Tygodnik "Echo Katolickie"

Niezłomni jak ks. Jerzy

Spread the love

Niezłomni jak ks. Jerzy

Agnieszka Wawryniuk

Medal bł. ks. Jerzego Popiełuszki przywołuje dawne wspomnienia… Kleryków łączyła wówczas braterska więź i wspólny cel.

Seminarzystów hojnie raczono politycznymi wykładami. – Ośmieszano autorytet Kościoła i podważano jego historię. Słuchaliśmy tego jednym uchem, a drugim wypuszczaliśmy. Nigdy nie zrywano mi z szyi medalika, owszem, zdarzało się, że do sali wpadał podoficer, wywalał zawartość naszych szafek i przewracał nam łóżka. Najbardziej obrywali słabi i ci, którzy stawiali się dowódcom – wspomina ks. K. Czyrka.

– Przez dowództwo byliśmy uważani za wrogów peerelowskiej Polski, za wywrotowców i obywateli drugiej kategorii. Z tego powodu doświadczaliśmy różnych szykan. W ten sposób chciano nas złamać, ale byliśmy twardzi i nieugięci. Dowódcy mieli za zadanie odciągnąć nas z drogi powołania do kapłaństwa. Przeszkadzano nam w modlitwie.

Klerykom nie udzielano urlopów, z wyjątkiem dwóch ustawowych; świeccy żołnierze, którzy z nami służyli (i donosili na nas), wyjeżdżali natomiast bardzo często. Ograniczano nam przepustki na wyjście do miasta, aby uniemożliwić pójście do kościoła na Mszę św. Za niepodporządkowanie się przepisom regulaminu wojskowego udzielano klerykom różnych kar, np. tzw. ZOK-u (zakaz opuszczania koszar) i aresztu wojskowego. Kilku kolegów alumnów miało, o ile pamiętam, dwuletnią karę więzienia – wylicza ks. F. Izdebski.

Ks. K. Czyrka podkreśla, że klerycy nie byli bierni wobec dowódców. Przykład oporu seminarzystów to m.in. czterodniowa głodówka. Decyzja o proteście zapadła w styczniu 1979 r. po tym, jak przełożeni niewłaściwie traktowali kleryków. – Codziennie przychodziliśmy do stołówki i konsekwentnie odmawialiśmy przyjęcia posiłków. Trzeciego dnia, na apelu, usłyszeliśmy rozkaz wyjazdu z koszar. Wywieziono nas w lasy Żagania. W tym czasie w kraju była zima stulecia. Dwa tygodnie spędziliśmy pod namiotami; codziennie odbywaliśmy 10-godzinne ćwiczenia na poligonie. Byliśmy wtedy młodzi i wytrzymali – opowiada ks. dziekan.

Nauka i modlitwa

Ks. kan. K. Czyrka przyznaje, że on i jego koledzy mieli kontakt z przełożonymi seminarium. Niektórzy moderatorzy przyjeżdżali do jednostki, innych odwiedzali przy okazji urlopów. Do swojej Alma Mater zaglądali zawsze, ilekroć otrzymywali przepustki. – W wolnych godzinach uczyliśmy się do egzaminów. Mogliśmy je zdawać we wszystkich polskich seminariach. Dużo egzaminów zdawałem we Wrocławiu. Dodam, że czuliśmy się związani z siedleckim seminarium, zawsze mieliśmy świadomość tego, że jesteśmy jego klerykami. W Brzegu n. Odrą byliśmy stałymi gośćmi ówczesnego proboszcza parafii św. Mikołaja – ks. prałata Zbigniewa Bąkowskiego. Kapłan ten żyje do dziś, jest przez nas zapraszany na spotkania i zawsze wspominamy go jako naszego opiekuna – mówi.

W programie służby wojskowej nie było Mszy św. Raz w miesiącu do jednostki przyjeżdżali jednak kapelani, którzy celebrowali Eucharystię. – Wtedy wypuszczano nas do kościoła oficjalnie. Wysyłani do nas kapłani byli niestety bardziej związani z wojskiem i władzą niż z Kościołem. Jednak klerycy, którzy przebywali w wojsku już od kilku miesięcy, wiedzieli, kiedy można wyjść z koszar bez przepustki; w takich momentach bardzo często kierowali się do pobliskiej kaplicy. Przełożeni z pewnością wiedzieli o tym, ale przymykali oko na nasze zachowanie – tłumaczy kapłan.

Papież z alumnami

Ks. K. Czyrka podkreśla, że jego rocznik, który odbywał służbę wojskową w latach 1977-1979, był niezwykle związany z Janem Pawłem II. Odbywając służbę wojskową w Brzegu, dowiedzieli się, że na Stolicę Piotrową został wybrany biskup z Krakowa. Byli bardzo szczęśliwi, na najwyższym piętrze zorganizowali modlitwę dziękczynną; niestety, spotkanie przerwał dyżurny oficer. W 1979 r. pozwolono im jednak wziąć udział w spotkaniu z papieżem w Częstochowie. Postawiono jeden warunek – seminarzyści mogli tam być wyłącznie w ubraniach cywilnych. Klerycy otrzymali taką odzież z domu.

Pojechali z transparentem „Alumni – żołnierze w jedności z Ojcem Świętym”. Papież dostrzegł ten napis i powiedział: „Gdybym miał transparent, byłoby na nim napisane: <>”. Rocznik ks. Czyrki opuszczał Brzeg w pierwszą rocznicę wyboru Karola Wojtyły na papieża.

Mój rozmówca mówi też o związkach z ks. Jerzym. Odebrano mu życie w tym samym roku, w którym ks. dziekan przyjmował święcenia. Połączyły ich także Msze za ojczyznę. Proboszcz ryckiej parafii celebrował je przez kilka lat w ostatnią niedzielę miesiąca, gdy pracował w parafii Wniebowzięcia NMP w Białej Podlaskiej.

