20 lat nowego życia – początki

 

 

20 lat nowego życia – początki

 

Nie spodziewałem się, że wtargnięcie Boga w moje życie przyniesie takie gwałtowne zmiany, przede wszystkim we mnie.

W czasie modlitwy, kiedy płacząc wyznawałem swoje grzechy i zapraszałem Jezusa do swojego serca, odczuwałem niesamowite rzeczy. Ciepło, zimno, czułem jak ciężar życia spada ze mnie, gdzieś odpływa, a do wnętrza mojego, wpływa gorąca miłość. Nie potrafiłem jej określić, poznać, nie znałem jej, nie wiedziałem co to jest, ale było mi szalenie dobrze, radośnie, miło. Czułem się kochany, akceptowany przez to coś , co weszło we mnie, gdzieś do serca, do duszy, do umysłu?

 Trząsłem się nie wiadomo dlaczego, w skroniach pulsowała mi krew, wracałem na swoje miejsce oszołomiony, jak przez mgłę pamiętam słowa modlących się, wyrzeknij się alkoholizmu – wyrzekam się – wyrzeknij się szatana – wyrzekam się – wołaj do Pana Jezusa – Panie Jezu wybacz mi moje życie, moje grzechy, oddaję Tobie moje życie, zapraszam Cię do mojego serca. Prowadź mnie, pragnę dla Ciebie żyć – jesteś moim Królem i Panem. Nigdy wcześniej się tak nie modliłem z głębi serca, z łzami i szlochaniem, to było niesłychane, ten pokój, który nastąpił po modlitwie, jak po burzy. Coś mną szarpnęło, wyszło ze mnie, dziś wiem, że to były demony, a oni je gromili, nie bali się, bądź wolny w Imieniu Jezusa i byłem wolny J

 Siedziałem na krześle i przychodziłem do siebie, uderzyła mnie świadomość, nie wiem skąd, że już nigdy nie będę miał problemu z alkoholem. Po prostu wiedziałem o tym, jak nigdy. Zawsze bałem się co to będzie, jak dostanę wypłatę, znów kumple, znów wóda, znów bieda. Wsłuchiwałem się w pieśni, świadectwa, kazania, ale już słyszałem i rozumiałem to co mówią, jakby ktoś zdjął z moich uszu zatyczki i zdjął jakieś łuski z oczu. Jakaś nowa wrażliwość, świadomość zaczęła rozdzierać ciemności w jakich żyłem.

 W przerwie poszedłem na spacer z grupką młodzieży, słuchałem ich, takie święte dziewczyny, wówczas tak mi imponowały, nie przeklinały, mówiły o Bogu, o swoich przeżyciach z Nim, zastanawiałem się, czy ja też takim się stanę? Po powrocie ze spaceru uświadomiłem sobie, że ani razu nie przeklnąłem, i to nie dlatego, że walczyłem z tym, ale jakoś tak, mówiłem i rozmawiałem, takim czystym językiem. Zrozumiałem, że coś się ze mną stało, że nie potrafię przeklinać, że przekleństwa więzną mi w gardle i brzydzę się nimi. Coś takiego…

 Na drugi dzień rano spodziewałem się bardzo złego samopoczucia, ponieważ jadąc do Dzięgielowa (koło Cieszyna) na Dni Skupienia jeszcze byłem trochę pod wpływem, a wcześniej kilka dni popijałem sobie, aby tak mieć szmerek, co by nie wytrzeźwieć i ominąć zaburzenia związane z odstawieniem i trzeźwieniem (wymioty, rozwolnienie, ból brzucha, trzęsienie rąk, lęki itp. ) , zasypiając jednak powiedziałem temu komuś, co we mnie był, że mogę przejść wszystkie katusze, ale niech On, czy wówczas uważałem, ta miłość we mnie nie odchodzi, niech jest, nigdy tak dobrze się nie czułem w sercu. Ciało wiadomo musiało odcierpieć, ale ta miłość…

 Bałem się zjeść śniadanie, ale zjadłem, patrzę na ręce , nie trzęsą się, brzuch nie boli, nie chce  się wymiotować, nie mam lęków – a ta miłość , we mnie JEST!!!

