ADWENTOWE REFLEKSJE NIE TYLKO O POLSCE

Poniedziałek, III tygodnia Adwentu, rok A1

Wprowadzenie do Rekolekcji Adwentowych Tezeusza 2010

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Tezeusza

Strona Rekolekcji Adwentowych na Facebooku

 

Daj mi poznać Twoje drogi,

Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.

Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń,

Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję. (Z Psalmu 25)

13 grudnia to dzień kojarzony we współczesnej historii Polski najczęściej z rokiem 1981 r. Wprowadzenie stanu wojennego pamiętają jeszcze ludzie mojego pokolenia – najczęściej wspominają twarz gen. Jaruzelskiego zamiast programu telewizyjnego dla dzieci.

 

 wo.jpg

 

Pisząc rozważanie biblijne dotyczące fragmentów Księgi Liczb, w których czytamy o widzeniu przyszłości narodu wybranego, o zapowiedzi Zbawiciela, czy Psalmu, w którym autor woła: „Naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami” i historii z Ewangelii, gdzie Jezus na przewrotne pytania o pochodzenie swej władzy, nie odpowiada wprost – nie sposób nie nawiązać do wydarzeń związanych z walką w wolność i demokrację w naszym kraju. Sceny z tamtych lat gdzieś tam tkwią w nas i nadal niepokoją, powodują zadawanie pytań, rodzą wątpliwości. Do dziś historycy i politologowie zastanawiają się nad rolą wprowadzenia stanu wojennego w kształtowaniu się przyszłości naszej ojczyzny. Czy to było konieczne, czy uzasadnione, dobre, złe, „mniej złe”?

13 grudnia to też rocznica jeszcze innego wydarzenia w historii Polski. Traktat Loewenwolda, zwany przymierzem trzech czarnych orłów, podpisano tajnie w Wiedniu w 1732 r. Był to układ mocarstw układających się o władzę w Polsce, mający na celu narzucenie konkretnego kandydata do tronu. Układ tego typu był w rzeczywistości manewrem dyplomatycznym Rosji i Austrii, który miał odsunąć Prusy od sojuszu sasko-francuskiego. Mocarstwa wykazując pozory praworządności pozbawiły Augusta II możliwości królowania i rozmieściły swoje wojska na granicach Rzeczypospolitej uzasadniając to przewrotnie ochroną polskiej wolności do swobodnego wyboru władcy i uniemożliwienie obcym mocarstwom narzucenie Polakom banity (August II z niemieckiej dynastii skazany był na banicję). Nie wgłębiając się w szczegóły – był to układ mający na celu manipulacje polityczne. Nigdy go nie ratyfikowano.

Dziś przypada także wspomnienie Św. Jana od Krzyża, jednego z największych mistyków w historii Kościoła, którego prace i zapiski przysporzyły mu sławy i tytułu Doktora Kościoła. Jan żył w latach 1542-1591, był karmelitą bosym, który to zakon z pragnienia serca pewnej zakonnicy został zreformowany w tamtym czasie. Gdyby Jan nie spotkał Teresy – upartej kobiety porządkującej zakon w stronę bardziej radykalnego realizowania ideału zakonnej i ewangelicznej służby Bogu, Jan odszedłby do kartuzów. Podobało mu się milczenie i życie w odosobnieniu. Gdyby to zrobił, prawdopodobnie nikt nigdy by o nim nie usłyszał, może nie doszłoby do napisania „Ciemnej nocy duszy” czy „Kantyku duchowego”. Bóg powołał go do walki duchowej, która zaprowadziła go do samotności, ale była to samotność trudniejsza – więzienie i odrzucenie przez współbraci, tortury w karcerze, udręki psychiczne i głębokie doświadczenia duszy, nie mające żadnego zrozumienia u nikogo. Bez tych doświadczeń nie byłoby dziś św. Jana od Krzyża.

johncross.jpg  Św. Jan od Krzyża

 

Znaki czasów są obecne w historii każdego z nas, niezależnie od tego w których czasokresach przypadnie nam żyć. Bóg działa w wydarzeniach, a historia zbawienia odkrywa się poprzez historie indywidualnych osób i konkretnych narodów. Powyższe trzy „historie” – stan wojenny, nieratyfikowany traktat z XVIII w. i życie św. Jana od Krzyża (zmarł 14 grudnia) bardzo wiążą się z tym, co dziś czytamy w Piśmie i z tym, co się dzieje dookoła nas.

