Tygodnik "Echo Katolickie"

Ukraina to kraj

Spread the love

Ukraina to kraj niespełnionych obietnic

Z pallotynem ks. Waldemarem Pawelcem, kustoszem sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Dowbyszu na Ukrainie rozmawiała Monika Lipińska

21 listopada minie trzecia rocznica protestu na Majdanie Niepodległości w Kijowie. Ten dzień obchodzony będzie na Ukrainie jako Dzień Godności i Wolności. Jak wygląda życie na Ukrainie dzisiaj?

Trzeba pamiętać o tym, że Majdan był zrywem młodzieży. Politycy do protestu dołączyli w nocy z 30 listopada na 1 grudnia, kiedy wojska wewnętrzne, tj. Berkut, zaczęły bić studentów, którzy zebrali się na pokojowym mityngu. Fenomen Majdanu to młodzież, nie politycy, którzy tak naprawdę dbali i dbają tylko o swoje kieszenie.

M.in. z tego względu ludzie mają mieszane uczucia wobec nowej władzy. Tak naprawdę przestają komukolwiek wierzyć. W sensie ekonomicznym jest coraz trudniej. Nie rosną wypłaty ani emerytury, natomiast do góry idą ceny produktów żywnościowych. Skalę beznadziejności odzwierciedlają długie kolejki pod konsulatami krajów europejskich, m.in. polskim.

Praca zagranicą to dla mieszkańców Ukrainy jedyna perspektywa. Z obserwacji socjologicznych wynika, że priorytetem 80% młodzieży ukraińskiej nie jest założenie rodziny, ukończenie dobrego kierunku studiów, podjęcie dobrej pracy, rozwój intelektualny, ale wyjazd z tego kraju. Żyjąc tutaj, naprawdę nie można być pewnym jutra. Ludzie nie mają już siły. Jeżeli te przemiany, które zostały zapoczątkowane po Majdanie, nie przyniosą żadnego rezultatu, wyjdą na ulice i na pewno nie będzie to protest pokojowy.

Mimo wszystko Ukraińcy to dzisiaj inne społeczeństwo – już nigdy nie będzie powrotu do tego, co było przed 2013 r.

W jaki sposób zmienia się mentalność narodu?

Na Ukrainie budzi się obecnie duch patriotyzmu. Ukraina nie ma wielu swoich bohaterów; ci istniejący – dla środowisk polskich łączą się ze środowiskami nacjonalistycznymi, których nie jesteśmy w stanie pojąć. To zresztą bardzo delikatny temat, zarówno w kontekście bieżących wydarzeń, jak też w kontekście historii. Relacje polsko-ukraińskie przypominają sinusoidę, którą wyznaczają różne punkty zapalne, pozytywne bądź negatywne. Obecnie jest to dyskusja – uważam, że bardzo potrzebna – na temat rzezi wołyńskiej, rozbudzona po projekcji filmu „Wołyń”.

Patriotyzm, o którym mówię, nie ma jednak nic wspólnego z nacjonalizmem. Chodzi mi o to, że społeczeństwo w obecnym kształcie jest to bez wątpienia bardziej społeczeństwo obywatelskie. Ludzie odpowiadają za formowanie swojej tożsamości. Patrzą politykom na ręce i uważniej słuchają tego, co mówią. Nie wierzą populistom, natomiast zaufaniem obdarzają tych, którzy coś robią.

Widać to bardziej w skali mikro: w mniejszych miejscowościach, w powiecie itd. Jednak trzy lata to za mało, by całkowicie oczyścić środowisko rządzących. Przed Majdanem na czele kraju stali politycy prorosyjscy. Nie mówili nawet po ukraińsku, uważając ten język za mowę bydła. Wcale się z tymi opiniami nie kryli – głośno deklarował to np. minister oświaty.

Ukraina potrzebuje zatem nowej elity politycznej, moralnej, społecznej. Niestety młodzi ludzie, którzy tę wymianę warunkują, opuszczają swój kraj. To bardzo smutne.

Czego dzisiaj najbardziej pragną mieszkańcy Ukrainy?