Popłakałem się z radości, bo zacząłem wierzyć, że naprawdę coś się ze mną stało, coś czego nigdy nie oczekiwałem. Ta miłość. Z radością oczekiwałem kolejnych pieśni, kazań, wykładów, świadectw – zacząłem wierzyć, że na prawdę Jezus przyszedł do mnie i zamieszkał w moim sercu. Ta świadomość mnie onieśmielała, czułem się jeszcze brudny, grzeszny, zły , a On we mnie jest, rozlewa miłość. Czułem jak moja dusza karmi się tą atmosferą panującą na sali, jak we mnie wpływa . jak żywa woda, to co mówią, co śpiewają. Jezu, o Jezu – niech Twa żywa woda płynie przez duszę mą, niechaj Duch Twój Święty sam kieruje mną…. Rozpływałem się w tej miłości, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że tak może być. Czułem się, jakby mnie jakaś ogromna siła wzięła na ręce i huśtała, jak kiedyś ojciec swojego syna na swych rękach…. Znalazłem ,znalazłem moją miłość, Boga, Jezusa Chrystusa, Jego konanie na krzyżu przeszywało mnie . Łkałem kiedy świadomość Jego ofiary za mnie, Jego odrzucenia za mnie, Jego pogardzania za mnie – przeszywała mnie. Jezu wybacz mi, że tyle lat Ciebie nie szukałem, że zaspakajałem się jakąś religią, a Ty Boże stałeś obok mnie. Musiałem się zbrukać, zniszczyć wszystko co miało wartość, aby znaleźć prawdziwą wartość – Ciebie Boże.

 Te dni upłynęły bardzo szybko, wracałem do Rybnika jak na skrzydłach, nie wiedziałem za bardzo co mam robić, ale byłem tak naładowany optymizmem i radością, że wydawało mi się, że teraz to życie będzie miało jeden cel, życie dla Boga i tak się stało i dzieje.

 Kiedy koledzy w hotelu robotniczym i moja dziewczyna zobaczyli mnie, nie mogli uwierzyć. Ja zawsze taki zasmucony, kiedy trzeźwy, pełen pogardy dla innych, narzekający wiecznie, wchodzę do ich pokojów z uśmiechem jakiego nigdy nie widzieli. Patrzyli na mnie jak na zjawisko. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, a kiedy oznajmiłem jej, że teraz będę żył dla Jezusa i nie będziemy ze sobą spali, chyba, że Bóg będzie chciał abyśmy byli małżeństwem – usiadła i powiedziała, co oni ci zrobili?

 Nikt mi nic nie zrobił, to Bóg odmienił mnie, On dał mi tę radość, jestem szczęśliwy, bo odnalazłem sens życia, w moim sercu mieszka Jezus, który wlał miłość , której zawsze szukałem. Koniec z alkoholem, koniec z przekleństwami, lenistwem, nostalgią. Mam nowe życie!  I rzeczywiście miałem i mam. Czasami się martwiłem, że może to minąć i znów będę ponurakiem bez nadziei. Ale każdego ranka budziłem się i „zaglądałem „ w moje wnętrze, jest, ta miłość jest, nie odeszła, Alleluja.

 Czułem, że muszę coś dalej ze sobą robić. Oczywiście pracowałem, ale jak ochoczo, mój majster w pracy nie mógł uwierzyć, że to ja, wesoły, radosny, pełen werwy. Co ci się stało Kazik? Uwierzyłem w Jezusa, kocham Go. Zwariował może, przybiegł kierownik , panie Juszczak co się z panem dzieje? No czy coś złego – pytam? Nie, nie, absolutnie, ale nie poznajemy pana. Kocham Jezusa, nareszcie Go znalazłem, oby wszyscy tak Go poznali, to byśmy mieli załogę, mówi kierownik.

 Kolega z piętra, który zaproponował mi wyjazd, był w szoku, nie mógł uwierzyć, że naprawdę narodziłem się na nowo, był ostrożny i podejrzliwy, rozumiem go dziś. On mi dał pierwszy Nowy Testament – gedeonitkę – zacząłem czytać, nie myślałem, że taka książka może być źródłem żywej wody! Ten, którego zaprosiłem do serca i który dawał mi tak ogromną miłość, zaczął mówić do mnie przez tę książkę! Czytając NT, całym sobą słyszałem, jak On mówi do mnie. Na nocce, kiedy maszyny pracowały, a ja je obsługiwałem, NT był cały od smarów, a ja go czytałem jak najwspanialszą powieść. Dużo książek wcześniej czytałem, ale ta księga, to nie księga, to żywe Słowa.