CIERPIENIA, BOJE I TRUDY

Widzę go, lecz jeszcze nie teraz,

dostrzegam go, ale nie z bliska:

wschodzi Gwiazda z Jakuba,

a z Izraela podnosi się berło.(Ks. Liczb)

 

Czasami tragedie osobiste albo szczęśliwe życie bez trudności sprawiają, że nie widzimy swego istnienia w sposób perspektywiczny. Skupiamy się na tu i teraz i nie potrafimy odczytać woli Boga w tym, co się dzieje. Czasami też zbytnio skupiamy się na przeszłości lub za często wybiegamy w przyszłość, tracąc szansę na trwanie w Jego obecności i na zobaczenie spraw naszej doczesności oczami Boga. Prorok Balaam miał przekląć Izraelitów na rozkaz króla Moabu Balaka, ale Bóg zatrzymał go po drodze i nakazał prorokowi przekazać inne wieści. Balaam pobłogosławił Izrael i odsłonił im widzenie przyszłości, zamysł Stwórcy.

Ludzkie plany i intrygi bardzo często sprowadzają na narody nieszczęścia. W historii naszego kraju mamy wiele opowieści o intrygach i układach zawiązanych przeciwko narodowi polskiemu. Obecne granice Polski, obecny układ polityczny, gospodarczy, społeczny to efekty historii różnych układów przeciwko Polsce. Nie jestem wybitnym historykiem i często nie dość rzetelnie przygotowywałam się do klasówek z historii, ale to co pamiętam z lekcji i książek, z filmów i różnych scen malarstwa czy sztuki na temat polskich zmagań z rzeczywistością naszą geograficzno-polityczną, to nieustanne walki i ofiary. Czy to przypadek, że nasz kraj taką ma historię? Może jednak ma to jakieś znaczenie, że naród polski jest tak doświadczony w bojach i cierpieniach?

Link POLSKA z YOUTUBE

Myślę o doświadczeniu Jana od Krzyża, o jego cierpieniu i buncie przeciwko błędnemu interpretowaniu ideału życia zakonnego. Kiedy razem z Teresą wprowadzał reformy w zakonie (był pierwszym karmelitą bosym), wiele razy stawał przed sądem zakonnym i był posądzany o bunt i brak posłuszeństwa wobec zakonu. Oskarżenie, które doprowadziło do uwięzienia go brzmiało tak: "Ponieważ niektórzy z nich, nazywani potocznie bosymi, są nieposłusznymi i upartymi buntownikami, wyżej wspomnianym karmelitom bosym nakazuje się, pod karą i cenzurą papieską, a nawet, jeśli zajdzie potrzeba, pod groźbą kary ze strony władzy świeckiej, by w ciągu 3 dni podporządkowali się niniejszym nakazom; w wypadku odmowy zostaną surowo ukarani". By uwięzić go, sędziowie z zakonu karmelitańskiego (od lat walczący i z Teresą i z Janem przeciwko reformowaniu zakonu) wykorzystali też władzę świecką, aby sądem i wymiarem kary zajęli się sami. To miało na celu uniknięcie interwencji Filipa II, który na pewno zniweczyłby plan przeciwników autonomii karmelitów bosych. Jan łagodził konflikt jak mógł, ale twardo też bronił kwestii prawowitości Reformy, jej treści i działań mających na celu uzyskani samostanowienia. Okazując posłuszeństwo Kościołowi nie poddał się jednak naciskom ze strony generała zakonu i kapituły generalnej. Miał działać na polecenie nuncjusza papieskiego i mógł pomijać jurysdykcje przełożonych zakonu. Prowadzony łaską Boga i potężnym głosem Ducha Świętego w swoim sercu nie zląkł się gróźb sądu i przyjął linię obrony na zasadzie posłuszeństwa wyższym zwierzchnikom. Mimo to zapadł tymczasowy wyrok: ojca Jana zakwalifikowano jako zatwardziałego buntownika. Wiele lat później Jan przyznał się, że używano wobec niego jeszcze innych środków perswazji: obiecywano mu funkcję przeora, piękną celę wyposażoną w bibliotekę, złoty krzyż o znacznej wartości itp. Doprowadzony do ostateczności odpowiedział: "Kto szuka nagiego Chrystusa, nie potrzebuje złota ani klejnotów".