Chcemy żyć w normalnym, cywilizowanym świecie, być częścią świata europejskiego, który postrzega się przez pryzmat dokonujących się na Ukrainie przemian społeczno-politycznych i moralnych. Dla młodzieży ukraińskiej Europa to przede wszystkim porządek, inna stopa życiowa, inny poziom wykształcenia, relacji z ludźmi. Także brak korupcji. Nie ma kraju wolnego od niej, ale na pewno nie przybiera ona w nich tak monstrualnych rozmiarów jak tutaj.

Ukraińców najbardziej denerwuje to, że ciągle się im coś obiecuje, „kupuje” się ich, traktuje jak kartę przetargową w relacjach Rosji i Unii Europejskiej czy Ameryki. Oni chcą być suwerennym narodem, który ma swoje władze. Teraz jest na to szansa, jednak myślę, że przed Ukrainą jeszcze długa droga.

Jak w tym wszystkim jest rola Kościoła katolickiego?

Kościół katolicki, jak też Cerkiew, był obok tych, którzy walczyli i padali na ziemię w kałuży krwi na Majdanie, pozostając ostoją stabilizacji, norm moralnych – bo nawet w czasie rewolucji można zapomnieć o ich istnieniu. Z tych samych względów także dzisiaj społeczeństwo – nawet ludzie, którzy deklarują się jako ateiści – obdarza go wielkim zaufaniem.

Kościół daje możliwość rozwoju intelektualnego, impuls do refleksji nad sensem takiego, a nie innego życia, pryncypiów, jakimi należy się kierować. Nie tylko stawia pytania, ale też daje odpowiedzi, co ważne – w kontekście Ewangelii. To jest zresztą jego rola. Kościół odgrywa też dużą rolę w renowacji zabytków kultury, bo to dziedzina bardzo na Ukrainie zaniedbana.

Stwarza również okazję do szerszego spojrzenia – gdyby nie katolicka parafia, to dzieci z Dowbysza nie miałyby możliwości przyjazdu do Siedlec.

Czy nadal silny jest stereotyp, że ukraiński katolik to Polak?

Kościół katolicki jest przykładem internacjonalizmu – to nie jest Kościół polski czy węgierski, tylko Kościół powszechny. Ogromne znaczenie miała wizyta Jana Pawła II na Ukrainie w 2001 r. Papież pokazał, że nie przyjeżdża do Polaków, tylko do wszystkich, jako że wyznawcami katolicyzmu są przedstawiciele różnych narodowości, również Ukraińcy.

Rzeczywiście utrwalony jest pogląd typu: jesteś Ukraińcem, winieneś być prawosławnym czy grekokatolikiem, tymczasem coraz częściej ludzie, którzy nie mają korzeni narodowych np. polskich przyjmują wiarę katolicką jako swoją wiarę – z wyboru.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że rzymscy katolicy są tutaj mniejszością. Ok. 500 tys. na 45-milionowy naród to niedużo, ale mamy swoje znaczenie. Niestety nie posiadamy swoich przedstawicieli w parlamencie ukraińskim i jest to bardzo odczuwalny brak.

Jak na Ukrainie współistnieją różne instytucje wyznaniowe?

Trudne dni przeżywa obecnie Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego, ponieważ utożsamiany jest z poparciem dla Rosji w konflikcie zbrojnym, m.in. z powodu niewyważonych wypowiedzi niektórych duchownych.
Ciekawe jest stanowisko wspólnot protestanckich.

Na początku wydarzeń na Majdanie trzymały się z boku, uznając, że ponieważ wszelka władza pochodzi od Boga, należy przyjąć rządy Janukowicza. Trudno mi to było zrozumieć, ponieważ nie wolno być tylko obserwatorem wówczas, kiedy ktoś krzywdzi ludzi domagających się swoich praw. Kościół katolicki robi swoje. Nigdy nie angażowaliśmy się po żadnej stronie, jesteśmy natomiast przy tych, którzy są potrzebujący.

