"Tygodnik Powszechny"

Wielki kram

Spread the love

Wielki kram

Dominika Pycińska, Marcin Żyła

Odpusty to nie tylko modlitwy, to także małe-wielkie święta. Gdzie warto się dobrze bawić?

Dla badaczy kultury fotografie dziecięcych główek wychylających się zza blatów odpustowych kramów zastawionych tureckim miodkiem, pukawkami czy zestawem młodego strażaka są wręcz kanoniczne. Stylistyka straganów budowanych z cienkich, metalowych rurek, osłoniętych od deszczu i wiatru folią, na trwale wrosła w polski pejzaż przyparafialny. Podobnie jak wszystko, co dzieje się „na tyłach” odpustu: od nerwowych przygotowań parafian biorących udział w procesji po prawdziwą zabawę, radość i rozrywkę. Bywa przecież i tak, że święto patrona parafii kończy się dla młodych dyskoteką.

Czasy się zmieniają i dziś nawet tradycyjny odpust w Kalwarii Zebrzydowskiej ma swoją stronę na Facebooku. Trwające ponad tydzień uroczystości ku czci Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej mają długą, sięgającą XVII w., historię – już wtedy bernardyni urządzali w Kalwarii dwie procesje: najpierw „boleści” (od Domku Matki Bożej do jej Grobu), zaś dwa dni później „zaśnięcia” NMP (od Grobu Matki Bożej do klasztornego kościoła). Niewiele czasu upłynęło, a w uroczystościach brało udział coraz więcej wiernych. Nie zabrakło i wojska, i kapeli, a w drugiej połowie XVII w. nawet salw armatnich. Po 1772 r., w miejsce wojska pojawiły się asysty dziewcząt, z których do dziś znane są Kalwaryjskie uroczystości. Razem z krakowskim wielkanocnym odpustem na Emaus uroczystości w Kalwarii Zebrzydowskiej należą do najciekawszych tego typu w południowej Polsce.

Są i odpusty nietypowe. Od 1981 r. łodziami z Kuźnicy, Władysławowa, Jastarni, Chałup, Juraty i Helu rybacy wypływają na morską pielgrzymkę do Pucka. Przed południem, po porannej Mszy świętej, łodzie udekorowane kaszubską żółtą flagą z wizerunkiem czarnego gryfa, wyruszają na wody Zatoki Puckiej, by wziąć udział w trwającym blisko godzinę nabożeństwie odprawianym w intencji rybaków. Podczas modlitwy kutry wiąże się linami; na największym z nich znajduje się ołtarz. Z puckiego portu procesja dociera do fary – w niej odbywa się uroczysta suma odpustowa. Pielgrzymowanie do Pucka drogą morską ma tradycję sięgającą XIII w. Mieszkańcy Półwyspu Helskiego, nie mogąc dotrzeć na święto patronów lądem, przypływali kutrami. Wraz z 1922 r. – bo to wówczas oddano do użytku linię kolejową – zwyczaj począł zanikać, a odrodził się niemal 90 lat później dzięki proboszczowi kuźnickiej parafii, Gerardowi Markowskiemu oraz znanemu na całą okolicę szkutnikowi Aleksandrowi Celarkowi z Chałup.

W wakacje warto zajrzeć do Mikstatu w Wielkopolsce. 16 sierpnia, w dniu św. Rocha – patrona chorych i rolników – odbywa się tu tradycyjne święcenie zwierząt, niegdyś tylko gospodarskich, dziś również domowych, z papugami i żółwiami na czele. Ponad 200 lat temu, w ramach dziękczynienia za ocalenie od zarazy, mieszkańcy Mikstatu postawili kościół. Wówczas także ustanowiono odpust, podczas którego święcono właśnie zwierzęta. Właściciele koni, krów, kóz, królików, psów i kotów, chomików i rybek przygotowują swoich podopiecznych do uroczystości – zobaczyć można np. polerowanie końskich kopyt – i w dzień św. Rocha otrzymują błogosławieństwo po porannej mszy, słuchając o konieczności szanowania żyjących obok człowieka zwierząt i dbania o nie, szczególnie, gdy jako pomoc w pracy służą człowiekowi. Na mikstackim odpuście, popularnym nie tylko w najbliższej okolicy, zjawiają się goście z całej Polski. Niezwykłe to widowisko z udziałem naszych braci mniejszych.

