalstwem? Oj, mnóstwo tego w tym naszym kraju, na każdym rogu ludzie wola oddawac cześć stworzeniu, zamiast Stwórcy, bo to łatwiej, bo prościej.

    Ten grzech, jak żaden inny godzi też w Boga jako małżonka wybranki, jaką był Izrael, Bóg czuł się jak zdradzony mąż – dał temu wyraz poprzez Amosa, poprzez różne proroctwa i wizje, jakie mieli starotestamentowi prorocy. Pomimo jednak tego , cały czas Boże ręce były wyciągnięte do cudzołożnego Izraela, Bóg wołał ich i chciał mieć z nimi społeczność. Wyjątkami w historii Izraela sa zapewne Dawid, Jehoszafat, wielcy prorocy – Samuel, Eliasz i Elizeusz – lecz oni byli głosem Boga, który mówieł do serca – do kapłanów, do królów, którzy niestety nie chcieli słuchać.

    Bóg zapowiedział, że będzie ten grzech karcił do trzeciego i czwartego pokolenia, tak bo to obrzydliwy grzech – jak czuje się małżonek, zdradzany przez współmałżonka – kto tego nie doświadczył, nie rozumie. Chyba najpiękniejszy tekst, przynajmniej dla mnie w tej kwestii znajduje się w – Ezechielu 16 rodziale, jest to wręcz gorzki płacz Boga nad niewiernością jego ludu.

    W Ezechielu już możemy dopatrzeć się końca tych czasów – ta księga zostałą napisana – ok. 570 roku przed Chrystusem, a więc już niewiele się później działo, bo ostatnie 400 lat, Bóg praktycznie nie przemawiał do Izraela. Słowa o odwróceniu się bezbożnego, nie zawierają treści o bałwochwalstwie, wydaje mi się, że dlatego, że są kierowane do pojedyńczych osób. Czym innym zapewne jest bałwochwalstwo osoby pojedyńczej, a czym innym cąłego narodu. Bóg w przykazaniach z Horebu mówił do Izraela, a poprzez niego i do nas.

    Tak, co do życia tu i teraz zgodze się z tobą, że głównie Bogu chodziło o to ziemskie życie, zauważ, że wiele kar stosowanych w ST, własnie było takimi, które zabierały życie – ukamienujesz, nie zostawisz przy życiu itp. Nawet syna krnąbrnego wyprowadzić można było za wioskę i ukamienować. Ale pamiętaj – Izrael był własnością Boga, to bardzo ważne.

    Wiele fragmenów ST, mówi o Mesjaszu i zdaje się, że nie do końca można wysnuć wniosek, że będzie królował na ziemi – przeczytaj 53 rozdział, szczególnie werset 11 – bardzo ciekawy i głęboki i mówi o duszy i to nie jest ciało. 

    Oczywiście zgadzam się z tobą, że nie możemy zachowywac się jaby jednych wersetów w Biblii nie było, a inne były, to właśnie jest teologia, że Biblia tłuamaczy się sama. Ale jedno jest najważniejsze, że Biblia pisana była pod wpływem Ducha Świętego i tylko będąc w Duchu, czyli będąc odordzonymi z Ducha ludźmi, możemy ją rozumieć, inaczej będzie dla nas książką, koleja niezrozumiałą. Ale ty drążysz i szukasz, to piękne. Dam ci radę, zanim zaczniesz czytać poproś Ducha Śiwętego, aby ci objawiał zamysły Boga, a wtedy na pewno będziesz o wiele lepiej rozumiała zamysł autora – Boga.

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     

     

     
    Odpowiedz
  14. jadwiga

    Jolu i Kazimierzu

    Jolu, nie za bardzo mogę się zgodzić, że:

     A proroctw słucha się nieliteralnie, ale "symbolicznym uchem". To kwestia wiary, a nie słów usłyszanych 

    Wtedy dopiero byłby bałagan, gdyby każdy wg swojego "symbolicznego ucha" zaczął wiarę interpretować. Wtedy odłamów i sekt byłoby znacznie więcej niż obecnie, całe szczęście, ze jest to wszystko spisane. Jeżeli zaś wierzymy, że spisane zostało pod natchnieniem Ducha Świetego – to znaczy, ze Bóg chciał by to jednak zostało spisane takimi a nie innymi słowami i aby żadne "symboliczne ucho" nie zmieniało tejże treści.Dlatogo nie moge sie zgodzic, na zadne symboliczne ucho i negowac "słów usłyszanych".a raczej "słow NAPISANYCH".

    Kazimierzu

    Masz rację, Izajasz 53, 11 mówi o Mesjaszu umierajacym, że "ujrzy światło". Ja tego nie neguję. Ale jest też wiele wersetów mówiacych o królestwie tu na ziemi. Tak, ze interpretacja mogła być rózna. Nie twierdzę, ze jest inaczej.

    Weź jednak pod uwage, ze w tych czasach o żadnej nieśmiertelnej duszy ludzkiej nie było mowy. Było tylko ciało. ( Nawiasem mówiac zastanawiałam sie jak to z tymi duszami ludzi żyjacych przed Chrystusem było, czy te dusze nie istniały i Bóg je dał dopiero po Chrystusie, czy gdzieś miał zmagazynowane przez te lata i otworzył dopiero po Chrystusie, czy podzieli l ludzi na tych bez dusz i z duszami- moze to śmiesznie brzmi ale po prostu nie wiem). I to ciało zyło, chorowało i umierało. Koniec kropka. Zbawienie przyszło dopiero z Chrystusem.

    Do czego zmierzam – w Izajaszu który podałeś – słowa odnoszą się do Jezusa. W przypadku, gdy nigdy nikt nie słyszał o żadnej duszy – trudno aby ktoś wtedy te słowa o świetle powiazał z nieśmiertelną duszą ludzką, o której do tej pory nie było wspomniane. 

    Przeczytaj proszę dalej Izajasz 65 –  17 i dalej. Akurat w tych wersetach jasno jest mówione o jakimś zyciu wiecznym na ziemi w ciałach wg opisu czysto materialnych  a nie żadnych duszach czy ciałach duchowych. Na dodatek na koncu jest jakaś makabreska –  trwajaca jak rozumiem przez wieki (brrrr!!) – Izajasz 66 – 24 "A gdy wyjda ( na tej  nowej szczęsliwej pięknej ziemi stworzonej przez Boga i wiecznej) ujrzą trupy ludzi, którzy sie zbuntowali przeciwko Mnie, bo robak ich nie zginie(…) i będą oni odrazą dla wszelkiej istoty żyjacej"

    Na dodatek w tej wersji Izajasza o przyszłej szczęsliwej ziemi nie ma ani słówka o Jezusie, który by miał królowac. Króluje On Bóg, Jemu oddaje się pokłon, Jezus w tej wersji nie istnieje – wzmianka była tylko tak jak podałes 53-11 oraz 61-1 "Duch Pana Boga  nade mną bo Pan mnie namaścił…itd" Ale tu Jezus pokazany jest tylko jako człowiek Prorok.

    I jeszcze jedno. Nie twierdzę, ze akurat ta interpretacja jest właściwa. Nie twierdze, ze właściwa jest o duszy czy ciele duchowym, lub jakakolwiek inna. Twierdzę natomiast, ze jest wiele wersji – sprzecznych ze sobą – i dlatego jest tyle interpretacji. Ale zapytuję czy Bogu o to chodziło?

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code