Obecnie wspólnie zbieramy się na modlitwie. Problem polega na tym, że jeśli uczestniczą w nim wyznawcy Kijowskiego Patriarchatu czy grekokatolicy, Moskiewski Patriarchat nie pojawi się na takim spotkaniu albo z niego wyjdzie. Brakuje obecnie wspólnego patrzenia w jednym kierunku. Myślę jednak, że dialog ekumeniczny będzie się rozwijał. W końcu wszystkim nam chodzi o to, żeby doprowadzić ludzi do Pana Boga.

Pamięć o Majdanie Niepodległości jest w Dowbyszu żywa dzięki figurze Matki Bożej Fatimskiej, którą dzień przed likwidacją Majdanu, 17 lutego, zawiózł Ksiądz do Kijowa…

Kaplica Jana Pawła II, w której się znajduje, to szczególne miejsce modlitwy za naszych żołnierzy walczących na froncie. 20 dnia każdego miesiąca przypomina nam o tzw. czarnym czwartku, kiedy w obecności kamer, na oczach całego świata rozstrzelano na Majdanie ok. stu osób. Przy figurze odprawiamy Msze św. za Ukrainę. Modlimy się o pokój i pomyślność w ojczyźnie.

Czy mieszkańcy Dowbysza odczuwają skutki wojny?

Toczy się ona 900 km dalej, przy czym nie jest to żadna akcja terrorystyczna, ale otwarty konflikt zbrojny. Bezpośrednio nas on nie dotyczy – nie słyszymy wybuchów pocisków artyleryjskich, nikt do nas nie strzela. Na froncie są natomiast mężczyźni z mojej parafii. Patrząc na ich rodziców, żony, również dzieci, nie można udawać, że wojny nie ma. Z tego też względu Nowy Rok, święta religijne czy lokalne uroczystości obchodzimy bez fajerwerków.

Obserwuję różne zjawiska będące jej następstwem. Część moich parafian ma bliskich, którzy mieszkają w Rosji i poglądy na temat wojny wyrabiają na podstawie tego, co powie rosyjska telewizja. Na tym tle dochodzi w rodzinach do kłótni. Wielu z tych, którzy byli na wojnie bądź stracili swoich bliskich, nauczyło się nienawidzić. Przez lata wmawiano im, że Rosjanie i Ukraińcy są bratnimi narodami. Nie są w stanie pojąć, jak to możliwe, że brat bratu wbija nóż w plecy.

Czym na co dzień żyje parafia, którą kieruje Ksiądz od sześciu lat?

W parafii dzieje się dużo. Pan Bóg nam błogosławi. Tętni życie – nie tylko religijne, duchowe, ale też kulturalne. Dom parafialny otwarty jest od 6.50 rano do „ostatniego klienta”. Działa centrum „Pięć talentów”, w ramach którego organizujemy dla dzieci zajęcia taneczne, muzyczne, sportowe, artystyczne i naukę języków obcych.

Być może będzie to zaczątek szkoły katolickiej. To inicjatywa rodziców, którzy chcą, by dziecko kształcone było w takim samym duchu, w jakim wychowywane jest w domu, tj. zgodnie z wartościami.

Co czuje Ksiądz, patrząc na 14 lat poświęconych pracy duszpasterskiej na Ukrainie?

Ciągle ktoś mnie pyta, czy nie zmęczyłem się Ukrainą i kiedy wracam do Polski. Odpowiadam: nigdy nie jestem zmęczony. Wiem, że z Bożą pomocą, przy wsparciu dobrych ludzi mogę tam jeszcze wiele dobrego zrobić. Że jestem potrzebny.

Od lat powtarzam, że moim największym marzeniem jest spełniać marzenia innych ludzi. Traktuję to jako życiową misję. Zachęcam te dzieciaki, które chodzą na katechezę – jest ich około 300 – żeby pisały do św. Mikołaja listy, żeby miały marzenia – może ich część uda się zrealizować.

Dziękuję za rozmowę.

Z pallotynem ks. Waldemarem Pawelcem rozmawiała Monika Lipińska

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 45. 2016)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code