Miesięcznik "Familia"

Modna duchowość wschodu

Spread the love

MODNA DUCHOWOŚĆ WSCHODU

Z siostrą Michaelą Pawlik rozmawiała Dorota Niedźwiecka

Siostra Michaela Pawlik, która w Indiach spędziła 13 lat, przestrzega przed fascynacją wierzeniami Wschodu. Przekonuje, że groźne są nie tylko magia czy okultyzm, ale też pozornie niewinne praktyki, takie jak sztuki walki.

Dobro drugiego człowieka, wzajemne poświęcenie, pokój. Wartości hinduskie i buddyjskie wydają się nie różnić od chrześcijańskich. Czy rzeczywiście tak jest?

Zupełnie nie. Gdy przyjechałam do Indii, opiekowałam się chorymi z najniższych kast (tzw. siudrów), których „wyżej urodzeni” bali się nawet dotknąć, by się duchowo „nie skalać”. Siudrowie są uważani za posiadaczy „nieczystych dusz” i w mojej okolicy zajmowali się zbieraniem chrustu na opał i krowiego łajna, potrzebnego do wyrobu kadzidełek.

Zarobionych w ten sposób pieniędzy nie wystarczało im nawet na pożywienie. Wraz z księdzem, z którym pracowałam, postanowiliśmy nauczyć tych ludzi wyrabiania przedmiotów z bambusa. Znaleźliśmy nabywcę na ich wyroby, rynek zbytu się rozszerzał. „Wreszcie siudrowie udowodnią, że są takimi samymi ludźmi jak przedstawiciele innych kast” – myślałam z radością. Gdy rzemieślnicy stali się samodzielni, rozpoczęłam podobną akcję nauki rzemiosła w sąsiedniej wiosce. Siudrowie przestali cierpieć głód, zaczęli myśleć o kształceniu swoich dzieci… Zapewne pożegnaliby się na zawsze z nędzą, gdyby nie – wynikające z wiary w reinkarnację – przepisy kastowe.

Kiedy stali się samodzielni, przedstawiciele kast wyższych przypomnieli im, że podejmując się rzemiosła, zarezerwowanego dla kast czystych, ryzykują, że po śmierci cofną się we wcielenia zwierzęce. Wyżej natomiast mają szansę wcielić się tylko wtedy, gdy dobrze będą służyć w stanie, w jakim się urodzili, a więc sprzątając nieczystości lub zbierając chrust i łajno. Rzemieślnicy wycofali się z pracy, by wrócić do nędzy, która dawała im nadzieję na lepsze życie po śmierci.

W Europie nikt na coś takiego by się nie zgodził…

…ponieważ jej mieszkańcy są ukształtowani w zupełnie innym systemie wartości – wartości chrześcijańskich. Wierzymy, że każdy jest bratem, kimś godnym szacunku. Człowieka, bez względu na jego pochodzenie, uważa się za osobę posiadającą te same prawa i obowiązki: ma obowiązek przestrzegania Dekalogu i prawo korzystania z dorobku kultury. Owszem, czasem nie jest w stanie wykorzystać tego prawa, ale je ma. Jeśli natomiast – zgodnie ze wschodnim światopoglądem – przyjmuję, że pewni ludzie są tymi, w których wcielają się dusze opuszczające ciała zwierząt (siudrowie), to będę ich traktować jako gorszych.

To niezwykle egoistyczna postawa.

Wynika ona z przekonania, że każdy sam musi przejść wiele wcieleń, aż do osiągnięcia „boskiego stanu”, i nikt nie może mu w tym pomóc. Dlatego w Indiach człowiek umierający w samotności na ulicy nie otrzymuje pomocy od wierzących w reinkarnację, ponieważ są oni przekonani, że w ten sposób przeszkodziliby mu w osiągnięciu lepszego wcielenia. Nie ma więc motywacji do charytatywnych działań. To także bardzo wygodny system dla posiadających władzę: nie trzeba używać siły, by ludzie byli posłuszni.

Tak jest w Indiach. A jakie znaczenie ma ta wiedza dla nas, Polaków?

Jak widać na powyższym przykładzie, od tego, w co człowiek wierzy, zależy jego postępowanie. Ponieważ wschodnie praktyki religijne są u nas coraz bardziej popularne, myślę, że moje refleksje pomogą Czytelnikom realistycznie ocenić, w jaki sposób przyjęcie tamtej duchowości może wpłynąć na nasze życie tu, w Europie. Dialogu z innymi religiami nie można opierać na czymś innymi niż prawda. A do tego potrzebna jest wiedza. Najpierw należy dobrze poznać własną religię, później: wiedzieć, w jakim celu wyznawcy obcych religii prowadzą z nami dialog, i umieć odróżnić prawdę o obcych religiach od ich falsyfikatów, które są nam przedstawiane w pięknych barwach.

Mówiąc: wschodnie praktyki religijne, ma siostra na myśli: propagowanie reinkarnacji, medytacje z ćwiczeniami oddechowymi lub powtarzaniem mantry, jogę, zen…

…a także horoskopy, magię, okultyzm, czary, ćwiczenia na zmianę świadomości. Tego typu negatywne zjawiska przychodzą nie tylko ze Wschodu: niebezpieczne jest też dzielenie społeczeństwa na VIP-ów, supermenów oraz ignorantów, mugoli; wtajemniczonych i niewtajemniczonych itp. To, w co wierzono w religiach pogańskich, gdy nie prowadzono jeszcze badań naukowych, powraca teraz w telewizji, w czasopismach, podczas różnego rodzaju kursów.

