Tygodnik "Echo Katolickie"

Przebaczenie, które wyzwala

Spread the love


Rok Miłosierdzia jest dla nas darem i zadaniem. Jeśli doświadczam miłosierdzia Boga, jestem wezwany, aby również okazywać miłosierdzie innym. Jedną z najtrudniejszych form okazywania miłosierdzia jest przebaczenie tym, do których czuję żal.

Ks. Andrzej Adamski

Doświadczenie krzywdy, zła, zawsze jest trudne. Uderza ono w nasze poczucie wartości. Gdy dotyka nas niesprawiedliwość, przemoc, gdy jesteśmy oszukani lub skrzywdzeni – czujemy się pomniejszeni w naszym człowieczeństwie. Fakt, że nie potrafiliśmy skutecznie obronić siebie lub kogoś z naszych bliskich, bardzo nas rozstraja.

Krzywda boli tym bardziej, im bardziej zostało zranione nasze zaufanie oraz im bliższe były nam osoby raniące. Łatwiej przebaczyć, jeśli doznane zło było jednorazowe, jeśli nie było do końca zamierzone lub wynikało z błędu lub czyjejś słabości. Łatwiej na pewno przebaczyć, jeśli krzywdziciel przeprasza, żałuje i chce naprawić zło. A jeśli nie?

Jeśli krzywda jest zamierzona, powtarzana, ciągnie się czasem wiele lat? Jak mówić o konieczności przebaczenia ofiarom przemocy domowej, molestowania seksualnego, rodzinom ofiar zbrodni, ludziom stale krzywdzonym i okradanym, systematycznie oczernianym lub niesprawiedliwie oskarżanym? Przebaczenie wydaje się wtedy czymś wręcz nieludzkim, urągającym sprawiedliwości.

Decyzja, a nie emocje

Często błąd wynika z tego, że zbyt mocno utożsamiamy przebaczenie ze sferą naszych emocji i pamięci. Mówimy: „Chciałbym przebaczyć, ale to tak boli. Chciałbym przebaczyć, ale nie umiem zapomnieć”. Po pierwsze, przebaczenie to nie jest kwestia emocji, ale decyzji woli. W minimalnym wymiarze oznacza ono wyrzeczenie się agresji, zemsty, życzenia zła krzywdzicielowi, modlitwę w jego intencji. Ból może pozostać, czasem nawet bardzo długo. Jeśli ten, kto wyrządza zło, nie wyraża skruchy ani nie okazuje zamiaru poprawy i naprawienia zła, ofiara ma prawo bronić się przed kolejnymi krzywdami – np. zgłaszając sprawę na policję.

Czasem agresor naprawdę nie zna opamiętania – przykładem takiej sytuacji jest spoliczkowanie Jezusa przed Sanhedrynem przez nadgorliwego sługę. Jak pamiętamy, Jezus przeciwstawił się tej agresji spokojnie, lecz z godnością. Nie użył przemocy, ale jasno powiedział, że nie zgadza się na takie traktowanie. Ofiara przemocy może też zawiesić zewnętrzne oznaki życzliwości wobec krzywdziciela – komunikując, że czuje się skrzywdzona i w związku z tym (przykładowo) przestaje z daną osobą rozmawiać, dopóki nie nastąpi refleksja i poprawa.

Nie powinno się jednak nigdy odpowiadać nienawiścią, złorzeczeniem, pragnieniem zemsty. Czasem Bóg może uzdrowić także emocje i doprowadzić do pojednania – gdy obie strony przebaczają sobie wzajemnie, a zło zostaje naprawione i puszczone w niepamięć.

Dlaczego przebaczyć?

Z kilku powodów. Po pierwsze, musi wreszcie znaleźć się ktoś, kto przerwie łańcuch wzajemnych krzywd, pretensji, zła i oskarżeń. Jezus przybijany do krzyża wołał: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!”. Świadome i z premedytacją krzywdzenie innych jest zawsze jakąś formą zaślepienia, upośledzenia człowieczeństwa. Natomiast szukanie zemsty to niszczenie siebie, to również w jakiś sposób dawanie krzywdzicielowi władzy nad sobą i swoim życiem. To rozdrapywanie stale tej samej rany. To również jakaś forma ucieczki od wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. To także hodowanie sztucznego poczucia wyższości: tego, że jestem lepszy od krzywdziciela, bo to on ma wobec mnie dług.

A teraz bardzo ważna rzecz: jeśli nie doznam naprawdę i w pełni przebaczenia moich win przez Boga, to przebaczenie bliźniemu stanie się kolejnym (dodajmy: bardzo trudnym i przykrym) obowiązkiem. Zatem przebaczam, bo Bóg mi przebaczył – ale również dlatego, aby mi przebaczył. Codziennie wszak powtarzam słowa: „…i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Wiem, co mówię?

Etapy przebaczenia

Przebaczenie jest procesem. Raczej rzadko dokonuje się od razu, w jednej chwili. Przeważnie jest rozciągnięte w czasie. Ma swoją dynamikę.

Pierwszym etapem jest zazwyczaj nazwanie doznanej krzywdy po imieniu oraz ocenienie doznanej krzywdy i szkód. Na tym etapie warto też wejść w kontakt ze swoimi uczuciami: pod wpływem traumy zdarza się, że osoba krzywdzona jakby traciła z nimi kontakt. Udaje, że nic się nie stało, pomniejsza swoją krzywdę. Nie pozwala sobie na złość wobec krzywdziciela (nie mylmy złości z nienawiścią! Nienawiść jest decyzją woli, życzeniem zła – a złość to emocja).