Medal zamiast…?

Dla ks. F. Izdebskiego odznaczenie jest „nagrodą za dawanie świadectwa w czasach komunistycznych, za wytrwanie w powołaniu do kapłaństwa oraz przetrwanie w warunkach koszarowych”. Wyróżnienie nie satysfakcjonuje ks. K. Czyrki. Kapłan uważa je za pamiątkę, ale jasno mówi też o pewnej niespełnionej obietnicy. – Był zwyczaj, że ludzie po studiach, którzy odbyli służbę wojskową, otrzymywali stopień oficerski. My, żołnierze-alumni, ciągle jesteśmy szeregowymi albo starszymi szeregowymi. Podczas podobnego spotkania w 1997 r. z bp. S. Głódziem, biskupi, którzy odbywali służbę, otrzymali stopień oficerski. W tym roku, w czasie warszawskiego spotkania, na którym wręczono medale, bp J. Guzdek wyraźnie powiedział, że nie powinniśmy się spodziewać takiego uhonorowania. Nominacja dotyczy rezerwy i nie wiąże się przecież z żadnymi kosztami – twierdzi ks. dziekan. Na rozstrzygnięcie trzeba chyba poczekać….

_______________________________________________________________

Wyróżnienia od biskupa

36 kapłanów z diecezji siedleckiej, którzy podczas nauki w seminarium odbywali przymusową służbę wojskową, otrzymało medale ks. Jerzego Popiełuszki.

Odznaczenie zostało ustanowione w tym roku przez biskupa polowego Wojska Polskiego Józefa Guzdka. Medale wręczono 18 października podczas ogólnopolskiego spotkania alumnów-żołnierzy, którzy w latach 1959-1980 zostali siłą wcieleni do wojska.
Uroczystość odbyła się w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. W spotkaniu wzięło udział ponad 700 kapłanów.

Na awersie pamiątkowego medalu umieszczono portret bł. ks. Jerzego jako alumna-żołnierza. Na rewersie znajdują się: logo ordynariatu polowego WP, krzyż, stuła z sentencją „Bóg-Honor-Ojczyzna”, postać Matki Bożej Częstochowskiej oraz słowa „Zło dobrem zwyciężaj”. To zdanie było mottem kapelana robotników. Reszta symboli nawiązuje do wartości, za które oddał on swoje życie.

Znawcy tematu obliczają, że do wojska w czasach PRL-u wcielono ok. 3 tys. kleryków. Służba trwała dwa lata. Kandydaci do kapłaństwa odbywali ją w Szczecinie-Podjuchach, Bartoszycach i w Brzegu n. Odrą. Alumni i klerycy byli w nich szykanowani, zmuszani do wykonywania ciężkich ćwiczeń, słuchania ideologicznych wykładów i namawiani do sprzeniewierzenia się własnemu powołaniu. Dziś wspominają tamten czas jako coś pozytywnego. Pobyt w wojsku nauczył ich wytrwałości i przyniósł nowe znajomości, które trwają do dziś.

_______________________________________________________________

Kleryk żołnierzem

Pobyt w wojsku stanowił dla kleryków wyzwanie. Utrudniał życie, ale był też okazją do utwierdzania się w decyzji dotyczącej kapłańskiej przyszłości.

Seminarzyści liczyli się z tym, że mogą być wezwani do odbycia służby wojskowej.
– O tym, że klerycy są brani do wojska, wiedziałem już na pierwszym roku studiów seminaryjnych. Miałem jednak cichą nadzieję, że mnie to nie spotka. Wezwanie, razem z sześcioma kolegami, otrzymałem na drugim roku studiów, pod koniec września 1967 r. Przyjąłem je ze smutkiem. Trzeba było opuścić seminaryjne mury, kolegów, najbliższą rodzinę i przede wszystkim przerwać studia. Miałem udać się do dalekiego Brzegu nad Odrą i przeżyć tam dwa lata w trudnych wojskowych warunkach. Jechałem z nadzieją, że wytrwam; wiedziałem, że Bóg będzie nad nami czuwał, zgodziłem się na Jego wolę – opowiada ks. Franciszek Izdebski, proboszcz parafii św. Stanisława BM w Rossoszu.

Dziesięć lat później wezwanie do jednostki w Brzegu otrzymał kleryk, a obecnie ks. kan. Krzysztof Czyrka, proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela w Rykach.
– Miałem wtedy 19 lat, zdałem maturę, złożyłem dokumenty do seminarium; chciałem studiować, słuchać wykładów i zdawać egzaminy. Wezwanie przyszło z dwóch stron: najpierw z WKU w Białej Podlaskiej i stamtąd dostałem wezwanie do wojska na dom rodzinny, drugi otrzymałem z WKU w Siedlcach, ponieważ byłem już oficjalnie zgłoszony jako kleryk WSD.

Kiedy siedlecka WKU stwierdziła, że mam już wezwanie z Białej Podlaskiej, zabrali swój dokument i podarli go ma moich oczach. Miałem mieszane uczucia, aczkolwiek nie byłem tym przerażony, wiedziałem, że niektórym taka służba się przytrafia. Wyrwano wtedy czterech seminarzystów z pierwszego roku studiów – mówi dziekan dekanatu ryckiego.

W jednostkach kleryckich realizowany był program, który obowiązywał w jednostkach karnych. Pomimo różnego rodzaju represji, seminarzyści nie zniechęcali się ani nie upadali na duchu. Przymusowa służba zahartowała ich i pomogła stawić czoło późniejszym trudnościom.
_______________________________________________________________

Agnieszka Wawryniuk

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 46. 2011)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code