Bezsilność…

 

Bezsilność…

 

Czym jest bezsilność? Wg. Słownika PWN – bezsilny

1. «nieumiejący sobie z czymś poradzić, niemogący czemuś podołać»

2. «wyrażający niemożność poradzenia sobie»

3. daw. «niemający siły fizycznej»

 

Zapewne wiele synonimów odnaleźlibyśmy w dzisiejszym słownictwie tego słowa, ba nawet jest mechanizm ucieczki w bezsilność w psychologii. Gdzie psychologia podpowiada- Jak bronić się przed ucieczką w bezsilność?
Przede wszystkim przez deklarację wiary we własne siły i zaufanie do siebie.
Pamiętaj, że wcale nie jesteś bezsilny. Możesz zmienić świat, jeżeli tylko tego chcesz. 

Hm, chrześcijanin powie, coś mi tu nie pasuje. Dlaczego zatem Chrystus okazał bezsilność wobec żołnierzy rzymskich, wobec Sanhedrynu i w wielu innych momentach i twierdził , że jest cichy i pokornego serca? Dlaczego zatem apostoł Paweł, mówi żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus? Wyrzekł się własnych sił i nie miał zaufania do siebie, stał się jako Paweł bezsilny, składając swoje życie w ręce Pana Jezusa i rzeczywiście zmieniał świat. Jednak nie na swój wzór i nie na swoją modłę, ale tak jak Chrystus tego chciał. Ten sam Paweł mówił o umieraniu własnego ja, mówiąc, że śmierć jest dla niego zyskiem i to nie miał na myśli fizycznej śmierci tylko, ale śmierć własnego ja. Prawdziwego Pawła / Szawła widzimy sprzed nawrócenia, który był jedynie zdolny więzić chrześcijan, wypełniać rozkazy i żyć prawem. Tak wygląda nasz stary człowiek.

Jednak poznanie Chrystusa zmieniło wszystko, już pierwsze chwile, kiedy leżał na drodze do Damaszku i widział światłość i słyszał głos – Saulu czemu mnie prześladujesz, zmieniły wszystko. Jego ja zostało zmiecione, oślepł i nie wiedział o czym ten głos do niego mówi, Jak to ciebie, kim jesteś? Ja jestem Chrystus, w tym momencie zrozumiał, że Pan Jezus tak głęboko utożsamia się ze swoim Kościołem, że mówi, jakby osobiście jego samego prześladował. Jego ja, zostało skonfrontowane z ofiarami, które prześladował. Nagle zrozumiał, że jego przełożeni, jego rozkazy są niczym w porównaniu do spotkania z Panem. Jezus kontynuował lekcję pokory i trzy dni nasz Paweł ślepy rozmyślał nad tym co się stało, przy czym Jezus nic więcej mu póki co nie powiedział. Jedyne słowa, to idź do miasta, tam powiedzą ci co masz robić, kto taki miał mu powiedzieć, zapewne ci, których jechał więzić. O paradoksie, ten wielki apostoł miał być pouczony przez zwykłego Ananiasza, przerażonego Szawłem, i to on miał się o niego modlić i on mu miał powiedzieć co dalej z nim. Czuję ten lęk Ananiasza, ale też posłuszeństwo. Gdyby na sobie polegał, nigdy nie poszedł by do Szawła, ale że polegał na Panu, zrobił to i stała się rzecz jedna z najważniejszych w chrześcijaństwie Duch Św. napełnił serce Pawła i powołał go Pan do wielkiej służby.

Czy my jesteśmy zdolni do takiego posłuszeństwa, jakie pokazuje nam Ananiasz? Czy raczej kalkulujemy po swojemu. Jak często słyszę, ten nigdy się nie nawróci, ten z diabłem harcuje , sam też tak uważałem co do moich szwagrów, niestety zmarli niezbawiani, być może dlatego, że nikt nie wierzył , że coś takiego stać się może. Jak często zamykamy uszy na głos Pana, bo to co nam mówi, powoduje, że musimy poświęcić siebie, musimy się ukorzyć, aby być posłusznym.

Wczoraj słuchałem pięknych pieśni, odnalazłem znów nowy program chrześcijański nadający z Ukrainy, na kanale 382 na nc+ o nazwie VOTV, dziękuję Bogu, że znam język rosyjski i rozumiem i buduję się. I tam usłyszałem świadectwo człowieka, który skomponował i napisał pieśń – Odwiecznym Bogiem jesteś TY. Zamieszkał on z USA w Anglii ze swoją żoną. On pracował w Oxfordzie, a ona w Londynie. Praca ich pochłaniała, tak mocno, że oboje cierpieli na zespół wypalenia zawodowego, było tak silne, że odechciało im się żyć. Postanowili wrócić do USA i wybrali podróż statkiem w czasie podróży, doszło do nich, że są bezsilni, tak się czuli, na skraju życia. I wtedy odkryli w Biblii słowa Pana – Iz. 40,29 – „Zmęczonemu daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości” Te słowa nabrały mocy w ich sercach, tak bardzo ich podniosły, że zaczęło im się na nowo chcieć żyć, że skomponowali pieśń na bazie tych słów. Ta pieśń dziś jest grana i śpiewana w tysiącach kościołów i jest zachętą dla milionów ludzi, oh jak bardzo mnie podniosło to świadectwo. Panie tak, jestem bezsilny, jestem wobec tego co się dzieje w moim życiu i jedynie w Tobie jest moja nadzieja.

