"Tygodnik Powszechny"

Skąd się wziął

Spread the love

Skąd się wziął kardynał

Błażej Strzelczyk

Mieszkańcy rodzinnej miejscowości Stanisława Dziwisza opowiadają, jak wiele zapowiadało jego kapłańską drogę. Nawet imię i buty na zdjęciu z dzieciństwa.

Traktuję to jak relikwię. Nikomu tego nie oddam – mówi o obrazku prymicyjnym kard. Stanisława Dziwisza ks. Antoni Zuziak, który proboszczem w Rabie Wyżnej (60 kilometrów na południe od Krakowa), rodzinnej parafii krakowskiego metropolity, jest już dziewiętnasty rok. Obrazek trzyma w białej kopercie schowanej na dnie szuflady biurka. – To obrazek dwóch księży z tej parafii, którzy byli razem na roku w seminarium – wyjaśnia Zuziak.

Na obrazku scena objawienia Matki Bożej w Fatimie. Na odwrocie tekst: „Z błogosławieństwem prymicyjnym ksiądz Stanisław Dziwisz, ksiądz Jan Pałasz. Kraków. Raba Wyżna – Bielanka. 1963. Boże, błogosław naszym Rodzinom i całej Parafii”. Księża wybrali również cytat z Pisma Świętego: „Służymy, podobając się Bogu”.

Wszędzie kardynał

Ksiądz Zuziak stara się jak może, by Raba Wyżna kultywowała pamięć o kard. Dziwiszu. W czarnej teczce trzyma foldery, gazety i pamiątki z nim związane. – Kiedy był tu u nas odprawić biskupią mszę prymicyjną, urządziliśmy wielką uroczystość. Kardynał powiedział nam wtedy: „Staję przed wami jako wasz brat, ale również jako wasz pasterz”.

Także miejscowy kościół jest pełen akcentów związanych z kardynałem. W usytuowanej na uboczu kaplicy pojednania znajduje się witraż przedstawiający zamach na papieża. Na witrażu ks. Dziwisz podtrzymuje Jana Pawła II.
Na ścianie drugiej nawy kościoła – herb kardynała Dziwisza. Ksiądz Zuziak zwraca też uwagę na chrzcielnicę, która „pamięta” chrzest Stanisława Dziwisza.

W księdze parafialnej ksiądz proboszcz dokleił karteczkę z informacją, że ochrzczony 14 maja 1939 r. Stanisław Dziwisz został kardynałem i metropolitą krakowskim. Pod kartką jest napisane czarnym piórem, że ochrzcił go wikary, ks. Stanisław Kądziołka, a rodzicami chrzestnymi byli bliscy krewni.
W Rabie Wyżnej nikt do końca nie wie, dlaczego przyszły metropolita krakowski otrzymał od rodziców imię Stanisław. Nie był synem pierworodnym (urodził się jako piąte dziecko Stanisława i Zofii Dziwiszów).

– To znak. To jest boży człowiek. Niech pan patrzy, redaktorze, on się Stanisław nazywa. W parafii Stanisława się urodził. Stanisław był biskupem krakowskim i teraz Dziwisz nim jest. Same znaki. Jak to się mówi, on był od razu przeznaczony – mówi pani Zofia, spotkana niedaleko Pomnika Pontyfikatu Jana Pawła II.

Również pomnik papieża zawiera akcent z kardynałem. – Nie wypada stawiać pomników za życia, ale my to zrobiliśmy z myślą o pontyfikacie Jana Pawła II – tłumaczy ks. Zuziak. – Ten pomnik też pokazuje życie. Kard. Dziwisz zawsze był z boku, jakby w cieniu wielkiego papieża.
Pomnik przedstawia scenę, podczas której Jana Paweł II błogosławi klęczącego przed nim kard. Dziwisza. – Przyjeżdżam tu w każdą sobotę. A to kwiatki podleję, a to znicz zapalę, coś posprzątam – opowiada pani Zofia.

Jedyny w butach

We wsi wszyscy go znają. Panią Zofię jako młody ksiądz uczył kiedyś religii w Makowie Podhalańskim. Jakim był nauczycielem? – No panie, wtedy to czasy były inne. Religii nie było w szkole. On się nie wyróżniał jakoś szczególnie. Taki spokojny i skromny był, nie wydziwiał – opowiada pani Zofia.
Na plebanii kościoła w Rabie Wyżnej pracuje pani Maria, krewna kardynała.

Spotykamy się na cmentarzu. – Tu jest grób brata kardynała, wuja Ludwika – wskazuje na czarny grobowiec. – A tutaj: grobowiec rodziców, Zofii i Stanisława. Kardynał przyjeżdża czasem i modli się przy grobie. Ojciec kardynała był bardzo odważny. W czasie wojny do naszego domu wpadł niewypał, kula artyleryjska, która wbiła się pod podłogę w kuchni. Nawet Niemcy bali się, że to wybuchnie. A ojciec kardynała tylko się przeżegnał i kulę wyciągnął – opowiada pani Maria.