Jan wiedział, co znaczy słuchać Boga i iść Jego drogą. Wiedział co znaczą słowa Psalmisty: „Dobry jest Pan i prawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom. Pomaga pokornym czynić dobrze, pokornych uczy dróg swoich”. To pozwoliło mu przetrwać więzienie, tortury, głód i opuszczenie. To mu pomogło zrozumieć wolę Boga nawet w karcerze. Kiedy wrócił z więzienia do życia i znów mógł działać i reformować zakon, nie zniechęcił się. Jego więzienne zapiski to jedne z największych dzieł mistyki chrześcijańskiej. Tam właśnie, w tym najgorszym okresie swego życia odkrył źródło i bogactwo, z którego czerpał tworząc regułę zakonu, wzmacniając praktykę życia zakonników o ascezę czy głębokie doświadczenie modlitwy i poświęcenia. Karmelitanki i karmelici bosi przebili długo ropiejący wrzód w Kościele – wygrali mocą Boga, ale też osobistą zgodą na wielkie poświęcenie i cierpienie.

karmel.jpg  Św. Jan od Krzyża, św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Św. Teresa Wielka

Kiedy myślę o Polsce w kontekście doświadczeń życia św. Jana od Krzyża, myślę że mam szczęście. Urodziłam się tutaj i wychowałam, wiem jakie wartości są ważne dla mnie jako obywatelki tego kraju o tak bogatej i trudnej historii. Wielu moich znajomych opuszcza nasz kraj nie mogąc zrozumieć ani zaakceptować historii, układów, sił, które powodują, że życie tutaj nie jest lekkie. Dla mnie doświadczenia życia w tym kraju są cenne, bo pozwalają mi zrozumieć wartość mozołów i niełatwych doświadczeń dla kształtowania charakteru i silnej osobowości. Jestem przekonana, że za mało wyciągamy wniosków z naszej historii. Narzekamy, że Polacy są zbyt impulsywni i wręcz głupi. Bo jak w kraju mają wojnę czy jakiś kryzys to wiedzą jak działać i potrafią się i poświęcić i zjednoczyć „ponad podziałami”, a jak jest pokój to nie bardzo wiedzą, co z nim zrobić i dlatego szukają nowej wojny (vide wojna o krzyż, wojna PIS-PO itp.).

A może spojrzeć na to inaczej – może nam potrzeba głębokiej refleksji nad naszym polskim charakterem? Potrzeba pracy nad sobą – opanowania, pomyślenia trzy razy zanim się chwyci za miecz (słowa czy dosłownie, zależy od czasów i sytuacji). Może warto zrobić rachunek sumienia z tego, jak wykorzystuję fakt uczestnictwa w historii takiej jak stan wojenny, okrągły stół, tworzenie demokracji, uczestnictwo w społecznych wydarzeniach czy to lokalnych czy na wyższym poziomie? Może zbyt przyzwyczajeni do nieustannej walki o wolność, nie możemy się w tej naszej „polskiej bitwie” zatrzymać? Może czas zakopać topory wojenne(kłótnie, spory, waśnie rodzinne, sąsiedzkie, partyjne, zawodowe, religijne itd.) i zapalić fajkę pokoju (spróbować żyć w zgodzie i nauczyć się normalnej rozmowy z ludźmi różniącymi się od nas)? Ilu z nas – ludzi wierzących w takie ideały jak Bóg – Honor – Ojczyzna, pełniących różne ważne funkcje w swoich zawodach, czy też pełniących prostą zwyczajną służbę społeczeństwu w ramach swojej pracy pyta Boga Miłości i Pokoju: „jak Ty byś postąpił?” Czy wspominamy czasem trudy poprzednich pokoleń, abyśmy my mogli teraz żyć w pokoju i względnym dobrobycie? Czy honor to jeszcze coś istotnego w naszym polskim, zwykłym życiu „od pierwszego do pierwszego”?