Posłuchajmy tej pieśni.

Są chwile w życiu człowieka, że żadna psychologia nic nie pomoże, bo nie mamy siły żadnej w sobie, powiedzmy alkoholikowi, uwierz w siebie, to absurd, nawet w krokach AA, pierwszym jest uznaj swoją bezsilność wobec nałogu i co dalej? Zaufaj Bogu! Obraz orła z 31 wersetu, jest wspaniały. Orły wzbijają się w górę na skrzydłach. Dlaczego wzbijają, przecież powinny szybować wysoko. Otóż, gdy mama orlica uczy młode latać, rozbiera gniazdo na tyle, aby orły musiały dokonać makabrycznego kroku rzucić się w przepaść, oh ta mam zmusiła je do samobójstwa, możemy też tak myśleć o Bogu, kiedy lecimy w dół i nie widać ratunku. Machamy swoimi skrzydełkami, ale nic to nie daje. Ale Bóg jak orzeł, o którym też czytamy w V Mojż. 32, 11 – „Jak orzeł pobudza do lotu swoje młode, unosi się nad swoimi pisklętami, rozpościera swoje skrzydła, bierze na nie młode i niesie je na lotkach swoich” Tak, kiedy wydaje ci się, że już runiesz na ziemię, nadchodzi pomoc, Pan bierze cię na swoje lotki, słyszymy te słowa w pieśni, na skrzydłach orlich cię unosi!!!!!  Amen podnosi i uczy dalej, za chwilę, gdy cię wyniesie wysoko, znów cię zrzuci, aż zaczniesz szybować, aż zaufasz Jemu, że Jego prowadzenie jest bardzo dobre i jesteś przez Niego wyposażony we wszystko, aby latać w słupach prądów wietrznych Ducha Świętego, mając rozwinięte  skrzydła.

Oh jak bardzo potrzebujemy zachęty od Pana, jak bardzo potrzebujemy czuć jego bliskość, aby odczuwać Jego ojcowską miłość. Przecież On nas tak kocha i pragnie dla nas obfitości, a my ciągle chcemy po swojemu.

Czytałem dziś taki opis, mężczyzna zdecydował, że rozwiedzie się ze swoją żoną, nie podobało się jej to, i bardzo to przeżywała. On miał inną. Chciał jej przekazać dom, samochód i wszystko czego by chciała, mieli jednego syna.

Jednak ona uprosiła go, aby zrobił dla niej dwie rzeczy, po pierwsze aby nie wspominał o rozwodzie przez miesiąc, ze względu na egzaminy syna, aby nie załamał się, ale zaliczył rok. Po drugie, aby codziennie nosił ją na rękach ze salonu, do sypialni, tak jak to robił zaraz po ślubie. Zgodził się.

Ta bliskość z noszoną na rękach żoną spowodowała, że odżyły w nim uczucia, że czuł jej zapach, jej kochane przez tyle lat ciało, jej oddech i zapach ulubionych perfum. Zapomniana miłość zaczynała odżywać. Zauważył też, że żona jego się zmieniła, schudła, pojawiły jej się zmarszczki i dotarło do niego, że tyle lat poświęciła jemu. Nie mógł dłużej wytrzymać zakupił pęk kwiatów, powiadomił kochankę, że zrywa z nią bo kocha żonę. Niestety, kiedy przybiegł do żony, ona już nie żyła, okazało się, że była chora na raka o czym jemu nie powiedziała. Ten ostatni miesiąc wrył się mocno w jego serce i serce jego syna, który widział zakochanych rodziców. On zrozumiał, że tak łatwo można stracić to co się naprawdę kocha przez swój egoizm  i głupotę.

Wzruszyła mnie bardzo ta opowieść, widzę też tą bezsilność kobiety, która w obliczu śmierci walczyła o to, aby jej syn miał dobry obraz ich małżeństwa i aby jej mąż zrozumiał, że tak na prawdę kocha ją.

Kochani, Odwiecznym Bogiem jesteś Ty Panie Jezu, Ty się nie męczysz i nie ustajesz, Ty bezsilnemu dajesz moc, w zły czas pocieszasz go, na skrzydłach orlich go podnosisz, On jest nadzieją naszych serc! Tak sił przybędzie kiedy zaufamy Mu!

Wasz w Panu Kazik J.

 

Komentarz

  1. Marek

    Ja też kocham Pana Jezusa, bo to On wziął mnie i moją żonę na swoje skrzydła kiedy spadaliśmy w dół i kiedy już nie było dla nas ratunku. To było cztery lata temu od tej pory nosi nas na rękach bo Jezus to nie religia lecz osoba. Osoba kochającego Ojca.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code