 

Modlitwa, odczuwałem, że muszę rozmawiać, że muszę nawiązać jakiś dialog z Jezusem, tym, który jest we mnie, skoro to Bóg, i nieśmiało zacząłem już nie tylko Mu dziękować, ale prosić, tak delikatnie, tak nieśmiało, Boże, pomóż mi, ja chciałbym wiedzieć co mam w życiu robić, gdzie mieszkać, gdzie pracować. Co ze mną będzie, jestem przecież w Twoich rękach, co dla mnie przeznaczyłeś. Modlitwy stawały się odważniejsze, aż zaczął do mnie mówić i mówi cały czas. Zrozumiałem, że moje pojęcie o modlitwie, jako wyuczonym wierszyku, to była bzdura, że On jest osobą i chce rozmawiać, a nie chce recytacji jakiś regułek, które są dalekie od serca.

 Kościół, co z nim. Poszedłem do jednego , pięknego , ksiądz pięknie ubrany, ludzie wstają, siadają, modlą się, a ja czuję, że to fikcja, że to nie ma nic wspólnego z ich życiem. Patrzyłem im w oczy i pytałem, kochasz Jezusa? Co myślisz o tym, co czytał  ksiądz, czy jesteś tym ziarnem dobrym, czy raczej w chwastach? Daj mi spokój, jakiś nawiedzony, kto by to rozumiał, idź na księdza, nie pytaj mnie. Kolejna osoba i kolejna – dlaczego? Dlaczego wy nie przejmujecie się Jezusem?

 Może kolejny kościół, wszak w Rybniku jest ich trochę, może tu słucham, patrzę, ksiądz coś mówi, ale nie jest to strawne dla mnie, czuję jakby to była woda pełna brudu, niesmaczna. Kolejny, podobnie. Staram się rozmawiać z ludźmi po mszy, nie chcą, co mnie tam Jezus obchodzi, daj mi pan spokój. Smutno mi, przypominam sobie moje dzieciństwo, kiedy z siostrą biegaliśmy do kościoła, nic nie rozumiałem, ale wiedziałem, że to coś doniosłego. Ona często płakała, śpiewała a że się wstydziła, to musiałem siedzieć daleko od niej. Zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę, to ja niczego nie rozumiałem w tym kościele, że tak naprawdę , to tak jak teraz tu, to zawsze tak było. Aby ludzie widzieli i nie gadali, aby ksiądz na kolendzie nie miał powodu, aby rodzice byli zadowoleni. A ja nie czułem tego, co czułem tam, wśród tych odrzuconych ludzi, którzy tak całym sercem i z całej duszy.

 

Marniałem, smutno mi było, co robić? Spotkałem kumpla od tych innych i pytam, co robić, bo marnieję, zaczyna mnie dopadać smutek, nie potrafię cieszyć się tak ja na początku. Idź do zboru. Co to jest zbór? To taka starodawna nazwa na miejsce spotkań kościoła. Jest taki na ul. Piasta tam, będzie dobrze. A jest więcej takich? Tak jest wiele, różnych, ale spróbuj tam. Poszedłem – niedziela 10,00 jakby diabeł ogonem nakrył, nie mogłem znaleźć, ale w końcu – Kościół Chrystusowy – no ładna nazwa, ciekawe jak będzie w środku. Gość w koloratce, znajomo, ale nie ma wież, dzwonów itp. Sala na 150 osób, wszyscy się do siebie uśmiechają,  witają się, ze mną też. Co to za ludzie, może jednak podobni do tych co w Dzięgielowie? Osób może z 70 nie ma ołtarza, a tylko Księga – pewnie Biblia. Zaczęło się, pastor odczytał Słowa z Biblii i już wtedy odczułem, że te słowa we mnie wpływają. A kiedy zaczęli śpiewać, modlić się, wołać do Pana, płakałem ze szczęścia, tak tu jest ta obecność Jego, czuję Go, czuję tę miłość. Patrzyłem na ich rozpromienione twarze, przymknięte oczy i wiedziałem ,oni świecą blaskiem Boga.

 Czułem jak do mojego serca wpływa znów ten ożywczy dech, ta żywa woda, tak to jest miejsce dla mnie. Opadły łańcuchy obawy i lęku, to byli ludzie, którzy przeżyli co samo co ja, spotkanie z Jezusem, wyczuwałem w nich, ta samą miłość, która zamieszkała we mnie, to cudowne uczucie. Czułem, że są mi kimś strasznie bliskim. Po nabożeństwie nie mogłem się nimi nacieszyć, a oni mną. Kiedy opowiedziałem o swoim spotkaniu z Jezusem, tak się cieszyli, tak dziękowali Boga za łaskę jaką mi dał. Wreszcie mnie ktoś rozumiał. Wreszcie nie interesowało tych ludzi, kim wcześniej byłem, ale to co Bóg uczynił w moim życiu.