Na drugim końcu Polski, w okolicy Cisnej w Bieszczadach, leży Łopienka. Jej nazwę zapisuje się kursywą – tak na mapach oznacza się miejsca po dawnych wsiach w Bieszczadach i Beskidzie Niskim. W 2000 r. na terenie dawnej wsi Łopienka powrócono do przerwanej w 1943 r. tradycji odpustów. W miejscowej, odbudowanej kilka lat temu cerkwi, corocznie, w pierwszą niedzielę października odbywa się odpust i pielgrzymka ludzi lasów i gór. Pielgrzymi i turyści przybywają do ikony Matki Bożej Łopieńskiej, „bieszczadzkiej Maryi”, jak się tu mówi. Według legendy stawia ona opór zawsze wtedy, gdy chce się ją z opuszczonej doliny wywieźć.

To odpust nietypowy: prawie bez kramów, sprzedaży i komercji. Fragment Ewangelii czyta się także po ukraińsku, a od niemal dziesięciu lat w nabożeństwie, obok katolickiego, uczestniczy ksiądz grekokatolicki. Trudno jednoznacznie ustalić, kiedy ikona Matki Bożej z Dzieciątkiem przybyła do Łopienki. Co najmniej jednak od końca XVIII w. obraz przyciągał tłumy pątników i pielgrzymów zarówno łacińskiego, jak i unickiego obrządku – w czasach galicyjskich Łopienka była jednym z najważniejszych, obok Kalwarii Pacławskiej i Starej Wsi k. Brzozowa, i najliczniej odwiedzanych miejsc odpustowych regionu.

Odpust to też festyny i pikniki. To nie zachodni specjaliści od marketingu wymyślili niskie półeczki tuż przy kasie, które zapełnili słodyczami lub zabawkami, kusząc tym dzieci. Na polskich odpustach było tak od zawsze. Mówi się przecież: „Gdzie odpust, tam rozpust”: Wata cukrowa, loteria fantowa, strzelnica, może nawet pawilon krzywych luster. Orkiestra dęta, a nierzadko, po odpuście, dyskoteka. Ale też domowe ciasta, okazja do spotkań innych niż te w ciągu roku, występy dzieci, podczas pierwszych chwil na scenie jeszcze nieco onieśmielonych. Ale przecież… było tak od dawna. Oto jak o uroczystościach w Łopience w połowie XIX w. pisał Zygmunt Kaczkowski, zarządca majątku Aleksandra Fredry w Cisnej, na stronach powieści „Mąż szalony”:

„Góral gra nieprzerwanie, a echo, odbijając się dwukrotnie w dwóch przeciwległych lasach, powtarza każdej zwrotki ostatnie tony i dodając im z oddalenia pewnego uroku i powagi, pomaga do zachęcenia młodzieży. Trochę dalej nad samym już potokiem porozlewały się różnego rodzaju szatry, namioty i budki, w których czerwoni na twarzy szynkarze i wymowni Żydzi sprzedają gorzałkę i piwo”.

Dominika Pycińska, Marcin Żyła

Tekst pochodzi z „Tygodnika Powszechnego”

W najnowszym “Tygodniku Powszechnym” :

Kto stoi za księdzem Natankiem?
Przewodnik po pięknych kościołach.
Czy zawsze klękamy z sensem.
Julii Hartwig przepis na udane życie.

dodatek:

na 70 rocznicę śmierci o. Maksymiliana Kolbego.”

Zaprenumeruj e-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code