NASZE ROZMOWY I POPKULTUROWE MARZENIA

Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń,

Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.

 

Zastanawiam się też nad naszymi polskimi rozmowami codziennymi. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że wszelkie „pogłębienie” rozmów i dyskusji podczas towarzyskich herbatek czy kolacji kończy się fiaskiem. Brakuje mi rozmów o Bogu, które nie zaprowadzą do sporu: czyja religia lepsza. Brakuje mi rozmów o polityce, które nie doprowadzą do obrażania się ojca na syna, czy matki na córkę. Brakuje mi rozmowy o miłości i przyjaźni, takiej która mi pomoże zrozumieć jakim jestem przyjacielem dla kogoś, albo kim ten ktoś jest dla mnie. I brakuje mi też jakiejś takiej poezji języka, klasy mówienia, dzięki której mogę umocnić się w przekonaniu, że żyję wśród ludzi dbających o Polskę i o polszczyznę nie dlatego, żeby komuś zaimponować, ale dlatego, by coś przekazać innym i zachować pewną tradycję i piękno. Dlatego często oglądam stare filmy, tam jest coś co niestety ginie w naszym narodzie. Obecnie produkowane filmy i seriale polskie pokazują zupełnie inny świat. Cieszę się, że oprócz „M jak miłość”, „Na dobre i na złe” czy „Złotopolskich” są też takie seriale jak „Czas honoru”. Podobają mi się ostatnio filmy historyczne, może dlatego, że wreszcie pokazują prawdę interpretując ją od różnych stron, a nie od „jedynie słusznej”?

czas_honoru_3.jpg

Oglądam też czasem filmy fantastyczne – odcinki różnych zagranicznych seriali SF. Seriale te pokazują strach ludzkości przed naturą, ale też przed efektami badań naukowych (genetyka, wyprawy w kosmos, nowe leki, eksperymenty medyczne na ludziach). Pokazują też marzenia ludzkości o pokonaniu własnych ograniczeń, o odkrywaniu ukrytych możliwości ludzkiej natury. Mówią, że siłą przyjaźni i współpracy można osiągnąć każdy cel, nawet niemożliwy. Gdzieś tam w tych „bajkach dla dorosłych” przebija się spod sterty strachu przed nowoczesnością wiara, że jednak stare dobre wartości takie jak miłość, braterstwo i przyjaźń nadal mają jeszcze coś do powiedzenia.

star_trek_03_1024.jpg

Szkoda, że serialów tego typu nie produkują polskie wytwórnie, może pokazałyby czego boją się i o czym marzą Polacy? Polskie seriale pokazują życie codzienne – odrealnione albo sporowadzone do absurdu, pełne jakieś takie niespełnienie. Nie przemawiają do mnie zupełnie. Jedyny serial, który byłabym w stanie oglądać, gdybym miała na to wolne chwile to „Czas honoru”. Nawet „Plebania” i „Ojciec Mateusz” wydają mi się sztuczne. Mam wrażenie, że polskie filmy nieustannie próbują zdefiniować strach przed normalnością, patologie i niezgodę na rzeczywistość – albo w formie dramatu albo poprzez komedię. Nawet rozrywka w tych filmach zawsze ma podtekst polityczny czy historyczny. Z kolei w programach rozrywkowych, jakie serwuje telewizja publiczna i prywatna nie znajduję nic trwale wpadającego w pamięć. Dlaczego ludzie lubią Familiadę, Milionerów, Taniec z Gwiazdami, Kocham Cię Polsko? Bo to pokazuje im świat, do którego nie każdy ma dostęp. Jakiś taki raj utracony, błyszczący i pełen możliwości na wygranie dużych pieniędzy czy na spotkanie kogoś ciekawego. W raju rozrywki telewizyjnej jednak wszystko jest tylko na jakiś czas, kamery wkrótce się wyłączą, a potem nastąpią reklamy hałaśliwie nawołujące do zmiany swego przeciętnego i nijakiego nudnego życia w pasmo szczęśliwych rozwiązań i wydarzeń typu „wspaniała kąpiel”, „niezapomniany zapach”, „niespotykana okazja – wyprzedaż sprzętu RTV i AGD”.