 Taki był początek, właściwe większość tego co się działo, ja czułem jak niemowlę. Piotr apostoł pisze w swoim liście, Jako nowonarodzone niemowlęta, zapragnijcie nie sfałszowanego duchowego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawienie 1 Ptr. 2,2 – i byłem takim niemowlakiem i piłem mleko i wzrastałem w otoczeniu jak to niemowlak potrzebuje (miłości, pokarmu i snu – czyli Bożego odpocznienia). 

 Następne moje przygody z Bogiem i w rozwoju duchowym niebawem J Kazik

 

 

6 Comments

  1. stanislawleja

    jak to jest ?

    Pastor, jakoś dziwnie się boi komentarzy w stylu "cóż da takie samochwalstwo" ? Ok. ale, jak pastor będzie usuwał wpisy to będzie zero komentarzy :-), a jakie komentarzy pastor chciałby ? takie ?

    – u mnie też tak było

    – też się nawróciłem wtedy i wtedy 

    – dawniej było taki i tak a później nagle się coś zmieniło……..

    – nie znałem Boga i nagle…………….

    Po co zamieszczam takie szablony ? Po to aby pokazać, że takimi szablonami można posługiwać się oszukując samego siebie. 

    Ok. ale o eucharystii napiszę – najpierw słowa bł. JP II

    "Obcowanie z Chrystusem
     w milczeniu i kontemplacji nie oddala nas od współ czesnych ludzi, ale przeciwnie, uwrażliwia nas           i otwiera na ich radości i smutki, rozszerza nasze serca, by mogły ogarnąć cały świat. Uczy nas solidarności z braćmi w człowieczeństwie, zwłaszcza z najmniejszymi, którzy są umiłowanymi Pana. Przez adorację chrześcijanin przyczynia się w taje-mniczy sposób do radykalnej przemia-ny świata i do owocowania Ewangelii.
    (bł. Jan Paweł II)
     

     

    Teraz świadectwo :), a więc na dzisiejszej procesji, której nie było :), tzn. była ale wewnątrz świątyni było właśnie takie "obcowanie z Chrystusem".

    Ok. proszę aby pastor "nie wchodził mi do głowy", że tego nie było, bo to ja i my przeżywaliśmy to "obcowanie…….". No właśnie prawdziwi prorocy wiedzą co mówią a prawdziwym prorokiem był bł. JP II.

     
    Odpowiedz
  2. stanislawleja

    naprawdę jestem Stanisław

       Ja nie kłamię :), bo naprawdę jestem Stanisławem – mam tak na II imię , a moje wpisy nie są napastliwe tylko raczej refleksyjne. A więc moja refleksja brzmi:

     – czy można oszukiwać się samemu ?, nawet mówiąc o Bogu ?

    W/g mnie można i dzieje się to stosunkowo często, a nawet można oszukiwać siebie i innych, np. w wyniku zaburzonej osobowości. Np. tak postępują osoby "paranoiczne", "borderline" lub inne. Tak więc wyzwalająca jest prawda, tylko co to znaczy ? To znaczy stanąć w prawdzie. Czyli ? – a to już bardziej złożona sprawa – ale np. "ile mogę powiedzieć o Bogu" ? No coś tam mogę, ale pojąć Boga i jego tajemnice jest niezwykle trudno, tak samo ,jak trudno jest pojąć, zrozumieć a przede wszystkim przyjąć sercem ofiarę, czyli eucharystię. Noo to tak, jak Jezus zaczął mówić o "dawaniu swojego ciała za pokarm" i riposty różnych ludzi "trudna jest ta mowa, którz jej może słuchać", albo "od tej pory już za nim nie chodzili". Słuchanie prawdy o eucharystii – proszę zauważyć prawdy – może spowodować "nie chodzenie z Jezusem, albo mówiąc w przenośni "za Jezusem". No i jak to w końcu jest – gdzie jest prawda ? – ano prawda jest w Chrystusie i w ofierze, czyli w eucharystii.

     

    pozdrawiam S.J (Stanisław Janusz) , albo jak kto woli J.S 

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    Januszek

     Powróciłeś jak widzę, teraz jesteś Stanisławem, hm, no cóż moze świętym 🙂

    I znów masz wiele do powiedzenia, jak nikt inny. Coz byleby na temat, ja w moim wpisie o eucharysti nie pisałem, a więc nie wiem co to ma do tematu. 