Nie zachowało się wiele zdjęć młodego Dziwisza. Jedno pani Maria pamięta jednak bardzo dobrze: takie, na którym jest cała rodzina Dziwiszów. – Siedmioro dzieci. I proszę sobie wyobrazić, że tylko jeden kardynał stoi na tym zdjęciu w butach. Śmiejemy się, że akurat on te buty ma. Może to też jakiś znak, żeby szedł drogą do kapłaństwa? – zastanawia się krewna krakowskiego metropolity.

Dom rodzinny kardynała jest oddalony o sześć kilometrów od kościoła. Do dziś mieszka w nim rodzina Dziwiszów: dwóch braci i ich dzieci (bratanek kardynała jest wójtem Raby Wyżnej). – Gdy kardynał przyjeżdża, to mieszka w tym domu. Jest nawet kaplica. On zawsze był mocno związany z Rabą. To jest taki jego drugi dom – opowiada pani Maria.

Rodzina Dziwiszów żyła ubogo. – Jak to się mówi, na kremówki czasem nie starczało. Oni to pewnie jedli chleb z cukrem – uśmiecha się gospodyni na plebanii. Przyjaciele ze szkolnych lat kardynała wspominają, że też mieli swoje kremówki. Wystawiała je na korytarzu pani Barbechenowa. Kosztowały dwa złote.

Mimo że wszyscy kojarzą kard. Dziwisza z Rabą Wyżną, to na ok. 10 lat przeniósł się do położonej kilka kilometrów dalej wsi Sieniawa. Tam mieszkała jego ciotka, pani Węglarczyk. Chwilę po tragicznej śmierci ojca kard. Dziwisza Węglarczykom umarł syn. Maria Gonciarczyk, siostra kardynała, pamięta, że ciocia przyjechała do nich, opowiadała o rozpaczy męża i prosiła: „Zosiu, daj nam Staszka, żeby choć imię było w domu”.

Dziwisz pojechał więc do Sieniawy. Tam chodził do podstawówki, a po dziesięciu latach wrócił do Raby.

Powroty do domu

W tekście opublikowanym kilka lat temu na łamach „TP” Janusz Poniewierski cytuje wypowiedzi przyjaciela z lat młodzieńczych przyszłego metropolity. „Stanisław się uczył, więc matka wymagała od niego mniej niż od innych. Codziennie dojeżdżał do liceum – musiał zdążyć na pociąg o 5.45. Najgorsze były czwartki. Wtedy był w mieście targ i czasem trudno było w ogóle wsiąść do wagonu” – wspominał Adam Sawina.

Jerzy Szatko, inny kolega Dziwisza z ławki, mówi, że Stanisław był „bardzo sympatyczny, obowiązkowy i koleżeński. Dobrze szło mu z przedmiotów humanistycznych”.

Rano mieli zawsze godzinę do rozpoczęcia lekcji; często spędzali czas w świetlicy dworcowej. Dziwisz pomagał kolegom w lekcjach. „Był ogromnie życzliwy, koleżeński i pomocny. Miał dar przekazywania wiedzy, dzielenia się swoimi umiejętnościami” – opowiadał Sawina Poniewierskiemu.
Stanisław Dziwisz, jeszcze jako sekretarz Jana Pawła II, każde wakacje spędzał w Polsce.

Ksiądz Zuziak wspomina, że zazwyczaj w połowie lipca. –
Odprawiał Msze w naszym kościele. Odwiedzał nas. Zawsze życzliwy, ciepły, zatroskany o Rabę. Ludzie mówią, że był taki od dziecka. Kardynał dziś bardzo żyje Rabą. Takie wybitne postacie czasem dystansują się od miejsc, z których pochodzą. Ale z kardynałem jest inaczej – opowiada ks. Zuziak.

Proboszcz dodaje jeszcze: – Tu się wszystko zaczęło. Czujemy, że kardynał czuwa nad tym miejscem i nad naszą parafią. To się przekłada na wiernych.

Błażej Strzelczyk

Tekst pochodzi z „Tygodnika Powszechnego”

W najnowszym “Tygodniku Powszechnym” :

Rymkiewicz: krwawy wieszcz prawicy
Aleksandra Klich: Manifest katolickiego feminizmu
Wołyń: ukraiński głos za pojednaniem
Episkopat: jest pełnomocnik ds. pedofilii
Platforma przegrywa miasta
Magazyn Literacki “Książki w Tygodniku”

WRAZ Z NUMEREM NIEZWYKŁA PŁYTA, na której swoje wiersze czyta Ryszard Krynicki

Zaprenumeruj e-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code