Jezusa zapytano: skąd pochodzi Jego władza, według której naucza z taką mocą? Nie odpowiedział im wprost, tylko zadał inne pytanie: o pochodzenie chrztu Janowego. Ludzie pytający Jezusa nie chcieli odpowiedzieć, bo od razu założyli, że ich Rozmówca będzie próbował wykorzystać ich odpowiedź, aby ich pognębić. Ich brak zaufania do wybitnie nauczającego Jezusa, który w świątyni przekazywał „nowe” interpretacje Prawa, doprowadził do tego, że nie poznali Go, nie otrzymali odpowiedzi. Jezus nie jest nauczycielem, który podaje wiedzę na tacy. Jego Słowo nie uspokaja, tylko pozostawia w niedosycie, w rozterce, która ma doprowadzić ludzi do samodzielnego myślenia. Do zmiany i do wyruszenia w największą podróż życia – nie tylko intelektualną, ale też duchową, psychiczną, nawet jeśli ciało pozostaje w tym samym miejscu, co zawsze.

 

jezus2.jpg  Jezus nauczający w synagodze

***

Myślę, że Bóg mówi do nas tak samo i dzisiaj. Nie udziela bezpośredniej odpowiedzi, bo liczy na to, że Mu zaufamy, że wyruszymy gdzieś dalej, w nowe interpretacje Prawa, w głębsze poznawanie źródeł Jego władzy, w prawdziwe poznawanie Jego Osoby – we współczesności.

Bo liczy na to, że ten konkretny adwent, ze wszystkimi wydarzeniami naszego życia i naszego kraju zmieni nas i da nam szanse na odwagę wyruszenia do Betlejem ukrytego w naszych osobistych historiach życia.

 

Komentarz

  1. elik

    Rozmowy, spotkania i dyskusje !

    Proszę wybaczyć za akurat taki wpis, lecz zbyt wiele wątków Pani porusza, aby naraz odnieść się, do wszystkich. Mam nadzieję, że nie tylko inni Pani stali czytelnicy będą kontynuować już rozpoczętą dyskusję.

    Nurtują mnie podobne spostrzeżenia,  wrażenia, odczucia i zastrzeżenia, jak Pani w kwestii codziennych rozmów, także okolicznościowych spotkań i różnych debat, bądź dyskusji.

    Dzisiaj w wielu sprawach jest chyba podobnie, jak w czasach nauczającego Pana Jezusa. Np: osoby piszące na forum  w Tezeuszu – artykułują swoje spostrzeżenia i przemyślenia, składają świadectwa, prezentują różne tezy, bądź hipotezy, formułują wnioski i stawiają wiele pytań.

    Jednak czytający nie zawsze chcą dyskutować, czy komentować lub odpowiadać na stawiane pytania. Natomiast uczestnicy rozmów, bądź dyskusji nagminnie stosują uniki i usiłują unikać odniesień, do istotnych, zasadniczych, lecz zbyt drażliwych kwestii, czy niezbyt prawomyślnych i kontrowersyjnych wątków.

    Zapewne zakładają, że autor(ka) lub potencjalny interlokutor będzie usiłował wykorzystać ich wpis, czy komentarz, odpowiedź lub poglądy, wyznania, aby ich poniżyć lub pognębić. Wykazując np: swoją erudycję, wiedzę, doświadczenie, kompetencje, czy prezentując inne poglądy, przekonania, mniemania, racje, czyli nie tylko inność, a nawet wielkość (wyższość).

    Wg. mnie przede wszystkim brak dobrej woli, także koniecznego zaufania i zrozumienia, a nieraz czyjeś kompleksy, czy bezpodstawne uprzedzenia uniemożliwiają  szczerą rozmowę tj. swobodną wymianę myśli, także wzajemne ubogacanie się i lepsze poznanie.

    Istotną przeszkodą w codziennej szczerej rozmowie, a tym bardziej pogłębionej dyskusji może być próba dowiedzenia się czegokolwiek, bez wzajemności – na zasadzie – co słychać?…lub co u Ciebie?……

    Pozdrawiam Panią serdecznie i jestem rad , że mogę znowu komentować Pani teksty.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code