    Jeśli twoje wpisy będą obraźliwe i tendencyjne bez skrupułów będę je usuwał, aż cię zablokuję. Od dłuzszego czasu udało się w Tezeuszu dyskutować, czy tez dzielić wiarą przynajmniej mi, z mądrymi ludźmi szanującymi innych i rozumiejącymi to, o czym piszą. Jeśl i jeśli takie będą wpisy, chętnie porozmawiam, ale jak juz bywało w ciągu tych 7 lat, jak tu piszę, zawsze znajdują się osoby, które są napastliwe. Mam jednak nadzieję na lepszą jakość rozmów z tobą. 

    Ps. a co do eucharystii, to pogadamy jak przyjdzie książeczka na ten temat i ją przeczytam – moze wniesie cos nowego do zrozumienia przeze mnie tego tematu :0 – 

    http://www.tolle.pl/   7 Tajemnic Eucharystii

    KJ

     
    Odpowiedz
  4. stanislawleja

    jeszcze o eucharystii

     Napiszę jeszcze. Nie pojmie pastor tajemnicy eucharystii, z kilku powodów. Pierwszy i najważniejszy, to to, że to jest "tajemnica wiary". Aby to wyjaśnić posłuże się cytatem św. s. Faustyny "nie pojmie tego ani umysł, anielski ani ludzki. Tak więc jest to taka tajemnica, która wymyka się: naszym zmysłom, rozumowi a nawet w jakiś sposób wierze. Jednak Jezus powiedział później do św. Faustynki  (uśmiechnąłem się, bo tak ma na imię moja "była, nie była dziewczyna") – "poznawaj Boga przez rozważanie przymiotów Jego". A więc eucharystia jest tajemnicą i "pokarmem na życie wieczne", ale też może przyczyniać się do poznania Boga. Warunek jest jeden – "trzeba to rozważać w sercu", a więc wewnętrznie, na poziomie myśli i uczuć. To jest praca i to nie na jeden dzień, na jednorazowy akt, to jest praca na całe życie. I do tego praca wymagająca wysiłku. Jednak jest możliwe takie "wewnętrznie poznanie Pana", aby zrozumieć, a może nawet powiedzieć:

    "Pan mój i Bóg mój". (nawiązałem do św. Tomasza – "niewiernego"). No tak, ale czy wystarczy jednorazowy akt ? W/ g mnie nie wystarczy, trzeba zacząć od poznania, później trzeba pokochać, a w końcu naśladować.

     

    pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz
  5. aaharonart

    KAZIMIERZU bracie mój

     "A mamy ten skarb w naczyniach glinianych , aby wielka obfitość mocy była z Boga, a nie z nas"

    (2 list do Koryntian 4,7)

    Kazimierzu .
    Dziękuję Ci za dzielenie się drogą po której prowadzi Cię Bóg.
    Pan Jezus powiedział :
    "J 14:6 bpd
    "Ja jestem drogą, prawdą i życiem; nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze Mnie."