Znów słyszymy na przykład, że wpływ na nasze życie mają gwiazdy, że przez magię można zapanować nad siłami przyrody, nad losem… Fascynacja wschodnimi praktykami doprowadziła do religijnego relatywizmu i mistycznego chaosu, zwanego New Age.

Ludzie są przekonani, że to wszystko jedno, w co wierzą?

Dziś wszystko ludziom wydaje się względne, każdy ma swoją „prawdę”. Kult Kryszny czy Buddy (które są kultami bałwochwalczymi) stawia się na równi z kultem chrześcijańskim. Myli się pojęcia: magii i cudotwórczości, wcielenia i zmaterializowania, energii i ducha. Miesza się zjawiska biologiczne i fizyczne ze zjawiskami duchowymi związanymi z działaniem łaski Bożej. Bywa, że ludzie nie rozumieją, iż modlitwa różni się od magii. Często szukają mistycznych odczuć, doznań, a nie osobowej relacji z Bogiem.

Takie pomieszanie widać już w bajkach dla najmłodszych.

Rzeczywiście: dzieci ten chaos pojęciowy przyjmują w formie bajek lub zabaw, będących zawsze nośnikiem jakiejś wartości czy norm postępowania. Harry Potter – oprócz tego, że zachęca do czarów itd. – jest klasycznym przykładem literatury kształtującej psychikę nastolatków w kierunku pogardy dla niewtajemniczonych. Społeczeństwo dzieli się tu na posiadających wiedzę tajemną i mugoli, czyli ignorantów, którzy nic o magii nie wiedzą. Układ bardzo podobny do systemu kastowego.

Dziewczynki mają swój magazyn W.I.T.C.H., oswajający z magią, a nawet zachęcający do jej praktykowania. Jeśli chodzi o gry komputerowe – pamiętam np. taką podobną do gry w chińczyka, w której – przeskakując pola – wcielasz się w stworzenia wyższe lub niższe. Dziecko, bawiąc się nią, ulega sugestii, że istnieją możliwości wcielania się. Tym samym oswaja się z wiarą w reinkarnację. W innej grze wesoły chłopiec rzuca czymś w dziadków, a im nie udaje się go ukarać. Niby to zabawa, zupełnie niegroźna.

„A czy ty byś babcię tak traktował?” – pytam grającego w nią chłopca. „Proszę siostry, to bajka” – odpowiada. Tak, to bajka. Ale ona kształtuje uczucia. Pewne obrazy, skojarzenia zapadają w podświadomość, zgodnie z którą człowiek w przyszłości, w podobnych warunkach, będzie działał tak, a nie inaczej.

Do tego dochodzą jeszcze modne wschodnie ćwiczenia.

Wschodnie sztuki walki to po prostu ćwiczenia religijne. Uważam, że lepiej wybrać jakiś inny sport. Często – w bardziej zaawansowanych grupach – towarzyszą im praktyki medytacji, lansuje się wschodni światopogląd. Nawet używane tam pojęcia odnoszą się do świata duchowego, o czym nie każdy rodzic wie. Natomiast niedotlenienie czy hiperwentylacja organizmu podczas tak zwanych ćwiczeń oddechowych, powtarzanie mantry (wciąż tej samej niezrozumiałej zbitki sylab), brak odpowiedniej ilości snu i dieta wegetariańska wycieńczają organizm, tłumią działanie kory mózgowej, a w konsekwencji powodują zakłócenia logicznego myślenia, osłabiają siłę woli i mogą nawet doprowadzić do trwałych zaburzeń organizmu.

Jak więc wychowywać najmłodszych?

„Wszystko badajcie! Trzymajcie się tego, co dobre”, pisze św. Paweł w I Liście do Tesaloniczan (rozdział 5, werset 21). Zachęcam, aby rodzice, księża, katecheci nie przyjmowali bezkrytycznie tego, co niechrześcijańskie. Interesujmy się, w jakiej grupie dziecko przebywa. Rozmawiajmy z córkami i synami na tematy religijne (życia pośmiertnego, zbawienia, doskonałości moralnej), tak jak się rozmawia o tym, co się dzieje w szkole i co można kupić w sklepie. Nie moralizujmy, że tego i tamtego nie wolno, ale umiejmy to uzasadnić. Młodym trzeba dziś dać motywację: dlaczego wierzę, jaki mam dowód, że coś jest tak, a nie inaczej. Czytajmy katechizm, książki religijne, by potrafić wyjaśnić, na jakiej podstawie Kościół orzeka, że coś jest dogmatem, czyli prawdą, która nie podlega dyskusji.

To bardzo ważne z punktu widzenia duchowego?

Tak. Katolik, który porzuca Chrystusa i zaczyna czcić Buddę, Krysznę, Dalajlamę, Sai Babę, Maitreyę czy jakiegokolwiek innego bożka, obciąża się grzechem ciężkim i naraża się na potępienie. To niezmiernie poważna sprawa. Nie jest wszystko jedno, czy wierzę w zmartwychwstanie, czy w reinkarnację. Jezus pozwolił się przybić do krzyża z miłości do nas, żeby dać nam odkupienie. Nie możemy być na to obojętni – jakbyśmy oglądali krwawy serial w telewizji. Ta ofiara dokonała się, byśmy mogli żyć, nie tylko kilkadziesiąt lat tu, na ziemi, ale na zawsze – szczęśliwi w Niebie.

Z siostrą Michaelą Pawlik rozmawiała Dorota Niedźwiecka

Teksty pochodzi z miesięcznika „Familia&#8221 (styczniowy 2011)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code