Bardzo często ofiary przemocy czy molestowania mają silne poczucie winy i za zaistniałą sytuację obwiniają siebie. Tu raczej potrzebna jest pomoc psychologa lub kierownika duchowego, gdyż w takim stanie trudno jest ocenić obiektywnie stan rzeczy. Na tym pierwszym etapie trzeba po prostu pozwolić sobie na przeżycie swej krzywdy – bez porównywania się z innymi. To mój indywidualny ból. Mam prawo przeżywać go właśnie tak, jak przeżywam.

Przebaczyć, aby żyć szczęśliwie

Drugim etapem jest rezygnacja z zemsty. Powiedzenie sobie, że jestem zraniony, ale nie oczekuję niczego od winowajcy, biorę odpowiedzialność za swoje życie i wierzę, że dzięki wytrwałej modlitwie moje rany zamienią się kiedyś w perły. Wróćmy jeszcze raz do słów papieża Franciszka z dokumentu „Misericordiae vultus”, w którym papież ogłosił Rok Miłosierdzia: „Jesteśmy więc wezwani do życia miłosierdziem, ponieważ to nam zostało najpierw udzielone miłosierdzie.

Przebaczenie zniewag staje się najbardziej ewidentnym wyrazem miłości miłosiernej, a dla nas, chrześcijan, jest nakazem, którego nie możemy pominąć. Jakże wydaje się nieraz trudne to przebaczenie! A jednak jest ono narzędziem złożonym w nasze ręce, abyśmy byli w stanie osiągnąć spokój serca. Porzucić żal, złość, przemoc i zemstę – to warunki konieczne do tego, by żyć szczęśliwie”.
________________________________________________________

„A odpuść mu!”

Doświadczyłem, jak wiara i odpuszczenie czynią dobro. Wspólnie prowadzone interesy z sąsiadem skłoniły mnie kilkakrotnie do uiszczenia całej należności, którą mieliśmy zapłacić po połowie. W niedługim czasie sąsiad miał mi oddać dług. Czas płynął, sąsiad był zadowolony, że sprawy układają się po jego myśli, ale nie kwapił się do zwrotu długu. Czasem przypominałem mu o tym, ale migał się na różne sposoby od zwrotu gotówki.

W sakramencie pojednania wyznałem, że żywię żal do tego człowieka, cieszy mnie, gdy ponosi straty i w głębi serca źle mu życzę. Spowiednik poradził mi: „A odpuść mu! Daruj mu ten dług”. Tak też zrobiłem. Poszedłem do sąsiada i powiedziałem, że nie musi mi nic oddawać, że ja mu to wszystko daruję. Na to on, że jutro mi odda całość. I rzeczywiście – oddał z nawiązką, twierdząc, że należą mi się odsetki. A więc to moje zapędy budziły w nim bunt. Dopiero dobro, uświadomienie sobie własnych win, moje ukorzenie się przed Bogiem i samym sobą spowodowało, że Pan wpłynął na jego sumienie. Od tamtej pory żyjemy w wielkiej przyjaźni, o zaszłościach nikt z nas nie pamięta.

Świadectwo wygłoszone 7 marca 2009 r. w Parczewie w ramach spotkań realizujących diecezjalny program duszpasterski „Chrzest w życiu i misji Kościoła”.

_____________________________________________________________

„Nie odpuść mi…”

Pewnego razu do konfesjonału św. Jana Bosco, gdy spowiadał, przyszedł młody człowiek i powiedział, że rozumie i zna dobrze naukę Kościoła:
– Wiem, że trzeba przebaczać urazy i winy różnym osobom, rozumiem, że nie można nikomu życzyć źle, że nie można się gniewać, ale ja nie mogę zrozumieć swego ojca, jemu nie mogę wybaczyć w żaden sposób, bo mój ojciec to zwierz, a nie człowiek. Jest to najpodlejszy osobnik pod słońcem i ja nie mogę mu przebaczyć!

Jan Bosko mu odparł:
– Mój synu, rozumiem, że masz wielki żal do swego ojca, ale rozgrzeszenia nie możesz teraz otrzymać, lecz dopiero za rok. Przez ten czas będziesz codziennie odmawiał „Ojcze nasz”, ale w nieco zmienionej formie. Zamiast słów: „…i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…” będziesz mówił: „… nie odpuść mi moich grzechów, bo i ja nie chcę przebaczyć grzechów mojemu ojcu…”.

Po trzech dniach przyszedł młodzieniec do św. ks. Bosco i powiedział:
– Ojcze, kto by mógł wytrzymać dłużej i odmawiać tak straszną modlitwę?! Jak ja mogę modlić się, żeby mi Bóg nie przebaczył moich grzechów? Nie mogę się tak modlić. Już wszystko zrozumiałem, wiem, że muszę przebaczyć i dlatego przebaczam mojemu ojcu. Ze swego serca wyrzucam wszystkie swoje żale, bo chcę, żeby i mnie Bóg przebaczył wszystkie grzechy.

źródło: MilosierdzieBoze.pl

Ks. Andrzej Adamski

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 49. 2016)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code