    Myślę ,że w Twoim świadectwie można odczytać właśnie to, jak dobry jest Bóg i łaskawie Cię wyprowadził z tego o czym piszesz. Chcę Ci napisać Kazimierzu , że z zainteresowaniem czytam to co piszesz i darze szacunkiem Twoje słowa . Myślę, że ważne jest by mieć szacunek do działania Ducha świetego. Nie znam się za bardzo na tym uzależnienieniu od alkocholu, ale z tego co wiem , to zapewne uwolnienie od tego nałogu nie jest proste . Dlatego uważam że rzeczywiście cudownie Bóg zadziałał w twoim życiu Kaziu i jest to czyn cudowny.
    Powinniśmy wszyscy cieszyć się z Twojego odrodzenia Kaziu i dziękować Bogu za to , że w naszych czasach Bóg wciąż wyswobadza ludzi i darzy ich szczęściem.
    Twoje Kazimierzu zagubienie i nieznalezienie pomocy wśród księży , w początkowej fazie swojej drogi zapewne miało swoją uzasadnioną przyczynę i skutek . Zapewne na świecie jest wielu ludzi którzy podobnie jak Ty otrzymało dar nowego narodzenia i odnaleźli się w Kościele Katolickim po odstawieniu alkoholu . Rozumiem że w twoim przypadku było inaczej i że nie tędy prowadzić CIę chciał Pan Bóg. Byłeś mu widać potrzebny poza rodziną Rzymsko Katolicką i do tego rejonu Cię poprowadził .
    Nie chciałbym aby czytający Twój tekst młodzi ludzie, odnieśli wrażenie że w Katolicyzmie są tylko jacyś niezajmujący się ludźmi księża albo tylko zimni i nieczuli Katolicy. Ty zresztą chyba też Kaziu nie chcesz by ludzie czytający Twój tekst odnieśli takie wrażenie?
    Cieszę się ze swiadectwa Twego i Twojego nawrócenia Kazimierz ale uważaj gdy piszesz o kimś kto cię w życiu zranił . Uważaj gdy piszesz o Katolickich księżach albo o ludziach którzy w początkowej fazie twojej wiary Cię nie rozumieli i nie podali dłoni gdy tej dłoni potrzebowałeś wśród Katolików.
    Ja ciebie Kaziu rozumiem . Czasami bardzo często myślimy o innych że powinni być tacy jak my chcemy w danej chwili naszego życia a gdy się okazują kimś , innym uważamy ich za zimnych na nasze potrzeby i niechrześcijańskich.
    To smutne . To nie jest dobre że w czasie gdy potrzebowałeś pomocy nikt nie potrafił Ci podać dłoni wśród Katolickich braci . Z twojego tekstu wynika że byłeś bardzo osamotniony w tamtym czasie . Piszesz o tym że pokarm jaki podawał ksiądz Ci nie smakował i nie trafiał do Ciebie . Wydawał Ci się zimny ,,,prawda?
    Wszyscy ludzie , zarówno chrześcijanie jak i niewierzący w Chrystusa mają swój ideał człowieka . Każdy ma szczególny pogląd na to jakim winien być dobry ksiądz albo dobry człowiek. Mamy poprostu we własnym umyśle ustalone jakieś kryteria i normy – a jesli ktoś im nie odpowiada wówczas nazywamy go złym bądź dobrym, dobrze karmiącym albo źle karmiącym.
    Myślę że w chwili gdy Ty Kaziu odwiedzałeś kościoły w Rybniku i nie znajdowałeś w nich czegoś co było dla CIebie wtedy ważne , właśnie wtedy ktoś mógł doznawać czegoś zupełnie odwrotnego. Wyobraź sobie że właśnie wtedy ktoś klęczący w kościele mógł dziękować Bogu za słowa owego księdza . Być może on kleczał niedaleko ciebie i dziękował Bogu za to że podniósł go z niewoli grzechu. Ty wychodziłeś z tego koscioła zawiedziony ale Twój Katolicki wtedy brat mógł w słowach księdza otrzymywać Boże błogosławieństwo. Myśle, że bardzo ważne jest by nie stwarzać w swoich świadectwach wrażenia że w jakiś sposób , chcesz ukazać kościół Katolicki w złym świetle . Narażał byś się przez to Kaziu na zniewagi jakie wielu Katolików mogło by poczynić pod Twoim adresem. Przyjmi proszę mój wpis jako podpowiedź i bratnią uwagę . Ludzie czytający Twój tekst powinni zawsze widzieć miłość jaką obdarował Cię Bóg Kazimierzu. Miłość która przedewszystkim kieruje się do tych którzy Cię kiedyś odtrącili . Miłość jaką niewątpliwie darzysz każdego Katolickiego brata . Ja w tą Twoją miłość Kaziu wierzę .

    Czekam na kolejne Twoje wpisy albowiem uczę sie z nich jak dobry jest Bóg …
    Dziękuję Ci Kaziu i do przodu…
    jednak uważaj gdy piszesz o Księżach i o Kościele Katolickim bo możesz zepsuć to co piękne w nawróceniu Ciebie przez Boga.

     "A mamy ten skarb w naczyniach glinianych , aby wielka obfitość mocy była z Boga, a nie z nas"

    (2 list do Koryntian 4,7)

     

    PS. Jestem z Tobą Kaziu i Twoją rodziną . 

     Twój przyjaciel i brat 

    artur aharon* . 

     

     
    Odpowiedz
  6. eskulap

    Dobrze że Pan

    Dobrze że Pan to nam opisuje. Ta historia cieszy i raduje, a momentami bawi.

    Na czymże innym miałoby polegać świadectwo,  uzdrowienia, wiary i życia?

    Człowiek wychodzi z nałogu, świat jawi mu się inny i odnajduje jego sens,

    nie tylko głosi miłość i pokój ale wciela te słowa w życie – swoje i wokół.

    🙂

    pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy

    Eskulap

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code